|
|
Dyskusje na temat Harryego Pottera Dyskusje na temat Harryego Pottera
|
Czy podoba wam sie Alternatywa? |
Tak |
|
63% |
[ 7 ] |
Nie |
|
36% |
[ 4 ] |
Ok :) |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 11 |
Rozdział II- Nowy świat, nowe życie - Wysłany: Nie 14:54, 11 Cze 2006 |
|
|
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
***** 5 LAT PÓŹNIEJ *****
- Harry! Jutro twoje jedenaste urodziny!- krzyknęła Weronika zadowolona, ale i smutna
- A nie mogę tutaj zostać?- spytał chłopak.
- Nie marudź, w szkole będziesz miał wielu przyjaciół, może znajdziesz sobie dziewczynę. Spakuj się do tej torby, jest powiększona magicznie więc zmieścisz więcej rzeczy. - rzekła, po czym chłopak powoli odszedł.
***** W Hogwarcie *****
- Wyślij mu list, może sowa go znajdzie! - powiedziała Minerwa do Dumbledore.
- Albo i nie. - Powiedział Severus Snape z kpiacym uśmieszkiem. Nagle przed Dumbledorem pojawił się list. Zdziwiony przeczytał na głos:
Szanowny Panie Dumbledore.
Jestem opiekunem Harry'ego Potter'a.
Proszę napisać kiedy i gdzie mam go
dostarczyć, aby uczęszczał do
Szkoły. Chłopak wie, że jest czarodziejem.
Umie już świetnie czarować.
Chciałam, żeby został przy mnie, ale
Stwierdziłam że powinien uczyć się w
szkole ze swoimi rówieśnikami.
Jutro są jego jedenaste urodziny,
dlatego proszę o sowę z odpowiedzią jeszcze
dzisiaj. Jutro przywiozę go do Londynu.
Na Pokatnej będzie mógł pan go odebrać.
Z szacunkiem
Opiekunka Harry'ego.
- Wszyscy zamilkli, patrząc jak dyrektor odpisuje.
Szanowna Pani
Bardzo dziękuję za list. Proszę, aby pani przywiozła go
jutro o godzinie dwunastej na ulicę pokątną.
Będę tam czekać razem z nauczycielami szkoły.
Albus Dumbledore.
Wysłał to natychmiast.
***** Francja; dom Weroniki *****
- Spakowany?- spytała smutno.
- Tak, Wiki. odpowiedział niemarawo Harry. Miał trzy walizki, Jedną z wieloma ubraniami, drugą z książkami i składnikami eliksirów, a trzecią z jego prywatnymi rzeczami. W tej ostatniej znalazły się przedmioty typu albumu, czy fałszoskopu.
- No, trochę się tego nazbierało. Dean! Zapakuj jego rzeczy do samochodu! - Powiedziała do kolegi. Gdy tylko na niego spojrzała uśmiechną się marzycielsko i szepnął do siebie:
- Tak aniele. - Harry zachichotał pod nosem. Zauważył, że Weronika dostała list, a po jego przeczytaniu zrobiła się jeszcze bardziej smutna.
- Jutro w południe mamy być w Londynie. Tam dyrektor Dumbledore z nauczycielami będą na Ciebie czekać. Zabiorą Cię do Twojego nowego domu i tam poczekasz na rok szkolny. - Powiedziała i od razu wyszła z pokoju. Skierowała się do swojego pokoju, a tam zaczęła płakać. To był jej mały chłopiec, przyzwyczaiła się do niego i wychowała tak jak chciała tego Lili. Pokochała go jak swojego synka. Było jej trudno go zostawić dla obcych ludzi, ale musiał zacząć bywać w świecie, z rówieśnikami. Harry wszedł bez pukania do sypialni kobiety, podszedł i przytulił się do niej. Ta zaczęła jeszcze bardziej płakać, ale po chwili przestała i spojrzała swoimi oczami koloru nieba, prosto w te zielone, koloru avady.
- Nie powinno ciebie tutaj być, nie powinnam płakać bo jeszcze się zobaczymy. Musisz znaleźć sobie przyjaciół. No i jeszcze jakiegoś wroga, bo bez niego byłoby Ci w szkole nudno, nie uważasz? - Zażartowała. Po chwili jednak dodała. " Strach przed kimś kogo się nie zna nie jest konieczny”. Będziesz miał kłopoty, pisz do mnie od razu. - powiedziała, ale zanim skończyła zobaczyła, że chłopak usnął przy jej boku. Uśmiechnęła się blado. Wtedy zapukał Dean. Kiedy zobaczył chłopca, spiącego u boku jego księżniczki, mina mu zrzedła i szepnął:
- Temu to fajnie- Weronika zachichotała, wiedziała że jest Aniołem dla Deana. Wstali koło siódmej, dzisiaj mieli się aportować na Pokątną. Nie chcieli jeździć mugolskim pojazdami. Równo o jedenastej czterdzieści, gdy walizki były pomniejszone do rozmiaru pudełek po zapałkach i wsadzone do kieszeni w bluzie Pottera, aportowali się w trójkę na ulicę pokątną. Szli główną ulicą, więc co chwilę można było usłyszeć szpty " To ten Potter?” "panie Potter witamy” "ale on przecież został porwany pięć lat temu!” " to on unikną śmierci i zabił czarnego pana”.
- Nie przejmuj się, jesteś bardzo popularny to dlatego. - powiedziała Wiki. Szli tak parę minut, gdy nagle ktos aportował się kawałek od nich.
- Ale po co ja tutaj?- kłócił się czarodziej w czarnych szatach i takiego samego koloru włosach.
- Trzeba bezpiecznie go przewieźć, a ty znasz czarną magię - rzekła mężczyzna o siwych włosach i brodzie. Obok niego pojawiła się wysoka kobieta i czarodziej w wieku około trzydziestu lay. Wiki podeszła do nich, a Dean wziął za ramię Harry'ego i poprowadził za nią.
- Ja chcę wrócić do domu!- szeptał głośno chłopak. Nie chciał bowiem opuszczać Wiki.
- Harry, zachowuj się. Przecież nie wyjeżdżasz na zawsze- rzekła Weronika, ale to nie poprawiło mu humoru. Patrzył dziwnie przeszywajaco na czworo czarodziejów, po czym westchnął.
- Harry Potter- i podał im rękę. Uściskali ją po kolei z uśmiechem.
- Dean weź Harrego i idźcie do sklepu z miotłami, ja chciałabym z państwem porozmawiać- rzekła Wiki . Potter uśmiechną Się do Deana, który tylko syknął coś w stylu "znowu ja", po czym skierował się do sklepu.
-Może pójdziemy do tego baru- pokazała na jakiś budynek z szyldem "Bar dla Każdego”. Zgodzili się.
- A więc chcielibyście na pewno dostać wyjaśnienia dlaczego "porwałam” Harry'ego pięć lat temu. Otóż to była wola Lili. Ja byłam jej przyjaciółką z osiedla. Chodziłam do francuskiej szkoły i tylko w wakacje się spotykałyśmy. Gdy dowiedziała się że, Harry jest w niebezpieczeństwie wykonałysmy rytuał dzięki któremu chłopak żyje. Chciałam wcześniej go zabrać, bo u tych mugoli był traktowany jak śmieć, ale nie mogłam. W Dopiero 5 lat temu zdarzyła się taka mozliwość. Wtedy go zabrałam. Bez sprzeciwu jego wujostwa. Nawet gdyby Voldemort - tu dwóch czarodziei ( kobieta i mężczyzna) się wzdrygnęło
- przyszedł i chciał go zabrać oddaliby go. Zabrałam go i nauczyłam magii. Na pewno myślicie że nie można używać magii poza szkołą ALE nauczyłam go magii bezróżdżkowej której ministerstwo nie odkryje. Umie niewerbalne zaklęcia, starożytną i białą magie. Starożytne runy, francuski, angielski, polski i język węży. Zapewne myślicie dlaczego to ostatnie umie, ale gdy Voldemort go zaatakował oddał chłopcu swoje umiejętności. Na razie wiem jedynie o wężoustwie i znajomości czarnej magii. Nie musiałam go tego uczyć, jego oszałamiasz o mało mnie nie zabił. Umie wiele, prócz tego ma dar. Nie wiem jak, ale zawsze wie czy ktoś kłamie czy nie. Patrzy w oczy i wie. Zna oklumencję i w małym stopniu legilimencję. Na wróżbiarstwie na pewno nie będzie miał problemów. Co jeszcze powinnam wam powiedzieć, o! Eliksiry, niech bóg ma w opiece nauczyciela od nich! To jest młody alchemik! Robi eliksiry, ale prócz tego, siedem razy musiałam odbudowywać skrzydło w moim domu, dwa razy rozburzył jego połowę, ale wtedy zastosowałam zmieniacz czasu i około stu pipęćdziesięciu kociołków lata teraz gdzieś w przestrzenie. Harry jest naprawdę uzdolniony. Teorię ma opanowaną na poziomie studiął, jednak praktykę jak mówiłam lekko gorszą. Swoje rzeczy ma przy sobie, tutaj mam kluczyk do jego skrytki- podała klucz
jednemu z czarodziei, widać było że musi powiedzieć coś jeszcze, ale nie wie jak, w końcu wypaliła
- Musicie uważać na niego- po tych słowach wszyscy spojrzeli na nią
- Voldemort musi zdobyć krew Harry'ego, by móc znowu utworzyć swoje ciało. Kropla jego krwii, a Czarny Pan znów będzie potężny. Chłopak słucha dorosłych, albo inaczej. Mnie słucha, ale na przykład tak Deana to nie specjalnie. - Rzekła, a na dowód wbiegł do budynku zmachany mężczyzna.
- Wika! Zabieraj ty tego dzieciaka ! - wrzasnął Dean.
- Nie jestem dzieckiem!- krzyknął Harry.
- Nie? Ale zachowujesz się jak … dorosły! Skąd on wie tyle o eliksirach? A o czarnej magii? Uczyłaś go zaklęć niewybaczalnych?- dalej krzyczał, ale najciszej jak mógł. Wika spojrzała na Pottera wściekła.
- Eliksiry, ok. Czarna magia, przeżyję, ale skąd ty znasz niewybaczalne? - teraz krzyczała.
- Sama mówiłaś że książki nie gryzą, więc jedną z tych zakazanych... No dobradwie... Dobra, dobra! Dziesięć1 Przeczytałem i się nauczyłe. Ale zapewniam cię, że nie umiem ich rzucać i nie będę się uczył. Ale musisz odpowiedzieć mi na jedno pytania. To od Avady moi rodzice zginęli?- wypalił chłopak.
- Tak, od tego- rzekła spokojnie już kobieta, spojrzała teraz wściekła na Deana.
- A czy wy nie mieliście być w sklepie… - spytała Weronika jednak przerwał jej kolega.
- Byliśmy już na lodach, w bibliotece, w księgarni, w sklepie Quiditha, w kolejnej bibliotece i następnej księgarni- wyliczał Dean kobiecie na palcach.
- Dobrze, ale ja nie skończyłam jeszcze rozmawiać- powiedziała, Dean wiedział co ma zrobić ale nawet się nie ruszył. Usiadł koło Wiki i czekał aż coś powie do niego jego anioł.
- Idź z Harrym gdzieś gdzie chcesz, prócz na nokturnU. - powiedziała, ale gdy zobaczyła usmieszej chłopaka mina jej zrzedła, za to Dean nawet się nie ruszył.
- Znajdź dla niego mistrza eliksirów, czarnej i białej magii na raz! Niech ten się z tym … młodym męczy. Ja nie mam siły! Skąd mam wiedzieć tyle o tych eliksirach?- spytał udając zmęczonego.
- Trzeba było się w szkole uczyć, byłeś krukonem więc może odświeżysz swój mózg a Harry ci pomoże- powiedziała i uśmiechnęła się ciepło do Pottera.
- Oczywiście Wika, chodź Dean. Musisz mi powiedzieć jeszcze do czego służy…
-NIEE!- wrzasnął Dean i wybiegł pędem z baru.
- Wikuś, nie masz już opiekuna, ale nie martw się pójdę sobie do baru i zamówię sok - powiedział, kobieta uśmiechnęła się ciepło do niego a ten szybko podbiegł do lady i zamówił sobie syk dyniowy po czym zaczął rozmawiając z barmanem o eliksirach potrzebnych do robienia alkoholu i soków.
- A więc jak widać, chłopak jest spokojny i do tego łatwo wszystko rozumie. Jeżeli zada jakieś zbędne lub nieprzyjemnie pytanie po prostu nie odpowiadajcie albo zbywajcie go a on zrozumie i nie będzie już tego droczył. Wiem że zapewne nie wierzycie mi, że takie dziecko może być ale on od początku był dziwny. Nigdy nie płakał przynajmniej nie przy nas. No i chyba ostatnia wiadomość, nie wypytujcie go o zajście gdy jego rodzice zginęli. On wszystko pamięta ale niestety nie chce nikomu powiedzieć. Nawet mi. Poprostu od razu mówi że ma coś do zrobienia, albo patrzy się tak w oczy, że pytanie od razu ucieka. - wtedy zauważyła że jakiś mężczyzna podszedł do Harrego i wyciągał nóż.
- Nie!- krzyknęła i podeszła do chłopaka, osoba która przed chwilą tam stała deportowała się szybko.
- O co chodzi?- spytał Potter zdziwiony nagłym zajściem.
- Harry, musisz uważać na siebie. Choć ja już skończyłam- powiedziała Weronika.
- Ale ja … - jednak został pociągnięty za rękę przez swoją opiekunkę.
- Dobrze, to chyba wszystko. Harry - zaczęła i ukucnęła przed chłopcem
- masz się słuchać nauczycieli i opiekuna który teraz będzie się tobą opiekować. Masz uważać na siebie i pamiętaj, do żadnych eliksirów masz nie dodawać swojej krwi. Mówiłam ci zresztą o tym. Rzeczy swoje masz z sobą, masz pisać co dwa dni. Kup sobie sowę, pan profesor ma kluczyk do twojej skrytki w banku. Jeżeli nie dostanę listu przez trzy dni pod rząd będę się martwić a cztery dni lub choć godzinę więcej to przyjadę do Hogwartu- powiedziała, Harry wyszczerzył zęby jak wariat.
- albo odwołuje to ostatnie, wyślę Deana lub jakiegoś skrzata- dodała a minę Harrego zakrył smutek.
- Dobrze, do zobaczenia Harry- powiedziała, pocałowała go w policzek i wybiegła aby nie zobaczyła znowu jej łez. Chłopak stał tam sam i patrzył się w drzwi przez które wyszła Weronika. Spuścił głowę.
- Do szybkiego zobaczenia- wyszeptał po czym wyprostował się znowu i powoli odwrócił do nauczycieli.
- Dobrze Potter, teraz powiesz gdzie są twoje rzeczy- rzekł czarnowłosy nauczyciel.
- A kim pan jest?- spytał Harry.
- Oh.. Ja jestem Remus Lupin i w tym roku będę uczył ciebie obrony przed czarną magią- rzekł jeden z mężczyzn, Harry uśmiechną się lekko do niego a on odwzajemnił mu uśmiech.
- Ja jestem prof. McGonagall, uczę transmutacji i jestem opiekunką Gryffindoru- powiedziała kobieta
- Prof. Severus Snape i uczę eliksirów- rzekł wysoki mężczyzna.
- Nareszcie osoba która się zna na eliksirach- wyszeptał Potter do siebie choć usłyszeli to wszyscy.
- A ja jestem Albus Dumbledore i jestem dyrektorem Hogwartu- rzekł wysoki siwobrody mężczyzna.
- Dobra, Potter, koniec tej szopki. Gdzie twoje bagaże?- spytał drugi raz Snape.
- Są przy mnie, bezpieczne, możemy iść po te książki?- spytał dziwnym głosem chłopak.
- Ee.. No tak- rzekł Lupin i poszli. Najpierw poszli do Gringotta, potem do Madam Malkin po szaty a kolejnie do Esów i Floresów po książki. Następnym przystankiem była apteka. Chłopak wbiegł tam z wielkim entuzjazmem i kupił podstawowe jak i zaawansowane składniki o jakich inni ( oprócz Snape) nie słyszeli. Robiło się ciemno a oni jeszcze nie byli w jednym sklepie.
- Olivander, najlepszy wytwórca różdżek- rzekł Snape zimnym głosem do Pottera. Weszli do sklepu tylko w dwóch. Dumbledore deportował się już po wyjściu z banku z McGonagall a Remus poszedł po jakąś książkę której zapomniał kupić. Został tylko Severus do dokończenia zakupów młodego Pottera.
- Dąb, dwanaście cali z sercem smoka pan Snape- rzekł sprzedawca na powitanie.
- jak zwykle wspaniała pamięć no ale dzisiaj mam tutaj nowicjusza- rzekł z dogryzem Severus. Oliwander szukał różdżki a Harry sprawdzał jednak żadna nie pasowała. Nagle sprzedawca spojrzał na niego lekko przestraszony. Snape to zauważył jednak chyba Potter nie. Mężczyzna wziął z pod lady pudełko i otworzył je. Była tam różdżka nie za długa ale i nie krótka. Bardzo ładna koloru bordowego.
- jedenaście cali, ostrokrzew z piórem feniksa, giętka- wyszeptał do siebie, podał dla chłopaka. Gdy tylko ją podniósł z różdżki wypłynęło złote światło a on sam oślepił dwóch biało-srebrnym blaskiem. Po chwili wszystko znikło, Snape patrzył na chłopaka zdziwiony a Olivander przerażony.
- To dziwne, ponieważ ten feniks który oddał to pióro zgubił też drugie. A tą drugą różdżką zrobiona została pana blizna- rzekł sprzedawca, Potter musiał oprzeć się o ladę aby nie upaść. Severus zbladł jak ściana i tak samo oparł się o ściane. Kupili tą różdżkę szybko po czym wyszli
- Ty Potter zawsze wpakujesz się w niezłe bagno- rzekł na dobitkę Snape, Potter zaszczycił go wściekłym wzrokiem a gdy szli ktoś zaczepił chłopaka gdy Severus oglądał sowy.
- Powróżyć ci kochaneczku?- powiedziała staruszka, chłopak chciał jej pomóc więc wystawił rękę ale zauważył że ma scyzoryk w ręce więc szybko odbiegł od niej przez co wpadł na Snape.
- Uważaj jak chodzisz…- zaczął ale zobaczył że jakaś kobieta w czarnych szatach próbuje szybko uciec z tamtego miejsca a Potter gapi się na nią z przerażeniem.
- Czy coś się… - rzekł z nutką troski (!?!) Severus.
- Nie- przerwał mu chłopak spokojnie po czym znów zajął się oglądaniem sów. Nagle zobaczył niedużą sówkę, była śnieżno biała. Czerwony pyszczek i parę czarnych piórek dodawały jej uroku.
- Tamtą białą proszę- w końcu wybrał, sprzedawca podał mu ją do ręki. Szybko jednak Severus załatwił dużą klatkę po czym chłopak wsadził sowę do niej
- Hedwiga. Będziesz miała na imię Hedwiga- powiedział zachwycony chłopak.
- Gdzie ten Lupin?- pytał w kółko siebie Snape gdy stali już kwadrans pod barem z którego Mieli przenieść się do domu Remusa. Mężczyzna przyszedł pare minut później zdyszany.
- No co? Z nokturnu musiałem iść- rzekł, Snape prychną tylko pogardliwie. Nie dał rady już mówić do Pottera bo ten miał tak cięty język i wiedzę o jego przedmiocie i czarnej magii jak chyba nikt w jego wieku. Proszkiem ,,Fiuu” przenieśli się w trójkę do domu przyszłego nauczyciela od OPCM.
- Tutaj Harry zostaniesz przez ten miesiąc- rzekł właściciel mieszkania. Harry uśmiechną się nikle.
|
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Catherin Potter dnia Pon 15:05, 14 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Rozdział IV- znowu razem! - Wysłany: Nie 15:02, 11 Cze 2006 |
|
|
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
- że co? Za co? Na tego samego Snape?- spytał
- tak Syriuszu, ten sam którego James karcił. Uczy teraz eliksirów w Hogwarcie a twój chrześniak je kocha porostu. A gdy się deportowałem to nakrzyczałem na niego że powinien być już dwie godziny temu no ale Harry się za niego wstawił i .. jak widzisz był wkurzony. Mówiłem ci że umie się teleportować więc zanim cokolwiek powiedziałem znikł no ale chyba do swojego pokoju- rzekł Lupin. Syriusz Black, ojciec chrzestny Pottera spojrzał na przyjaciela jak na kosmitę
- HARRY!!- krzykną Remus bardzo głośno, Potter pochwili wyszedł oburzony i wściekły
- coś pan chciał ode mnie?- spytał zimno nie zważając na osobę która siedzi na kanapie
- nadal Jesteś zły?- spytał smutno Remus
- może i tak, może i nie. Na pewno nie za mocno ponieważ jeszcze tutaj jestem a może Weronika uprzedzała że jak mi coś nie pasuje to się zabieram i nie gram innym ludziom na nerwach dlatego chyba nie za bardzo jestem wściekły może i jestem zdenerwowany że przerwał pan wywód profesorowi Snapeowi o bardzo rzadkich składnikach do eliksirów ale to przecież chyba nie koniec świata. Mogę jutro się z nim skontaktować i dowiedzieć do czego to ziele służy bo nie wieżę że ktoś inny mi pomoże w zaawansowanych zakazanych eliksirach. Coś jeszcze ma pan mi do zarzucenia?- spytał zimno ale i spokojnie
- nie, nic ci nie zarzucam. Mam ci niespodziankę- rzekł spokojnie i pokazał na Syriusza
- eh.. ok. ale ja tego pana nie znam- rzekł zmieszany lekko Potter
- ja mam na imie Syriusz Black i jestem twoim ojcem chrzestnym- rzekł mężczyzna, Harry przełkną głośno ślinę po czym zaczął kaszleć. Był zdziwiony ale i nie dowierzał
- ale wszyscy mi mówili że ja nie mam rodziny- rzekł i przymrużył oczy Potter
- no bo … jak to ci powiedzieć… byłem daleko stąd … wyjechałem- rzekł, Harry westchną i powiedział
- i na pewno to jest prawda? Bo moim zdaniem pan kłamie mi w oczy- rzekł dumnie młody chłopak
- Syrii mów prawdę, lepiej na tym wyjdziesz- rzekł Remus, a Harry się uśmiechną do niego słodko
- no a więc ja byłem w więzieniu, Azkabanie- powiedział smutno Syriusz, myślał że chłopak będzie wściekły ale ten się uśmiechną. Podszedł do fotela obok niego i spojrzał chrzestnemu w oczy
- i oto mi chodziło. Tylko mówiąc prawdę otrzymasz prawdę! Nie wnikam co przeskrobałeś- rzekł Harry. Syriusz spojrzał na niego zdziwiony, nie wiedział że są tacy ludzie
- jednak ci powiem co ,, przeskrobałem”. Ja zostałem skazany na dożywocie za zdradzenie twoich rodziców- rzekł, Harry spuścił głowę i się uśmiechną
-ale jesteś niewinny, wiem to Petigrew. Jak myślisz kto załatwił papiery?- spytał nadal z uśmiechem Potter
-nie! To ty ??- spytał Remus a Harry kiwną głową
- dokładnie to wiktoria a ja ją tylko poprosiłem aby poszukała czegoś no i znalazła jak zwykle- powiedział młodzieniec. Syriusz nadal Machał głową że to nie możliwe wtedy Harry podskoczył
-siet, muszę napisać Do Wiki list z podziękowaniami no i jeszcze do profesora Snape- rzekł i wybiegł.
,, droga Wiki, bardzo ci dziękuje za te papiery na uniewinnienie Syriusza Blacka. Mam do ciebie małą prośbę, czy być mogła tutaj przyjechać? Może na pokątna?? Strasznie tęsknie, nie wiedziałem że tak można bardzo tęsknić za kimś. Proszę spotkajmy się bo umrę z tęsknoty. NIE WYOLBRZYMIAM! Wiem że zachowuje się jak dziecko no ale może trochę za szybko chciałem wydorośleć. Odpisz szybko “
,, Dobry wieczór panie profesorze, mam malutkie pytanie. Czy jeżeli dodam jemiołę i pióro feniksa do ruty żelaza miedzianego to naprawdę wytworzy się roztwór który trzeba dodać do eliksiru usypiającego? Proszę o szybką odpowiedź
Harry Potter “
- wysłał dwa takie listy do Severusa Snape i Weroniki Campbell. Ten pierwszy był zdziwiony ale pierwszy raz się uśmiechną i szybko odpisał miejąc nadzieję że eksperymentuje U Remusa. Kobieta za to zaczęła płakać. Tak, płakać bo ona też się przyzwyczaiła iż codziennie rano widzi nadąsaną buźkę która mówi aby jej nie budziła a później że on nie chce pić eliksiru spokojnego snu. Bała się teraz iż może cierpieć miejąc wizje albo sny z przeszłości. Martwiła się o niego jak o własnego syna. Przypomniało jej się jak kiedyś powiedział do niej ,, mamo” choć przez przypadek ale z miłością. Nie przyznał się ale rzekł to specjalnie ponieważ tak cały czas myśli. Była, jest i będzie dla niego jak matka którą miał rok. Kobieta pokazała list dla Deana który pokręcił głową tylko na ,, nie”. Weronika westchnęła, nie mogła się z nim spotkać ponieważ on nie jest jej i nigdy nie był. Postanowiła że nie odpisze mu na ten list. Musi go od siebie odciągnąć. Musi w końcu dać mu swobodę i wolność. Święta, wakacje dobrze jednak to wszystko. Listy, dobrze jednak nie często. On ma rodzinę - chrzestnego i wielu wujków i cioć. Choć nie prawdziwych ale bliższych dla niego niż ona
- będzie trudno- wyszeptała ale postanowiła spróbować.
Chłopiec siedział i czekał już od godziny odpowiedzi. Od nauczyciela dostał i od razu zapisał sobie w zeszycie jednak od najdroższej osoby na świecie nie. Był smutny co zauważyli dwaj mężczyźni krzątający się w kuchni i salonie. Śmieli się głośno i widać było że musieli pić. Harremu poleciała łza, pierwsza od nastu lat. Siedział w swoim pokoiku na parapecie i patrzył na ogródek. Nagle przyszedł mu do głowy pomysł:
- Może nie wyśmienity ale zabije trochę czasu, zrobię eliksir nasenny!- uśmiechną się do siebie i przygotował wszystko co potrzebował. Zaczął robić, najpierw założył jednak pare zaklęć na pokój. Początek był wyśmienity, chłopak zachichotał sam do siebie jednak wtedy coś buchnęło. Harry starał się uspokoić atmosferę w kociołku jednak zaklęcia nic nie dawały. Wyłączył kociołek, zrobił smutną minę i machnięciem ręki opróżnił czarny pojemnik. Mijały kolejne godziny, nie dostał odpowiedzi od swojej przyszywanej matki oraz nikt od niego nic nie wymagał ani nawet nie rozmawiał. O dwudziestej wyszedł z pokoju, to co zobaczył było dla niego przerażające.
Wszędzie były butelki po piwie albo papierki od słodyczy. Na środku leżeli dwaj mężczyźni śpiący na sobie a koło nich była jakaś kobieta. Czuć było papierosy i alkohol. Spojrzał na to wszystko z odrażeniem, nigdy Weronika nie piła nawet Dean najwyżej jedno piwo. Kim była ta kobieta? Jak oni mogli tak postąpić choć wiedzieli że za drzwiami jest młody człowiek?
Nie wiedział co zrobić więc postanowił trochę sprzątnąć. Machną ręka a wszystkie butelki znikły, kolejny raz coś szepną a papierki od słodyczy ale i te nie zaczęte zniknęły w koszu. Otworzył powoli okno aby się przewietrzyło przy tym przykrył trójkę dorosłych kocem. Wyszedł potem do swojego pokoju jednak nie zdążył rzucić się na łóżko a zasną. Śniło mu się iż jest w jakimś pokoju a koło niego jest mnóstwo ludzi. Każdy jest w czarnych szatach i białych maskach
- znaleźliście?!- rykną on sam choć w kogoś innego wcieleniu
- nie panie, nie ma go. Ktoś go ukrył bardzo...- jednak nie skończył bo czerwony promień dosięgną go i mężczyzna zaczął się wić. Każdy z tych ludzi tak skończył a Harry odczuwał to jakby to on dostał tym zaklęciem. Nagle się obudził, zobaczył że jest już rano. Wstał choć wszystko go bolało, nie było sowy czyli Weronika nie odpisała. Westchną i powoli się ubrał. Przypomniał sobie wczorajsze zdarzenia oraz iż źle się czuł wieczorem jak się położył. Poszedł do salonu gdzie kobieta siedziała z spuszczoną głową na kanapie. Remus z smutną miną robił śniadanie a Syriusz stał przy kominku z twarzą zasłoniętą dłońmi. Każdy na raz się odwrócił gdy usłyszeli że ktoś wchodzi do salonu. Spojrzeli na niego smutni ale Harry nie zwrócił na to uwagi tylko usiadł przy stole. Nie jadł wczoraj obiadu i kolacji więc był głodny
- Harry.. My .. Przepraszamy- zaczęła kobieta, Harry prychną w duszy jednak tak spojrzał na nią
- nie wiem kim pani jest i mnie to nie obchodzi. Róbcie co chcecie tylko palcie na zewnątrz bo mam alergie na nikotynę- rzekł po czym wyszedł szybkim krokiem z salonu i wkroczył do sypialni. Dorośli spojrzeli po sobie przestraszeni. Syriusz jak i Remus podeszli do kanapy i rzucili się na nią
- no to ładnie sobie załatwiliśmy u chłopaka poglądy- rzekł Black
- on już nam nigdy nie zaufa- dodał Lupin
- przestańcie, to normalne dziecko. Wie że każdy może się zabawić- powiedziała kobieta
- nie Ann, on nie jest normalny. To nadzwyczajne dziecko, wiele rozumie ale inaczej sobie to wyobraża. Do tego zanim go wzięliśmy trzeba było wypytać tą kobietę o wszystko w tym o choroby- burkną Remus.
Ann Werberg spojrzała smutna na drzwi którymi wyszedł przed chwilą jej chrześniak. Tak, to ona była matką chrzestną Harrego Pottera- chłopca który przeżył więcej niż ktoś inny w jego wieku a jeszcze więcej będzie musiał przeżyć. Westchnęła
- chyba trzeba iść mu wyjaśnić pare rzeczy no i a) podziękować bo tylko on mógł sprzątnąć b) dać coś do jedzenia bo chyba wczoraj… - jednak nie skończyła bo Remus był w kuchni i robił jajecznice a Syriusz wybiegł do łazienki aby się odświeżyć i zmyć z siebie zapach papierosów. Po dziesięciu minutach stali gotowi i zapukali do drzwi. Usłyszeli ciche ,, proszę” więc weszli. Harry leżał odwrócony od nich plecami w około dwudziestu tomach książek i dwóch zdjęciach. Jedno przedstawiało Lili i Jamesa a drugie Weronikę, Deana i Harrego. Patrzył na te dwa zdjęcia z wielką miłością i spokojem. Odwrócił wzrok z zdjęć na nich jednak spojrzał na nich tylko wściekły, kichną raz i znowu spojrzał na zdjęcia.
- Harry, ee.. No ja jestem Ann Werberg. Twoja matka chrzestna- zaczęła kobieta, Harry pokazał jej języka w duszy a tak naprawdę tylko cicho rzekł
- świetnie, ale mnie to mało obchodzi. Kolejnym razem wyślijcie mnie na Alaskę może wtedy dam wam spokój bo zawiedliście mnie a najbardziej pan, panie profesorze ponieważ wierzyłem że jest pan porządnym człowiekiem ale przeliczyłem się- rzekł patrząc nadal W zdjęcia
- no ale my po prostu lekko przesadziliśmy z piwem no i.. - zaczął tłumaczyć się Lupin
- już mówiłem, mnie to nie obchodzi. A teraz przepraszam ale chcę się udać do nory. Może tam będzie pan profesor Snape i ON mnie będzie traktować jak człowieka- rzekł po czym znikł, Ann zaczęła kaszleć gdy zobaczyła iż chłopak znikł a Remus i Syriusz byli zdezorjętowani słowami chłopaka o Severusie
- czy TEN Snape, to ten sam co w SZKOLE?- spytała Ann ostrożnie chłopaków
- tak, to ten sam co nie cierpiał dorosłego Pottera a młody widzi w nim przyjaciela- rzekł Syriusz
Harry deportował się jednak.. Nie do nory. Ktoś go złapał za rękę bardzo mocno, ścisną do siebie i nic nie powiedział tylko szli krótki czas. Doszli do białego pokoju, mężczyzna dopiero wtedy spojrzał na osobę która wkradła się do niego. Gdy zobaczył bladego i smutnego POTTERA wściekł się
- Co TY tutaj robisz? Jak MNIE znalazłeś?- spytał SNAPE (!?!)
- Jjja… nie wiem… chciałem do nnooryy Alle chyba ccośś siieę nniiee uddało- wyjąkał Harry
- dobrze, ale czemu nie jesteś u Lupina?- spytał Severus zdezorjętowani
- bo oni… nie chcę tam być. Ja chcę z panem mieszkać!- rzekł, Snape zaczął kaszleć
- chyba masz gorączkę, jesteś blady- rzekł, złapał Pottera znowu za rękę i teleportował go teraz do nory. Pani Wesley gdy go zobaczyła prawie nie umarła
- boże ale ty blady! Co ty robiłeś? Severusie a ty skąd go wziąłeś?- spytała Molly, Severus opowiedział wszystko dla kobiety a ta tylko co chwilę miała bardziej wściekłą minę
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rozdział V- Alergia na Nikotynę! - Wysłany: Nie 15:07, 11 Cze 2006 |
|
|
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
- ja zamorduję Blacka, Lupina i Werberg. Dopiero się pojawili a już coś mu zrobili- wrzasnęła i znikła. Snape może i nie cierpiał tej grupki ludzi jednak o śmierci ich nie marzył wiec też się teleportował
- … i jest chory! Ma może czterdziesto stopniową gorączkę! Nie mogę mu podać eliksirów bo on mówi że nie może dać swojej krwii a bez niej nic specyfiki nie zadziałają! Co wyście zrobili mu?- wiszczała kobieta
- my …no nie wiedzieliśmy że.. - zaczął Remus
- śmierdzi tu papierosami i alkoholem!- po chwili powiedział Severus. Black i Remus zbladli a Ann lekko się zachwiała. Wiedzieli że chłopak ma alergie na nikotynę ale nie odświeżyli domu
- no bo my.. Zrobiliśmy malutką .. Maleńką imprezę z powodu odnalezienia siebie- rzekł Syriusz
- no chyba nie taką małą. I co może jeszcze jedenastolatek palił i pił bo jego opiekun to robił?- zaczął Sev
- nie, chyba nie. On mówił że ma alergie na nikotynę- powiedziała Ann, Molly i Sev spojrzeli po sobie i znikli. Syriusz i Lupin też to zrobili a po nich i Ann. Pojawili się wszyscy w salonie gdzie leżał blady Harry. Ann zakryła sobie usta aby nie jęknąć z strachu. Remus i Syriusz sami zbladli do koloru chłopaka
- no Black, nawet jednego dnia nie umiałeś się zająć chrześniakiem- zaczął zgryźliwie Severus. Black zaczął podchodzić do Pottera ale ten zaczął kichać. Snape zaczął chichotać
- i widzisz, musisz znaleźć nowego opiekuna. Chłopak naprawdę ma alergię na nikotynę której ty potrzebujesz, Black, więc lepiej odsuń się jak nie chcesz aby umarł- rzekł gorzko Severus. Black przełkną ślinę i odsuną się. Molly nie wiedziała co robić
- zabronił pobierania sobie krwi a bez niej przecież nie mogę mu podać eliksiru ..- powiedziała kobieta
- Wiki… Wiki…- zaczął szeptać Harry cicho
- tak, to jest pomysł. Ta kobieta ona na pewno coś poradzi- powiedział Sev. Napisał szybko list choć nie był długi był treściwy. Wtedy przyszło najgorsze
- jak wysłać ten list?- spytał Ron który przyszedł po chwili
- Potter coś szeptał i wtedy to znikało- rzekł Snape, Ronald podskoczył na głos mistrza eliksirów. Harry otworzył oczy jednak miał je przymrużone. Wystawił rękę do listu. Skupił się i wyszeptał coś po francusku a koperta znikła. Jednak po tym Potter zemdlał.
Weronika dostała list, na początku nie chciała czytać ale zobaczyła że podpisane jest imieniem i nazwiskiem a do tego nie pismem Harrego. Przeraziła się i szybko przeczytała
,, dzień dobry pani, mam na imię Severus Snape i uczę eliksirów w Hogwarcie.
Dzisiaj zaszedł mały wypadek. Chrzestny Pottera nie wiedział że chłopak jest
Uczulony na nikotynę no i zaczął palić. Potter ma wysoką gorączkę ale nie
Pozwala pobrać sobie krwii do eliksiru. Nie wiemy co robić. Proszę odpisać
prof. Severus Snape “
- DEANNN!!- wisnęła tak głośno że cały zamek się zatrząsł. Mężczyzna pojawił się w sekundę a gdy przeczytał list wziął za rękę Wiki i teleportował się z nią do środka pokoju w Norze. Gdy Weronika zobaczyła nie przytomnego chłopaka zaczęła płakać. Sama nie miała pomysłu co robić
- trzeba pobrać krew- szepnęła i spojrzała przerażona na Deana. Ten pokiwał głową na ,, nie”
- ale on umrze!- wisnęła. Remus, Syriusz i Ann upadli na kanapę która stała przy nich
- przecież jesteś wykfalfikowanym magiem, coś na pewno znasz- rzekł mężczyzna
- ale on jest mały. Może nie wytrzymać tego bólu co robią zaklęcia…- powiedziała Weronika
- Wiki.. Wiki.. - szpeczał Harry wiercąc się na kanapie, kobieta przytuliła się do niego a ten uśmiechną się lekko. Kobieta zaszlochała. Dean myślał uważnie nad czymś. W końcu złapał rękę Harrego i wyją cienki scyzoryk jednak trzymał go przed chłopca skórą. Bał się, to będzie piekło bardzo mocno a Potter jest delikatny. Wiki go znienawidzi jak ten piśnie chociaż chwileczkę jednak to jedyna szansa
- Wiki, zabijesz mnie za to co teraz zrobię ale to jedyne wyjście- rzekł Dean, kobieta spojrzała na niego przerażona. Ten mężczyzna mógł mu zrobić wszystko bo był bezlitosny dla wszystkich . Ona zamknęła oczy aby nie widzieć jak robi to co chce. Mężczyzna przyłożył nożyk do ręki chłopaka, ten pisną przerażająco głośno a jeszcze nawet Dean nie nakuł. Wiki lekko zaczęła się trząść ale otworzyła oczy i przytuliła mocniej swojego przybranego synka. Dean wbił scyzoryk do ręki chłopaka jednak krew się nie wydostała za to Potter wrzasną tak że wszyscy zbladli a Wiki krzyknęła z przerażenia. Dean jednak nawet się nie skrzywił. Wyciągną scyzoryk szybko przez co Harry kolejny raz wisną jednak teraz wszystkich ciarki przeszły. Dean wziął malutką buteleczkę w której był odpowiedni eliksir i trząsną nożem a specyfik nabrał odpowiedniego koloru. Dean szybko poszeptał coś nad nożem a ten znowu zaszklił się srebrzyście. Mężczyzna spojrzał na Wiki która była przerażona ale podała chłopcu eliksir
- teraz będzie go piec przez najbliższe dwa dni…- zaczął Dean ale Weronika mu przerwała
- JAK MOGŁEŚ! TO DZIECKO A TY UŻYŁEŚ NA NIEGO CZARNEJ MAGII! ZABRONIONEJ CAŁKOWICIE! ON CIERPI A CIEBIE TO WCALE NIE OBCHODZI! ODEJDŹ!- wrzasnęła Wiki, Dean deportował się z smutkiem a kobieta spokojnie zaczęła płakać nad Harrym. Po paru minutach uspokoiła się.
Wstała z zaciętą miną i bardzo słodko aż za słodko powiedziała
- kto był taki mądry i palił przy dziecku?- spytała, Syriusz przełkną ślinę co miało oznaczać że to on
- acha, a więc on pana uratował z więzienia a pan sobie… boże co ja zrobiłam. Trzeba było go nigdy nie odsyłać do szkoły. A jak coś to pierwszego. Nie rozumie pan? Ten chłopak jest … tylko człowiekiem a nie machina jak uważacie! On ma uczucia i też może chorować. Nikotyna, alkohol co jeszcze? Bo chyba nie muszę być wspaniała ale ja na kilometr czuje od pana alkohol i papierosy! Nawet gdyby on nie był uczulony to i tak to dziecko a ja uważałam że po to oddałam go abyście dali mu przykład a nie pokazywali jak najprościej się zabić!- wrzasnęła Weronika. Black i Werberg spojrzeli po sobie, Remus popatrzył przerażony na Wiki. Inni siedzieli lub stali jak najdalej od wściekłej kobiety
- chodź Harry, zabiorę ciebie do domu- teraz powiedziała do śpiącego chłopaka. Spojrzała na niego, wielki ból na twarzy i smutek, znowu zaczęły jej spływać łzy z oczu
- co robić? Co robić?- szeptała do siebie, Harry przebudził się i jękną z bólu ręki. Kobieta podskoczyła gdy usłyszała piski chłopca. Trzymał się za ranę tak kurczowo że powoli tamował krew
- Harry, mocno ciebie boli?- spytała kobieta cicho i kochająco
- trochę ale da się wytrzymać, dobrze że jesteś- wyszeptał i nagle przytulił się do Wiki. Na jej policzku zalśniła łza szczęścia że ma takiego człowieka który jej potrzebuje
- chcesz jechać ze mną do domu czy wolisz zostać tutaj te pięć dni które zostały do końca wakacji?- spytała kobieta cicho tak aby nie zabrzmiało to rozkazująco
- mi to obojętnie i tak nie pojadę do szkoły. Wolę zostać z tobą, wolę być bezpieczny- rzekł z przymrużonymi oczami z bólu który tłumił się w nim. Nie wiedział co zrobić aby przestać piszczeć z bólu albo przynajmniej się tak nie trząść. Weronika zauważyła ze wszystko mówi bo jest słabo przytomny
- chyba muszę go zabrać bo teraz będzie nie mrawy, On jest poważnie uczulony na Nikotynę- rzekła już spokojnie Wiki
- czyli nie wolno pić, palić coś jeszcze?- spytał Syriusz
- nie wydaję mi się. Dobrze Harry, zrobimy tak. Ty zostaniesz w Londynie u mojej przyjaciółki..- zaczęła Wiki
- ale on może ze mną…- zaczął Syriusz, Weronika wstała z groźną miną
- aby kolejnego razu nie przeżył!? Na pewno go nie dam!- warknęła zimno Wiki
- a kim ty jesteś aby decydować o losie tego chłopaka!? Ja jestem jego chrzestnym i mam większe prawo niż ty!- krzykną Black
- tak? Ale.. Może i masz rację ale przynajmniej dostał ode mnie miłość- krzyknęła Wiki. Kłócili się tak jeszcze pare minut dopóki ktoś nie trzasną drzwiami. Był to Harry, wstał i wybiegł nagle na podwórko. Uciekał od tego życia. Nie płakał, był wściekły i smutny na raz ale biegł ile sił w nogach. Syriusz też wybiegł aby go złapać ale ten był daleko i ostatnie co usłyszał to wisk Wiki aby wracał. Upadł, zemdlał. Weronika wisneła przerażona gdy to zobaczyła. Podbiegła do niego szybko i przytuliła. Z głowy leciała mu krew a oczy miał zaciśnięte mocno
- ,,pamiętasz mamo… jak tuliłaś mnie do snu? A teraz… tylko ból i pokój zawsze pełen róż… każdego dnia jednego tylko chcę, błagam was… zlitujcie się i zabijcie mnie … Codziennie pytam, czy kiedyś to się skończy … I nienawidzę słów: "Nic nas nie rozłączy" …
Codziennie modlę się, byś zabrał mnie ze sobą … Ludzie nie mają prawa, ludzie zabić mnie nie mogą!”- wyszeptał cichutko chłopak. Wiki po tych słowach zaczęła płakać jak nigdy. Syriusz stał i patrzył w trawę a inni którzy usłyszeli zbladli
- DEAN!- wrzasnęła Wiki a przed nią jak na rozkaz pojawił się mężczyzna. Gdy zobaczył Harrego ścisną pięści i podszedł z kpinnym uśmiechem do Pottera. Walną go po policzku za co Syriusz chciał walnąć mężczyznę ale Remus i Severus go zatrzymali.
Harry przebudził się i niewinnym oraz słabym wzrokiem patrzył na wszystkich
- budź się! Młody bo inaczej drugi bilet na mecz Quiditha Bułgaria vs Anglia pójdzie do kosza!- krzykna Dean. Harry powstał jak oparzony i patrzył na mężczyznę z uwielbieniem
- kiedy? Gdzie? Jedziemy?- spytał. Syriusz i Wiki stanęli z rękoma założonymi na biodra a inni wpadli w śmiech
- trzydziestego sierpnia o godzinie dziesiątej w Szkocji- rzekł z uśmiechem Dean
- JUPI!!!! - wiszczał Harry i znowu zaczął podśpiewywać piosnkę:
Pamiętasz mamo, jak tuliłaś mnie do snu? A teraz tylko ból i pokój zawsze pełen róż Każdego dnia, jednego tylko chcę Błagam was, zlitujcie się i zabijcie mnie Codziennie pytam, czy kiedyś to się skończy I nienawidzę słów: "Nic nas nie rozłączy" Codziennie modlę się, byś zabrał mnie ze sobą Ludzie nie mają prawa, ludzie zabić mnie nie mogą!
- co to za piosenka ?- spytał Syriusz
- jakaś mugolska ale podoba mi się- rzekł Potter z wielkim uśmiechem
- dobrze, a więc umawiamy się że za dwa dni czyli trzydziestego o godzinie ósmej przyjedziemy i zabierzemy ciebie do Szkocji. Potem po meczu pójdziemy na duże zakupy ponieważ masz mało ubrań- powiedziała Wiki
- NIEE!!- krzykną Dean i Harry na raz a kobieta zachichotała. Syriusz, Ann i Remus szli za nimi i przysłuchiwali się rozmowie chłopca z jego byłymi opiekunami. Nie doszli jeszcze do jednoznacznej decyzji ani nikt nie spytał ich o pozwolenie wyjazdu chłopca na mecz
- ale on nie może jechać- zaczął Syriusz. Weronika i Dean gwałtownie się odwrócili ale Harry tylko się zatrzymał
-ponieważ… ??- spytał mężczyzna
- nikt nie spytał się mnie o pozwolenie a to ja formalnie jestem jego opiekunem- dokończył Black
- formalnie to nie znaczy że fizycznie. Nie może pan zabronić mu zabawy a tym bardziej spędzenia czasu ze mną bo w moim kraju on jest pod moją opieką a jak panu cos się nie podoba to mogę go znowu wywieźć z kraju i być jego opiekunem- rzekła Wiki spokojnie
- jasne, a ja go oddam tak pokornie. NIE! James wiedział co robi powierzając mi nad nim opiekę gdyby umarł- powiedział Black
- a może mnie się spytacie o zdanie? Czy już się nie liczę?!- spytał i wszedł smutny znowu do domu gdzie usiadł w fotelu naprzeciw Severusa Snape. Nie miał ochoty na rozmowę jednak miał tyle pytań do nauczyciela od eliksirów
- i jak Potter, wysadziłeś dom dla Lupina?- spytał kpinnie Snape
- nie, w Azji Mieli wybuch. Gdy zauważyłem że coś się miesza przetransportowałem kociołek do Indonezji- rzekł jedenastolatek
- a szkoda bo miałem nadzieje że w końcu ktoś mu popali- szepną do siebie Severus, Harry zachichotał cicho ale to okazało się głośniej. Wszyscy spojrzeli na niego jak na kosmitę, śmiał się z czegoś co powiedział naczelny postrach Hogwartu?
- profesorze, a dlaczego zaklęcie Cruccio jest zabronione a Tormena nie?- spytał nagle, Sev spojrzał na niego zmieszany
- nie wiem, dobre pytanie ale powinno być zadane dla ministra magii- rzekł spokojnie Snape, czuł że ten chłopak jest inny od tych rozpieszczonych Małolatów których uczy albo uczył
Pamiętasz mamo, jak tuliłaś mnie do snu? A teraz tylko ból i pokój zawsze pełen róż Każdego dnia, jednego tylko chcę Błagam was, zlitujcie się i zabijcie mnie Codziennie pytam, czy kiedyś to się skończy I nienawidzę słów: "Nic nas nie rozłączy" Codziennie modlę się, byś zabrał mnie ze sobą Ludzie nie mają prawa, ludzie zabić mnie nie mogą!
- wyszeptał cichutko chłopak po czym odwrócił głowę by ukryć łzę która spłynęła po jego policzku. Zobaczył ja tylko Severus ale nic nie mówił. Chłopak śpiewał sobie lub mówił ten kawałek piosenki cały czas i z każdym słowem kolejna łza spływała po jego policzku. Snape spojrzał na niego, ukrył twarz w dłoniach i płakał ale nie szlochał i właśnie temu prawie nikt nie zauważył iż chłopak płacze
- Black- warkną Snape do Syriusza i pokazał na płaczącego Pottera. Black podszedł do chrześniaka i chciał się do niego przytulić ale ten odsuną się i wybiegł do kuchni. Teraz każdy wiedział iż chłopak płakał. Syriusz był smutny bo chłopak uciekł od niego
- Harry, choć tutaj. Musimy uzgodnić pare rzeczy- powiedziała Wiki smutno- nikt nie przyszedł. Kobieta wstała i poszła do kuchni
- nie!- krzyknęła gdy zobaczyła że chłopak wziął nóż i przyłożył sobie do ręki. Wszyscy przybiegli i gdy zobaczyli chłopaka który nie zważał na nich i powoli przykładał sobie nóż do dłoni. Wiki wiszczała aby przerwał się bawić
- oddam moja krew dla Voldemorta! Zabije mnie i będę z rodzicami!- wrzasną i rozciął sobie dłoń nożem. Wiki i Dean zbledli po czym podbiegli do młodzieńca. Mężczyzna wyrwał mu nóż i paroma zaklęciami wyczyścił dokładnie za to Wiki przytuliła chłopca i płakała mu w koszulę. Bała Się, kochała go i nie pozwoliła by na to aby cierpiał albo aby umarł
- nie rób tego nigdy więcej, proszę ..- powiedziała przez płacz
- ty jeszcze się nad nim litujesz?! Zamiast zlać go raz w życiu to będziesz go prosiła o coś czego..- zaczął Dean
- ZAMKNIJ SIĘ!- wrzasnęła Weronika i Syriusz na raz
- co za zgoda- szepną Harry
- Harry ty się tniesz?- spytał Remus wściekły ale i zdziwiony
- nie, on się nie tnie- powiedziała Wiki
- a więc my jesteśmy ślepi?- dopytała Ann wściekła
- to jest trudne do wyjaśnienia. Po prostu, on był nie uważny. Jedziemy do domu, Harry- powiedziała, Potter Się uśmiechną
- czyli gdzie?- spytał Syriusz
- do mojego domu, odwiozę go na dworzec kolejowy pierwszego a pan jak gdyby był łaskawy niech go spakuje…- rzekła Wiki
- nie zgadzam się- przerwał jej Black ostrym głosem. Teraz stali twarzami do siebie z zaciętymi minami
- niech więc Harry wybierze- powiedziała pani Wesley.
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rozdział VII- Hogwart! - Wysłany: Nie 15:25, 11 Cze 2006 |
|
|
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
- expeliarmus!- wrzasną Draco, Harry tylko machną ręką a zaklęcie znikło. Wszystkich sparaliżowało z podziwu i strachu
- drętwota! Sectusempria!- zaczął krzyczeć Draco jednak Harry trzymał cały czas jedną tarczę. Nagle pojawił się Snape i gdy zobaczył to co zastał zdziwił się najpierw że Malfoy jeszcze żyje a po drugie że Harry trzyma tarczę ale rozmawia z jakimś chłopakiem
- MALFOY! POTTER!- krzykną głośno, wszyscy podskoczyli i czekali na dalszy rozwój wydarzenia
- panie profesorze, Potter mnie zaatakował i… - zaczął Draco
- po pierwsze, panie Malfoy, proszę mówić do mnie per panie bo tego kultura wymaga a po drugie to pan mnie zaatakował zaklęciem odrzucającym, drętwoty oraz bardzo niebezpiecznym na krwotok- powiedział spokojnie Harry. Snape wiedział że to prawdziwa historia tego zdarzenia jednak chciał trochę się
- a pan, panie Potter spokojnie ich unikną i nie atakował?- spytał Snape podejrzliwym głosem, dla Harrego wydało się to na miejscu
- spokojnie to może nie bo musiałem użyć silną biało magiczną tarczę i nie atakowałem bo to brak manier- rzekł Potter, wszyscy zamilkli. Snape patrzył na niego niewzruszenie. Był taki podobny do Jamesa ale taki bardzo inny
- dobrze, panie Malfoy proszę za mną. Reszta rozejść się- wrzasną, nie trzeba było dwa razy bo wszyscy ulotnili się oprócz Harrego
- ee.. Panie profesorze czy mogę zadać panu jedno pytanie?- spytał spokojnie, Snape spojrzał na niego groźnie i kiwną głową na ,, tak”
- czy czarna magia w szkole jest zakazana?- dopytał Potter, Severus pomyślał chwilkę po czym powiedział
- to znaczy jaka, nie którzy mogą umieć tylko czarne magie wtedy tak ale tak dla zabawy to nie- rzekł spokojnie Snape po czym oddalił się. Harry powoli szedł i słyszał tylko szepty na jego temat jednak nie denerwowało go to albo nie zwracał na to uwagi. Chodził tak powoli jakby sprawdzał porządku w pociągu. Gdy doszedł na sam koniec oparł się o drzwi ewakuujące i patrzył w tył
-Pamiętasz mamo, jak tuliłaś mnie do snu? A teraz tylko ból i pokój zawsze pełen róż Każdego dnia, jednego tylko chcę Błagam was, zlitujcie się i zabijcie mnie Codziennie pytam, czy kiedyś to się skończy I nienawidzę słów: "Nic nas nie rozłączy" Codziennie modlę się, byś zabrał mnie ze sobą Ludzie nie mają prawa, ludzie zabić mnie nie mogą!
- szeptał chłopak sam do siebie. Był smutny i myślał co by było gdyby to nie jego rodzice umarli
- na pewno bym tutaj nie stał bo bym nie żył- powiedział głośniej do siebie
- myślisz o tym co mogło być, Potter?- spytał spokojnie Snape, Harry gwałtownie się odwrócił
- tak, panie profesorze- wyszeptał i znowu odwrócił się do drzwi
- co by było gdyby moja matka nie zrobiła tego co zrobiła? Co by było gdyby Voldemort wybrał kogoś innego a nie mnie? Czy bym woglę był? A może jednak tom miał racje, zostałem urodzony i pochowany przez przepowiednię?- spytał Harry nie patrząc w oczy dla nauczyciela od eliksirów. Ten był lekko zmieszany, nie wiedział czy zachować swoje zimno i tylko krzyknąć by przestał się użalać czy złagodniej i powiedzieć coś na pocieszenie a potem wystawić dla Blacka. Wiedział jedno, nie może chłopaka zostawić samego
- nie martw się, moim zdaniem to miało się stać. A teraz idź do swojego przedziału i się przebierz bo dojeżdżamy do Hogwartu a ja z racji naczelnego postrachu Hogwartu muszę jeszcze dać pare szlabanów od początku roku- powiedział, Harry uśmiechną się do niego
- oby tylko nie dla mnie- rzekł z udawanym Strachem i dając dla Severusa kolejny uśmiech pobiegł do Blacka. Wbiegł w świetnym nastroju do przedziału gdzie zastał całującą się Ann z Syriuszem oraz z zaczytanym Remusem
- khym, khym. Czy nie przeszkadzam? I tak się wynoszę- burkną, szybko wziął z małej torby swoje szaty i chciał wyjść ale..
- co ty taki zadowolony byłeś?- spytał Lupin podejrzliwie
- znalazłem fajną dziewczynę- burkną Harry i pokazał na niby Czerwony policzek
- O NIE!! Nie, to nie Możliwe! Historia chce to powtórzyć? Hogwart nie wytrzyma tego- szepną Syriusz
- żartuje, rozmawiałem z profesorem Snapem. On jest najfajniejszym z wszystkich dorosłych, oprócz Wiki- rzekł Harry, Syriusz i Remus zbledli jak ściana a Ann udała że zemdlała. Harry machną ręką a miał szatę szkolna tylko bez przyczepionej plakietki domu. Pociąg się zatrzymał, wtedy Harry musiał komuś powiedzieć jego i Wiki sekret. Dorosłemu, miał tylko dwie osoby na oku. Remus lub Severus. To musiała być osoba dorosła która zajmie się aby nikt nic mu nie zrobił podczas gdy on, no właśnie co?
- muszę iść do profesora Snape- zaczął chłopak i wstał kiedy zobaczył że obiekt jego poszukiwać właśnie wiszczy na jakiegoś trzecioklasistę. Harry podszedł powoli ‘no a może się myliłem i on jest taki straszny tylko nie dla mnie? A może się lituje’
- panie profesorze…- zaczął, Snape spojrzał na niego zimnym i zdziwionym wzrokiem
- .. Czy moglibyśmy porozmawiać?- dokończył, młodzież która stała pod oknem i kuliła się aby nie dostać kazania wytrzeszczyła oczy nie tylko że to słynny Harry Potter ale też iż on spokojnie sobie zagaduje do nietoperza
- tak, ale za minutę muszę najpierw dać pare szlabanów- rzekł i znowu ale lekko spokojniej rozdał multum szlabanów
- no to teraz mów- rzekł gdy byli już z dala od wścibskich uczniów jak i nauczycieli
- bo… gdy byłem mały moja matka i Weronika wykonały rytuał nieśmiertelności dla mnie. Jednak wymaganie to było iż osoby najbliższe mi muszą zginąć. Voldemort zabił moich rodziców przez co zaklęcie się uaktywniło i pokonałem nim Lorda. Do póki nie przekroczę progu jakiejkolwiek szkoły jestem nieśmiertelny ale dzisiaj … będę musiał wejść do niej no i stracić ten ,, dar” który mnie uratował. Mówię to panu ponieważ możliwe iż zemdleje podczas wykończenia rytuału a wtedy nikt nie może podać mi nic na pobudzenie oraz nie może mi nikt pobrać krwii. Ale to pan wie, możliwe też iż nic się nie stanie ale poczuję zimno, tylko tyle wiem od Wiki czyli będę wiedział kiedy stanę się śmiertelny- zakończył swój wywód i spojrzał na zamurowanego Snape
- czyli teraz jesteś nieśmiertelny ale już za godzinę będziesz znowu mógł umrzeć?- spytał Severus, a Harry kiwną tylko głową
- no dobrze, nic nikt nie może podać bez mojej lub pielęgniarki zgody więc możesz być spokojny. Ale dlaczego powiedziałeś to mi a nie dla Blacka czy Werberg? Chyba oni są twoimi chrzestnymi…- powiedział Snape jednak Harry mu przerwał
- może i tak, może i są dorośli ale niedojrzali na swój wiek. To dzieci dużych rozmiarów- powiedział Harry i podniósł do góry głowę. Snape chciał się śmiać z słów chłopaka ale i z tego podniesienia głowy do góry jednak powstrzymał się i tylko w duchu wybuchł śmiechem jak nigdy. Pociąg zatrzymał się, a dlatego że Potter miał rzeczy pomniejszone przy sobie wybiegł jednak nie zadowolony. Wszyscy patrzyli na niego jak na kretyna jednak ten nie przejmował się tym
- Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie! - krzyczał pół olbrzym który stał na środku peronu. Wszyscy pierwszoroczni tam poszli. Malfoy patrzył na Harrego jak na czarnego pana. Ron, Newill i Luna spokojnie się przywitali a reszta patrzyła na Pottera jak na kosmitę. Łódkami się dostali do Hogwartu. Gdy wchodzili do szkoły Potter zauważył jak Snape na niego patrzy, cieszył się że nauczyciel dotrzyma słowa. Przeszedł przez próg ale nic się nie stało, nie poczuł zimna ani nic. Normalnie szedł dalej, Stanęli przed wejściem do wielkiej sali. Profesor McGonagall przyjrzała się wszystkim i lekko się uśmiechnęła gdy zobaczyła Harrego całego i zdrowego
- witam was na pierwszym roku nauki w Hogwarcie. Każdy z was zaraz zostanie przydzielony do domu odpowiadającego najbardziej do niego. Mamy cztery domy: Gryffindor, Slytherin, Hufflepufu i Ravenclaw. Po uczcie każdy ma iść za prefektem- powiedziała, po czym poszła razem z prawie wszystkimi przerażonymi pierwszaki. Tylko Harry się nie bał, ponieważ nic gorszego od Voldemorta nie mogło być a jak to przeżył to nic mu już nie przeszkodzi. Denerwował się jedynie faktem iż nie poczuł zimna ani bólu podczas wejścia do szkoły. Po wielkiej sali rozniósł się głos
Drodzy studenci, wy pierwszoroczni
Ja tiara przydziału dzisiaj zagoszczę na głowach waszych
Wybiorę wam dom pod przewodnictwa tron
Wybiorę wam dom który dla was dumą będzie
Może Gryffindor, odważny i waleczny
Może Ravenclaw mądra i wspaniała
Może Hufflepuff piękno ceniąca
A może Slytherin szlamami gardzący
Dzisiaj wam też powiem, historię znajomą
Jak czwórka przyjaciół jednością była
Wszystko było piękne dopóki wyboru
Nie nadszedł czas, trójka z nich oprócz Salazara oczywiście
Powiedziała: nie czyści też czarodzieje
Jednak ten jeden nie mógł się zgodzić i odszedł od szkoły na zawsze
Gryffindor postanowił iż zanim ten odejdzie, stworzą mnie jako na obraz siebie
I tak tutaj jestem, drodzy uczniowie chcę wam pomóc w wyborze.
Mam jeszcze jedno do powiedzenia,
Coś co może wasz świat pozmieniać
Zło się odrodzi już niedługo a wtedy znowu panika wybuchnie
Jednak nie lękajcie się drodzy studenci bo dzisiaj zawitał biały pan
W nasze progi i chronić on będzie jako potomek pięciu wielkich
Szkołę i świat czarodziei. Musicie mu pomóc, Zjednoczcie się
Bo tylko tak złego lorda pokonacie. A ja wam już dzisiaj
Pokaże drogę do sukcesu waszych marzeń- tiara przestała mówić. Nikt nie klaskał ,, zło nadejdzie” ,, biały pan jest już z nimi” takie szepty słychać było dopóki nauczycielka od transmutacji nie zaczęła wyczytywać nazwisk:
….
- Hermiona Grenger
- Gryffindor
Luna Lovegood
- Ravenclaw
Newill Longbottom
- Gryffindor
- Dean Thomson
- Gryffindor
Draco Malfoy
- Slytherin
Georg Goyle
- Slytherin
-Vincent Crab
- Slytherin
- Ronald Wesley
- Gryffindor
- Parvati Patil
- Ravenclaw
- Padma Patil
- Gryffindor
- Lavender Brown
- Gryffindor
- Seamus Finnigan
- Erica Mckevir
- Hufflepuff
- Mike Jefferson
- Hufflepuff
….
- Harry Potter- rozniósł się głos McGonagall po wielkiej sali. Wszyscy spojrzeli na dumnego chłopaka który ani trochę nie był przerażony tylko lekko uśmiechnięty i .. niechętny?
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rozdział VII- śmiertelność powraca! - Wysłany: Nie 15:31, 11 Cze 2006 |
|
|
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
- no tak… wszystkiego po troszeczku albo więcej niż troszeczkę. Tak, Slytherin to twój prawowity dom ale.. Jest ale, ty nie chcesz tam iść i masz powód, tak i to poważny powód. Masz rację, Hufflepuff i Ravenclaw nie dla ciebie, tam możesz się zmarnować a więc Gryffindor czy Slytherin. No tak, nie masz zdania. Jesteś bardzo potężny a to trzeba szlifować i pielęgnować cały czas. Mądry, uczciwy i chyba pierwszy uczeń który nie ma strachu przede mną! Nie boisz się niczego, nawet złego pana. Tak, odwaga przewyższa wszystko ale .. Niech będzie… SLI… GRYFFINDOR!- wykrzyczała tiara, Harry wstał i usłyszał tylko ,, mamy Pottera” bo zaczęło mu się robić słabo i bardzo zimno. Zbladł natychmiastowo ale nie chciał zemdleć. Snape zauważył że coś się dzieje więc obserwował go jak siada koło kolegi Ronalda Wesleya i jego starszych braci
- ale pamiętaj Harry, twoim domem zawsze będzie Slytherin- dopowiedziała tiara, wtedy stało się coś dziwnego. Z Harrego ręki wyleciał zielony płomień. Do niego pochwili dołączył czerwony, niebieski i żółty. Na końcu wyleciał biały ze środka czterech i wszyscy musieli przymrużyć oczy aby nie zostać oślepieni oprócz Harrego który wstał i szeptał coś cichutko po łacinie
- Hermiono… teraz będę mógł zemdleć … nie dotykaj mnie- wyszeptał do rudowłosej dziewczynki która siedziała najbliżej. Harry spojrzał na mistrza eliksirów i skinął głową. Po czym złączył dwie ręce razem zanim skończył powiedział
- … i zakończy się życie w szczęściu!- po czym zemdlał. Wszyscy spanikowali oprócz Snape. Syriusz, Remus i Ann pobiegli szybko do chłopaka i już chcieli go zabrać kiedy Severus powiedział
- zostawcie go, wyliże się z tego jak i z wszystkiego- po czym machną różdżką a Harry był na niewidzialnych noszach. Wszyscy spojrzeli na mistrza eliksirów jednak ten nic sobie z tego nie zrobił
- on.. Mówił abyśmy go nie dotykali. I że szczęście się teraz skończy- wyszeptała Hermiona, nauczyciele spojrzeli na nią zdziwieni jednak nie skomentowali tego.
Za to w innym świecie, jedenastoletni chłopiec stał w białym pokoju. Było mu bardzo zimno ale nie trząsł się. Nagle pojawiła się kobieta i mężczyzna. Chłopak, był po prostu kopią Harrego a dziewczyna miała jego oczy. Wiedział kim oni są
- Harry! Wiesz co teraz się dzieje! Wiesz kim jesteśmy! Weź ten medalion!- krzyczała kobieta z dala i podała mu nieduży medalik
- Synu! To jest bardzo potężne urządzenie. Świstoklik awaryjny na Pokątna albo z pokątnej gdzie chcesz! Zmieniacz czasu oraz wielka tarcza. Musisz tylko złapać na niego a przed zaklęciem utworzy się tarcza! Ale uważaj, na wybaczalne nie działa!- dodał James
- Poproś Syriusza aby powiedział ci o zaklęciu rodzinnym Potterów! W tym medaliku także jest ukryta cząstka jego. Musisz złapać a … żegnaj Harry! Pamiętaj zawsze jesteśmy z tobą! Pozdrów Syriusza, Weronikę oraz Remusa i Severusa - po czym znikli a Harry się z krzykiem obudził. Snape, Black, Werberg, Lupin, McGonagall, Dumbledore, Grenger, Wesley Ron, Fred i Georg oraz Newill i Dean z Seamusem pochylali się nad nim. Obok nich stała kobieta której Harry nie znał ale po ubiorze domyślił się że to pielęgniarka
- już się pan obudził?! Świetnie a więc jak nic mu nie jest…
- muszę iść szybko… - jednak nie skończył Harry bo zaczął się trząść bardzo mocno. Wszyscy odsunęli się
- no i co teraz Sev? Żadnych eliksirów nadal?- spytał Syriusz wściekły
-on nie chciał aby mu podawano eliksiry!- warkną Snape do Blacka jednak był przerażony w środku
- no to jak taki mądry.. To powiedz co robić!- krzyknęła Ann, Harry coś szeptał po łacinie. Nikt nie rozumiał tego wiec tylko zgadywali że to formułki zaklęć i dużo się nie pomylili. Harry po paru minutach rozluźnił się i przestał trząść. Mruczał jednak coś nadal ale znowu w innym języku
- łacina, angielski, francuski, hiszpański i niemiecki? Skąd on zna tyle języków?- spytała pani Pomfrey
- może diabli to wiedzą bo ja nie- rzekł Syriusz smutno jednak długo nie czekali. Po paru minutach Potter otworzył leniwie oczy
- co tak się patrzycie? Kosmitę widzicie? Czy może to na odwrót?- pytał chłopak, młodzież zachichotała
- masz mi powiedzieć a) dlaczego powiedziałeś wszystko Snapeowi który nic nie chce mi powiedzieć i dlaczego zemdlałeś?- spytał Black
- co do pierwszego, ponieważ ty jesteś nie dojrzały a woglę rozmawialiśmy o tym w pociągu a co do drugiego to powinna być ta sama odpowiedź co do A ale że jestem uprzejmy to powiem iż nie powiem ci nic do póki nie zmienisz swojego postępowania- rzekł chłopak, wszyscy spojrzeli na niego ale tylko Lupin, Werberg i Black z Potterem wiedzieli o czym chłopak mówi. No i Snape ale ten nie mógł powiedzieć że podsłuchiwał. Wszyscy patrzyli na obu panów z niezrozumieniem
- tak? Ale jak to mam zrobić może powiesz? He.. Mądry się znalazł, nie było ciebie trzynaście lat temu a teraz jest..- zaczął Syriusz
- nigdy nie jest za późno- przerwał mu Potter, zeskoczył w pełni formy z łóżka i skierował się w stronę drzwi
- lepiej zrobić to teraz mieć to za sobą niż umrzeć z złością na siebie że czegoś nie zrobiłeś. Nikomu nic się nie stanie, uwierz- rzekł Potter, wyszedł po tym ale po chwili się wrócił
- ee.. A gdzie jest dormitorium? A no i Syriusz radzę ci się, nie panie profesorze zastanowić nad tym szybko i wykonać ponieważ… mam do siebie trzy pytania, dwie wiadomości od mojego taty oraz prośbę- rzekł Harry, wszyscy wybałuszyli na niego oczy a Syriusz podbiegł i złapał za głowę i spojrzał w szczęśliwe oczy
- mów bo odejmę milion punktów dla twojego domu!- rzekł groźnie i ostrzegawczo
- profesorze, tak nie można proszę się zmienić a powiem dla pana od A do Z wszystko!- powiedział a na złość rzekł
- profesorze Snape, czy możemy porozmawiać. Mam panu pare rzeczy do powiedzenia- rzekł z złośliwym uśmieszkiem
- CO?!! Snapeowi powiesz a mi..- Harry podniósł rękę w znak aby się wyciszył
- właśnie przekreśliłeś myśl że cokolwiek ci powiem- rzekł spokojnie Potter aby nie zmusić chrzestnego do wisku
- i tak.. Powiem dla profesora Snape o wszystkim co chcę no i jak on chce- rzekł i spojrzał na Severusa jak i inni. Ten za to nie wiedział co zrobić, pół chciał wiedzieć co i jak ale… to Black powinien się dowiedzieć a nie on
- lepiej abyś powiedzieć to dla Syriusza- rzekł Snape, wszyscy zaczęli kaszleć
- czy …co ?- spytał Black, oprócz tego że nietoperz powiedział jego imię to chciał aby to on sam dowiedział się wszystkiego
- to co słyszałeś Syriuszu, a teraz bardzo proszę abyście wszyscy oprócz was dwóch zaprowadzili mnie do dormitorium- rzekł Harry pokazując na Snape i Blacka. Nikt prawie nie rozumiał o co chodzi im ale wyszli za Potterem. Dwóch mężczyzn zostało razem, najpierw mierzyli siebie wzrokami dopiero po chwili Black zaczął
- ja.. Ee.. No .. Harry … wiesz, Harry bardzo ciebie ceni. Nie lubi jak się ciebie obraża ani nikogo innego, trochę mi przykro ponieważ jego ojciec jak i ja z hucwontami no wiesz nie byliśmy przyjaciółmi. No a teraz chłopak, dopiero gdy on mi trochę wyjaśnił że on nigdy nie będzie taki jak James, no i nie jest jak on , zrozumiałem że na początku ty uważałeś że to on no i … po prostu chciałem ciebie przeprosić za mnie i innych. Za całe zniszczone przez nas życie w szkole, Sorry a no i nie myśl że to Harrego zasługa. Chciałem to dawno powiedzieć ale.. Jakoś nie mogłem Się przemóc- rzekł po czym się zaczerwienił, Snape stał zdumiony,, TEN Black, przeprasza CIEBIE Sev?” pomyślał Severus. Nie wiedział co powiedzieć, nigdy by nie przypuszczał iż ktokolwiek go przeprosi
- dobrze, Black. Nie ma teraz to większego znaczenia, ale zdziwiłeś mnie- rzekł z widoczną radością (!?!)
- Sev?…- zaczął Black
- nie mów tak do mnie- przerwał mu Snape
- ok. co ty robisz że Harry ciebie tak szanuje i .. lubi?- spytał Syriusz, Severus spojrzał na niego rozbawiony
- lubię eliksiry- rzekł, zachichotał pod nosem i wyszedł ,, acha!!” pomyślał Black po czym też poszedł do swojej kwatery. W dormitorium wszyscy już spali gdy Harry i Ann z młodzieżą przyszła i zostawiła ich. Każdy oprócz Pottera był rozpakowany więc od razu położył się spać. Chłopak rzucił zaklęcie uciszające na swoją część pokoju po czym rozpakował się.
Same książki o czarnej magii zajęły mu całe pułki a jeszcze miał o eliksirach pare razy więcej oraz o białej i starożytnej magii. Musiał skopiować cztery razy pułki, przez co zmarnował dużo siły, aby móc wszystkie poukładać alfabetycznie.
Kolejnym miejscem była szafa z ubraniami. Zaklęcie którego nauczyła go Wika ( Ourtemptus!) pomogło wszystko zmieścić w szafie. Gdy ja otwierał wszystko było trzy razy mniejsze ale gdy choć kawałek czegoś wychodziło za krawędź prostej lini naznaczonej przez Pottera miało znowu swoje normalne, zakupione rozmiary.
Na biurku postawił lampkę która tylko mu dawała światło dlatego mógł spokojnie w nocy zapalać ją aby coś zrobić a nikt o tym się nie dowie. W szafkach miał mnóstwo pergaminu, piór tuszu i kopert. Na parapecie postawił klatkę Hedwigi po czym napisał list
,,WIKI!
Jestem w Gryffindorze. Ale po kolei, w pociągu powiedział o nieśmiertelności dla profesora Snape. Gdy weszłam nic nie czułem wiec byłem zdenerwowany. Tiara przydziału wyśpiewała coś o białym panie. Pamiętasz jak do mnie powiedział ten mężczyzna który kiedyś do ciebie przyszedł? ,, witaj biały panie” tiara powiedziała że teraz będzie on chronił Hogwart i świat czarodziei przed lordem. Powiedziała także iż zło niedługo powróci. Nie wiem co o tym myśleć. Moi przyjaciele poszli do Gryffindoru a gdy na mnie przyszedł czas wszyscy zamilkli. Hihi.. Było śmiesznie, tiara zastanawiała się koło pięciu minut! W końcu powiedziała że będę gryfonem. Gdy tylko zdjęli mi ją z głowy poczułem zimno, takie jak mi zapowiadałaś. Doszedłem do stołu a wtedy tiara dodała iż i tak zawszę będę gryfonem jednak o ślizgońskim pochodzeniu. Z moich dłoni wyleciało najpierw zielone potem czerwone, niebieskie i złote światło a na samym końcu białe które oślepiło wszystkich oprócz mnie. Zemdlałem i .. byłem w innym wymiarze. Widziałem rodziców, dali mi medalion który jest awaryjnym świstoklikiem, zmieniaczem czasu oraz tarczą na niektóre zaklęcia. Ma też w sobie część zaklęcie rodzinnego Potterów ale obiecałem sobie ze dopóki Syriusz nie zmieni swojego postępowania względem innych w tym prof. Snape nie powiem mu o tym spotkaniu. Rodzice pozdrawiają ciebie i dziękują jak i profesorowi Black ( hihihi). Nawet nie wiesz jakie ciepło poczułem gdy mnie dotknęła moja mama, pełne miłości i dające tak wielką determinację! Obudziłem się niedawno no i dopiero co skończyłem się rozpakowywać. Musiałem cztery razy skopiować półki na książki aby je wszystkie umieścić na swoim miejscu. Z twoim zaklęciem z szafą na ubrania nie było problemu. Nawet Hedwidze się podoba miejsce w którym stoi bo jest przy oknie. Zamek jest piękny, wielki i bardzo stary. Jak płynąłem łódką jako pierwszak to myślałem że zemdleje z wrażenia. Zdążyłem już się zgubić ale zawsze ktoś mnie odnajdywał. Przepraszam że tak późno, ale nie chciałem trzymać ciebie w niepewności. Pozdrowienia
Harry! - taki list chłopak dał dla Hedwigi i teleportował ją do Francji gdzie Weronika po przeczytaniu jego siedziała z otwartymi oczami na ful oraz buzią tak Samo. Nie wiedziała co o tym myśleć, jedyne co przychodziło jej do głowy to ulga że jest bezpieczny w murach szkoły. Była szczęśliwa i smutna na raz, nie zobaczy go już minimum pół roku ale przynajmniej chłopak nauczy się panować nad sobą i zakoleguje się z kimś. Z takimi myślami zasnęła i choć nie wiedziała, że z takimi samymi uczuciami w Hogwarcie zasypia jej kochany ,, przybrany” syn, uśmiechnęła się bez powodu. Harry wstał bardzo wcześnie jak na niego, zawsze lubił się wylegiwać a dzisiaj wstał koło siódmej jednak nie jako pierwszy. Gdy zdjął zaklęcie uciszające usłyszał krzyk
- .. Ale to na pewno mój but! ODDAWAJ!- wisną Ron
- to mój! Twój jest gdzieś pod łóżkiem albo może u Pottera!- warkną Seamus
- na pewno nie u Harrego bo rzucił jakieś zaklęcie że nie można przejść przez pewną linie. Po prostu szkło niewidoczne- rzekł Newill
- ten to dopiero ma fajnie, znać tyle zaklęć!- dodał Ron
- JEST! Był pod łóżkiem ale gdzie jest moja torba?- spytał Wesley, nikt się nie odezwał już. Harry coś poszeptał a kotary jego małego pomieszczenia się odsunęły choć on był na łóżku. Był wielki porządek choć widać było iż wszystko jest już poustawiane
- jak ty to zrobiłeś? Przecież twoja różdżka jest na półce!? Jak można mieć taki porządek i tyle książek?- spytał Dean
- magia bezróżdźkowa, a jak mam tyle ksiąg to można ich mieć tyle- rzekł lekko uśmiechając się Harry. Siedział na łóżku i przyglądał się zmaganiom Rona i innych chłopców w odszukiwaniu swoich rzeczy w szafach lub na podłodze
- ee… Ron, a nie lepiej rzucić zaklęcie?- spytał Harry gdy Wesley pięć minut poszukiwał bluzy. Chłopak się poczerwienił, wyją różdżkę i odchrząkną dwu krotnie co rozśmieszyło Deana, Newilla i Seamusa, potem jeszcze bardziej się poczerwienił
- tylko ze ja nie znam zaklęcie…- ale nie skończył bo Potter wyskoczył z łóżka energicznie. Dwa razy machną ręką a był ubrany w szaty szkolne oraz miał w ręku swoją różdżkę i pewną książkę jednak nie grubą
- jak ty to zrobiłeś? Przecież twoja różdżka jest tam a ty tutaj- zaczął Newill
- nie ważne, to jak Ron, chcesz odnaleźć koszulę?- spytał Harry patrząc na niego dziwnie
- jasne- burkną Wesley, Harry podszedł do niego. Podał dla Rona różdżkę i przytrzymał rękę. Pokazał jak ma ruszyć nadgarstkiem a potem nauczył go zaklęcia ,, Accio” bo półgodziny dla Rona udało się je wykonać więc więcej nie próbował bo miał już wszystko
- no to Idziemy!- powiedzieli pięć minut przed śniadaniem. Biegiem zbiegli do wielkiej sali gdzie wpadli na prefekta Slytherinu
- przepraszam!- rzucił Harry z oddala i znowu wybuchł śmiechem z kawału Seamusa. Wszyscy w wielkiej Sali patrzyli na niego
- JA.. NIE… KOSMITA!- warknął do przechodzących ciekawskich uczniów, od razu schowali głowy za książki lub zaczęli jeść
- weź, przestań straszyć naszych kochanych gryfonów! Idź do stołu Slytherinu!- powiedział głośno Ron, bardzo głośno. Wszyscy ucichli
- ,,ale pamiętaj Harry, twoim domem zawsze będzie Slytherin” słowa tiary! Dla mnie ślizgoni są nietykalni, rozumiesz?- spytał Potter
- to znaczy, że nie będziesz im dokuczał a będziesz z nimi?- spytał Fred, teraz każdy spojrzał na Harrego
- NIE! Jestem neutralny!- powiedział chłopak i zaczął chichotać. Gryffindor patrzył na chłopaka wilkiem
- wiecie chyba poproszę tiarę o przeniesienie do neutralnego domu- powiedział głośno aby cisza znikła. Każdy coś burkną po czym zajął się swoim jedzeniem. Najbardziej ciekawiło zachowanie chłopaka Albusa Dumbledore, wiedział że chłopak ma wielkie związanie z Voldemortem’ ale aż takie? To przecież nie Możliwe- pomyślał’ ale nic nie mógł poradzić. Wstał, wszyscy zniżyli głos do szeptu
- drodzy uczniowie, wczoraj nie było mowy a więc dzisiaj będzie. Dla pierwszorocznych, przypominam iż wstęp do zakazanego lasu oraz piętra trzeciego jest niedozwolony. Nie wolno używać czarów na przerwach ani experymentował- spojrzał na Pottera
- W gabinecie pana Filcha pisze lista rzeczy nie dozwolonych. Teraz opiekun domu rozda wam plan lekcji, miłego roku szkolnego- powiedział po czym rozległy się brawa. McGonagall, Snape, Sprout i Flitwick wstali i udali się na koniec stołu swojego domu. Snapa mało jednak obchodziło to więc szybko rzucał plany lekcji do uczniów których zna. Nikt nawet nie poprosił o dodanie lub odjęcie jakiegoś przedmiotu bo się bali odjęcia punktów lub szlabanu. Sprout spokojnie rozdawała plany, Flitwick za to bardzo powoli. McGonagall wyczytywała nazwisko a osoba podchodziła do niego
- Potter, Harry!- krzyknęła, chłopak podszedł do niej i wziął plan po czym krzykną
-CO?!!- wszyscy spojrzeli na niego a on otworzył usta i rozszerzył oczy
- ale tu jest błąd! Nie ma run, numerologii, mugoloznawstwo oraz TYLKO 5 ELIKSIRÓW!- krzykną załamany, Snape o mały włos nie zaczął się śmiać ‘Teraz to dopiero Gryfoni go zamordują’ pomyślał i zachichotał w duszy. Minerva wzięła i dodała trzy przedmioty dla chłopaka, podała mu z kpinnym uśmiechem na twarzy papier
- dobrze już? Masz cały plan zajęty! A co do eliksirów to idź po korepetycje albo dodatkowe lekcje do prof. Snape- rzekła groźnie, nie wiedziała że chłopak naprawdę to zrobi jednak przekonała się po chwili. Potter uśmiechną się i podbiegł do Severusa. Gryfoni wstrzymali oddech, ślizgoni wybałuszyli oczy a Krukoni i puchoni, po prostu prosili w duchu o litość dla chłopaka u boga
- panie profesorze czy mogę dostać korepetycje albo dodatkowe lekcje z eliksirów?- spytał od początku, mężczyzna spojrzał na niego jak na idiotę. Wziął bez pytania papier z planem Gryfona i prawie nie zemdlał
- Potter! Czy ty sobie ze mnie kpisz? Masz czterdzieści cztery godziny w tygodniu lekcji! Do tego JA nie daje dodatkowych lekcji…-
- na pewno nie gryfonom- dodał Malfoy, Potter obrócił się do niego
- jeszcze to iż nie mas manier bo przerywasz dorosłemu, przeżyje ale w jaki sposób nie! Lepiej zamknij się jak nie chcesz mieć dwadzieścia cztery godzin pewnego dodatkowego przyrządu na głowie!- warkną ostrzegawczo i zimno do niego. Malfoy się przeraził ale nie słów tylko tonu chłopaka. Był pełen nienawiści i chłodu do tego taki suchy. Harry odwrócił się do nauczyciela
- na czym pan skończył?- spytał znowu uprzejmym głosem do Snape
- na tym iż idziesz natychmiast do mojego gabinetu!- wrzasną Sev, wszyscy przełknęli w wielkiej sali oprócz Pottera który z większym jeszcze uśmiechem podbiegł i wziął swoją torbę po czym udał się za mistrzem
- biedactwo..- tylko tyle wyszeptali chórem wszyscy w wielkiej sali. Harry jednak myślał inaczej
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rozdział XVIII- tydzień szkolny :) - Wysłany: Nie 16:56, 11 Cze 2006 |
|
|
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
- po pierwsze, dodatkowe lekcje nie są dozwolone za to szlabany lub korepetycje tak. Więc jak naprawdę chcesz przychodź do mnie w piątki o osiemnastej a coś na pewno znajdę dla ciebie do roboty przy eliksirach. Po drugie, co do pana Malfoya to nie powinieneś był tak reagować bo to w szkole i wśród tylu uczniów normalne. A teraz mam dwa pytania, dlaczego nie chciałeś iść do Slytherinu? Dlaczego chciałeś abym się pogodził z Blackiem?- spytał jednak nie złym tonem Snape
- a wiec dobrze, o osiemnastej w każdy piątek. Wiem że będę musiał lekko przystopować z manierami ale to po prostu jest wyższe ode mnie. Co do drugiego pytania, to po prostu denerwowała mnie ta sytuacja, choć nie powinienem się mieszał bo nie wiem o co kiedyś poszło. Eh.. No i pierwsze pytanie…- tutaj zatrzymał się na chwilę i spuścił głowę, co miał powiedzieć dla mistrza eliksirów
- bałem się- wyszeptał cicho, Snape spojrzał na niego jak na kosmitę. Nie wiedział czy dopytywać chłopaka jednak ciekawość wygrała
- ale dlaczego? Czego możesz się bać w Slytherinie?- spytał Severus z nikłą nutką zrozumienia
- bo.. Ja wiem kiedy .. po prostu, wie pan że szesnaście lat temu Voldemort przekazał mi pare swoich ,, cech” no i boję się że…-
- staniesz się nowym czarnym panem?- dokończył Snape gdy zobaczył że chłopak nie wie jak wydusić to
- tak, właśnie tak. Zapewne wydaję się to panu idiotyczne ale jest to prawdziwe- tutaj wstał i podszedł do okna co zdziwiło Snape
- gdy byłem mały, ciotka mi wmawiała że moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Że ojciec był pijakiem i narkomanem a matka dziwką. Nienawidziłem ich za to że woglę się urodziłem i bym pewnie dalej nienawidził gdyby nie Weronika- powiedziała, Severus rozszerzył oczy. Wujostwo wmawiało mu całkiem bzdurne tekściki ? To nie do pomyślenia
- ... gdy mi powiedziała o tym że oni zginęli zrobiło mi się słabo. Najpierw chciałem krzyczeć ale czułem że to prawda. Nigdy nie wierzyłem wujostwu ale… nie miałem innego wytłumaczenia. Uwierzyłem. Ale ja byłem głupi!- warkną koniec zimno
- nie byłeś głupi, ponieważ nie mogłeś..- zaczął Snape jednak nie dokończył, przecież on był zimnym draniem a nie niańką
- po co mi to mówisz? Masz Blacka, Werberg i Lupina! Po co ci rozmowa w naczelnym postrachem Hogwartu?- spytał Snape
- a więc pa zna te głupie przezwiska, niewiadomo jakie mi dadzą. Fred i Georg mają.. - zaczął aby zmienić temat ale wzrok nauczyciela mówiłam za siebie ze nie uda mu się wymigać od odpowiedzenia mu
- po prostu, bardzo panu ufam ale na serio nie wiem czemu- rzekł po czym westchnął teatralnie i zachichotał, Sev spojrzał na niego
- z czego tak się śmiejesz?- spytał jednak lekko sam rozbawiony (!?!)
- ponieważ, czy pan naprawdę chce być w oczach studentów zły i chłodny? Przecież to bez sensu! Oprócz Stachu nic pan nie zyskuje, a no i może szacunek ale udawany! Oni się pana boją a ja nie wiem czemu. Dla mnie jest pan fajny, oczywiście poważny ale to jest chyba cecha nauczycielska? - spytał, Snape zamurowała ta szczera wypowiedź
- no tak, nauczycielka cecha możliwe. Ale czy nic mi nie daje być chłodnym draniem, to powinno być przedyskutowane. Ale nie teraz ponieważ jak widzę na swoim planie lekcji mam teraz dwie godziny eliksirów z pierwszym rocznikiem Slytherinu i Gryffindoru. Z swoim domem ale tumanami oraz z znienawidzonym domem i gorszymi nieukami- zażartował z czego Harry zaczął się śmiać głośno
- nieźle, a ja myślałem że Fred i Georg mi kłamią w żywe oczy. Świetnie, po prostu super jestem w znienawidzonym domie swojego najlepszego nauczyciela! Że to mi się to przytrafiło- powiedział z kpiną i sarkazmem ale i z rozbawieniem, po czym wyszedł chichotają. Snape usiadł w fotelu, TEN Potter przed chwilą sprowokował go do śmiechu, TEN Potter powiedział mu prawdę o jego zachowaniu i TEN Potter przed chwilą z niego zakpił choć z rozbawieniem a on Severus Snape nic nie zrobił mu! ‘Chyba się starzeje-pomyślał’ po czym wstał i udał się do swojej klasy. Miał teraz lekcje z Potterem i gryfonami. Od początku roku miał znosić kaprysy tych smarkaczy. Byli jeszcze ci bezczelni ślizgoni ale o nich wolał nawet nie myśleć. Doszedł do klasy, wszyscy stali i nawet Potter co zdziwiło Snape bo pięć minut temu był u niego bez książek. Na jego widok wszyscy zamilkli a Potter się lekko uśmiechną co wywróciło z równowagi pozostałych uczniów jak i samego nauczyciela. Wpuścił ich do klasy, wszyscy weszli i usiedli jak najdalej nawet Harry to zrobił ale nie z tego powodu co inni ale gdyż nie chciał aby nic wybuchło
- no panie Potter, a myślałem że pan będzie w pierwszej ławce i będziesz mnie dręczył pytaniami- rzekł Snape, Harry uśmiechną się
- muszę pana rozczarować ALE jakoś nie chcę aby ktoś był ranny gdy cos mi się nie uda- powiedział zgodnie z prawdą. Snape nie miał jak się przyczepić do tej wypowiedzi więc po prostu staną na swoim miejscu i zaczął
- Jesteście tutaj, żeby nauczyć się subtelnej, a jednocześnie ścisłej sztuki przyrządzania eliksirów. Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć, jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać widzę tutaj ich pełno- powiedział bardzo zimno, Potter lekko się uśmiechną na myśl o tym jak Snape wcześniej mówił o ślizgonach i gryfonach a Severus to dostrzegł jednak nic sobie z tego nie zrobił
-.. Otwórzcie książki na stronie pierwszej i przeczytajcie wstęp do eliksirów. W tym półroczy będziemy robić eliksiry łatwiejsze jednak nie bezużyteczne. Wielu czarodziejom ratowały życie- wtedy spojrzał na Wesleya który gawędził z jakąś dziewczyną z tyłu
- WESLEY! Proszę mi powiedzieć skład eliksiru na porost brody?- chłopak nie wiedział za to ręka Harrego wystrzeliła w powietrze
- eliksir na zmianę koloru oczu?- Ron nie wiedział, za to ręka Harrego nadal Była w powietrzu
- eliksir na zmianę koloru włosów?- dalej bawił się Snape jednak Wesley nie wiedział a Pottera ręka już bolała
- POTTER! Ciebie nie pytałem tylko Wesleya!- warkną Severus w stronę Harrego, ten westchną i uśmiechną się
- ja Tylko chciałem powiedzieć iż Ron nie miał jak się nauczyć tych eliksirów ponieważ książki mamy od dwóch dni- dodał Potter, wszyscy zamilkli. Gryfoni tylko pisnęli przerażeni a ślizgoni otworzyli usta . Snape jednak spojrzał na niego rozbawiony
- jak tak Potter, to niby skąd ty je umiesz?- spytał, jednak odwrócił się od niego bo nie liczył na odpowiedź jednak..
- ponieważ te książki przerobiłem trzy lata temu jednak nieświadomie- powiedział, Severus teraz był lekko zdenerwowany
- a więc powiedz nam składniki eliksiru zmiany koloru oczu - burkną od niechęci, Harry uśmiechną się i powiedział wszystkie wraz z przygotowaniem i dawkowaniem. Klasa patrzyła na niego jak na wszystko wiedzącego wybrańca
- POTTER! Ja prosiłem tylko składniki- Harry westchną i od nowa powiedział tylko składniki. Severus był lekko zły
- siadaj, wasz kolega powiedział składniki i nie tylko.. Jednak dobrze. Ten eliksir będziecie przygotowywać na kolejnych lekcjach, teraz macie napisać składniki z książki na papier oraz sposób zrobienia i zastosowanie ALE własnymi słowami- po czym uśmiechną się kpinnie. Harry też to zrobił jednak szybko tego pożałował ponieważ Gryfoni jak i ślizgoni patrzyli na niego jak na kretyna. Wyciągną papier i zaczął pisać bez otwartej książki przez co wszyscy życzyli mu szybkiej śmierci. Po dziesięciu minutach Harry spojrzał na papier po czym spoglądną się po klasie, wszyscy obgryzali ołówki. Potter uśmiechną się na ten widok i podniósł szybko rękę
- tak, panie Potter?- spytał jakby z bardzo ważnej czynności wyciągnięty
- skończyłem, panie profesorze- rzekł, wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę a Malfoy dodał ,, synek szlamy umie eliksiry?”, tego Harry nie mógł popuścić, Snape widział jak niebezpiecznie oczy chłopaka się zaświeciły. Nie zważając na nauczyciela wstał z krzesła odsuwając je głośno. Miał zaciętą minę, Malfoy zaczął się odsuwać jak najdalej. Był przerażony ale i dumny z siebie
- Potter siadaj!- krzykną Snape jednak ten go nie słuchał
- Malfoy, czy powiedziałeś to co przed chwilą słyszałem?- spytał Potter głosem VOLDMEORTA?
- oczywiście- powiedział i też wstał tak że byli bardzo blisko siebie
- a więc pożałujesz tego- warkną Potter i pstrykną palcami a Malfoy zaczął się drapać i wiszczeć. Drugi raz machną ręką a Malfoy krzyczał z bólu głowy. Teraz chłopak włamał się do jego głowy, widział tam przeszłość chłopaka, po chwili wyszedł i warkną
- jedno słowo, Malfoy, a nie będę taki miły. Nie na darmo mnie zwą wybranym- szepną chłopakowi gorzko do ucha po czym oddalił się, usiadł na swoje miejsce i starał się skupić jednak czuł że zaczyna piec go blizna. Nie wziął sobie tego do głowy
- Potter i Malfoy macie przyjść do mnie dzisiaj o osiemnaście- warkną zimno Snape po czym kazał zająć się pracą. Nie przerywał dla Pottera patrzenia się w ławkę i dumania. Zadzwonił dzwonek i wszyscy wybiegli, tylko Potter się wlókł, po krótkim dowidzenia chciał wyjść ale ktoś złapał jego za rękaw szaty. Snape zamkną drzwi i pokazał dla Harrego krzesło. Chłopak usiadł
- trzymaj swoje emocje na wodzy, Draco jest niebezpieczny ale nie on, ale jego ojciec. Nie chcesz mieć kłopotów to nie zwracaj uwagi na jego dogryzki ale tacy już są Malfoye. Nie Potter, nie rób takiej miny jakby ciebie to nie obchodziło. A teraz na kolejną lekcję- warkną na koniec, chłopak wyszedł bez słowa i zmierzył do klasy transmutacji, był zły bo znowu miał lekcje z ślizgonami
- spóźniłeś Się, Potter - krzyknęła McGonagall od wejścia
- przepraszam, rozmawiałem o swoim karnym zachowaniu- powiedział słabo i usiadł na najdalszym miejscu od ślizgonów. Marzył teraz już tylko o ciepłym łóżku albo wsparciu Weroniki. Tak te słowa Malfoya go zabolało a kiedyś sam podobnie przecież myślałam o swoich rodzicach, o Lili i Jamesie Potterach. Z przemyśleń wyrwał go głos nauczycielki
- .. I macie napisać o zaklęciu ,, Reduco”- skończyła, Harremu mina zżadła. Umiał te zaklęcie bez użycia różdżki ale nawet i bez ręki. Mógł je normalnie wzrokiem wykonać co było trudne. Wziął papier i pisał ale jedynie pięć minut, później pisał coś po innym papierze. Minerva zauważyła to więc przyglądała się chłopakowi uważnie. Był podobny do Jamesa, oprócz oczu Lili ale i te zawsze były wesołe a u tego chłopaka, zamglone. Podeszła po chwili do niego i spojrzała przez rękaw na napis pisany koło pięćdziesięciu razy
,, POMSZCZĘ RODZICÓW!!”, kobieta lekko przeraziła się jednak nie dała po sobie tego poznać obeszła jego aby przy jego koleżance zacząć mówić o transmutacji przedmiotów w przedmiot. Mówiła i mówiła a Harry wcale nie słuchał
- POTTER! Jak taki mądry aby sobie drzemać na lekcji to przetransmutuj mi tutaj zegar w puchar- warknęła, Harry zarumienił po czym wyciągną różdżkę. Machną nią a z zegarka pozostał kryształowy puchar. Nauczycielka patrzyła się na niego zdumiona, prychnęła tylko coś pod nosem i odeszła od niego. Na koniec lekcji Harry spojrzał na plan lekcji:
Poniedziałek: Eliksiry x3; transmutacja x2; runy x2; numerologia x1; zielarstwo x1
Wtorek: OPCM x2; zielarstwo x1; zaklęcia x2; wróżbiarstwo x2; mugoloznawstwo x2
Środa: eliksiry x2; ONMS x2; wróżbiarstwo x1; transmutacja x2; historia magii x2;
Czwartek: OPCM x3; zaklęcia x1; zielarstwo x2; historia magii x1; mugoloznawstwo x1; zaklęcia x1
Piątek: nauka latania na miotle x2; zaklęcia x1; ONMS x2; runy x1; numerologia 2
( Z czwartku na piątku o godzinie 11.00 w nocy uczniowie klasy 1 i 2 stawiają się w klasie do astronomii)
- no kolejne runy, numerologia i zielarstwo- wyszeptał po czym udał się do klasy lekcyjnej. Na języku starożytnym uczyli się od początku alfabetu, Harry mówił i pisał w nich na wybitny siódmoklasisty. Numerologia minęła podobnie, tylko że uczyli się o potęgach. Zielarstwo miało być z ślizgonami więc nie zapowiadało się dobrze, chłopak spóźnił się minutkę jednak wytłumaczył że musiał przyjść z drugiego końca szkoły więc nie odebrano mu punktów. Nauczycielka uśmiechnęła się do niego bo widziała jakie przedstawienie zrobił dla Minerwy o przedmioty szkolne na początku roku. Mówili o małych czerwonych kuleczkach, które podobno było potrzebne do większości eliksirów- mjontki. Po lekcjach Harry jako jedyny poszedł do biblioteki na co bibliotekarka o mało nie zemdlała. Odrabianie lekcji oraz napisanie listu do Weroniki zajęło mu dwie godziny po czym poszedł na błonia a powrotem na kolację.
Kolejnego dnia na OPCM Syriusz, Remus i Ann się przedstawiali oraz mówili o najważniejszych tematach które będą przemawiać. Black mógł przyrzec że jego chrześniak z każdym wymienionym zaklęciem jest coraz bardziej zły. Zaklęcia minęły nudno za to na wróżbiarstwie zaczęli uczyć się czytania z ręki. Najpierw czytali coś co miało nazwę ,, książka” jednak nie wyglądało na to. Wystrzępione, pożółkłe kartki z niewyraźnym tekstem. Wtorek zakończył się mugoloznawstwem i jak zawsze Potter był best. Środa jak i czwartek minęły spokojnie, za to w piątek. Właśnie, Harry wstał wcześnie. Dzisiaj pierwszy raz będzie mógł dosiąść miotły o której marzył od dowiedzenia się o Quidithu. Umył się i ubrał po czym szybko w wielkiej sali zjadł śniadanie
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rozdział IX- Latanie na miotle! - Wysłany: Nie 20:56, 11 Cze 2006 |
|
|
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
- Sev, masz z nim lekcje że tak się śpieszy?- spytał Syriusz mistrza eliksirów
- nie, a ON ma pierwszą lekcje latania na miotłach- rzekł Snape znudzonym głosem, Syriusz zrozumiał od razu. Pamiętał jak to James się ekscytował pierwszym wzniesieniem w powietrze, pierwszym udanym triku, pierwszym meczem albo pierwszym pucharem
- Sev, skąd to wiesz i skąd wiedziałeś że mówię o Harrym?- spytał podejrzliwie Black
- po latanie na miotle ma z Slytherinem a o kim innym mógłbyś myśleć jak nie o swoim chrześniaku?- spytał teraz Snape, Syriusz westchnął teatralnie i uśmiechną się lekko. Snape spojrzał na niego jak na idiotycznego kosmitę
- z czego się śmiejesz?- spytał w końcu gdy ten widok mu już przeszkadzał
- nigdy bym nie przypuszczał, że naczelny postrach Hogwartu, naj nieprzyjaciel Jamesa Pottera będzie lubił swojego wroga syna- powiedział, Severus wyprostował się i zmierzył ,, kolegę” zimnym spojrzeniem. Nic nie powiedział, co miał mówić? ‘To prawda, Syriuszu’ ‘ przesadzasz’ ‘ on po prostu umie eliksiry’ NIE! Zadzwonił dzwonek, wszyscy wychodzili powoli oprócz Harrego który biegał omijając wszystkich. Nie musiał się spieszyć bo nauczycielka i tak się spóźniła
- kochani, dzisiaj nauczymy się pare pożytecznych zwrotów. Będą to lekcje czysto praktyczne- wisnęła pani Hooh a po chwili już ślicznie się uśmiechała. Pierwszym zadaniem było przywołanie miotły, Harry za pierwszym razem ją przywołał więc nudził się pare minut. Następnym zadaniem było dobrze usiąść na miotle i wznieść się. Gdy Newill Longbottom usiadł na swojej miotle od razu wzniósł się w niebo. Nie panował nad miotłą. Malfoy nie mógł przepuścić okazji do upokorzenia gryfona wiec też się wzniósł do góry i zaczął dręczyć w powietrzu chłopaka. Nagle zerwał się wiatr, Harry wzniósł się w powietrze i jak zawodowiec poleciał w stronę Newilla i Draco. W ten czas na dole pojawili się wszyscy nauczyciele i dyrektor. Byli przerażeni postępowaniem Harrego ale i źli Malfoya
-.. No wtedy Longbottom, o kogo my tu widzimy. Potter.. Perficulus totalus!- krzykną Draco celując w Harrego, ten swobodnie unikną klątwy. Wyciągną rękę i chwilę cos poszeptał po czym miotła Malfoya zatrzymała się i zaczęła spadać. Potter miał dramat, z jednej strony spadający Draco z drugiej Newill. Pierwszo szybko poleciał po Draco, chłopak był nie przytomny wiec też się nie trzymał. Harry nie miał czasu aby odstawić chłopaka na ziemię wiec z nim wzniósł się po Newilla. Nauczyciele patrzyli na to z przerażeniem. Po chwili jednak trzej chłopacy na jednej miotle zlecieli. Harry upadł wykończony, Draco nieprzytomny a Newill przerażony. Potter powstał, wyjął różdżkę. Skierował ja w Malfoya który wrzasną głośno ale się ocucił
- teraz ci coś powiem, jestem idiotą że ciebie łapałem! Głupi, samolub! O mało nie zabiłeś Newilla siebie i na dodatek mnie! Tego ci już nie wybaczę bo chce jeszcze trochę pożyć!- wrzasną na całe błonia Potter nadal celując w Draco, nagle opuścił różdżkę i spuścił głowę.
Powoli szedł do szkoły, był wściekły na siebie że zachowuje się jak Lord. Nie, on był gorszy ale.. No właśnie, to Ale nie pomagało dla Harrego wcale. Poszedł do sypialni. Zamkną drzwi mocnym zaklęciem po czym położył się spać. Nagle pojawił się w wielkim pomieszczeniu, które było czarne. Pamiętał je z ostatniego snu, wtedy był tutaj…
- .. Jest w szkole a wy nie umiecie go złapać? Potrzebny mi jest kamień który ON ma albo jego krew. TYLKO to a wy nie umiecie go złapać!?- wiszczał Voldemort, poddani się skłonili przerażeni bo choć ich pan był tylko duchem miał moc jakiej nie znali
- przepraszamy panie, już niedługo. Mamy plan- powiedzieli po czym znikli. Harry obudził się zlany potem i słyszał krzyki chłopców którzy chcieli wejść do sypialni. Odblokował drzwi po czym znowu położył się
- co się stało Harry? Dokopałeś mu, cała szkoła już o tym mówi! JESTEŚ BOHATEREM!- krzykną Ron
- jakby im nigdy nie był- dodał z kpiną Seamus
- nauczyciele są teraz na radzie, muszą ukarać Malfoya!- dodał Dean
- może go wyrzucą!- teraz krzykną Newill. Harry nie brał jednak udziału w konwersacji ponieważ nic nie czuł się na sile. Godzinę później ktoś przyszedł, Harry zaobserwował jedynie iż Ron poczerwieniał jak czereśń. Seamus i Dean schowali się pod łóżka, Newill wytrzeszczył oczy i otworzył buzię jakby był rybą po czym razem z Ronem zwieli pod łóżka. Harry już wiedział kto przyszedł
- nieźle na pana działają- powiedział choć odwrócony plecami do nauczyciela, Potter
- skąd wiedziałeś że to ja?- spytał Snape bez kpiny i sarkazmu
- a przed kim innym odważni Gryfoni by się kryli pod łóżkami i przybierali najróżniejsze kolory świata?- odpowiedział pytaniem Harry po czym spojrzał na nauczyciela. Usiadł na łóżku i spojrzał po kolegach którzy wystawiali głowy aby przysłuchać się rozmowie
- Potter, choć do mojego gabinetu. Tutaj jest za dużo wścibskich uszu- powiedział kpinnie Snape patrząc na łebki innych chłopców. Wyszli w dwaj i skierowali się w ciszy do lochów gdzie był gabinet Severusa. Weszli tam i usiedli na swoich miejscach. Pogrążyli się w nieprzyjemnej ciszy. Naczelny Postrach Hogwartu nie wiedział jak zacząć wiec czekał jednak się nie doczekał
- Potter, wiem czemu spuściłeś różdżkę. Wiem także że nie panowałeś nad sobą, musisz się nauczyć cierpliwości ale i odpuszczania. Nie mówię o panu Malfoy bo mnie też wkurzył jednak nie zostanie usunięty ponieważ napewno by się zaczęło śledztwo i nieprzyjemne przesłuchiwania w ministerstwie dlatego usuną dyrektor mu sporo punktów i dał porządny szlaban. Nie zachowałeś się jak czarny pan bo on nie ma litości. Dawno by zabił albo przynajmniej torturował a ty jedynie…- zaczął Snape
- chciałeś aby cierpiał- dokończył Harry przygnębiony, Severus spojrzał na niego z niepokojem
- naprawdę nie wiem jak ci pomóc bo do tego się nie nadaje, ale jak mówię że nie zachowałeś się jak czarny pan to tak jest a ty jako uczeń nie możesz się sprzeciwiać mi, jako nauczycielowi- powiedział bardzo poważnie Snape, Harry uśmiechną się szczerze po czym roześmiał się na dobre a Severus patrzył na niego jak na idiotę machając głową że nie dowierza. W takim stanie zastała ich prawie cała kadra pedagogiczna. Potter uspokoił się po zobaczeniu ich ale w duszy śmiał się jak nigdy. Snape patrzył jak Potter siłuje się nie wybuchnąć śmiechem co mu mało wychodziło. Dyrektor spojrzał na Severusa który też był rozbawiony
- przepraszam, ale ja może pójdę?- spytał Potter po czym wstał Ale dyrektor go zatrzymał
- poczekaj, jak się już uspokoiłeś to muszę ci przyznać punkty za uratowanie dwóch kolegów…- powiedział dyrektor
- nie powinien pan, ponieważ złapałem regulamin bo nie słuchałem się nauczyciela. Zrobił to na swoją rękę jak i pan Malfoy. Do tego rzuciłem na niego zaklęcie oszałamiające choć, czarna magia jakoś mi nie idzie przez co mógł umrzeć, nawet- powiedział chłopak, McGonagall o mało nie umarła z wściekłości a inni nauczyciele byli zdziwieni szczerością Pottera
- ale i tak, mogłeś później normalnie pomóc tylko dla kolegi z swojego domu a uratowałeś też pana Malfoya wiec 50 punktów za uratowanie chłopców, 20 punktów za szczerość i minus 5 za nie słuchanie się nauczyciela- powiedział lekko rozbawiony Dumbledore po czym nauczyciele wyszli przez co znowu został tylko Snape i Potter, gdy Harry zbadał iż nie ma na horyzoncie nikogo wybuchł śmiechem nie do opanowania przez co Severus musiał wyciszyć gabinet. a gdy się uspokoili zaczęli robić eliksir ( jako iż był piątek, dodatkowe eliksiry) Snape obserwował jak Harry robił wszystko dokładnie i porządnie przez co jego eliksir był perfekcyjny
- dobrze, na dzisiaj koniec bo mnie Minerva zabije że nie będziesz na kolacji- powiedział z sarkazmem Snape
- może zabić, nie zabije ale już doświadczyłem co to znaczy mieć z profesorką do czynienia. Zasnąłem na lekcji a ta kazała mi zrobić coś co powinniśmy mieć na czwartym roku. Dobrze że tamtą książkę też przerobiłem wiec zmieniłem jej zegar w puchar na wybitny- rzekł z chichotem Harry po czym razem z mistrzem eliksirów poszedł na kolację. Na widok rozmawiającego Snape z gryfonem, spokojnie wszyscy zamilkli i pooblewali się sokami albo popuszczali sztućce . Obaj mężczyźni zmierzyli ich chłodnym wzrokiem po czym rozeszli się do swoich stołów nie zważając na gapiów. Gdy usiedli na swoich miejscach wielka sala znowu ożyła przez co każdy zakrywał uszy. Plotkowania nie było końca oraz rozsiewania plotek Np…
- ej.. Potter to prawda że zmienisz dom na Slytherin?- krzykną pewien krukon ( Ravenclaw), wszyscy ucichli bo to pytanie męczyło wszystkich. Dyrektor jak i nauczyciele spojrzeli na poważnie wyglądającego Harrego jednak w duszy ten się śmiał, przybrał zły wyraz twarzy a Snape bał się najgorszego. Że znowu nad sobą nie panuję, chłopak wstał i podszedł do krukona
- skąd wziąłeś tą plotkę?- spytał siadając przy chłopaku który był może w piątej klasie
- nie mam pojęcia, ktoś mi kazał o to spytać- rzekł dumnie
- ach, tak. A kto był takim tchórzem aby się mnie nie spytać osobiście?- dopytał znowu Potter, krukon pokazał na Draco Malfoy
- MALFOY! Malfoy, Malfoy! Co ja bym dał abyś wyleciał z szkoły ale chyba było by nudno nie mieć eksponatu na transmutację- powiedział zimno, wszyscy zachichotali a Malfoy poczerwienił się, wstał wściekły i podszedł do Pottera. Wyjął różdżkę jednak szepną coś a w ręku pojawił się.. Miecz! Draco przyłożył go do szyi Pottera który gdy poczuł ukucie powstał gwałtownie przez co sztylet nieco oddalił się od chłopaka. Nauczyciele przybiegli od razu gdy zobaczyli że zaczyna się bitwa jednak gdy zobaczyli miecz w dłoni Draco od razu musieli zwolnić tempo aby nikomu chłopak nic nie zrobił
- Draco odłóż ten miecz- powiedział Snape spokojnie aby go nie rozjuszyć
- nie, Potter pożałuje tego że nie umarł dziesięć lat temu!- warkną Malfoy, Harry spojrzał na niego jak na idiotę
- Malfoy, a myślałem że jesteś mądrzejszy- powiedział, a w jego dłoni pojawił się miecz jednak o wiele potężniejszy i do tego wysadzany małymi brylancikami na uścisku. Draco przeraził się nie na żarty
- zaraz zobaczymy, czy umiesz tym się posługiwać- powiedział do Malfoya Potter, Draco spojrzał na swojego opiekuna który wiedział że Malfoy nie umie się posługiwać mieczem a Potter jest zdolny do wszystkiego
- chłopcy, uspokójcie się!- upomniała McGonagall, Harry opuścił broń i westchną teatralnie jednak Malfoy nie. Z całej siły się za machną i jednym machem chciał przeciąć dla Pottera rękę jednak ten był na to przygotowany i dwa ostrza zacisnęły się na sobie. Potter był bardzo silny więc po chwili miał miecz Dracona w ręce a samego właściciela leżącego na ziemi pod Pottera sztyletem nad szyją. Harry przejechał leciutko po przerażonego chłopaka twarzy i zjechał na szyi. Lekko ukuł
- tu?- spytał zimno i przerażająco cicho, nauczyciele stali i patrzyli jak chłopak przygotowuje się do zabicia Draco. Jednak w ostatniej chwili odzyskał panowanie nad sobą, znowu westchną i machną ręką a jego miecza nie było. Jak gdyby nigdy nic usiadł do stołu i zaczął jeść kolację. Malfoy patrzył na niego jak na kosmitę ale był czerwony ze złości.
----------
Postaram sie dodawać rozdziały co dwa, trzy dni
Przez najbliższy tydzień bedzie ich mało bo mam tydzień egzaminacyjny
W lipcu zapewne wogle nie bedzie PONIEWAŻ jadę do polski no i nie będę miała tam kompa ( Jestem w Irlandii)
------------
co to jest ,, beta" Paula...?
----
,, Next" właśnie sie ukazał ( u góry )
-----
STYLISTYKA to jest mój bląd- przyznaje się. Ale jeżeli są ort. to chyba muszę kupić nowego Worda ;/
---------
Cieszę sie że wam sie podoba
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|