DANDS
Uczeń Hogwartu
Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mamusia i Tatuś się Kochali
|
|
Jako że pojedynek z Ali Ali nie został rozstrzygnięty. ( nikomu nie chciało się oceniać ) to może tutaj ktoś to skomentuje i oceni. Liczę na wasze opinie bo napisałem to trochę inaczej niż zwykle pisze i chciałbym wiedzieć czy się podoba.
______________________
Cień bohatera.
...Bohater to światło rzucające cienie.
Cień to bohatera duszy mrok.
Więc bądź Cieniu duszy światłem.
Wygnaj z mojej duszy mrok...
Szedł leśną ścieżką poprzez las jego czarny płaszcz i kaptur zarzucony na głowę powodował że cala jego postać zlewała się z mroczną nocą. Słyszał tylko szum wiatru i szeleszczące liście pod jego stopami.
Wszystko się pochrzaniło i nie tak się miało to skończyć – pomyślał.
Przystanął przyjrzał się dokładnie uschniętemu dębowi przed sobą, wyjął różdżkę i zastukał nią o sęk w kształcie ptaka, szybko wyszeptał
- Limbus Patrum(1) – i odczekał chwilę, aż dąb rozpłynął się w zielonym dymie.
Wszedł w głąb ziemi po odsłoniętych schodach i szybko przeszedł przez drzwi na końcu krótkiego korytarza do małego ciemnego pomieszczenia.
Nasza kryjówka i dom na tyle miesięcy. – pomyślał.
Zdjął płaszcz zaświecił zaklęciem małą oliwną lampkę i usiadł na łóżku.
Widząc swe oblicze w niewielkim lusterku stojącym na szafce przed nim.
Wykrzywił twarz w obrzydzeniu, widząc swoje rany i tego co zostało z całego rodu Malfoy’ów.
Na jego wychudłej pokrytej jeszcze nie zagojonymi ranami twarzy i zimnych niebieskich oczach ziała pustka. Wyjął z szafki małą lnianą szmatkę i butelkę ognistej, umoczył szmatkę i przetarł twarz. Zasyczał gdy zapiekło.
- Miałem ciebie teraz jestem sam. – wyszeptał cicho patrząc w swoje brudne i potargane blond włosy, poranioną twarz i zimne niebieskie oczy patrzące z lustra.
Uniósł butelkę w niemym toaście do lusterka i pociągnął spory łyk, pogrążając się we wspomnieniach:
Pamiętam to było rok temu.
Znalazłeś nas wtedy, ten dzień pamiętam tak jak by to było wczoraj.
Palący mroczny znak na moim ramieniu.
Lord wezwał nas wtedy gdzieś na jakiś cmentarz.
Lord, mój ojciec i inni równie czarni, tylko białe maski i różdżki z których padał słaby blask(2).
Na mogiły i kobietę leżącą po środku.
- Znowu mnie zawiodłeś Lucjuszu – usłyszałem syczące słowa Lorda.
Rozpoznanie że kobieta która leży u jego stóp, to moja matka.
Jej puste oczy, blada twarz i wykrzywione w bólu usta.
Świadomość że nigdy już mnie nie obejmie ani nie zobaczę i nie usłyszę jej śmiechu.
Krwistoczerwone spojrzenie mojego Pana, wskazanie jego długimi trupio białym palcem na ojca i syczący głos.
- Udowodnij swą lojalność.
- Avda Kedavra - z moich ust, różdżki w mej dłoni, serca i duszy wprost na mego szalonego ojca za wszystko to co zniszczył.
Za matkę, za moje życie.
Życie bez wyboru i w ciągłym strachu.
Zadowolony śmiech i syczące słowa Gada
- Mój wierny Draco, dobrze się spisałeś.
Syknął cicho czując pieczenie ran jakie miał na twarzy, otarł dłonią łzy płynące mu po policzkach.
- Jestem teraz sam. - szepnął łamiącym się głosem do odbicia w lustrze.
Przyssał się do butelki i pił przełykając łapczywie próbując utopić swój smutek w ognistej.
Gdy zapiekło go w gardle, opuścił flaszkę i odetchnął głęboko łapiąc z trudem oddech.
Poprzez łzy wspominał tamten dzień:
Zimny śmiech i przemowa Gada, której już nawet nie słuchał wpatrując się w bezwładne i martwe ciało matki.
A potem w ciszy nocy rozległ się głos.
- Ktoś tutaj jest !
Odgłosy walki i rozbłyski zaklęć dookoła mnie.
Moja obojętność. Krzyki zaskoczonych śmieciożerców, rozbłyski zaklęć buchających dookoła, odgłosy upadających ciał i ucieczka Gada.
Po raz pierwszy byłem wolny od mojego ojca.
Ale Los okrutna bogini zabrał mi też matkę.
Martwy ojciec za moimi plecami i jej zimne i tak obce ciało w moich ramionach.
Chciałem tylko położyć się i umrzeć w jej objęciach.
Słyszałem odgłosy walki i wrzaski tych którzy zostali ranni.
Potem martwa cisza. Chociaż ja w duszy krzyczałem.
Dotyk. Twoja ręka na mym ramieniu.
Smutek i ból w twoich zielonych oczach i twe słowa.
- Przykro mi Draco.
- Daj mi szansę.. a przysięgam na pamięć... mej matki.. pomogę ci zniszczyć Gada !
Moje gniewna i płaczliwa prośba.
Twoje zielone oczy pełne smutku i zrozumienia. Słowa które odmieniły mój los.
- Zgoda.
Twoja wyciągnięta ręka.
Moje zaskoczenie gdy zobaczyłem że jesteś sam.
Tylu zabitych i ty w czarnej szacie i oczach zielonych jak Avada z twojej różdżki gdy dobijałeś rannych śmieciożrców.
- Parę śmieci mniej – twoje słowa zimne jak lud.
Mnie to nie obchodziło miałem moją szansa na zemstę.
Dałeś mi szansę na to czego sam pragnąłeś.
Zemsta, za śmierć naszych matek.
Za nasze życia zniszczone przez szaleńca.
Moje informacje, nasza zemsta, rok walki.
Ja śmieciożerca i twój szpieg.
Ty odwieczny wróg i jedyny który mnie zrozumiał.
Ty który miałeś dość Zakonu Feniksa jego stetryczałych członków.
Ty który działałeś już sam. Opuszczony przez wszystkich, wystraszonych twoim okrucieństwem.
Polując i walcząc z śmieciożercami i Gadem.
Cały rok śledzenia, szpiegowania.
- Ja mu ufam - twoje słowa.
Święte oburzenie Zakonu i twoich przyjaciół.
Zakon działał za wolno. Jak zawsze. Ty i ja w końcu zaczęliśmy działać razem.
Bez przyjaciół, bez przeszłości i przyszłości niczym dwa Ponuraki(3) czające się w mrokach nocy.
Nasza walka, rozmowy, kłótnie i plany.
Moja stara rodzina tajemnica
Przedpiekle – kryjówka miejsce naszych spotkań i lizania ran.
Czyż nie dorwaliśmy. Zdrajcę, szpiega i mordercy Dumbledora.
Tego który był mi bliższy niż ojciec, naszego kochanego starego nietoperza.
Uniósł butelkę w niemym toaście do lusterka i pociągnął spory łyk.
Ależ był zdziwiony mój wspólniku, gdy staliśmy przed nim oboje.
Pamiętasz zdziwienie w jego oczach.
Oczyszczaliśmy świat z ludzi Gada, a moich towarzyszy i dawnych przyjaciół.
Polowaliśmy na nich bez wytchnienia, noc po nocy, aż do dzisiejszego popołudnia.
Twój pojedynek. Gad i Złoty chłopiec Gryffindoru.
Klęska Gada i twoje rany na które nic nie mogłem poradzić.
Wszystko przez to że Zakon się znowu spóźnił.
Gdyby przybyli wcześniej... żył byś teraz.
A tak... zostawiłeś mnie samego. W tym przedpiekle zwanym życiem.
W samotności, bez naszych rozmów i marzeń o lepszym jutrze.
W oczach zaszkliły mu się łzy, dopił resztę ognistej i rzucił flaszką rozbijając ją o ścianę.
Zaszlochał głośno, topiąc twarz w dłoniach. Gdy z jego gardła wydobył się jęk. Podniósł oczy, widząc swe żałosne i załzawione oblicze w odbiciu lustra zerwał się na nogi i wyszarpnął różdżkę z rękawa.
Rozległ się pełen cierpienia i złości głos - Avada kedavra.
...Tam gdzie polegnie bohater.
Cienie nad jego grobem płaczą.
A jego Cień zabiera mrok...
KONIEC.
*****************
(1) – Limbus Patrum to z łaciny „Przedpiekle”
(2) użyli Lumos – formuła zaklęcia które zapala światło na końcu różdżki
(3) Ponurak ( Omen śmierci – przybierający postać ogromnego czarnego psa ) – czarodzieje wieżą iż zwiastuje śmierć.
|
|