Aravan
Potomek Slytherina
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Podmroku
|
|
Rozdział VII:
Przebudzenie Chaosu
Nagle ziemia zaczęła się trząść i pękać, drzewa w Zakazanym Lesie przewracały się i łamały pod wpływem silnych wstrząsów. W Armitage budynki zaczęły się walić i pękać.
Nagle z pomiędzy budynków wystrzeliła w górę wieża wzbijając obłoki kurzu i kamienie wokół. Pięła się w niebo powoli, w ciągu kilku minut osiągnęła ponad kilometr. U góry miała jakieś czternaście metrów średnicy a u podstawy ponad dwieście, był to imponujący widok. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpaść, popękane ściany sypiące się odłamki tu i ówdzie braki w budowli, lecz było to mylne wrażenie w istocie była solidna niczym góra.
Harry wraz z przyjaciółmi wrócił do Hogwartu po około godzinie. Zdziwili się bardzo, gdy zobaczyli wszystkich uczniów stłoczonych na błoniach. Od kilku osób dowiedzieli się, że było trzęsienie ziemi i bali się, że zamek się zawali. W sumie to mieli po części rację, bowiem kilka wieżyczek było zawalonych. Nagle w tym tłumie pojawiły się istoty takie jak ta, z którą walczył Potter. Kiedy otrząsnęli się z szoku zaatakowali stwory. Harry nie walczył mieczem tylko używał magii dzięki temu znacznie szybciej zabijał je. Gdy było po wszystkim z przerażeniem zobaczył, że stwory zabiły troje uczniów a z ran od kosy sączyła się gęsta granatowa ciecz. Widocznie ich broń jest zatruta. I faktycznie tak było, wszyscy cofnęli się od poległych uczniów z krzykami przerażenia, kiedy ciała zaczęły drgać by po kilku sekundach zmienić się w ich oprawców. Młode demony niewiele myśląc zabiły je. Uczniowie dopiero teraz zobaczyli ich „wybawicieli” i z szokiem stwierdzili, że to Potter, Granger i Malfoy, ale bez Samanthy. Właśnie Samantha! Złoty Chłopiec dopiero teraz zorientował się, że nie ma jego siostry. Biegał po całych błoniach nawołując ją, lecz ta jakby zapadła się pod ziemię. I w tedy ciemno granatowe niebo przeszyła błyskawica oświetlając błonia, Las i… wysoką wieżę. Chłopak spojrzał na nią a niebo przecięła kolejna błyskawica. Wtedy to dostrzegł, samotną postać na samym szczycie oświetloną blaskiem księżyca, które przebiło się przez gęste burzowe chmury, z których po chwili spadł deszcz. Jego rude włosy rozwiewał wiatr a w ręku trzymał długą katanę.
– Ron! – Warkną nienawistnie.
I w tedy zobaczył jak dwoje stworów staje koło Weasley’a i trzyma kogoś, od razu zorientował się, że to jego siostra. Rudzielec wziął od Vulpena (tak się nazywają te stwory) kosę i wbił ostrze w brzuch dziewczyny…
Ogarnęła go furia, języki ognia lizały jego wnętrzności a moc buzowała w jego żyłach. Znikł, aby pojawić się na szczycie kilometrowej wysokości wieży.
Stali na przeciw siebie dwaj niegdyś najlepsi przyjaciele a dziś śmiertelni wrogowie pod ścianą leżało nieruchome ciało jego siostry, była ranna a wokół niej była kałuża krwi i granatowej trucizny. Spojrzał w niebo a zimne krople deszczu spadły na jego twarz. Musi się śpieszyć, choć wiedział, że nie ma dla niej ratunku.
– Przyłącz się do nas Harry – zaczął Ron.
– Voldemort też mi to proponował i widzisz jak skończył?! – Odparł przez zaciśnięte zęby.
– Nie bądź głupcem! Nadchodzi chaos, pierwotne zło w najczystszej postaci! I przetrwają tylko ci, którzy są po jego stronie. Przyłącz się!
– A moja siostra?! Ona cierpi i to twoja wina! – Ryknął chłopak i zaatakował.
Grad iskier posypał się przy zetknięciu ich kling i każdym następnym też.
Walczyli zawęźcie nie ustępując pola drugiemu. Ich ruchy były nadludzko szybkie, wymieniali się potężnymi ciosami mieczy. Potter wyskoczył w górę wykonując salto w tył następnie odbił się jeszcze mocniej od posągu jakiegoś stwora wykonał kilka salt w przód w chwilę po tym spadł niczym grom z nieba na przeciwnika. Ron w ostatniej chwili uskoczył w bok a w miejsce, w którym stał przed chwilą wbił się po rękojeść miecz wybrańca. Potter błyskawicznie wyrwał go i ruszył sprintem na rudowłosego... Pochylił się do przodu rozkładając ręce na boki, po chwili ostrze miecza skierował w dół przed siebie ryjąc czubkiem twardy marmur i wzbijając przy tym snopy iskier i odłamków kamieni. Wyszarpną go szybko i wykonał cięcie z prawej do lewej. Weasley zablokował potężny cios. Odepchną silnie byłego przyjaciela i ciął na płasko. Potter przeturlał się pod klingą, która przecięła na pół posąg, wykonał po tym skomplikowane ruchy mieczem i natarł na Demona. Ich klingi spotykały się w powietrzu z brzdękiem i w snopach iskier, zahaczały o twardą podłogę rozcinając ją głęboko, niszczyły marmurowe posągi. Ich ruchy były niesamowicie szybkie jakby ktoś oglądał film na szybkim przewijaniu. Zamiast ostrzy widać jedynie było rozmyte smugi, błyski przy zetknięciu się ich wraz z towarzyszącym iskrom, świst kling w powietrzu i odgłosy ich szybkich uderzeń o siebie. Po niecałej minucie byli tak szybcy, że krople deszczu nie przedostawały się przez śmigające w powietrzu miecze. Nagle wykonali identyczny cios a ich klingi zderzyły się w gradzie iskier i donośnym szczęku metalu a deszcz, który utrzymywał się przez chwilę nad nimi zalał ich niczym fala. Miejsce zetknięcia ostrzy rozgrzało się do czerwoności. Trwali tak kilka sekund, gdy rudowłosy kopną Demona pod kolano wykonał grad ciosów i wytracił mu miecz, który wbił się parę metrów za wybrańcem. Następnie zakręcił swoim mieczem młynka i końcem rękojeści potężnie uderzył w brzuch Harry’ego, ten przeleciał parę metrów do tyłu i uderzył plecami o przecięty na pół posag zrzucając go w dół. Szybko pozbierał się i chwycił swoją broń i ponownie zaatakował. Przez kolejne pół godziny zażarcie walczyli ze sobą aż Harry potkną się o szczątki posągu, co zostało wykorzystane przez rudowłosego. Mocnym uderzeniem wytrącił broń Potter’owi i w następnej sekundzie ostrze swojej katany wbił do połowy w jego brzuch.
– Głupiec z ciebie, głupiec! Czemu odtrącasz moją propozycję?! Czemu?!
– Bo cię nie lubię, to wszystko – odparł nad wyraz spokojnie trzymając obiema dłońmi klingę wbitą w jego ciało.
Weasley energicznie wbił ostrze do końca przekręcił i wyszarpną po chwili. Odwrócił się i podszedł do wbitego w ziemię miecza przeciwnika, do jego uszu dotarł jakiś ruch za plecami. Błyskawicznie złapał za rękojeść i z nadludzką prędkością podbiegł do podnoszącego się Potter’a i przebił mu klatkę piersiową jego własnym mieczem. W oczach chłopaka dostrzegł własne odbicie z ręką przed sobą i mieczem w dłoni.
– Doskonale się spisałeś mój uczniu i czeka cię za to sowita nagroda – Rozległ się nagle głos Albusa Dumbledore’a. – Choć jego śmierć krzyżuje mi nie co plany, ale to nic znajdę inny sposób na to. A teraz chodźmy.
* * *
Harry znów znalazł się w tym dziwnym miejscu, w którym poznał Legiona.
– Ach, widzę, że masz już miecz, doskonale – odezwał się znajomy głos.
– Odeślij mnie! Wyrwę skurwielowi kręgosłup! – Krzykną głośno chłopak i spojrzał gniewnie na Legiona, lecz szybko spokorniał pod groźnym spojrzeniem „znajomego”.
– Nie martw się, odeślę cię tak szybko jak to będzie możliwe.
– Uhhm – mrukną nie wyraźnie – ciekawe tylko, kiedy będzie To możliwe?!
– Jak wasze magie się połączą i ustabilizują.
– Eee… Nasze to znaczy czyje? – Zdziwił sięchłopak.
– Twoja i twojego miecza – odparł mężczyzna.
– Dalej nie rozumiem – mrukną i przyjrzał się broni, już na pierwszy rzut oka widać było bardziej wyraźnie, że kontury i znaki na ostrzu, które były teraz jasno zielone pulsują jeszcze mocniej a do tego od rękojeści do czubka klingi gdzie jarzyły się niebieskie kamienie przebiegały niebieskie błyskawice rozjaśniając przy tym jeszcze mocniej ostrze. Samo ostrze miało czerwony kolor.
– Miecz jest dziełem samego Stwórcy, a wykuto go w kuźni Lucyfera a ja natchnąłem go magią. Teraz wasze moce się wymieszały wzmacniając was oboje. Teraz ty jesteś panem Miecza i w twoim interesie leży, aby miecz ukryć, kiedy uznasz to za stosowne. Ach, i nie zapomnij zapieczętować miejsca jego ukrycia… Jeszcze się spotkamy, ale nie prędko to nastąpi.
– Jak to?
– Dobro nie może istnieć bez zła, tak jak zło bez dobra. Czasem jedno przeważa nad drugim a czasem równoważą się. Co dziesięć tysięcy lat, gdy planety układają się w jednej linii centralnie nad Okiem Piekieł Czarny Pan ginie z ręki wybrańca dobra.
– Czyli wynik jest z góry ustalony? – Spytał niedowierzając jego słowom.
– Nie, nigdy! – Rzekł poważnie Legion. – To zależy tylko od Wybrańca i Czarnego Pana. Jeśli wygra dobro to za dziesięć tysięcy lat narodzi się nowy Czarny Pan, przez ten czas przeważa dobro. Jeśli zwycięży Zło to przez ten czas ono panuje aż do dnia, gdy narodzi się wybraniec. Lecz tym razem zło zna sposób jak przejąć kontrolę nad Okiem… Nasz czas dobiegł końca, tak wiem, że nie wyjaśniłem ci tego dokładniej, przykro mi. Pamiętaj, że musisz pokonać go za wszelką cenę.
– Co się stanie jak Kserksses przejmie kontrolę nad Okiem? – Spytał chłopak.
– Wieczna ciemność? Chaos? Śmierć? Nie wiem, nawet ja nie umiem na to odpowiedzieć teraz. Żegnaj – powiedziawszy to chłopaka ogarnęła nagła ciemność.
* * *
Miecz rozjarzył się krwistą czerwienią a niebieskie oczy na rękojeści błysnęły i w następnej chwili potężny strumień energii wystrzelił z ciała chłopaka wyrywając z jego ciała miecz. Poderwał się błyskawicznie z ziemi chwytając miecz lewą dłonią, a prawą zacisną w pięść i strzelił rudzielca w brzuch, cios był tak mocny, że posłach chłopaka na odległy posag.
Harry powoli i ociężale zbliżał się do nich. Ron chciał go zaatakować, lecz Kserksses go zatrzymał nakazując udać się do zamku. Dumbledore spojrzał na „zmartwychwstałego” i uśmiechnął się kpiąco i rozpłynął się w powietrzu. Chłopak podszedł do siostry i wziął ją delikatnie na ręce i powolnymi ciężkimi krokami zbliżał się do krawędzi wieży, jego oddech był chrapliwy i ciężki. Staną na samej krawędzi i spojrzał na dziewczynę... Była rozpalona a z rany na sączyła się granatowa gęsta ciecz. Wiedział, co to oznacza, wiedział, że nie ma już dla niej ratunku. Rykną z bezsilności i wściekłości ujawniając mimowolnie swoje demoniczne cechy i znikną w czarnej mgiełce.
Pojawił się na stadionie Quidditcha nie zauważył nawet, że stoi na środku kamiennego kręgu a malunek na nim przypominał smoka zjadającego własny ogon a w środku była pięcioramienna czarna gwiazda, był to symbol ciemności, czystego zła… Chaosu.
– Harry… – szepnęła dziewczyna.
– Jestem przy tobie Sammy.
– Obiecaj mi, że pokonasz ich… J-ja już nie mam siły… n-nie…
– Zostań ze mną – szepną błagalnie a do jego oczu napłynęły łzy.
– Zaczyna się, czuje to jak To mnie zmienia – powiedziała słabo poczym krzyknęła przeraźliwie.
Po chwili przybiegli Hermiona i Draco a obok nich pojawił się Severus z Remusem a za raz po nich przybył Mistrz z oddziałem liczącym ponad pięciuset Demonów.
– Zrób cos dla mnie braciszku… Nie pozwól abym się zmieniła w jednego z nich, błagam – szepnęła a po jej policzkach spłynęły łzy.
– Nie mogę, nie potrafię! – Krzyknął z rozpaczą w głosie.
– Możesz, musisz. Proszę.
Chłopak nic nie podpowiedział, wziął ją ponownie na ręce a jego ogon ustawił się pod nią w miejscu gdzie ma serce.
– Kocham cię Harry – powiedziała i uśmiechnęła się do niego delikatnie.
– Ja też cię kocham Samantho… Siostro – odpowiedział a jego ostro zakończony ogon przebił się przez jej ciało a jego czubek wystawał na zewnątrz. Dziewczyna nadal się uśmiechała powoli zamykając oczy.
– Dziękuję – wyszeptała nim jej ciało zmieniło się w czarny pył.
Wszyscy stali osłupiali wpatrywali się w klęczącego chłopaka niezdolni do jakiegokolwiek ruchu. Dopiero po niecałej minucie pierwszy otrząsnął się Snape i miał zamiar podejść do chłopaka, gdy powstrzymał go mistrz cały czas wpatrując się w młodzieńca, Snape teraz dostrzegł, że z chłopakiem cos się dzieje.
Jego demoniczne cechy ujawniły się znów a delikatna żółta poświata bijąca od niego pulsowała w rytm bicia serca. Z jego gardła wydobył się cichy warkot, zieleń w jego tęczówkach wirowała niczym wir na morzu. Ze stadionu i murawy zaczęło się dymić, choć nie widać było nigdzie ognia, nagle zrobiło się przeraźliwie zimno i ciemno. Wokół chłopaka zaczęła się zbierać ogromna ilość energii, ziemia zaczęła drgać mocno a powietrze aż wibrowało.
– Tarcza Cieni! – Krzyknął nagle Mistrz nakazująca, aby wszyscy wyczarowali najsilniejszą tarczę demonów, aby ochronić siebie i uczniów Hogwartu. Wiedział, co się zaraz stanie. Śmierć siostry była dla chłopaka zbyt wielkim ciosem i stracił nad sobą panowanie uwalniając swoje uczucia i moc.
Aura wokół chłopaka zgęstniała i była teraz ciemno pomarańczowa i po chwili stała się krwistoczerwona, przybrała kształt kuli zamykając w sobie Potter’a. Nagle stadion stanął w zielonym ogniu trawiąc trybuny w kilka sekund, ale ogień nadal płonął przybierając na sile. Zgromadzeni krzyknęli ze strachu, lecz nie wycofali się.
Do ich uszu dotarł nieludzki ryk, ryk pełen wściekłości, bólu i chęci zemsty. W następnej sekundzie Kula wybuchła ogłuszająco a wielka fala zielonego jaskrawego zielonego Ognia Śmierci rozeszła się okręgiem we wszystkie strony spalając na popiół wszystko, co napotkała na swej drodze. Zakazany Las spłoną prawie całkowicie błonia stały się czarne a jezioro po prostu wyparowało. Gdy dotarła do zamku Hogwat już znacznie go przewyższała i po prostu przelała się przez niego niczym woda przez sito. Sczerniał i rozsypał się niczym popiół na wietrze pozostawiając po sobie wypaloną ziemię i coś jeszcze. Wielkie oko bez powiek patrzące w niebo i emanujące nieujarzmioną magią. Kiedy popiół opadł wszyscy aż cofnęli się do tyłu prawie przewracając, przerazili się młodego demona. Teraz biła od niego tak wielka moc, że aż paliła samą duszę, jego skrzydła płonęły czarnym ogniem a z oczu biła żądza mordu.
Kiedy wszyscy tak stali w szoku Dumbledore i Ron pojawili się na błoniach tuż przed Okiem Piekieł. Siwobrody starzec skinął głową na swego ucznia a ten oddalił się w stronę stadionu.
– Jeszcze minuta – mruknął do siebie.
Na błoniach pojawiły się dziesiątki Vulpenów dzierżących wielkie kosy i bez rozkazu zaatakowały oddział Demonów, ci po chwili też zaatakowali i tylko kilkoro z nich nadal pozostało z uczniami utrzymując tarczę. Przyjaciele wybrańca także włączyli się w wir walki.
A Harry? On po prostu stał i wpatrywał się płonącym wzrokiem w postać jego dawnego przyjaciela.
– Wyrwę ci kręgosłup! – Wysyczał nienawistnie a Ron, który pojawił się przed chwilą przełkną śliną słysząc jego ton i ze strachem patrzył w jego oczy pozbawione wszystkich uczuć prócz nienawiści i chęci mordu.
Błyskawicznie natarł na rudzielca z gołymi rękami. Nie chciał go zabić mieczem, nie jest tego godny. Okręcił się i kopnął, posyłając w powietrze rudzielca niczym kukłę.
Chłopak uderzył o zniszczoną ziemię parę metrów dalej, Harry wrzasnął wściekle, nieustępliwie zbliżając się do przeciwnika, który zatoczył się wstając i przeszedł do ataku. Czerwone ostrze błyskało, gdy Ron zaatakował błyskawicznie swoją kataną. Stal dźwięczała o stal. Sypały się iskry. Zaatakował oślepiającym czerwonym łukiem. Ron zawirował i sparował cios, skoczył, zanurkował, obrócił się i ciął. Harry rzucił się do przodu i uderzył, trafiając w miecz przeciwnika. Rycząc, skoczył i zaatakował. Z rozciętego boku dawnego przyjaciela trysła fontanna krwi, rana zasklepiła się po sekundzie pozostawiając szary jak popiół ślad po Czerwonym ostrzu, jakby miecz wyssał z tego miejsca krew i energię życiową.
Rozmazane błyski mieczy spotkały się ponownie, Potter upadł na jedno kolano, mieczem przechwytując cios, który miał roztrzaskać mu głowę. Sycząc, walczył z piorunującą szybkością, a jego czerwony miecz poruszał się niczym promień światła. Ron przełożył ciężar na prawą nogę, Harry już wiedział skąd nadejdzie cios, szybko sparował atak i w następnej chwili wolną dłonią złapał zatrzymane ostrze katany. Wziął zamach i przeciął katanę tuż przy rękojeści i następnie wyrzucił odciętą część na ziemię i złapał zszokowanego Weasley’a za gardło. Uderzył go z główki w jego twarz łamiąc mu nos. Powtórzył cios jeszcze dwa razy, ryknął i pięścią przebił się przez ciało między żebrami rudzielca. Krzycząc, zacisnął dłoń i wyszarpnął ją wraz z kawałkiem kręgosłupa. Z rany trysnął strumień krwi. Rudowłosy chłopak padł na kolana charcząc i plując krwią. Potter podniósł go jak szmacianą lalkę, zamachnął i zgiął ciało w rękach niczym patyk. Kości trzasnęły, skóra pękła. Ron rozpadł się na dwie części, obryzgując krwią ziemię i wybrańca. Do jego uszu dobiegł szaleńczy okrzyk powoli obrócił się i zobaczył biegnącą ku niemu rudowłosą dziewczynę z identyczną, co jej zabity brat kataną. Potter nic sobie z tego nie robił stał i syczał niczym wąż gotujący się do ataku. Dziewczyna podbiegła i cięła kataną po ukosie. W tym samym momencie chłopak zadał cios szponami prawej dłoni jego cios był tak szybki i mocny, że pocięło ostrze przeciwnika na kilka kawałków a potem rozorało klatką piersiową dziewczyny. Pocięte ciało wisiało jedynie na cudem utrzymującej je skórze.
Tym czasem Dumbledore stanął w centrum oka w chwili, gdy planety ułożyły się w jednej linii. Wysoko na niebie rozbłysły trzy pięcioramienne gwiazdy i połączyły się czerwonymi błyskawicami. Z utworzonego portalu spadł przeźroczysty pomarańczowo-czerwony promień światła otaczając całe Oko z Kserksessem w środku.
– Demony Chaosu przybądźcie na me wezwanie! – Wykrzyknął i wypił krew wybrańca ze złotego pucharu. Krew, którą zdobył z miejsca starcia jego ucznia z demonem na wieży.
Z portalu zaczęły wydostawać się przeróżne piekielne istoty a ich przybycie ogłosiło dzwonienie Dwunastego Anioła. Z tą chwilą Albus Dumbledore zwany też Kserkssesem osiągną pełnię swoich mocy.
Władca Wyspy Cieni widząc to pobladł, szybko odnalazł Severusa i nakazał mu sprowadzić wszystkich z Wyspy do pomocy. Odwrócił głowę, gdzie Harry przedzierał się przez Vulpeny i inne dopiero co przybyłe stwory do Oka Piekieł. On sam też się tam udał a za nim poszli przyjaciele wybrańca i kilkoro Demonów z Wyspy Cieni.
Chłopak dotarł na miejsce a jego Czerwone ostrze Zweihandera błyszczało mocą, widać wypił dużo krwi wrogów i jak go chłopak zaczął nazywać Wampirze Ostrze pragnęło teraz krwi Dumbledore’a.
– Za późno Potter! – Wykrzykną z tryumfem Kserksses – Chaos zaleje teraz cały świat i nic na to nie możesz poradzić!
– To się jeszcze okaże! – Warknął.
– Zgniotę cię jak robaka! – Krzyknął siwobrody.
– Rany, koleś czy ty nie masz żadnego hobby?! Zacznij zbierać znaczki albo coś w tym rodzaju – powiedział z sarkazmem Potter.
Dumbledore roześmiał się na to stwierdzenie, śmiał się długo aż jego postać zaczęła się zmieniać. Z pleców wyrosły mu zielone błoniaste skrzydła, nogi zmieniły w masywne łapy a ręce zmieniły w długie i podobne do nóg ramiona z krótkimi twardymi szponami. Głowa przybrała kształt jakby połączenie łba smoka i aligatora. Z czoła sterczały dwa długie rogi zakrzywione do góry a paszcze wypełniał rząd długich jak palec człowieka morderczych kłów. Ogon zakończony był bez żadnych „dodatków”: kolcy i innych takich. Reszta ciała była pokryta twardymi łuskami.
– Pokłoń się nowemu bogowi!
– Nie kłaniam się byle komu – mrukną bez entuzjazmu i sięgną po miecz zawieszonym przez plecy wyczarowując w tum samym momencie zielone płomienie.
Kserksses skoczył przez płomienie i zamachnął się swoimi szponami. Czerwone Ostrze powinno było rozciąć przeciwnika w pół, ale spotkało inną siłę. Posypały się iskry. Krwistoczerwone ostrze zwarło się z czarnym jak noc ostrzem trzymanym w jednej łapie przez stwora. Harry walczył mocno i szybko, parując ciosy Czarnego Miecza, gdy Kserksses spychał go w tył. Walczący z Kserkssesem Potter cofał się. Stwór zmienił pozycję, przewidując, że chłopak spróbuje przyjść z pomocą przyjaciołom. Widząc jego ruch, wybraniec uderzył w miecz dawnego dyrektora Hogwartu i zaczął wolno krążyć. Poruszał się niczym potężny, rozzłoszczony wąż, utrzymując miecz centymetry poza zasięgiem. Kserksses szedł krok w krok za nim. Chłopak zakręcił Zweihanderem, Ostrza zadźwięczały, olśniewająca czerwień zwarła się z oślepiającą czernią. Chłopak wyskoczył wysoko w górę robiąc salto i okręcając się podczas lotu, rozmazane błyski mieczy spotkały się ponownie. Czerwone ostrze cięło przeciwnika przez plecy, rozsiewając iskry, gdy odbiło się od twardej łuskowatej skóry.
Gad odskoczył na chwilę przed tym, zanim trafił w niego zielony ogień, i niczym nietoperz zawisł w powietrzu machając błoniastymi skrzydłami. Rozwścieczony Kserksses zionął zielonym kwasem, a zabójcza chmura przemknęła przez zastępy piekielnych stworów, rozpraszając je a część spopielając. Harry pomknął niczym strzała i przeleciał nad głową Gada. Kserksses okręcił się, blokując cios wymierzony w głowę.
Hermiona krzyknęła i uskoczyła, a trzy Vulpeny zamachnęły się na nią swymi kosami. Próbowali zajść ją z trzech stron. Dziewczyna sparowała jeden cios, który niechybnie przeciąłby jej kark niczym gałązkę, a potem zrobiła salto nad dwoma potężnymi ciosami. Wylądowała za nimi i od razu została powalona na ziemię ciężkimi łapami chimery. Harry kątem oka dostrzegł, że jego dziewczyna ma kłopoty, błyskawicznie wystrzelił w powietrze i wylądował w sekundę obok niej i ciął mieczem pozbawiając głów dwóch Vulpenów i chimerę, następnie machnął ręką i spopielił kilkadziesiąt stworów na raz. Skiną dziewczynie głową i wrócił do swojej walki.
Kserksses otworzył paszczę w dzikim syku i skoczył na Potter’a z oślepiającą prędkością, aby roztrzaskać mu głowę. Ale jego już tam nie było. Uskoczył w bok, przechwytując mieczem uderzenie i przebiegł obok Gada tnąc błyskawicznie jego bok. Ostrze przebiło twardą skórę i trysnęła krew. Wykonał kolejne cięcie, lecz nie trafił. Przeciwnik ciął na płasko a chłopak przeskoczył nad ostrzem, które lekko go musnęło. Wylądował za wybrańcem i zaatakował szponami rozcinając mu głęboko skórę. Chłopak sparował ostro nadchodzący cios, zawirował mocno, aby zadać śmiertelny cios w serce stwora, jednak przeciwnik zdołał mu umknąć. W końcu Czerwone Ostrze wbiło się głęboko w jego pierś i wyszło z drugiej strony. Gad uderzył chłopaka łapą posyłają parę metrów do tyłu. Potwór wyciągną miecz z rany, którego ostrze lśniło krwawy światłem i odrzucił go na bok zmieniając się znów w człowieka.
Dumbledore zaatakował wściekle tnąc na oślep swoim mieczem o czarnej klindze. Harry robił zgrabne uniki stojąc praktycznie w miejscu, okręcił się a jego ostro zakończony ogon przebił nadgarstek, błyskawicznym ruchem odciął swymi długimi szponami ramię siwobrodego mężczyzny. Wyjąc z wściekłości cofnął się parę kroków i przywołał broń w drugą rękę ruszył na wybrańca. Chłopak obrócił się i zatrzymał pchnięcie gruchocząc mu łokieć. Czarne Ostrze wypadło z dłoni mężczyzny i teraz próbował kopnąć go. Harry przechwycił cios obrócił się i ściął go z nóg wyginając go do tyłu, aby złamać mu kręgosłup na zgiętym kolanie. Usłyszał głośne pęknięcie i jęk Dumbledore’a.
– To już koniec. Żyłeś marnie i zginiesz marnie. – Odezwał się nienawistnie Potter.
– I znowu się mylisz – powiedział i zaśmiał się ochryple mężczyzna i w chłopaka uderzyła kula szarej energii.
Mężczyzna nastawił sobie złamane kości i podniósł się po chwili jego odcięta ręka odrosła.
Nie można pokonać boga! NIE MOŻNA! – Ryknął z furią i cisną w chłopaka czarną błyskawicą.
Chłopak uskoczył i posłał w niego zieloną kulę ognia, która minęła cel o centymetry.
– Zginiesz tak jak twoja nic nie warta siostra – krzykną z pogardą Dumbledore. I to był jego błąd.
Chłopak staną nagle przypominając sobie jak zginęła Samantha. Zacisnął pięści a energia znów zaczęła się kumulować wokół niego. Ziemia zaczęła drgać a małe kamyczki podskakiwały na niej. Po chwili zaczęła dymić i skwierczeć, zrobiło się przeraźliwie zimno i ciemno chłopaka znów okryła krwistoczerwona kula, która tym razem zmieniła barwę na jaskrawo zieloną. Po niecałej minucie eksplodowała z ogłuszającym hukiem a energia wyzwolona w tym procesie przetoczyła się szklistą falą strącając latające stwory i przewracając wszystkich na ziemię. Ziemia po chwili zapłonęła na kilka sekund, lecz nikomu płomień nie wyrządził krzywdy jedynie po przypalał mocno piekielne stwory. Najwyraźniej Dumbledore kontroluje Oko Piekieł i jest czaro-odporny i jego sługi także są. Chłopaka mało to teraz obchodziło musiał zniszczyć go za wszelką cenę moc nadal w nim buzowała i nagle wpadł mu do głowy pomysł: Oko, jeśli zniszczy oko zniszczy też i tego przeklętego dziada!
Przelał do miecza większość swojej mocy i cisnął mieczem prosto w sam środek oka.
Dumbledore z przerażeniem dostrzegł lecące czerwone ostrze, ale było już za późno. Miecz wbił się w oko i nastąpił wielki wybuch, wielka fala niebieskiej energii przelała się we wszystkie strony a gdy zetknęła się z jakimś stworzeniem z piekła to ten zmieniał się w pył.
Zniszczone Oko zaczęło się zapadać pod ziemię wraz z martwym Czarnym Panem. Po chwili nie było po nich śladu, był tam tylko wbity miecz wybrańca. Podszedł do niego i wziął w dłoń następnie zawiesił go sobie na plecach.
Do jego uszu dotarło kilku tysięczny okrzyk radości. Tak, zwyciężyli, ale on nie miał powodów do radości.
– Samantho, siostro. To dla ciebie. – Szepnął w przestrzeń i uśmiechnął się delikatnie.
Nadeszła nowa era, era pokoju i miłości. Zło zostało pokonane a Oko Piekieł Zniszczone, a jakie będą tego skutki? Tego nie wie nikt.
Pokonanie zła zostało okupione krwią niewinnych ludzi. Zwyciężyli.
****************************************************************************************
No i to by było na tyle : ) Uff ciężko było, ale skończyłem Berło Zniszczenia. Mam nadzieję, że się wam podobało.
Pozdrawiam
PS. Kto ma Devil May Cry 4 i jest skory do wysłania??? xD
|
|