Aravan
Potomek Slytherina
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Podmroku
|
|
Sorka za błędy, bo są na pewno a moja koffana beta nie sprawdziła tego rozdziału (posadke objeła jak napisałem następny )
****************************************
Wprowadzenie.
– Avada Kedavra! – Krzykną mężczyzna w czarnym płaszczu z kapturem naciągniętym na głowę tak, że nie nożna było zobaczyć jego twarzy. Jakby zamiast niej miał nieprzeniknioną ciemność jedyne, co można było zobaczyć to oczy, krwistoczerwone z pionowymi źrenicami oczy. Patrzył teraz na zielony promień lecący w kierunku rocznego chłopczyka płaczącego w kołysce jego matka leżała tuż obok na podłodze, była martwa tak jak jej mąż, którego ciało leżało pod ścianą na przeciw drzwi wejściowych do domu. Zaklęcie uśmiercające uderzyło w chłopca wsiąkając w niego i w tym momencie rozległ się jeszcze jeden płacz. Zdziwiony czerwonooki spojrzał na miejsce obok chłopca, gdzie leżał biało niebieski kocyk, pod którym coś się poruszało i najwyraźniej płakało.
– Drugie dziecko?! – Pomyślał zdziwiony.
W tym samym momencie z chłopca wystrzelił zielony promień. Niestety mężczyzna za późno to dostrzegł i nie miał czasu, na jakąkolwiek reakcję zielony promień uderzył go z całą mocą i w ciągu kilku sekund ciało mężczyzny zapłonęło czarnym ogniem a po chwili rozleciało się na drobne płonące kawałeczki. Energia uwolniona w tym procesie była tak potężna, że rozsadziła dom praktycznie nic z niego nie zostawiając. Ze szczątków budynku wyleciała czarna półprzeźroczysta postać Lorda Voldemorta, bez mocy magicznej i ledwo żywy.
Dwójka malców spała teraz trzymając się za rączki jakby mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć... I w istocie tak miało być, ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie Jutro.
Rozdział Pierwszy:
Prawda
Na ulicy Privet Drive w domu z numerem 4 mieszkał pewien młody chłopak był wysokim szczupłym młodzieńcem z kruczo czarnymi wiecznie rozczochranymi włosami i noszącym okulary jedyne, co go odróżniało od innych ludzi mieszkających na Privet Drive to pewne tragiczne wydarzenie w przeszłości, po którym pozostała mu blizna na czole w kształcie błyskawicy oraz jego niezwykłe zdolności…
Cóż, co tu się dziwić w końcu to sam Harry Potter Chłopiec, – Który – Przeżył dla jednych wybawca dla innych wróg numer jeden.
Siedział na parapecie plecami oparty o futrynę i spoglądał w rozgwieżdżone nocne niebo jego myśli błądziły wokół jednej osoby… Syriusza Black’a jego ojca chrzestnego. Jego serce, duszę i ciało przepełniał smutek i tęsknota… Rozpacz, tak chłopak rozpaczał po stracie najbliższej mu osoby a najgorsze było to, że obwiniał się o jego śmierć a pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. Właśnie przypomniała mu się rozmowa z dyrektorem po powrocie z ministerstwa, uśmiechną się ponuro na słowa przepowiedni a w jego sercu pojawił się żal do dyrektora Hogwart’u.
Z początku był na niego wściekły może nawet go w tedy znienawidził, ale to już znikło pozostawiając po sobie jedynie kolec żalu w sercu. Spojrzał w niebo szukając pewnej gwiazdy… odnalazł ją i przed oczami ukazał mu się moment, w którym Syriusz wpada za zasłonę jak słyszy głos swojej matki błagającej Czarnego Pana o litość, ale nie dostała jej. Nagle ogarnęła go wściekłość niczym gorąca fala rozchodziła się po jego ciele liżąc go płomiennymi językami, nieodparta chęć zemsty, na Lastragne i Voldemorcie zawładnęła nim całkowicie niczym trucizna krążyła mu w żyłach. Nagle przedmioty w pokoju zaczęły drgać mocno, wokół chłopaka zaczęła się zbierać energia po kilku sekundach widoczna była zielonkawa mgła, w której wirowały powyrywane strony z „Proroka Codziennego”, kurz i inne małe oraz lekkie przedmioty po niecałej minucie tajemnicza mgła wsiąknęła w zamknięte oczy chłopaka i wszystko ustało tak szybko jak się zaczęło.
Harry otworzył oczy w obawie, że zobaczy coś złego, lecz wszystko było w porządku. Zaintrygowany tym dziwnym zjawiskiem usiadł na łóżku i starał się zrozumieć to, co się przed chwilą stało, ale prawdę mówiąc nic takiego się nie stało, choć czół się nieco inaczej tak jakby wzmocniony, wzruszył ramionami i spojrzał w lustro wiszące naprzeciw niego to, co w nim zobaczył sprawiło, że aż spadł z łóżka. Podniósł się szybko i podbiegł do lustra wpatrując się w osłupieniu w swoje odbicie. Jego oczy aż świeciły zielenią tak intensywną, że sam ledwo to wytrzymywał zupełnie jak płomień zaklęcia uśmiercającego, oczy koloru avady, oczy śmierci.
Kilka minut później zieleń jego oczu zaczęła przygasać aż prawie całkiem przygasła teraz były nieco bardziej zielone niż zwykle i tylko naprawdę dobre oko będące wystarczająco blisko mogłoby dostrzec, że zieleń w jego tęczówce porusza się powoli po okręgu i chłopak właśnie to dostrzegł w końcu jest szukającym i to najlepszym w szkole i pewnie nie tylko tam.
– Dziwne, bardzo dziwne – mrukną cicho – i jak zwykle to „dziwactwo” musiało akurat mnie spotkać – dodał z sarkazmem – przynajmniej tego tak nie widać i jest o wiele fajniejsze niż ta idiotyczna blizna – i przypomniał sobie coś, co powiedział mu Syriusz „Harry, musisz wiedzieć, że kobiety lubią blizny… a twoja przyciąga szczególną uwagę…”.
– To Moody pewnie ma już cały harem… – pomyślał i uśmiechną się ironicznie.
Od tamtego „zjawiska” jak to zaczął nazywać, chłopak czół jakieś dziwne wołanie jakby ktoś go wzywał odczuwał z tą osobą jakąś więź. Wiedział, że ten ktoś jest człowiekiem, skąd? Porostu wiedział i tyle. Może była to jakaś sztuczka Voldemorta? Możliwe. Ale na razie chłopak starał się o tym nie myśleć zaczął czytać książkę od eliksirów, aby nie myśleć o niczym i nawet go wciągnęła i to nawet bardzo. Mijał już drugi tydzień a jak na razie nie dostał żadnej wiadomości od przyjaciół i w tym momencie coś zastukało w szybę, jak się później okazało była to jego sowa śnieżna, Hedwiga.
– Witaj Hedwigo widzę, że masz coś dla mnie.
Sowa wyciągnęła nóżkę, aby Potter mógł odwiązać list. Rozerwał kopertę i wyciągną złożony na pół pergamin.
Drogi Harry!
Na początek chcę cię przeprosić, że nie pisałam tak jak się umówiliśmy na stacji przed rozstaniem się z tobą i Ron’em. A to wszystko przez Dumbledore’a zakazał nam kontaktowania się z tobą dopóki nie przybędziemy wszyscy do KGZF! Powiedział, że list mógłby zostać przechwycony lub sowa mogłaby byś śledzona. Ale nie wytrzymałam i napisałam… jak z resztą widzisz
Pokłóciłam się wczoraj z Ron’em i…mam do ciebie prośbę. Czy mogę zamieszkać u twojego wujostwa przez kilka dni… moi rodzice wyjechali w interesach i nie maja dla mnie czasu przez najbliższe dwa, trzy miesiące a w Norze nie chcę siedzieć razem z Ronaldem i…
A z resztą nie przejmuj się mną jakoś sobie poradzę. Wybacz, że cię o to prosiłam.
Pozdrawiam
Hermiona
PS. Masz mądrą sowę przyleciała akurat w momencie, gdy zapieczętowałam list, ale nie miałam jak go wysłać.
Harry przeczytał list od przyjaciółki i uśmiechną się szeroko.
– No, no jeszcze rok szkolny się nie zaczął a ty już łamiesz jakiś zakaz i to Dumbledore’a, Hermiono – mrukną rozbawiony, ale potem zaczął zastanawiać się, co też nagadał jej Ron, że ta ucieka od niego i ryzykuje swoje zdrowie psychiczne mieszkając przez kilka dni u Dursley’ów.
Ale podobała mu się taka perspektywa przynajmniej będzie miał, z kim pogadać. Tak, więc wyciągną pióro, atrament i kawałek pergaminu.
Droga Hermiono!
Najwyraźniej mamy na ciebie zły wpływ, że łamiesz zakaz Dyrektora Hogwartu… nie ładnie Hermiono ojj nie ładnie. Ale swoją drogą cieszę się, że to zrobiłaś. A, co do twojej prośby to… SIĘ JESZCZE PYTASZ?! Oczywiście, że możesz. Nawet, jeśli Dursley’owie się nie zgodzą to i tak masz przyjechać! Bo jak nie to sam po ciebie polecę… na miotle!
Do szybkiego… HJP.
Przywiązał list do nóżki Hedwigi a ta natychmiast wyfrunęła przez okno. Szybko zszedł na dół i powiadomił wujostwo o jej przyjeździe.
– Ciociu, wujku nie długo przyjedzie do mnie moja przyjaciółka ze szkoły i czy mogłaby zostać tu przez kilka dni?
– Co takiego?! A niech sobie zostaje, ale my wyjeżdżamy do mojej siostry, Merage i wrócimy dopiero za miesiąc! – Zawołał oburzony Vernon. – Petunio Pakujemy się!
– Łatwo poszło – pomyślał z tryumfem chłopak.
W ciągu godziny Dursley’owie wyjechali samochodem z podjazdu i z piskiem opon odjechali. Harry został sam na caluteńki miesiąc a za nie długo miała przyjechać Hermiona, co jeszcze bardziej poprawiło mu humor.
* * *
We wspaniałym dworze w samym środku wielkiego ogrodu nad stawem siedziała dziewczyna na oko miała jakieś szesnaście lat jej długie ogniste włosy spływały na ramiona a długa grzywka zaczesana na ukos lekko zasłaniała duże zielone oczy. Siedziała i wpatrywała się w taflę wody nawet nie zauważyła jak ktoś usiadł obok niej.
– Nad czym tak zawzięcie myślisz, wiewióreczko? – Spytał nowo przybyły.
– Nad przeszłością – odparła smętnie. – Pamiętam tylko krzyki jakiejś kobiety, śmiech mężczyzny i zielone światło a potem ogromny ból… nic więcej.
– Na pewno to się kiedyś wyjaśni zobaczysz.
– Może…
– Widzę, że jeszcze coś cię trapi, Sam.
– Od kilku dni mam takie dziwne uczucie… jakby coś mnie wzywało, wołało do siebie nie umiem tego wyjaśnić… Ech to naprawdę jest dziwne.
– A może się zakochałaś! – Wykrzykną.
– Nie bądź nie mądry! – Skarciła go dziewczyna. – To jest coś innego.
– Ha ha haaa… Mała Sammy się zakochała… niech no zgadnę czyżby to był Matt? A może ten mięśniak Hector, albo…
– Przymknij się kretynie. W nikim się nie zakochałam! – Syknęła ze złością.
– Niech no się rodzice dowiedzą o tym, że nasza mała wiewióreczka się zabujała…
– Spróbuj a zabije! I nie nazywaj mnie wiewióreczką blondasku!
– A jednak, więc kto jest tym szczęściarzem? Matt? Hector?
– Matt – odparła zaczerwieniona.
– Mama i tata będą z ciebie, wiewióreczko tacy dumni… – powiedział poważnym głosem poczym zaczął biec w stronę domu a dziewczyna ruszyła za nim miotając w niego przeróżnymi zaklęciami.
Całemu zajściu przyglądała się dwójka ludzi mężczyzna i kobieta.
– Spójrz tylko na nich – odezwał się mężczyzna.
– Są tacy szczęśliwi – odparła kobieta – Gdyby nie Samantha, Draco nigdy by nie okazywał prawdziwej twarzy. Nawet, jeśli pokazuję ją tylko w domu.
– Nigdy sobie nie wybaczę Narcyzo, nie wybaczę sobie tego, że Dracon musi grać kogoś, kim nie jest…, czemu zgodziłem się na to Albus’owi?! Dlaczego?!
– Lucjuszu… Nie miałeś innego wyjścia! Myślisz, że Severus ma lekko? Przecież on też musiał się zgodzić. Musi nienawidzić syna swoich najlepszych przyjaciół a my musimy kazać robić to samo Draconowi – kobieta ukryła twarz w dłoniach i załkała głośno.
– To musi się skończyć Narcyzo. Lilly i James na pewno chcieliby tego – powiedział Luciusz przytulając małżonkę.
– Co chcesz zrobić? – Spytała ocierając łzy.
– Napiszę do Seva, niech pogada z Dumbledore’m musi nakłonić go, aby pozwolił mu przyjął Harry’ego do siebie na całe wakacje, i że będzie go uczył zaklęć, eliksirów i oklumencji. Napisze mu też, aby wyjaśnił wszystko chłopakowi a najlepiej gdyby był przy tym Remus. Wtedy Severus przeniesie go do nas razem z Lunatykiem, a co dalej? Zobaczymy.
– Jeśli Czarny Pan dowie się o tym to nas zabije! – Przeraziła się kobieta.
– To bez znaczenia kochanie On i tak nas zabije prędzej czy później.
– Szkoda, że Syriusza z nami nie będzie…- westchnęła kobieta.
– Taak on to potrafił rozbawić każdego – zamilkł na chwilę – żałuję, że nie mogłem dobrać się przez te lata do tego podłego zdrajcy, Glizdogona. Gdyby nie ta przysięga to Peter wąchałby już od dawna kwiatki od spodu!
– Nadal nie mogę tego pojąć, jak on mógł to zrobić?
– Nie wiem kochanie, naprawdę nie wiem.
* * *
Harry siedział właśnie w salonie i oglądał jakiś film w telewizji, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi szybko pobiegł tam wyciągając różdżkę, otworzył.
– Cześć Harry.
– Hermiona? Myślałem, że będziesz dopiero pod wieczór… fajnie, że już jesteś – powiedział na koniec uśmiechając się szeroko. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i przytuliła go mocno.
– A gdzie twoje wujostwo? – Zagadnęła dziewczyna siedząc już na kanapie.
– Jak im powiedziałem, że ktoś przyjedzie tu i zostanie na kilka dni… oczywiście zapytałem czy może a oni się zgodzili to „wyjechali” na caluteńki miesiąc.
– Nieźle – podsumowała dziewczyna.
– A, co się takiego stało, że zaryzykowałaś swoje zdrowie psychiczne i postanowiłaś pomieszkać z moją „rodzinką”?
– Ron… – westchnęła.
– To wiem, ale coś on nie tak powiedział?… Przepraszam, nie chciałem być wścibski, nie musisz odpowiadać – zmieszał się chłopak
– Nie, w porządku…, jeśli miałabym się komuś zwierzyć to tylko tobie Harry. – Przerwała na sekundkę. – Kiedy przyjechałam następnego dnia do Nory ponieważ moi rodzice wyjechali w sprawach służbowych tak jak już wiesz z listu Ron był jakiś dziwny warczał na wszystkich z nikim nie chciał rozmawiać.
List do ciebie chciałam napisać razem z nim a on powiedział, że skoro tak za tobą tęsknię to może powinnam pojechać do ciebie i zamkną mi drzwi przed nosem. Tak, więc się spakowałam i kiedy miałam się teleportować do pokoju wparował Ron już od progu mnie przepraszając. Powiedziałam mu tylko, że zobaczymy się w szkole… no i jestem – zakończyła.
– Co mu strzeliło do łba?! – Powiedział zdziwiony Potter.
– Nie wiem, może znowu coś sobie ubzdurał jak w czwartej klasie z tym Turniejem Trójmagicznym? Myślałam, że mu przeszło…
– Widocznie nie – powiedział poczym objął ją ramieniem, – jeśli napisze do mnie i będzie się pytał o ciebie to, jeśli chcesz to powiem mu, że nie wiem gdzie jesteś.
– Byłabym wdzięczna.
Spojrzał jej w oczy a ona w jego przez kilkanaście sekund tonęła w zieleni jego oczu nie mogła się od nich uwolnić były takie piękne ta zieleń po prostu zniewalała w końcu otrząsnęła się z „transu” i zamrugała szybko. Harry widząc jej zdziwiony wyraz twarzy spytał.
– Co taka zdziwiona, co?
– Co? A niee… ja tylko…, co ci się stało w oczy? Są jakieś takie inne niż wcześniej – wyrwało się jej.
– Aaa too… szczerze to sam nie wiem - …i opowiedział całe zdarzenie z tamtego dnia.
– Dziwne i jeszcze te „wołanie” naprawdę dziwne – mruknęła.
– Mnie to mówisz?
– A jeśli to V-Voldemort? – Spytała.
– Może to on a może to coś innego – powiedział i wzruszył ramionami.
– Teraz niczego się nie dowiemy – westchnęła przeciągle. – Trzeba będzie poszperać w szkolnej bibliotece jak będziemy w Hogwarcie, albo się zapytać Dumbledore’a przy najbliższej okazji – powiedziała zamyślona dziewczyna.
– Na pewno nie! Wole wariant pierwszy!
– Co? – Zdziwiła się.
– Nie powiem o tym dropsowi – odparł chłodno.
– Ale dlaczego? – Zapytała nadal zdziwiona reakcją przyjaciela.
– Po prostu… po prostu już mu nie ufam.
– Czemu, co się stało?
Tak, więc opowiedział jej o całej rozmowie z dyrektorem. O tym jak wchodził mu do umysłu przy każdej rozmowie z nim. Jak okłamywał go na każdym kroku.
– Jak on mógł to zrobić? – Niedowierzała dziewczyna.
– Najgorsze było to, że przez pięć lat nie powiedział mi o przepowiedni – chłopak zamkną nagle oczy i otworzył je powoli przeklinając siebie w duchu.
– Harry, o jakiej przepowiedni? Masz na myśli tą, która była w Departamencie Tajemnic?! – Spytała ostro Hermiona a chłopak kiwną jej potakująco głową.
Przez kilkanaście minut mówił, kto ją usłyszał i przez kogo została wypowiedziana a potem przekazał treść przepowiedni.
– Jesteś pewny, że to o ciebie chodzi? Może… może to chodzi o kogoś innego? Może Dumbledore się myli…
– Przykro mi Hermiono, ale to o mnie chodzi – niespodziewanie dziewczyna rzuciła się mu na szyję pociągając nosem. Przez chwilę siedział w bezruchu poczym oddał uścisk – nie martw się Hermiono muszę wpierw załatwić kilka spraw (czyt. Voldemort) nim odejdę z tego świata.
– Nawet tak nie mów Harry! – Załkała i jeszcze mocniej go objęła.
– Żartowałem Hermiono, wybacz. No już nie płacz – złapał ją delikatnie za brodę i teraz spoglądał na jej załzawioną buzię.
Spojrzała na niego i znów popatrzyła w jego oczy tonąc w ich zieleni nie mogła się powstrzymać musiała to zrobić, chciała tego już od tak dawna… Powoli zbliżała swoją twarz ku jego twarzy… dzieliły je tylko milimetry… ich usta prawie się stykały ze sobą i w końcu połączyły się w delikatnym pocałunku jakby w obawie potem już w nieco pewniejszym po dłuższej chwili złączeni byli długim i gorącym pocałunkiem… Całowali się tak jak dwoje kochanków stęsknionych za sobą po długiej rozłące. Kilkanaście minut później odkleili się od siebie. Speszona dziewczyna odwróciła głowę w inną stronę, aby tylko nie patrzeć na Harry’ego ten oszołomiony tym, co się stało siedział nie mogąc wydobyć z siebie żadnych dźwięków po chwili na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nie wytrzymała i spojrzała na niego o dziwo uśmiechał się do niej jak wariat.
– Czemu się tak uśmiechasz?
– Czemu? Bo właśnie całowałem się z najwspanialszą dziewczyną na świecie – Hermiona aż się zaczerwieniła na te słowa – i wiesz jak było?
– Nie, jak? – Spytała z lekką obawą.
– Mokro – odparł i roześmiał się.
Dziewczyna też zaśmiała się zaraz, gdy zrozumiała sens jego odpowiedzi. Twarz miała mokrą od łez…, Harry odruchowo zmierzwił sobie włosy i w tym momencie wyglądał jak James Potter, jego ojciec.
* * *
Mistrz eliksirów siedział w fotelu z przystawioną do czoła butelką Wody Ognistej w drugiej dłoni trzymał zapieczętowaną jasno zieloną kopertę zalakowaną srebrnym znaczkiem, był to herb rodu Malfoy. Miał złe przeczucia, co do zawartości listu w końcu Lucjusz używa takich tylko wtedy, gdy stało się coś niedobrego. Złamał pieczęć i wyciągną biały list.
– O jasna cholera! – Zaklął po przeczytaniu.
Severusie!
Nie wiem jak ci to powiedzieć… Dziś postanowiłem skończyć z tą całą farsą! Chcę wszystko powiedzieć chłopakowi… już dawno powinienem… nie, to My powinniśmy, wszyscy powinniśmy mu powiedzieć prawdę dawno temu. Ze względu na Lilly i James’a zróbmy to Severusie… Pewnie znienawidzi nas za to z resztą już nas nienawidzi… prócz Remusa, ale to się zmieni zapewne po usłyszeniu prawdy. Pogadaj z Albusem, powiedz mu, że weźmiesz chłopaka na resztę wakacji, że będziesz go uczył eliksirów czy, co tam wymyślisz. A najlepiej będzie jak powiesz, że zabierasz go do swojego drugiego domu dla zapewnienia lepszej ochrony… Tak, wiem, że posiadasz tylko jeden, ale Dumbledore o tym nie wie. Gdy plan się powiedzie powiedz chłopakowi wszystko, co wiesz i przyprowadź do Naszego domu. Jeśli Dumbledore się nie zgodzi upozorujemy atak śmierciożerców.
PS. Niech Remus będzie przy tych wyjaśnieniach i też go zabierzesz.
L. V. Malfoy
Hogwardzkimi lochami szybkim krokiem szedł mężczyzna ubrany w czarną szatę. W jednej dłoni trzymał białą maskę w drugiej natomiast trzymał butelkę Ognistej. Kilka minut później stał przed siwobrodym mężczyzną.
– Co u Tom’a, Severusie?
– Wścieka się i rozdaje crucjatusy na prawo i lewo. Nadal jest zły, że stracił przepowiednie.
– Czyli odzyskał moc po wydarzeniach w ministerstwie.
– Tak Albusie. A, co z Potter’em – dodał po chwili milczenia – mam go dalej uczyć Oklumencji?
– Nie mamy innego wyjścia… ty jesteś w tym najlepszy.
– To w takim razie wezmę go do mojego drugiego domu.
– Drugiego?
– Tak, drugiego. Czarny Pan wie gdzie mieszkam, więc chłopak będzie w drugim najbezpieczniejszy.
– Czy zdradzisz mi gdzie on się znajduję?
– Nie Albusie, nie powiem nawet tobie.
– Rozumiem cię, więc nie będę nalegał.
– Nauczę go też parę pożytecznych zaklęć i podszkolę w eliksirach.
– Chyba nie zamierzasz go uczyć czarnej magii?!
– Tylko kilka zaklęć, Albusie.
– Dobrze, tylko nie ucz go przypadkiem niewybaczalnych.
– Żeby potem wypróbował je na mnie? Nie jestem samobójcą, Albusie! – I mówi to on Severus Snape, szpieg jasnej strony.
Mistrz eliksirów kładł rękę na klamkę, gdy ponownie odezwał się Dumbledore.
– Pamiętasz Severusie o naszej umowie? Harry będzie bezpieczniejszy, jeśli nie pozna prawdy.
– Tak pamiętam – odparł a jego głos drgał od tłumionej furii.
– To dobrze Severusie.
* * *
Remus Lupin miał właśnie wartę i siedział w krzakach pod peleryną niewidką i obserwował dom Dursley’ów nagle usłyszał za sobą jakiś ruch rozejrzał się, lecz nikogo nie dostrzegł.
– Remus, jesteś tu? – Usłyszał znajomy szept.
– Severus? – Zdziwił się wilkołak.
W tym samym momencie obaj zdjęli peleryny.
– Czy coś się stało? – Spytał Lupin.
– Raczej stanie się… Dostałem list od Lucjusza, proszę – podał mu go.
Mężczyzna szybko przeczytał list potem zrobił to jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz. Spojrzał na Snape’a z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
– Kiedy mamy to zrobić?
– Im wcześniej tym lepiej. Nie do wiary… bardziej się obawiam tego „spotkania” niż kolejnego zebrania wewnętrznego kręgu!
– Taaa w moim przypadku zamiast zebrania śmierciożerców to pełni.
– No to idziemy – mrukną Snape.
– Czekaj – Severus spojrzał na niego pytająco – lepiej załóżmy peleryny – mężczyzna skiną tylko głową na znak zgody i modląc się w duchu, aby Szalonooki przypadkiem się nie zjawił ruszyli w stronę domu.
Tym czasem Harry buszował w lodówce w poszukiwaniu czegoś mięsnego, ale jedyne, co znalazł to przeróżne sałatki warzywne i warzywa. No tak Dudley i jego dieta! Tak, więc wyciągną dwa małe półmiski sałatki.
– Hermiono masz ochotę na sałatkę warzywną? – Krzykną do siedzącej w pomieszczeniu obok dziewczyny.
– Może być chyba, że proponujesz coś innego.
– Hmm mam jeszcze sałatkę warzywną i sałatkę warzywną o mam jeszcze sałatkę warzywną!
– To w takim razie poproszę o sałatkę warzywną! – Powiedziała chichocząc.
– Proszę – rzekł Potter stawiając sałatkę przed dziewczyną.
– Dziękuję – odparła z uśmiechem.
– Na deser będzie… Sałatka… Warzywna – zapowiedział chłopak poczym oboje zaśmiali się wesoło.
Ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi Potter pobiegł z wyciągniętą różdżką i po chwili otworzył je.
– Profesor Lupin? – Zdziwił się chłopak po chwili jeszcze bardziej się zdziwił, gdy z za jego pleców wyłonił się Snape – Profesor Snape?! – Mężczyźni nie spodziewali się tego stali i wpatrywali się w chłopaka jakby mu druga głowa wyrosła.
– Czy coś się stało – spytał niepewnie.
– C-coo? – Wydukał Lupin.
– Ummm lepiej wejdźmy do środka – zaproponował nietoperz.
– Potter możesz mi wyjaśnić jedną rzecz? – Odezwał się Mistrz Eliksirów, na co ten skiną głową, – jakim cudem widzisz przez peleryny niewidki?
– Że niby co? – Teraz to Harry stał oszołomiony.
– Jakim cudem widzisz przez peleryny niewidki? – Powtórzył pytanie.
– N-nie wiem, a widzę?
Mężczyzna nie odpowiedział tylko zarzucił na siebie ową rzecz poczym ją ściągną.
– O cholera!
– Trafne określenie Potter, ale kiedy indziej porozmawiamy o tym. Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie.
– To może przejdźmy do salonu – powiedział chłopak i ruszył prowadząc za sobą obu gości.
– Kto to był? – Spytała Hermiona widząc wchodzącego Harry’ego.
– Hermiona? – Zdziwił się Lunatyk.
– Profesor Lupin?
– Granger? – Powiedział zdziwiony Mistrz Eliksirów.
– Profesor Snape?
– Co tu robisz Hermiono? – Zapytał się jej Lupin.
– Mieszka – Odparł za nią Harry.
Snape i Lupin wymienili szybkie spojrzenia i spojrzeli na dziewczynę.
– Nie w takim sensie – Potter spojrzał na nich z politowaniem.
Hermiona odwróciła głowę w przeciwną stronę żeby żaden z nich nie zobaczył, że się zarumieniła.
– Dobra mniejsza z tym… musimy porozmawiać. Na osobności – powiedział Snape.
– To ja zostawię was samych – powiedziała Hermiona wstając.
– Zostań Hermiono proszę – poprosił ją chłopak a ta ponownie usiadła.
– No dobrze… w takim razie zaczynajmy, Severusie.
– Jak wiesz stosunki między mną a twoimi rodzicami i… Lucjuszem Malfoy’em były nie najlepsze, co było nie prawdą, grą Harry – chłopak zdziwił się, że Snape powiedział do niego po imieniu, ale nie skomentował tego – musieliśmy tak udawać, że się nienawidzimy w szczególności ja i twój ojciec. Kłótnie i częste pojedynki między nami to było tylko na pokaz w rzeczywistości byliśmy przyjaciółmi Ja, Remus, Lucjusz, Syriusz, James, Lilly, Narcyza i Peter byliśmy przyjaciółmi znaliśmy się od zawsze każde wakacje i święta spędzaliśmy razem. W szkole znów musieliśmy odgrywać nasze role, dlaczego? Dumbledore tego chciał. Usłyszał pewną przepowiednię dotycząca ciebie i nadchodzącego nowego Czarnego Pana oczywiście wiedział, kim on jest i z dniem rozpoczęcia jego działalności i nakazał mi i Lucjuszowi wraz z Narcyzą wstąpić w jego szeregi jako szpiedzy.
– Zaraz, jaką przepowiednię? Czy to ta, co wygłosiła Trelawney?
– Tak, Harry – potwierdził Lupin.
– Ale przecież została wygłoszona tuż przed moimi narodzinami.
– To kłamstwo, to nie Trelawney tylko ktoś inny wygłosiła ją na rok przed naszym trafieniem do Hogwartu – rzekł Snape, – ale pozwól mi mówić dalej.
– Właśnie wtedy przyszedł do nas Dumbledore i powiedział, co mamy robić. Byliśmy za młodzi, by zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, zgodziliśmy się. Tuż przed dojściem Czarnego Pana do władzy zrozumieliśmy swój błąd i postanowiliśmy zrezygnować niestety Dumbledore powiedział, że jest już na to za późno i powiedział nam wszystkim o tej przepowiedni. To było w Świńskim Łbie w tedy właśnie nie było z nami Peter’a. Postanowiliśmy ukryć Potter’ów w Dolinie Godryka a Strażnikiem Tajemnicy był właśnie Peter, jako że jedyny nie znał przepowiedni… Niestety myliliśmy się to właśnie jego wyrzucono z baru a dowiedzieliśmy się tego na jednym ze spotkań śmierciożerców. To on przekazał jej część Czarnemu Panu i to on zdradził gdzie ukrywają się twoi rodzice. Gdy przybyliśmy z pomocą było już za późno. Syriusz ruszył na poszukiwania Petera… z reszta wiesz, co było dalej. Ja, Remus, Lucjusz wraz z Narcyzą przeszukiwaliśmy zrujnowany dom z nadzieją, że ktoś ocalał i znaleźliśmy ciebie i… twoją siostrę.
– C-coo? – Zapytał słabo chłopak – moją siostrę? MAM SIOSTRĘ?! – Krzykną.
– Lucjusz i Narcyza wzięli ją do siebie, mimo iż mieli trzy miesięcznego synka a my powiedzieliśmy dyrektorowi, że dziewczynka zginęła.
– Czy On wiedział? CZY DUMBLEDORE WIEDZIAŁ, ŻE MAM SIOSTRĘ?! – Ryknął.
– Tak, wiedział.
Harry ukrył twarz w dłoniach nie mogąc uwierzyć, że nie powiedział mu o niej siedząca obok niego Hermiona przytuliła go mocno.
– Dlaczego? Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?!
– Nie mieliśmy wyboru Dumbledore zmusił nas do tego w przeciwnym razie wszyscy byśmy trafili do Azkabanu. Remus’owi nakazał milczenie Ja miałem cię nienawidzić tak jak i Malfoy’owie Syriusz po wyjściu z Azkabanu miał siedzieć cicho w swoim domu, lecz nie wytrzymał i powiedział, że wszystko ci powie, wtedy Dumbledore podsuną ci tą wizję – wyjaśnił Lupin.
– Więc to nie była sprawka Voldemorta?!
– Nie.
Chłopak zacisną pięści z tłumionej furii i odezwał się po chwili zimnym jak lód głosem.
– Czemu to zrobił? Jaki miał w tym cel?
– Chciał cię kontrolować zrobić z ciebie wojownika, który odda życie w walce ze złem, chce abyś staną przed Czarnym Panem, ale nie wygrał robił wszystko abyś przegrał walcząc z nim doskonale wiedział, że zrobisz wszystko, by pokonać lorda. Ale jeśli to Czarny Pan wygra to zabijając ciebie zużyje tyle swojej energii, aby Dumbledore bez większych problemów mógł go pokonać i zgarnąć wszystkie laury i moc lorda. W tedy ogłosiłby się władcą całej magicznej społeczności.
– To się nigdy nie stanie! – Warkną wściekły Potter.
– Chcę cię przeprosić za te lata w Hogwarcie… mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz – odezwał się nagle Snape.
– I mi też… wybacz mi moje milczenie – dodał Lupin.
– Mój świat właśnie legł w gruzach – przemówił chłopak obojętnym głosem – więc zacznijmy wszystko od nowa.
– Zgoda – zgodzili się mężczyźni.
– Mam pytanie do pana profesorze – zwrócił się do Snape’a – czemu nie złapałeś Glizdogona, aby uniewinnić Syriusza?
– To przez przysięgę krwi, jaką złożyliśmy sobie wszyscy… tuż przed pierwszym wyjazdem do szkoły przysięgliśmy sobie, że będziemy zawsze razem bez względu na wszystko, że nie zdradzimy nikogo z nas, i że nie podniesiemy na siebie nawzajem różdżki. Jeśli tak by się stało to ten ktoś zostaje przeklęty i po śmierci jego dusza przestaje istnieć a to jest gorsze od trafienia do piekła. A i mam prośbę… mów mi Severus.
– A mi Remus lub Lunatyk.
– Dobrze na nas już czas, Harry spakuj się. Zabieramy cię stąd.
– A, co z nią – chłopak wskazał na dziewczynę.
– Będzie musiała mieszkać u Weasley’ów albo w Kwaterze Głównej – odparł Lupin.
– Nic z tego, albo jedzie z nami, albo nigdzie nie jedziemy! – Powiedział twardo Potter.
– Niech wam będzie – westchną Mistrz Eliksirów.
Po dwudziestu minutach byli gotowi do drogi jednym ruchem różdżki ich kufry zmniejszyły się w świstoklik poczym znikli, by pojawić się przed bramą przypominającą skrzydła smoka.
|
|