Laukaz
Ulubieniec McGonagall
Dołączył: 28 Mar 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Rozdział IV : Nieoczekiwane Zdarzenia.
- RON! – wydarła się Hermiona do ziewającego obok Weasleya, który szturchnięciem łokcia rozlał cały dzban dyniowego soku na krystalicznie czysty śnieżnobiały obrus. Cała szkoła poszła późno spać, lecz nie przesunięto lekcji.
- No ekipa – uśmiechnął się Harry, który miał na sobie szatę w kolorze rażącej bieli, symbol dobra. – Zwijamy się. – Potter trzymał w ręku swój plan zajęć, dostał go zeszłego wieczoru od Pabla. Ron zerknął przyjacielowi przez ramię.
- Nieźle, mamy dzisiaj dwie godziny obrony i dwie czarnej Magii, niezły kontrast.
- Nie wiem jak Wy. – odezwała się panna Granger. – Ale ja jestem ciekawa czego będziemy się uczyć u nowego profesora.
Wstali od stołu i poszli w kierunku klasy OPCM. Wewnątrz czekał na nich Remus, tą lekcje mieli ze Ślizgonami.
- Witam Was. – uśmiechnął się ciepło. – Jak wiecie nazywam się Remus Lupin i również w tym roku będę nauczał tutaj OPCM, na dzisiejszej lekcji zrobimy sobie małą powtórkę w postaci pojedynków, dobierzcie się w pary.
Harry podszedł zdecydowanym krokiem do Hermiony, której burza brązowych włosów przesłaniała twarz, musiała odgarnąć je z czoła, żeby cokolwiek widzieć, jednak wtem niewiadomo skąd pojawił się obok nich Draco Malfoy we własnej osobie.
- Co jest Potter? – zaczął gadkę swoim przesłodzonym i przepełnionym ironią głosem. – Dalej płaczemy po stracie tego kundla?
- Zamknij mordę Malfoy, albo zrobię ci z dupy zajezdnię tramwajową. – odgryzł się Potter.
- Taki jesteś skory do bójki? Proszę bardzo.
Hermiona ostrzegawczo szturchnęła przyjaciela w ramię, zblizał się do nich Remus.
- Jakiś problem panie Malfoy?
- Ależ skąd Panie PROFESORZE. – ostatnie słowo podkreślił z jawną kpiną.
- Harry pozwól tutaj. – Lupin machnął różdżką i światło w Sali zgasło, machnął po raz drugi i pojawił się podest służący do pojedynków. Harry wszedł tam razem z Hermioną, stanęli naprzeciw siebie obserwowani przez całą klasę. Potter oczywiście ukłonił się, Granger odwzajemniła gest.
- Expelliarmus! – krzyknęła Gryfonka
- PROTEGO! – ryknął Harry. Złota tarcza w kształcie kuli okoliła go całego powodując, że zaklęcie Hermiony w nią wsiąkło.
Determinacja na twarzy Gryfona była doskonale widoczna. Jego usta same wypowiedziały słowa zaklęcia.
- Avifors!.
Promień „udekorowany w kwiaty” pomknął w stronę Granger, w tej chwili porosła cała zieloną trawą, nie mogła się ruszyć, łodygi roślin uwięziły jej nogi w miejscu, nie mogła się ruszyć.
- Expelliarmus! – różdżka Grangerówny wskoczyła wprost do ręki Harry`ego.
- Brawo Harry. – Lupin klaskał razem z innymi. – Teraz Pan Malfoy i Pan Weasley. Zapraszam.
Ron i Draco wyszli na podest, żaden się nie pokłonił. W powietrzu latały same oszałamiacze, gdy nagle Malfoy wrzasnął.
- CRUCIO!
Potter wiedziony instynktem wyciągnął różdżkę i krzyknął.
- TRISTEWINDRI!
Malfoya odrzuciło na ścianę(Dosłownie) zaczął robić się siny na twarzy, Jego cruciatus przepadł w chwili gdy Draco przestał nad nim panować, Ronald nie mógł wyjść z szoku, tak samo reszta klasy. Potter cofnął zaklęcie, w tej chwili do klasy wpadł wściekły Severus Snape znienawidzony przez Harry`ego nauczyciel eliksirów.
- POTTER! DO MOJEGO GABINETU NATYCHMIAST!!
- Uspokój się Severusie. – powiedział opanowany Lupin. – I proszę, nie zakłócaj mi lekcji, minus 400 punktów od Slytherinu i dwumiesięczny szlaban dla Pana Malfoya, dodatkowo zostaje zawieszony w prawach prefekta Slytherinu.
Do wszystkich dotarło co powiedział Remus. Draco wyglądał jak spetryfikowany.
- Mój ojciec….. – zaczął.
- Nic nie może teraz zrobić. – dokończył Profesor Lupin. – Tak jak powiedziałem, szlaban.
- Ale Lupin, nie możesz karać mojego ucznia. – odzyskał werwę Severus.
- Tak się składa, że mogę Severusie, nie wiem czy wiesz ale ja również mam takie same uprawnienia jak Ty. Ciesz się, że twój podopieczny nie został wyrzucony ze szkoły, a teraz żegnam. – uciął dyskusję Remus. Snape zmył się z klasy a czarna peleryna powiewała za nim jak skrzydła nietoperza.
- Koniec zajęć. – rzucił krótko Lupin. – Harry zostań na chwilę.
Gdy wszyscy wyszli, Potter i Profesor usiedli spokojnie. Lupin przetarł ręką zmęczone oczy.
- Co to za zaklęcie? – spytał Profesor.
- Nie wiem panie profesorze, po prostu poczułem, że instynkt każe mi wypowiedzieć właśnie te słowa, Ron był w niebezpieczeństwie a czułem, że się nie ochroni.
- Wiesz, że na pewno sprawa dojdzie do dyrektora. – zauważył słusznie Lupin. – Nie martw się, pomogę Ci z tego wyjść bez szwanku. – uśmiech rozjaśnił jego twarz. – A teraz idź, bo spóźnisz się na Czarną Magię, Pablo jest bardzo wymagający.
Dotarli pod klasę Czarnej Magii która była naprzeciwko OPCM w szybkim tempie.
- Dzięki Harry – odezwał się Ron. – Jak to zrobiłeś?
- Nie wiem Ron, naprawdę, nie wiem. – odpowiedział skołowany Potter.
Klasa Mc Larena nie była udekorowana niczym szczególnym. Czarne ściany, ławki i biurko, gdy profesor wszedł do pomieszczenia nastała cisza. Taką ciszę w klasie utrzymał tylko Snape.
- Witam Was na pierwszej lekcji Czarnej Magii. – Pablo mówił szeptem, jednak cisza dalej była obecna. – Nie uznaję teorii, na moich lekcjach tylko praktyczne podejście. Dzisiaj zajmiemy się zaklęciami niewybaczalnymi. Kto wie jakie one są?
- Ale Panie Profesorze. – odezwał się Malfoy. – Nie można używać ich w szkole.
- I kto to mówi? Syn Śmierciożercy? – odparował Profesor.
Harry uśmiechnął się wrednie pod nosem. Wreszcie ktoś utarł nosa Draconowi. Zadowolony słuchał dalej wykładu swojego opiekuna.
- Nikt nie wie? – Pablo popatrzył wzrokiem po klasie. Włosy miał związane w koński ogon. Panie Potter, pan też nie?
- Są trzy. – wyjaśnił Harry. – Imperius, Cruciatus i Avada Kedavra. Imperiusa używa się do kontroli człowieka, by móc mieć pełną władzę nad umysłem. Cruciatus służy do zadawania niewyobrażalnych cierpień, głównie jest to silny skurcz mięśni ciała, natomiast Avada Kedavra. – zawiesił smutno głos wspominając Syriusza, Cedrika i Rodziców. – Zaklęcie uśmiercające.
- Trzydzieści punktów dla Gryffindoru. – uśmiechnął się Pablo. – Poproszę teraz wszystkich aby spróbowali rzucić zaklęcie Imperius na te zwierzęta. – przed każdym zmaterializował się szczur.
Przez resztę lekcji nikomu nie udało się rzucić zaklęcia poprawnie. Potterowi też nie, po lekcji został z opiekunem.
- Nie było tak źle Harry. – pocieszył go Pablo. – Od jutra zaczynamy lekcje prywatne, nauczę Cię wszystkiego co sam umiem, poznasz też…..przeszłość rodziców.
- Dzięki Pablo. Muszę iść, Dyrektor mnie wzywał.
Powlókł się zmęczony do Gabinetu Dumbledore`a, natomiast Mc Laren miał łzy w oczach.
- Wybacz mi synu – szepnął do siebie. – Niedługo poznasz prawdę Harry.
Rozdział V : Złość Lorda Voldemorta
- Wszystko przygotowane? – spytał trupioblady mężczyzna. Krąg postaci w czarnych pelerynach zafalował w służalczym pokłonie. Lord uśmiechnął się z satysfakcją. Teraz Potter mu się nie wymknie.
- Panie. – odezwał się Lucjusz Malfoy. – Od mojego syna dowiedziałem się, że Potter ostatnio się zmienił, zna zaklęcia Białej Magii. – skłonił się przed Voldemortem.
Lord podrapał się po brodzie. Nad czymś gorączkowo myślał.
- Zmiana planów Malfoy, zawiadom wszystkich dostępnych śmierciożerców. – morderczy uśmiech rozjaśnił twarz Czarnego Pana. – Radzę się pospieszyć.
Tymczasem w Hogwarcie
Był już późny wieczór, kiedy Potter dowlókł się do Gabinetu Dumbledore`a. Czuł, że czeka go niebezpieczna konfrontacja. Gdy doszedł do kamiennej chimery i wszedł na schody już miał otworzyć drzwi gdy usłyszał głos Severusa Snape`a
- Albusie, nie możesz wiecznie przed chłopakiem ukrywać tego co ukrywasz.
- Severusie. – odezwał się Albus. – Nic nie jest pewne, a Harry`ego nie będę narażał na niebezpieczeństwo.
Potter nie czekał, wszedł do gabinetu bez pukania.
- Pan raczy wybaczyć profesorze. – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Ale sam pan mnie wzywał.
- Siadaj Harry. – uśmiechnął się dobrodusznie staruszek. – Severusie, czy mógłbyś?
- Oczywiście Dyrektorze. – Snape wycofał się bezszelestnie z gabinetu.
Albus potarł zmęczone oczy. Wpatrzył się w Pottera, i bardziej surowym tonem zapytał.
- Co się stało na lekcji OPCM? Dlaczego zaatakowałeś pana Malfoya?
- Malfoy użył zaklęcia niewybaczalnego Panie Dyrektorze, chciałem pomóc Ronowi, to nie jest chyba niezgodne z regulaminem.
- Zaklęcie jakiego użyłeś.. Jak ono brzmiało, pamiętasz inkantację?
- „Tristewindri” – Harry zamyślił się. – Nie wiem dlaczego akurat to, ale pierwsze przyszło mi do głowy. – przyznał szczerze.
- Posłuchaj mnie Harry, Dracon został ukarany za swoją postawę przez profesora Lupina, ale zaklęcie jakiego ty użyłeś wykracza poza poziom Hogwartu, mówię ci to bo jestem z Tobą szczery.
W Potterze zawrzało, nie mógł powstrzymać wściekłości.
- Pan jest ze mną szczery??!! – krzyknął. – Gdyby nie pańskie kłamstwa Syriusz by jeszcze żył!, nie chcę słyszeć nic więcej o pańskiej szczerości! Jedyną szczerą osobą jest ktoś komu bardzo na mnie zależy!, Żegnam!
To mówiąc trzasnął drzwiami i wyszedł, udał się wprost do klasy Czarnej Magii, gdzie został tylko list na biurku zaadresowany do niego.
Harry
Dowiedziałem się, że Voldemort planuje atak na Ministerstwo Magii, poszedłem tam pomóc innym Aurorom i Zakonowi Feniksa, zostań w Hogwarcie, nie ruszaj się stamtąd. Wiem, że mógłbyś to zrobić, ale proszę zostań najlepiej w moim gabinecie, wrócę i Ci wszystko wyjaśnię.
Pablo.
Potter odłożył list, wziął książkę do Czarnej Magii i zaczął uczyć się nowych zaklęć, gdy wrócił Mc Laren wyglądał nieciekawie, podbite oko i bandaż na żebrach. Uśmiechnął się ponuro.
- Odparliśmy atak. – usadowił się na kanapie. – Jednak poległo kilku naszych, idziemy do Dyrektora Harry, oboje.
Harry nie chciał protestować. Dotarli tam stosunkowo szybko, po prostu pobiegli. W pomieszczeniu siedzieli Remus, Moody, Mc Gonagall i Dumbledore, oraz Tonks. Wszyscy ubrani na czarno.
- Mamy problem, zginęło kilku naszych. – zagrzmiał Moody.
- Są nazwiska? – spytał Albus głosem przepełnionym goryczą.
- Tak Albusie. – wtrącił się Lupin. – Kingsley, Diggle, Hestia Jones, Percy Weasley i Severus Snape, ten ostatni z ręki samego Voldemorta.
- SNAPE?! – wydarł się Potter.
- Profesor Snape Harry – poprawił go Albus.
- Nie umiem wam tego opowiedzieć, Albusie podaj mi myślodsiewnię. – rzekł Alastor. Gdy Dumbledore podał mu misę zanurzył w niej nić wspomnień. Wszyscy weszli, gdy Albus chciał zatrzymać Pottera, Pablo zgromił go wzrokiem.
- Dość kłamstw i zatajania. – odezwał się surowym tonem.
Oczom Harry`ego ukazało się zniszczone atrium ministerstwa, ściany były w opłakanym stanie a krew która sączyła się z ciał wsiąknęła w boazerię. Na przedzie szedł sam Voldemort, jego blada twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zwrócił się w stronę Severusa.
- Ty zdrajco. – szepnął. AVADA KEDAVRA!
Snape nie zdążył uchylić się przed zaklęciem, osunął się martwy na posadzkę.
- Chcę Pottera. – wysyczał Lord. – Pottera i jego ojca.
- CRUCIO! – wrzasnęła zakapturzona postać. Szła powoli w kierunku Voldemorta. Czerwono biała peleryna powiewała za nim majestatycznie, twarzy dalej nie odsłaniał. – Wynoś się stąd Tom. – syknął.
- Nie – wycedził Voldemort. – Zbyt długo wchodziłeś mi w drogę, zbyt długo byłem w twoim cieniu.
Potter czuł, że Lord zna tego człowieka, co więcej, boi się go.
- Wynoś się Tom. – powtórzył przybysz, wszyscy patrzyli na to zjawisko z otwartymi oczami, jak spetryfikowani, Voldemort się kogoś bał.
- Zbyt długo. – szepnął Riddle. – Zbyt długo tkwiłem w twoim cieniu starszy bracie.
Harry`emu opadła szczęka, Voldemort ma starszego brata.
- Bój się Tom. – szepnął starszy Riddle. – Harry Potter jest od Ciebie silniejszy, a ja mu pomogę Cię zabić. – CRUCIO!
Promień wielkości łańcucha uderzył Lorda, wił się jak w agonii, takiego silnego zaklęcia nie przeżyłby nikt. Ulotnił się razem z setką swoich śmierciożerców.
Postać zdjęła kaptur. Czarne jak żuki oczy kontrastowały z białą jak u albinosa cerą. Włosy również czarne miał przystrzyżone na jeża. Podszedł do członków Zakonu.
- Nazywam się Vexatus Riddle, jestem bratem Voldemorta. – uśmiechnął się przyjaźnie. Podszedł do Mc Larena, jednak wtedy urwało się wspomnienie, gdyż Moody zemdlał. Pablo nie czekał, poszedł z Harrym do swojego gabinetu.
Gdy usiedli Potter musiał ochłonąć, przejechał ręką po włosach, Mc Laren poczekał aż Harry się uspokoi.
- Vexatus Riddle jest bratem Voldemorta, jednak stoi po naszej stronie, nie Musisz się obawiać.
- Co on od Ciebie chciał? – spytał Potter.
- Chciał pomocy w wojnie, ja znam czarną magię bardzo dobrze, dlatego jej nauczam, zawarłem układ ze starszym Riddlem, oboje będziemy Cię chronić przed Voldemortem i kłamstwami Trzmiela. A teraz jest coś co musisz wiedzieć, jednak pójdziemy z tym do Dropsa, musi się przyznać do swoich kłamstw.
Po raz kolejny tego dnia Potter i Mc Laren poszli do Gabinetu Dropsa. Harry wiedział o co ma pytać, natomiast Pablo miał coś miał w zanadrzu.
Dyrektor siedział w swoim fotelu gdy Potter wpakował mu się do gabinetu.
- Panie Profesorze, chcę się dowiedzieć o swojej przeszłości, jak zginęli moi rodzice?
- Już Ci mówiłem Harry, zabił ich Voldemort.
- Dość Dumbledore. Dość kłamstw – syknął Pablo
Dyrektorowi krew odpłynęła z twarzy.
- Ja zrobiłem to dla twojego dobra. – wyszeptał.
- Co zrobił? – spytał Harry. – CO ON ZROBIŁ??!!
Pablo zamknął oczy, zaczął się zmieniać, jego włosy zrobiły się rozczochrane we wszystkie strony, oczy orzechowe, ciało bardziej wyrobione. Potter nie mógł uwierzyć, gdy mężczyzna stojący przed nim odgarnął włosy z czoła o mało się nie popłakał.
- Nazywam się James Potter, jestem ojcem obecnego tutaj Harry`ego
|
|