Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
Kolejne tygodnie mijały podobnie, Harry oddalił się od wszystkich, nie uśmiechał się woglę co spostrzegli wszyscy bo trzech dniach ale nikt nie dał rady doprowadzić go do uśmiechu. Na lekcjach stał Sie najlepszy, zawsze chodził ponury ale i dumny jak Snape czy NAWET Voldemort! Nikomu to się nie podobało ponieważ Harry przestał chodzić na Quiditha, nie rozmawiał z Przyjaciółmi, nie wychodził z szkoły nawet gdy był gorąco. Spał przy zapalonych światłach co dla chłopców z sypialni którzy na początku zgaszali ale po paru nie przespanych nocach przez budzenie chłopaka krzykiem przyzwyczaili się i zasypiali przy świetle. Emma była śmiertelnie smutna jednak uśmiechała się często nawet sama do siebie. Często dochodziły pogłoski do dyrektora o nie przespanych nocach, sposobie na życie chłopaka jednak nic nie mógł zrobić- każą pomoc odpychał. Nie mógł normalnie mu kazać się zachowywać jak kiedyś bo był to by sztuczne i nie do zniesienia. Stał się cichy, niezauważalny i o wiele bystrzy niż kto kolwiek przypuszczał- nawet Snape z tym się zgodził. Często Syriusz i Ann próbowali zachęcić chłopaka do czegoś zabawnego, śmiesznego ale nie udało się im. Nie widywał ich oprócz na lekcji oraz nadal Miał paranoję która doprowadzała do Białej gorączki. Wiele razy Emma prosiła o pomoc Louisa ale ten powtarzał że nie może się mieszać w sprawy dotyczące zachowania chłopaka. Trzy dni przed egzaminem kończącym szóstą klasę wszyscy mówili już wakacjach. Potter jednak myślał co Zrobić by ich nie było- jedno był pocieszające. Tylko miesiąc i będzie mógł spokojnie żyć na własną kieszeń. Kupi Se dom, skończy szkołę po czym będzie spokojnie żyć (jak przeżyje). Myślał tak w każdej minucie którą miał wolną. Życie mu Się liczyło jeszcze bardziej od kiedy się dowiedział że albo będzie mordercą albo ofiarą. Wiedział co wybrać! Musiał pomścić ojca, matkę, Cedrika oraz wielu innych ludzi którzy zginęli
- zapłaci mi za każdą sekundę którą przez niego straciłem, za każde zaklęcie rzucone na mnie i czy doszło czy nie oraz zapłaci mi za zniszczenie świata!- powiedział siedząc przy szybie, było ciemno ale wszyscy byli albo w pokoju wspólnym albo w bibliotece
- mam nadzieje że tak Się stanie- powiedział Dumbledore który stał w drzwiach patrząc na chłopaka
- oh.. Dzień dobry- powiedział Harry, podskakując tak że upadł jednak w ostatniej chwili zamiast na głowę upadł na nogi
- nic ci Sie nie stało?- spytał dyrektor troskliwym głosem
- nie, trochę pomogło mi to ż grałem w Quiditha- powiedział obojętnie chłopak
- właśnie, tylko dla czego ,, grałem” a nie ,, gram” ?- spytał Dumbledore uśmiechając się ciekawsko
- nie mam czasu- powiedział chłopak choć było to kłamstwo bo całymi dniami siedział i rozmyślał o Voldemorcie
- oj.. Musisz coś zrobić z sobą. Wcale się nie śmiejesz, jesteś ponury i widzę że zaniedbałeś przyjaciół- powiedział jakby chciał karać chłopaka za poważne wykroczenie
- śmiać się nie mam z czego za to ponury jestem bo nie chcę wyglądać sztucznie. Nie chcę się śmiać, uśmiechać i szczerzyć zęby jak wariat a z Przyjaciółmi to nie mam tematu do rozmowy- rzekł chłopak nadal Bez emocji głosem
- ten ton, nie uważasz się że szybko i na gorsze Się mieniłêś?- spytał dyrektor choć bardziej to sugerował
- nie uważam tak, dorosłem, lepiej się zacząłem uczyć i w końcu nauczyłem się nie denerwować przez mojego wspaniałomyślnego nauczyciela od eliksirów i jego bandy- powiedział Harry ale Dumbledore tylko popatrzył na niego groźnie
- znaczy Malfoya i jego bandy- poprawił się Potter jednak to i tak nie poprawiło humoru dla dyrektora
- oj Harry, uważaj. Pamiętaj co ci mówiłem pod koniec tamtego roku, jedynie przyjaciele ci pomogą w przetrwaniu. Nie lekceważ ich bo widzę że ich zaniedbałeś a jak widziałem to z panną Campbell przed tymi okropnymi świętami coś iskrzyło- powiedział koniec z wesołymi iskierkami w oczach, miał nadzieje że chłopak się będzie wypierać ale ten tylko powiedział
- może i był coś ,, przed” najlepszymi świętami pod słońcem a temu że nie ma słońca to i nie ma szczęścia ale teraz jestem Ja w Innej sytuacji a Ona w innej- powiedział normalnym głosem, jakby nic się nie działo
- dobrze Harry, nie rozumiem pierwszy raz zachowania swojego ucznia. Ale powiedz od kogo nauczyłeś się bez emocyjnej maski i spokoju?- spytał dyrektor nadal rozbawiony
- pierwszego od Snape drugiego od pana- powiedział powoli chłopak a dyrektorowi szczęka spadła
- nie wiedziałem że ja tak potrafię..- wymruczał po czym po krótkim
,, dowidzenia” mrucząc coś od nosem wyszedł z sypialni chłopców z Gryffindoru. Harry westchnął i znowu usiadł przy oknie
- tylko przyjaciele mi pomogą! Przyjaciele! Zaniedbałem ich?! Oczywiście ale to nie moja wina że jestem paranoikiem. Odpuść sobie Potter! Oni się męczą z tobą!- pomyślał chłopak
- nie słuchaj swojego sumienia, licz się z sercem! Kochasz ich jak rodzinę!- mówił drugi głosik z jego mózgu. Miał już dość, walnął wielką księgą z zaklęciami czarno magicznymi o ziemie tak że ściany Hogwartu się zatrzęsły a potem musiał rozładować swoje zdenerwowanie więc wyczarował a potem starał się skupić s całej mocy aby ptak, robił to co on każe wzrokowo. Udawało mu się to za każdym razem po paru minutach, potem wziął różdżkę i znowu co chwilę wyczarowywał ptaka i starał się wzrokowo go zabić- udało mu się raz ale okazało się że ten tylko zasłabł. Ale na dwie minuty po czym był w pełni sił by uciec przez otwarte okno:
praca z transmutacji skończona,
z eliksirów dwa wypracowania skończone,
zaklęcia i zielarstwo też
Czarna magia zrobione dwa razy więcej niż trzeba było!
Kiedy ja to zrobiłem? Może naprawdę brak mi znajomych jak chcę się uczyć!
Ale czy to źle że chcę być wykształcony?
- źle, nie. BARDZO DOBRZE ale jakim kosztem?! Kosztem przyjaciół, znajomych i rodziny! Ann i Syriusz są albo powinni być najważniejsi a nie był u nich już od miesiąca czyli od czasu kiedy były te przeklęte święta! Emma- jego kochana! Syriusz- chrzestny. Ann- chrzestna, Hermiona i Ron przyjaciele na zawsze. Ginny, Newill- przyjaciele którzy go rok temu nie zawiedli! A dzisiaj jak potraktował Dumbledore? Człowieka który pomógł mu jak nikt inny. On miał za zadanie powiedzieć mu najgorsze rzeczy o jego życiu jednak mówił to spokojnie i od razu zaoferował mu pomoc a chłopak
- dzisiaj zachował się bezczelnie. Bez serca! Nie śmieje się- nie da się tego zmienić! Ale może mógłby zmienić swój ton! Swoje ostatnio popularne zwyczaje! Odrabiać lekcje z przyjaciółmi i pomagać im jak i oni mu ale nie w papierkowych sprawach tylko umysłowych! Ile razy Hermiona wyciągnęła ich z pod ruin nieszczęścia psychicznego ( Rona i Harrego). Ile razy Ronald mu pomógł aby się nie załamał i zawsze nawet najgorszą prawdę umiał tak przekształcić że podczas płaczu śmiali się? Postanowił że dzisiaj da sobie spokój ale od jutra cos zmieni, może będzie to nikła zmiana ale cos zmieni! Noc minęła spokojnie, rano gdy Harry się obudził Ron zalany potem siedział na łóżku i pisał coś byle jak, byle siak na pergaminie
- co robisz?- spytał Potter
- piszę wypracowanie dla McGonagall bo zapomniałem o nim wczoraj!- powiedział szybko chłopak. Harry powoli wstał i podszedł do chłopaka co tego zdziwiło ale nic nie mówił
- wiesz, mam lepszy pomysł abyś wziął moje zapasowe- rzekł chłopak i dał mu papier gdzie było ślicznym drukiem napisane dokładnie tyle ile trzeba wypracowanie. Chłopak podszedł do torby i pokazał Ronowi swoje wypracowanie jednak trochę inne, tak aby profesorka nie zgadła. Ron był zadowolony nie tylko z tego że zapewne dostanie ,, w” ale też z tego że jego przyjaciel sam do niego podszedł i zaoferował pomoc! Po tym zdarzeniu chłopak znowu zachowywał się po swojemu, więc Ron myślał że to po przebudzeniu zachowanie
- … no i dał mi swoje zapasowe wypracowanie- opowiadał Wesley dla Hermiony i Emmy. Były uśmiechnięte od ucha do ucha że pierwszy krok zrobił sam chłopak. Przyszedł ten paru minut później do wielkiej sali, szybko jednak zjadł a gdy dostał list zbladł. Wszyscy koło niego zamilkli, potem wszyscy Gryfoni a kolejnie inne domy. Chłopak pogniótł kartkę i rzucił zaklęcie które zamieniło papier w pył. Chłopak wstał i biegiem wyszedł a na jego twarzy można było zauważyć złość, gniew ale i lekkie przestraszenie. Biegł w nie wiadomo jakim kierunku, do nie wiadomo kogo lub czego. Musiał wyładować na czymś swoją złość!
Na kim?- spytał sam siebie w myślach. Wtedy ukazał mu się Irytek
- tak!- krzyknął i zaczął denerwować skrzata, rzucać na niego zaklęcie jakie kolwiek ale ten je zwinnie omijał. Po piętnastu minutach rzucania zaklęć chłopak uspokoił się
- dzięki!- krzyknął patrząc na skrzata całego czerwonego z zmęczenia i zielonego z strachu. Harry poszedł wtedy na swoją pierwszą lekcję
- transmutacje. Gdy wszedł trzasnął drzwiami i zobaczył że wszyscy w niej są choć nie było dzwonka. Walnął byle jak książki na ławkę i agresywnie je otworzył używając do tego magię bez różdźkową. Wszyscy patrzyli na niego jak jest wściekły, czasami gdy coś mu nie pasowało normalnie to zmieniał w cos innego np. pióro w ptaka, po czym wzrokowo powoli aby się uspokoić dawał mu wolność na świeżym powietrzu. Po minucie zadzwonił dzwonek, nauczycielka zdziwiła się że wszyscy są a tym bardziej wściekły Potter który wszystkich gniewnym wzrokiem normalnie petryfikował ale na około minuty
- POTTER! Co się z tobą dzieje?!- wrzasnęła nauczycielka gdy kolejna dziewczyna oniemiała gdy spojrzała mu w oczy
- nic pani profesor, nie wiedziałem że mój wzrok jest jak bazyliszka!- powiedział spokojnie chłopak, kobieta tylko skrzywiła się. Koniec lekcji był podobny jak początek oprócz tego że chłopak mocniej się zdenerwował i to na lekcje u SNAPE! Wszyscy którzy byli na transmutacji wiedzieli że będzie awantura jednak woleli o tym nie myśleć- nie mylili się. Severus siedem razu pytał Pottera o jakieś zadania a on zawsze znał odpowiedź czym wkurzał mistrza eliksirów
- albo kułeś dzień i noc, doba w dobę albo wypiłeś eliksir mądrości- powiedział nauczyciel
- to pierwsze- powiedział chłopak normalnym tonem do ,,nietoperza”
- a kazałem ci odpowiadać?- spytał zły
- w pewnym sensie, mogłem przyjąć to jako pytanie choć to pierwsze słowo ,, ale” wtedy powinno być zastąpione ,, czy” wiec mogę panu powiedzieć że ma pan świętą rację że nie powinienem się odzywać- rzekł chłopak tak spokojnie że Snapeowi spadła szczęka
- eh.. Już dobrze- powiedział jakby zapomniał woglę po co chłopak rzucił tą przemowę. Jednak to była deszcz przed burzą. Na koniec lekcji Malfoy zaczął się śmiać z czegoś przez co przypominał Potterowi Voldemorta. Kilka osób widziało jak patrzy na Draco ze rządem mordu ale nie takiego zwykłego! Nawet Snape zaczął się przyglądać mu aby nie zrobił nic jego uczniowi. Gdy Malfoy zauważył wzrok Pottera i uciszone głosy Gryffindoru zaczął podchodzić niebezpiecznie blisko do niego. Zatrzymał się metr od niego, dopiero wtedy można było zauważyć że mają identyczny wzrost i podobny kolor oczu tylko że Harrego były ciemne i straszne a Malfoya rozbawione i żywe
- widzę Potter, że twój iloraz inteligencji wzrasta! Ale na jak długo.. Myślisz że jestem głupi jak sam siebie dręczysz… ach… Żal mi ciebie .. Chłopiec który przeżył czuje się samotny, co nie? Oh.. Nie musisz odpowiadać.. Zostawiłeś przyjaciół i teraz jesteś.. Na przykład jak.. Wilkołak… samotny.. Bez nikogo do pomocy… bezsilny- powiedział głośno Malfoy, ślizgoni zachichotali
- oj Malfoy Malfoy.. Przykład dałeś okropny a co do mojej przyjaźni, to nie uważasz że mam powody aby zachowywać się jak się zachowuje i że to nie twój interes co się dzieje bo może wyglądam na słabego ale mogę ci przyrzec że jednym palcem bym ciebie zmiótł z ziemi.. Gdyby.. Na przykład jakiś wredny blondas zaatakował mnie.. Ale nie liczę na to, dodaje bo się boi- powiedział Harry spokojnie, Draco wyjął różdżkę z kieszeni. Severus zaczął mówić że to nie czarna magia jednak po chwili jego głos przekrzykiwał głos Malfoya który wszystkie zaklęcie jakie znał krzyczał a Potter stał nie wzruszony od początku z jedną tarczą czarno magiczna która pochłaniała wszystkie zaklęcia
- chcesz się bawić, Ok…- burkną gorzko i tajemniczo. Złożył ręce w pewny sposób dziwny jak gdyby się modlił. Szeptał formułkę a po chwili z jego rąk wyemitowały trzy strugi światła. Jedna poleciała do Emmy, druga do Malfoya a trzecia została u niego. Emma wściekła się i odrzuciła swoją moc machając palcami u rak pare razy. Malfoy stał i gapił się jak zaklęcie go łapie i się rozprowadza powoli po ciele.
Było zimne, pełne bólu, tajemnicze, przestraszone i wstręt do siebie. Po chwili chłopak machną ręką i uczucie zniknęło z ciała chłopaka
- cc..oo too było?- spytał przerażony
- moje uczucie, to jak się teraz i od wielu dni czuję- powiedział powoli i spokojnie. Malfoy stanął jak wryty w ziemię. Popatrzył na nauczyciela który stał o nie miał. Nadal Była jeszcze mała cząstka w ręce
- a to co?- spytała Hermiona pokazując na światełko
- moje zmartwienia- wyszeptał chłopak wtedy Severus postanowił wkroczyć o akcji
- Potter albo mi oddasz to zaklęcie albo.. Twój dom nigdy nie będzie miał możliwości na wejście na podium pucharu domów- powiedział Snape
-przykro mi, ale w regulaminie który świetnie przestudiowałem znalazłem podpunkt który pozwala mi na poinformowaniu mi wyższych władz jeżeli nauczyciel szantażuje ucznia- powiedział chłopak obojętnie
- w tym wypadku masz jedynie dyrektora a ostatnio ci się nie kwapi aby do niego pójść więc..
- jeszcze jest wice dyrektor- powiedział Harry- a co do dyrektora, to wczoraj z nim rozmawiałem- powiedział chłopak przez co Snape zrobił się zielony. Nagle na ręce Malfoya i Emmy pojawiły się znowu promienie. Chłopak wzrocznie przyciągnął dwa światełka i złączył je z swoim następnie przyłożył do serca po czym te znikły. Wszyscy stali jak osłupieni a najbardziej Malfoy, zrozumiał że chłopak też ma uczucia a z tymi problemami radzi sobie o wiele lepiej
- nie było tam miłości, tylko słabość i gorzkość- myślał Draco warząc swój eliksir kiedy Snape krzyczał na kruczowłosego chłopaka jednak ten nadal Był spokojny
- nie widzę powodu dla którego pan na mnie krzyczy oprócz że nie dałem panu moich myśli- powiedział Potter mieszając swój eliksir jednak po swojemu- experymentował
- wiesz, chyba nauczysz się grzeczności wobec starszych po szlabanie u mnie dzisiaj o osiemnastej- powiedział z przekąsem Snape
- osiemnasta? Nie ma sprawy- powiedział chłopak i się ucieszył
- czego się cieszysz?- spytał Malfoy
- wiesz właśnie o szóstej miałem iść na przesłuchanie jakiegoś śmierciożercy złapanego- powiedział Harry, chłopak przełkną ślinkę- nie pójdę przez szlaban- powiedział chłopak jednak zanim co kolwiek dodał drzwi się otworzyły i stanął w nich dyrektor
- przepraszam Severusie, ale muszę zabrać Harrego na to przesłuchanie bo zmienili godzinę- powiedział, Harry burknął że dlaczego go to spotyka
- tylko ma wrócić na osiemnastą na szlaban…
- nie zasłużony- dokończył chłopak ale wtedy raptownie wybiegł z klasy. Snape tylko poczerwienił się i prowadził dalej lekcje. O przesłuchaniu dowiedział się rano ponieważ przyszłą do niego sowa od ministra. Nie podali imienia i nazwiska śmierciożercy oraz po co chłopak ma się tam stawić. Dyrektor pojechał z nim bo bał się aby nie pytali jego ucznia o przepowiednię lub tym podobne sprawy. Gdy wszedł do ministerstwa wszyscy na niego się patrzyli. Przyzwyczaił się więc nie zwracał na to uwagi. W końcu doszli do sali, była cała biała a na środku siedział mężczyzna w czarnych szatach. Otworzyli drzwi po czym pięciu aurorów, minister osobiście, Harry, Dumbledore oraz kobieta z wielkim notesem weszli do pokoju. Stanęli pod jedną ścianą a Aurorzy usadzili mężczyznę na krześle. Wtedy Potter zobaczył jego twarz, był to
- .. Peter Petigrew- powiedział sam chłopak wszyscy popatrzyli na niego
- zdrada Lili i Jamesa Potterów oraz morderstwo cedrika Diggorego- dodał poważnie jak gdyby nigdy nic. Wszyscy spojrzeli na niego potem na śmierciożerce
- jutro o godzinie dwunastej będzie rozprawa- dodał minister po czym zadał pare pytań dla Harrego Np.
ile razy widziałeś go z czarnym panem?
Skąd wiesz że to on zdradził twoich rodziców? Chłopak odpowiadał starannie prawdziwie oraz spokojnie co całe ministerstwo postawiło na nogi. Idąc spojrzał na drzwi za którymi był departament tajemnic jednak nie wzruszony wyszedł z ministerstwa. Dyrektor powiedział mu że będzie musiał znowu jutro jechać na proces
- muszę? Przecież powiedziałem im co wiem- powiedział obojętnie chłopak
- tak, może będą chcieli pod verikasentium dowiedzieć się tego od ciebie dlatego na wszelki wypadek jutro też będę towarzyszył ci w procesie- rzekł Dumbledore po czym świstoklikiem przenieśli się do gabinetu. Była już dziewiętnasta i była środa
- Snape będzie zadowolony- burkną pod nosem Harry po czym po pożegnaniu szybko udał się do pokoju życzeń
- Harry, ci została już Tylka nauka teleportacji, nauki uzdrowicielskie i pare trucizn. Temu że wiem także że masz dużo czasu dam ci nowe książki do tych trzech dziedzin magii i spotykać się będziemy w poniedziałki, środy i soboty lub niedziele jak wolisz- powiedział Louis
- czemu tylko trzy dni, wolałbym codziennie- powiedział bez emocji chłopak
- bo w pół roku nauczyłeś się wszystkiego, zostały ci cztery miesiące szkoły i masz malutko do zrobienia. Dzisiaj masz zrobić tą truciznę, jest bardzo trudna ale.. Potrzebna. Jeżeli wypijesz choć jedną kroplę jej zasypiasz a nikt nie obudzi ciebie w ciągu miesiąca. Więcej kropli to Np. śpiączka na całe życie, utrata pamięci. Ministerstwo używa tego dla osób nie bezpiecznych bo po miesiącu staje się mniej agresywną osobą i emocjonalną nawet. To jest eliksir chłodnego spania- powiedział nauczyciel i dał chłopakowi papier z przepisem zrobienia eliksiru. Całą normalną godzinę robił ten eliksir uważnie i dokładnie, Emma miała w końcu nauczyć się zaklęcie petryfikacji osób ale za żadne skarby nie dała rady
- ja tego nie dam RADY!- krzyczała jednak nikt się tym nie przejmował. Harry pomyślał że teraz może zrobić drugi ruch w celu przybliżenia się do przyjaciół. Wziął małą buteleczkę z napisem ,, energia umysłowa” i magią wzrokową zaprowadził zielony eliksir w szklanym pojemniczku do niej. Ona nie wiedziała kto to jej dał jednak wypiła, zobaczyła jak Harry kątem oka przypatrywał się jej więc uśmiechnęła się i starała skupić na zaklęciu. Po setnym podejściu udało jej się spetryfikować małą mysz jednak dla niej to był szok. Skakała z radości jak nigdy! Harry popatrzył na nią z ukosa po czym stanęła i z wielkim uśmiechem próbowała dalej jednak udało się jej znowu raz na sto prób. Gdy wyszli Mieli mało czasu na rozmowę ponieważ biegli na koniec kolacji. W wielkiej sali było dużo osób jak na dwudziestą godzinę. Młodzież zjadła szybko kolacje zanim wszystko znikło dziesięć minut późnij. Położył się do łóżka i odrobił lekcje ( nawet z dodatkowymi pracami i zapasem na dwóch, może Ronowi się przydadzą). Koło jedenastej oczyścił swój mózg i poszedł spać. W końcu nic mu się nie śniło oprócz wielkiej czarnej i mocnej ściany. Kolejne dni starał się zbliżać do przyjaciół w jaki kolwiek sposób ( Ronowi dając jego prace; Emmie pomagając u Louisa; Hermionie pożyczając książki). Wszyscy zauważyli małą zmianę jednak chłopak nadal Się nie uśmiechną nawet na chwilę, nawet kipnnie
- drodzy uczniowie- powiedział dyrektor w piątek na kolacji w przed dzień urodzin Rona czyli ostatniego dnia lutego
- jutro będzie wycieczka do Hogosmende- dodał a wszyscy zaczeli wiszczeć Hura opróćz Harrego który mierzył ich petryfikacyjnym wzrokiem
- każdy musi iść- dodał dyrektor, teraz Harry mrukną coś pod nosem w stylu ,, kto mnie sprawdzi?” Wiski trwały dziesięć minut w końcu chłopak zły wyszedł znowu w złym humorze.
WYCIECZKA- PRACE DOMOWE- DODATKOWE- KSIĄŻKI= BRAK CZASU!! Myślał chłopak
- jak tutaj nie iść? Peleryna niewidka się w tym akurat razie nie pomoże, na bombonierki Wesleyów pani Pomfrey zamówiła antybiotyki więc też się nie uda!- szeptał cicho chłopak
- czemu nie chcesz iść?- spytał Ron zbliżając się do niego bardzo blisko dla Pottera za blisko. Chłopak rzucił się na łóżko i powiedział
- eh.. Nie wiem.. Nie chce i koniec i nie pójdę- powiedział ale wtedy pomyślał że może zacząć się uczyć teleportacji z Louisem przy wrzeszczącej chacie! Szybko przez telepatacje powiadomił przyjaciela który się zgodził. Kolejny dzień to była nauka w wiszczącej chaty do jakiegoś celu. Nie udało mu się jednak na razie jeszcze zrobić postępu oprócz zdeportowania jednej nogi metr dalej. Przyszedł zasapany do szkoły gdzie stała już McGonagall, Snape, Black, Werberg, Ron, Hermiona, Ginny i Emma
- GDZIEŚ TY Był!?- spytał Syriusz
- a) nie krzycz b) w Hogosmende, sami mi kazaliście nie zapomnijcie- powiedział spokojnie chłopak
- przeszukaliśmy całe miasteczko, szkołę i okolice ale ciebie nie było!- powiedziała McGonagall
- szukaliście w złym miejscu- burkną chłopak cicho
- wszędzie! Rozumiesz, wszędzie sprawdziliśmy!- krzyknęła teraz Ann
- na pewno?- spytał chłopak, wszyscy pomachali głową że tak
- a wiszcząca chata?- spytał Potter, wszyscy stali jak żywcem pokopani. O tym nie pomyśleli. Chłopak westchną i pomału poszedł do dormitorium. Kolejny miesiąc co dwa tygodnie wyślizgiwał się z szkoły do Hogosmende gdzie trenował teleportacje. Trzy tygodnie przed końcem roku miał już wyćwiczone to na perfekt tak samo jak trucizny, uzdrowicielstwo też miał opanowane choć Louis kazał mu przeczytać pare książek o tym. Więc zostało już tylko piętnaście dni szkolnych, dwadzieścia jeden w szkole! Petigrew został skazany do Azkabanu na dożywocie. Nadal Jednak chłopak się nie uśmiechał. Hermiona właśnie wpadła do sypialni chłopców którzy wrzeszczeli na nią ale woleli w niej nie mieć wroga więc przepuścili ja
- RON! HARRY! Wiecie że jadę na wakacje do Ameryki!- krzyknęła zadowolona, chłopak tylko pomachał głową że tak a Ron krzykną super. Ron jechał do Bułgarii do brata a Harry… miał się uczyć. Chciał się uczyć.. Jednak coś mu się wydawało że z chrzestną podróżniczką i chrzestnym zabujanym z chrzestnej chłopaka nie obejdzie się bez jakiejś wycieczki. Ostatnie trzy tygodnie były luźne, nauczyciele zadawali mniej prac co denerwowało Harrego
- pani profesor, to ma być praca domowa?- spytał z wyrzutem Potter na transmutacji
- a co za duża?- spytała kobieta
- nie, wręcz przeciwnie. Ja tu czekam by móc mieć zajęcie a to tylko pare linijek łatwego pisania..- żalił się chłopak a wszyscy w pokoju patrzyli na niego jak na kretyna
- jak chce pan mogę dać mu prace dodatkową- burknęła McGonagall i odwróciła się ale chłopak znowu zaczął
- oczywiście- nauczycielka znowu odwróciła się
- co powiedziałeś?- spytała zadziwiona
- że chcę tą dodatkową prace- rzekł chłopak. Koniec lekcji był taki jakiego sobie zażyczył chłopak, trudny i pouczający. Wszyscy jęczeli ale chłopak miał zadowolone iskierki w oczach. Ronald i Emma krzyczeli w kółko na siebie potem także Hermiona jednak chłopak słuchał uważnie nauczycielki. Trzy dni przed końcem roku szkolnego miał być test dla szóstoklasistów aby sprawdzić ich wiedzę. Harry kuł cały czas, Ron i Emma wcale a nawet Hermiona robiła z tego mniejszy problem. Po napisaniu nie była jednak taka pewna
- na pewno nie zdam OPCM i eliksirów- powiedziała wieczorem przy kominku
- już tylko jutro do Hogosmende i w niedziele do domu!- dodał Ronald. Emma nie wiedziała co będzie robiła na wakacje. Może pojedzie do mamy albo do miasta Nakromantów! Myślała o tym długo jednak nie miała pomysłu. Kolejny dzień przesiedzieli w trójkę ( bez Harrego który już nigdy po tamtej wizycie nie chodził do miasteczka) w Hogosmende i kupowali słodyczy na całe wakacje. Kolejnego dnia, w pociągu było ponuro i ciemno ponieważ nie chcieli zwracać na siebie większej uwagi w przedziale. Rok temu jechali tutaj z obawą Harrego czy dobrze robią że jedzie go Hogwartu. W tym czy to ten sam Potter. Zamiast grać z przyjaciółmi, czytał księgę o uzdrowicielstwie. Nagle do wagonu wpadła mała grupka pierwszo roczniaków, jeszcze pierwszoklasistów
- my.. Mamy.. To przekazać.. Dla.. Pottera- powiedzieli zaspani. Harry wstał i agresywnie wziął list nie dziękując. Rozerwał i przeczytał:
|
|