Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland
|
|
Chłopak pobył jeszcze chwilę w zamku, po czym zabrał swoje rzeczy z pod bramy i teleportował się do domu. Nikogo nie było przy wejściu wiec poszedł do swojego pokoju, paroma ruchami ręką wszystkie rzeczy ułożyły się w szafach i komodach oraz książki i eliksiry które się nie przydały w tej wyprawie zostały odesłane na swoje miejsce. Po paru minutach, chłopak leżał w łóżku i myślał o tych dniach, Emma za to była pośrodku uwagi wszystkich osób, została wypytana o wszelkie szczegóły jednak nic nie mówiła. W Slytherinie wszyscy zastanowili się nad swoim wychowawcą jednak jeżeli Potter, który jego nienawidzi oddał mu różdżkę to musiał mieć jakieś podstawy- wszyscy tak myśleli. W niedziele Potter, teleportował się do Hogosmende po czym pomału poszedł na błonia. Był tam umówiony już z przyjaciółmi. Chodzili koło pół godziny w kółko po czym musieli wracać do szkoły bo zaczęło lać. Hermiona powiedziała że to dobrze, ponieważ będą mogli dokończyć eseje dla nauczycieli. Potter był zaskoczony, ze przez to iż wyjechał mają tyle do nadrobienia: nawet zawsze idealna Hermiona!
- no ale Harry, mówiłeś że nam Pomożesz a nie położysz się i będziesz leżał!!- wrzasnęła Hermiona gdy nie wiedziała odpowiedzi
- ale co ja wam jestem? Encyklopedia? Biedni ślizgoni muszą sami wyszukiwać tego a wy dostajecie na ręce ode mnie i jeszcze krzyczycie- powiedział zły Potter który wolał spać w fotelu niż uczyć się ( no chyba że Run)
- tak! Ale chyba możesz nam pomóc! Ron na Quidithu, Emma łazi z chłopakiem po….- tutaj się zatrzymała, zakryła ręką usta. Potter zzielenieniał , zadławił się ale potem wzruszył ramionami i dalej czytał książkę. Była już dwudziesta i przyjaciele myśleli ze chłopak już pojechał ale jakie było zdziwienie gdy do dormitorium weszła Emma trzymając się za rękę z innym gryfonem z klasy. Chłopak zbladł, dziewczyna na jego widok poczerwieniała a Hermiona pokazała znak śmierci dla niej
- hej Harry- powiedziała młoda Campbell i usiadła na obok fotelu
- cześć Emmo- powiedział Potter nie patrząc na nią
- czy coś się stało?- spytała Emi marząc aby on o niczym nie wiedział
- nie, chyba nie. Miałem nadzieje że ty mi to powiesz dlaczego wszyscy wiedzą że chodzisz z innym chłopakiem oprócz mnie- powiedział jednak to nie było pytanie, to była sugestia. Emma zbladła, przełknęła ślinę i powiedziała
- ale to nie tak jak myślisz, nie chodzę z nim tylko.. No po prostu gdy wyszłeś zaprosił mnie na spacer. No a nie wiedziałam że jeszcze przyjedziesz więc się zgodziłam. Ale nie myśl sobie że… co to, to nie!- powiedziała. Chłopak przeniósł wzrok z książki na nią
- a czy ja cokolwiek mówię? Możesz chodzić z kim chcesz i kiedy chcesz- powiedział, dziewczyna wiedziała że jest wściekły
- kochasz mnie?- spytała robiąc minkę zbitego psiaczka i pocałowała w policzek chłopaka
- może- powiedział, dziewczyna pocałowała go w drugi policzek
- no trochę tak- teraz dziewczyna pocałowała go w usta
- kocham ciebie- wyszeptał jej do ucha. Ta zachichotała ale nagle poderwała się
- wiedziałam- powiedziała i usiadła na obok fotelu. Chłopak westchną po czym powiedziało
- przykro mi, ale obowiązki lenia wzywają- powiedział po czym świstoklikiem przeniósł się do swojego domu. Spał spokojnie choć mu się zbytnio nie chciało, wiedział co jutro będzie robił: uczył się. Denerwowało go to nie miłosiernie że nie może zrobić nic nowego, chciał jeszcze porozmawiać z dyrektorem o Severusie Snape. Wiedział że to szpieg i to nawet od paru miesięcy przez wizje ale teraz chciał ostrzec. Voldemort się dowiedział już o tym i Snape albo jest szpiegiem dla Dumbledore albo Albus ufa mu ponad życie nawet swoich uczniów. To drugie było nikłe, bo on zawsze się wstawiał za młodszymi i słabszymi. Potter kolejnego ranka obudził się wcześnie, ubrał się i zszedł na śniadanie gdzie nikogo nie było oprócz skrzata który go obsłużył. Po zjedzeniu, chłopak wyruszył do biblioteki gdzie znowu uczył się starożytnych run.
Po paru dniach takiej nauki, czyli starannej i całkiem dla siebie mógł spokojnie powiedzieć że to nie jest takie trudne. Jeździł do narzeczonej co dwa dni oraz codziennie wysyłał jej kwiatki przez sowę. Dziewczyny z wszystkich domów tylko szeptały że taki chłopak to jest cud natury. Nareszcie nadszedł środek listopada, za dwa tygodnie miał się odbyć mecz Quiditha, McGonagall wyjechała do kuzynki która podobno jest umierająca. Przez to Gryfoni nie Mieli pozwolenia na trenowanie
- przecież za dwa tygodnie mecz Gryffindoru v Slytherin a my nie mieliśmy żadnych prób za to przeciwnicy mają prawie codziennie treningi i nawet na ten tydzień jest już grafik bez nas!- powiedział Ron zły, Angelina Johnson kapitanka siedziała i obgryzała ołówki. Nagle do dormitoria wszedł Harry
- cześć wszystkim, a wy nie w powietrzu?- spytał po czym przywitał się z narzyczoną w inny sposób niż z innymi
- o tak, powinniśmy być ale… Harry a nie zrobisz nam przysługi?- spytała Angelina słodko
- w jakim stylu?- spytała Emma patrząc na nią uśmiercająco
- aby twój chłopak poszedł do dyrektora i przekonał go do dania nam choć jednego dnia w tym tygodniu- powiedziała Ginny
- khym .. Khym.. A czy ja jestem kapitanem? Ty Angelino idź do niego, chcesz możemy iść razem ( tutaj dostał piorunujące spojrzenie od Emmy) do dyrektora i może cos wykombinujemy- powiedział spokojnie
- a więc chodźmy, drużyna! Na podbój dyrekcji- powiedział Ron po czym drużyna, Harry, Emma i Hermiona poszli do dyrektora
- musy świstusy- powiedział Potter
- skąd znasz hasło?- spytała Hermiona
- ja znam wszystkie hasła do szkoły- powiedział z uśmieszkiem po czym szybko poszli na górę. Harry zapukał po czym wszedł
- o witaj Harry.. No i Emma i drużyna Quiditha?- spytał dyrektor po czym ręką zachęcił do usiąścia na krzesła
- no właśnie, drużyna ma problem bo prof. McGonagall wyjechała a bez zgody pisemnej wychowawczyni nie mogą trenować na boisku. Na dodatek to oni mają za dwa tygodnie mecz z ślimakami więc powinni potrenować- powiedział Potter z uśmiechem
- no tak, widziałem grafik i zdziwiłem się że najwięcej trenują Ślizgoni Harry- powiedział dyrektor nie ukrywając rozbawienia
- na jedno wychodzi, ślimaki czy ślizgoni- rzekł Harry obojętnie, wszyscy patrzyli się na niego jak może tak spokojnie rozmawiać z dyrektorem do tego mówić dla niego po przezwiskach
- a wiec co mogę zrobić.. Jedynie to mogę dać wam podpis na następny tydzień bo jak wiecie jest już grafik- rzekł Dumbledore
- ale..- dodał po chwili- Harry może wam pomóc- powiedział dyrektor, chłopak uśmiechną się
- zgadza się pan?- spytał po chwili
- tak, oczywiście nie może to wydostać się z poza tych czterech ścian- rzekł dyrektor, Gryfoni popatrzyli na dyrektora potem na Pottera którzy patrzyli na siebie
- teraz to twój wybór czy ich ugościsz..- powiedział dyrektor
- nie wpadłem na to..- powiedział Ron który zrozumiał o co chodzi
- mamy boisko!- Powiedziała Ginny ale Angelina popatrzyła na nich
- wiecie, ja się zbytnio nie orientuje co do…
- pojedziemy do Harrego domu- powiedział Ron. Angelina nadal. Nie rozumiała jednak się zgodziła
- ale Harry, masz ich pilnować- powiedział teraz ostrożnie dyrektor
- jasne dyrektorze, czy ja kiedyś kolwiek bym ich dał dla Tomeczka?- spytał chłopak rozbawiony po czym wyczarował świstoklik
- na trzy… raz.. Dwa.. Trzy!- po czym dziesięć osób znalazło się przed wspaniałym domem. Wszyscy stanęli wryci w ziemię
- chodźcie- powiedział Ron i wszyscy pomaszerowali za Potterem. Szli chwilkę po czym ukazał im się wielki stadion. Cała drużyna otworzyła usta a Harry pokazał ręką aby szli. Angelina od razu powiedziała aby siadali na miotły po czym wzbili się w powietrz
- Harry a czy mogę iść do biblioteki?- spytała Hermiona
- tak- rzekł krótko chłopak po czym Emma i Hermiona zwiały w mgnieniu oka. Wszyscy byli szczęśliwi bo ślizgoni nie podglądali ich taktyki, boisko było większe niż w Hogwarcie i do tego nikt na nich nie patrzył oprócz Harrego. Koło dziewiętnastej Harry kazał im schodzić
- zapraszam na kolacje- powiedział chłopak po chwili. Wszyscy byli szczęśliwi bo tego akurat im teraz brakowało. Gdy weszli wszystkich zamurowało po raz kolejny. Piękny, wspaniały i duży dom, boisko i mnóstwo skrzatów
- zawołaj Hermionę i Emmę z biblioteki- powiedział Harry do jednego stworzenia a ten po chwili wrócił z dwoma złymi dziewczynami. Zjedli kolacje po czym porozmawiali chwilę. Zegar wybił dwudziestą
- przykro mi, ale muszę was odwieźć do Hogwartu!- rzekł chłopak
- ale jutro..
- tak jutro o… dwunastej przyjadę do Hogwartu, jest sobota wiec możecie cały dzień tutaj przesiedzieć- rzekł chłopak. Świstoklikiem przenieśli się pod bramę do Hogwartu po czym szli drużką do szkoły.
Gdy weszli do szkoły na nieszczęście spotkali Snape
- gdzie byliście?- spytał nauczyciel
- chcieliśmy się przewietrzyć a drużyna chwilkę polatała na miotłach- powiedział Harry i kazał innym iść. Oni odeszli a ten został z nauczycielem, ten wiedział o czym chce z nim chłopak rozmawiać wiec zaprosił go do gabinetu. Gdy usiedli nastała nieprzyjemna cisza
- a więc Potter, nie rozumiem skąd wiedziałeś że ja nie jestem śmierciożercą- powiedział zimno Snape
- wiedziałem czy nie, ale ufam dyrektorowi no i choć umiem oklumencję czasami o niej zapominam i mam wizje. Woglę w czasie mojego pobytu u Tomeczka widziałem pana minimum trzy razy i słyszałem jakie bajki pan opowiada mu a ten kretyn wieży- powiedział lekko uśmiechając się Potter
- no ty też mu powiedziałeś nieźle, Np. że zakon jest w innym kraju- rzekł Severus zimno jednak lekko się przestraszył, przecież on też krzywdził tego chłopaka i tylko dla tego aby go nie zabito
- musi pan teraz uważać- rzekł Potter po chwili, Snape popatrzył na niego rozbawiony
- on już wie że jest pan szpiegiem- dodał chłopak, teraz twarz Severusa zmieniła się gwałtownie na pełną Strachu.
- skąd on o tym wie i skąd ty o tym wiesz?- spytał Snape wstając i podchodząc do okna za biurkiem
- ja wiem z wizji a Voldemort, od Belatrix. Zwiała dla tylu aurorów,nie rozumiem jak można było do tego dopuścić- rzekł chłopak
- ach, od niej. Tak, słyszałem że uciekła dla dwóch aurorów bo reszta miała jakiś alarm. Dobrze to chyba wszystko, chyba że… a dokładnie to gdzie teraz…- nie dokończył bo rozległo się pukanie do drzwi a po chwili wszedł Dumbledore. Widząc Harrego podniósł brwi choć miał nadzieje że go tam znajdzie
- witaj Severusie, no i Harry? A czy ty nie powinieneś być z przyjaciółmi?- spytał dyrektor
- tak, to ee.. Ja już idę.. Pożegnam się z Emmą i innymi no i już zwiewam..- rzekł chłopak wstając
- nie, zaczekaj. Mam nadzieje że wszystko sobie wyjaśniliście- powiedział Dumbledore
- w pewnym sensie, właśnie pytałem gdzie był z całą drużyną Quiditha bo nie wieże że na spacerze z miotłami- rzekł zimno Snape
- eh.. No byli w domu Harrego aby móc poćwiczyć przed meczem. Ale mi chodzi o inną sprawę, a woglę chciałbym się dowiedzieć skąd Harry wiedziałeś że prof. Snape nie jest śmierciożercą
- śmierciożerca by mu nie mówił bajek- rzekł Harry lekko się uśmiechając
- można tak powiedzieć że ufam panu, a jak pan ufa profesorowi no to i ja mu ufam. A woglę nie raz widziałem w wizji jakie Voldemortowi bajki opowiadał no i widziałem go pare razy osobiście podczas moich ,, wypadów” do Tomeczka- rzekł chłopak po czym westchną
- ach tak, czyli długo o tym wiedziałeś jak mówisz ,, wypadów”- rzekł dyrektor
- ja już wcześniej się domyślałem jednak.. Nie wiedziałem czy profesor jest szpiegiem dla pana czy dla Voldemorta- powiedział chłopak całkiem obojętnie
- dobrze, to teraz odejdź a ja jeszcze porozmawiam z Severusem- rzekł dyrektor. Harry popatrzył na Snape
-niech pan pamięta co mówiłem, dowidzenia- rzekł i znikł za drzwiami. Dyrektor popatrzył na bladego Severusa i chyba zrozumiał o co mu chodzi, chwilę milczeli po czym uzgodnili iż już nie będzie chodził gdy tom będzie go wzywał. Harry poszedł szybko do dormitorium gdzie… zastał swoją narzeczoną śmiejącą się z jakimś chłopakiem z szóstej klasy. Śliczny uśmiech no i JEGO dziewczyna była już w niebo wzięta. Ron, Hermiona i Ginny zauważyli chłopaka, no i na co ten patrzy się po czym przełknęli ślinkę jednak zanim coś wymyślili chłopak znikł
- Emma!- wrzasnęli przyjaciele do niej i podbiegli
- masz przechlap, Harry tutaj przyszedł i gdy zobaczył ciebie z tym dzieciakiem to znikł- powiedziała Ginny, Emi zbladła jak ściana po czym waliła książkami o głowę
- on pewnie myśli że ja go zdradzam- zaczęła płakać- a to nie prawda, ja go kocham- mówiła w kółko
-może napiszesz do niego list?- spytała Hermiona, to była myśli. Dziewczyna poderwała papier i zaczęła pisać:
,, kochany Harry, wiem że mogłeś zobaczyć dzisiaj w pokoju wspólnym mnie z tym szóstoklasistą ale to naprawdę nie jest nic mocniejszego niż raz czy dwa rozmowa z nim. Kocham ciebie, nie zapomnij o tym. Całuje… Emma!!”
- taki list szybko wsadziła do kopert i wysłała swoją sówką którą dostała od Harrego. Gdy chłopak ja dostał tylko uśmiechną się nie znacznie i wrzucił list do kominka po czym położył się i zasną. W nocy miał koszmar w roli głównej z Voldemortem. Widział jak rzuca Cruccio na Belatrix a raz na jakiegoś mężczyznę
- Bella, jak mogłaś! Dziecko ciebie znowu pokonało? Za to zobaczysz jaka moja moc jest wielka!- wrzasną Tom, machną różdżką celując w mężczyznę i mówiąc głośno i wyraźnie
- Avada Kadavra!- po czym mężczyzna upadł, Bella wisneła przerażona i zaczęła płakać nad ciałem swojego męża. Potter się obudził zlany potem, nie mógł zrozumieć dlaczego on zabił jej męża nie ją a ona nie protestowała
- bała się- wyszeptał i postanowił zapomnieć o tym, za to w głowie miał drugą myśl o nazwie ,, Emma”. Wiedział że on sam nie jest taki jakiego sobie wymarzyła, nie śmieje się często a jak to robi to można ujrzeć kpinę. Do tego nie ma go przy niej na lekcjach i po nich a jak jest to zamiast pobyć we dwoje odrabiają lekcje. Chłopak umył się, ubrał i dopiero spojrzał na zegarek. Było za dziesięć dwunasta a na południe miał jechać zabrać drużynę Quiditha Gryffindoru. Zszedł na dół i kazał przygotować na piąta obiad dla dziesięciu osób po czym teleportacja przeniósł się do Hogosmende. Przeszedł się chwilę drużką do Hogwartu, a gdy dotarł zobaczył na zegarku że jest już dziesięć minut spóźniony. Szybkim krokiem udał się do dormitorium gdzie wszyscy czekali
- sorry ale zaspałem- powiedział od wejścia. Angelina odetchnęła jak i cała drużyna. Emma i Hermiona stały obok patrząc na smutnego (?!?) chłopaka
- a więc tak, łapiemy wszyscy na trzy świstoklik. Mówię o piątej jest obiad, już kazałem zrobić- powiedział po czym dziesięć osób złapało stary kubek i przeniosło się na stadion. Drużyna poderwała się w powietrze, Hermiona pobiegła do biblioteki a Harry i Emma stanęli na trybunach i przyglądali się próbom
- Harry..- Zaczęła po chwili niewinnym głosem
-Hymm..- to była odpowiedź chłopaka który wiedział że dziewczyna chce o tym rozmawiać co się stało wczoraj
- kochasz mnie?- spytała cicho, chłopak spojrzał na nią rozbawiony
- wiesz.. Można to przeanalizować łatwo. Jeżeli 99% kocham ciebie i 1% jestem zazdrosny o ciebie to wychodzi że 100% denerwuje się gdy ktoś kolwiek tym bardziej chłopak, gada i śmieje się z tobą. Ale wychodzi ze ciebie kocha- rzekł chłopak patrząc na swojego przyjaciela który grał przy bramce
- ja ciebie i tak mocniej kocham czy tego chcesz czy nie- powiedziała tryumfalnie
- phi.. I temu uganiasz się za młodszymi chłopakami?- spytał cynicznie by ja podpuścić
- to nie tak, mówiłam ci. Ten młodocian zaprosił mnie na spacer a potem cały czas się do mnie uśmiecha- powiedziała zła
- ach, czyli mam go zlać. Już się robi- powiedział wnerwiony, Emma zachichotała
-nie wiedziałam że z ciebie taki zazdrośnik- powiedziała mu w ucho
- nie jestem zazdrosny tylko ostrożny- powiedział po czym zobaczył że powinni iść już na obiad. Wszyscy zgrzani wrócili na ziemię i śpiewając coś zajęli się objadaniem Harrego z wszelkiego jedzenia. Hermiona jadła i czytała a Emma patrzyła się rozmarzona na narzeczonego. Nagle przyleciała sowa
- o to do mnie- rzekł Harry uśmiechając się. Podszedł do sowy i wziął list
,, Harry, jak najszybciej sprowadź gryfonów do szkoły bo prof. McGonagall wróciła ale zadowolona nie jest z tego że nie może znaleźć drużyny oraz dwóch dziewczyn. Radzę się pośpieszyć bo biedny Newill niedługo dostanie ataku serca
Przyjaciel
Albus Dumbledore “
- Harry zachichotał- musicie jechać ponieważ wasza wychowawczyni wróciła i jest wściekła że was nie może znaleźć- rzekł chłopak. Drużyna powstała natychmiast i zaczęła szukać swoich rzeczy, Hermiona wzięła nowych pare książek a Emma zajęła się całowaniem narzeczonego. Po pięciu minutach byli na błoniach rozmawiając o wszystkich ale o niczym. Nagle wybiegła McGonagall czerwona, blady Snape i rozbawiony Dumbledore
- GDZIE ŻEŚCIE BYLI?- wywrzeszczała kobieta
- pani profesor, to moja wina. Ja ich ,,porwałem” na długi spacer aby pomóc w taktyce do Quiditha. A miotły wzięli aby móc je udoskonalić- powiedział Potter, wszyscy spojrzeli na niego. Nie bał się obstawy ani szlabanów, eh.. Nie mógł ich dostać
- a czy nie powinieneś pierwszo spytać się o pozwolenie?- spytała Minerwa już uspokojona
- eh.. Pani nie było a spacer w nocy to nie za dobry pomysł- rzekł chłopak z uśmiechem
- jutro też jest dzień, panie Potter. A ja jak widzę nadal przesiaduje pan w szkole cale dnie- powiedziała dumnie
- tylko wieczory- poprawił chłopak, wszyscy zachichotali
-------------------------------------------------
BARDZO przepraszam za to że nie dodawałam rozdziałów ale to koniec roku a ja mam dużo pracy przez to iż muszę uczyć sie jeszcze języka angielskiego za główny a nie polskiego
----------------------------------------------------
Piszcie mi numery GG albo e-maile a napiszę wam gdy dodam rozdzialik
---------------------------------------------------
Bardzo dziękuję za liczne komentarze Wiem że mam dla kogo pisać
----------------------------------------------------
ALBO - dodam odrazu kolejny rozdział
- dobrze panie Potter, może pan wracać do domu bo jak się nie mylę a zapewniam że tego nie robie ma pan jutro ciężki dzień jak codzie gdy przychodzę do dormitorium- powiedziała zła nauczycielka
- i to jak trudny, muszę iść spać, potem zjeść, znowu iść spać, obiad, spanie a potem chwilę na runy, kolacja, spanie- rzekł a wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Minerwy i Dumbledore choć ten drugi miał szczęśliwe ogniki w oczach.
- dobrze, Potter do domu a wy do mojego gabinetu. Drużyna oczywiście- powiedziała z lekkim uśmiechem. Ci zrozumieli o co chodzi. Kolejne dni mijały podobnie, Miverva zauważyła że młodzież wychodzi o tej samej porze i wraca na kolacje albo po niej lecz nic nie je. Zawsze był z nimi Potter ale albo tylko odprowadzał ich do wejścia albo woglę przy zakazanym lesie świstoklikiem przenosił się do swojego zamku. Był właśnie piątek, przeddzień Meczu Slytherin- Gryffindor
- dzisiaj jest ostatni trening, ślimaki nie wiedzą że ćwiczyliśmy regularnie przez co mamy większy plus. Jesteśmy przygotowani, ułożeni i każdy wie jaki jest jego cel a naszym wspólnym jest zdobycie przewagi minimum stoma punktami. Zrozumiano drużyna?- spytała Angelina Johnson kapitan Gryffindoru. Wszyscy tylko mruknęli przerażeni po czym wzbili się w niebo. Latali zgranie jak na wszystkich a Ginny codziennie łapała znicza w pół godziny. Po obiedzie podziękowali Harremu za udostępnienie boiska i zjedzenie mnóstwa jedzenie, jak dodał Ron przełykając ziemniaki. Następnego dnia drużyna wstała o szóstej rano. Harry pod peleryną przyszedł o piątej i zbudził wszystkich. Musiał jednak najpierw wytłumaczyć Snapeowi na którego wpadł pod peleryna jednak nietoperz nie mógł mu skonfiskować nic bo nie był uczniem szkoły. Harry obudził wszystkich zawodników i kazał im iść pod zimne prysznice. Po dziesięciu minutach, wszyscy zziębnięci
- do cholery, Potter, co ty sobie wyobrażasz? Żeby straszyć wszystkich i wsadzać pod prysznic w piżamie?- spytała Angelina
- właśnie, ubierać Się w stroje. Jak moja drużyna, to moja drużyna. Choć kapitanem nie jestem ale obawiam się że nie możecie mi się sprzeciwić bo w innym razie trzepnę w was takimi zaklęciami że w sekundę będziecie na boisku i to w tych koszulkach- rzekł Harry z nutką rozbawienia. Nikt nie chciał zadzierać więc po kolejnych paru minutach byli już na dworze
- a więc teraz, dziewczyny robią przysiady a chłopcy pompki- rzekł chłopak. Wszyscy wytrzeszczyli oczy na niego
- kara? ok. piętnaście litrów zimnej wody na raz!- rzekł chłopak z morderczym wzrokiem. Nikt nie ryzykował więc robili co im kazał, co chwilę zmieniał zadania. Koło siódmej trzydzieści w oknach stała McGonagall, Snape, Dumbledore oraz cała kadra pedagogiczna. Patrzyli jak Harry daje rozkazy a ci przerażeni wykonują je natychmiast
- nie wiadomo co ma być karą…- powiedziała Minerva rozbawiona całą sytuacją ale po chwili się przekonała. Pałkarz się zbuntował i zaczął klnąć na chłopaka ostro, nauczyciele stali jak wryci że Potter się śmiał
- a więc kochany pałkarzu, ja dotrzymuję słowa- rzekł chłopak i nad chłopakiem pojawił się baniak lodowatej wody który oblał go dookoła. Drużyna natychmiast wzięła się do pracy jak i pałkarz. Nauczyciele stali wryci w ziemię
- a więc Severusie, chyba Potter zajął twoje miejsce w klasyfikacji postrachów Hogwartu- rzekła Minerva rozbawiona
- ha ha ha.. Moim zdaniem to nie wszystko co Potter im dzisiaj jeszcze będzie kazał robić- rzekł z kpinnym uśmiechem. Jednak zgadł, po pół godziny dziewczyny miały od wejścia do zakazanego lasu przebiec całą drogę bez zatrzymania a chłopcy od zakazanego lasu do boiska. Do tego sprintem i góra trzy minuty. Dopiero po dziesiątym razie udało im się wyrobić z czasem a nauczyciele stali dalej oniemieli. Koło siódmej Harry rzekł
- dobrze, wspaniale. To teraz na miotły i dwadzieścia kółeczek na około boiska- rzekł. To było łatwiejsze wiec wzbili się w sekundę ku niebu. Potter wypuścił kafle i tłuczku ale znicza nie. Wtedy wyciągną ręką i coś mówił a sześć piłek było pod jego władaniem. Każda poleciała na kogoś, niektórzy zaczęli wiszczeć inni wiedzieli że to chłopak ich trenuje. Wychowawczyni zbladła gdy zobaczyła że jej ścigająca spada z miotły, Potter pomachał tylko nie dowierzając głową i coś burkną przez co Ginny zatrzymała się pięć centymetrów przed ziemią z ulgą. Wszyscy odetchnęli a po chwili wszystkie piłki były już w koszu. Właśnie Mieli iść na śniadanie jednak chłopak ich zatrzymał. Ci spojrzeli na niego wykończeni, zmarnowani i przerażeni
- nie, na DZISIAJ koniec. Teraz macie mi nie jeść NIC ciężko strawnego i do tego pić jedynie wodę. Jeżeli ktoś złamie polecenie na czole do końca dnia będzie miał napis ,, żarłok”. Zrozumiane?- spytał przy czym machną ręką aby zatwierdzić zaklęcie. Ron udawał że płacze, inni wzrokowo zabijali Pottera zadowolonego z siebie. Gdy weszli zobaczyli nauczycieli z otwartymi ustami i rozszerzonymi oczami
- i nikt mu nie przerwał?- spytała Ginny wściekła
- on nas obudził o czwartej ( piątej- poprawił Harry) kazał nam biegać, skakać, bić się, robić przysiady, pompki, słony. Prawie nas nie zabił tymi tłuczkami i kaflami a nikt nic nie zrobił?- spytała Angelina
- panno Johnson, jest pani kapitanem! To pani powinna rządzić ale jak pani wolała spać!- rzekł Potter oburzony na niby
- ty nas po prostu… oszołomiłeś… zagroziłeś- powiedział Ron
-ja? Nie mieszajcie w to mnie! Ja tu haruje całą noc aby mieć plan, wykuwam wszystkie zaklęcia aby nic się nie stało na meczu! Próbuję wam pomóc w swój sposób a tu oskarżenia jedynie słyszę!- powiedział teraz wściekły
- no Potter, właśnie prof. McGonagall mówiła że chcesz zająć moje miejsce- rzekł Snape
- serio? Chyba niedługo to nastąpi bo jak NIE wygrają to jutro o czwartej będzie pobudka- rzekł chłopak, młodzież nie na żarty się przeraziła groźbą. Chcieli wiać ale ich zatrzymał
- zrozumiano?- spytał A oni tylko przełknęli głośno ślinę i pobiegli z wrzaskiem do wielkiej sali. Chłopak opowiedział dla nauczycieli w drodze do jadalni o całym zdarzeniu. Minerva była szczęśliwa a Snape oburzony. Gdy chłopak wszedł wszyscy zamarli co oznaczało że Gryfoni się pochwalili. Drużyna się chowała za innych na jego widok ale ten i tak uśmiechał się do nich kpinnie i pokazał im gest na czoło gdy chcieli dobrać się do kurczaka. Jęknęli tylko i musieli zaspokoić głód zwykłą owsianką. Pięć minut później Potter wstał i powiedział, Gryffindor, oczywiście drużyna ma być za dwie minuty w pokoju wspólnej!- wrzasną do stołu, ci tylko jęknęli i sprintem wylecieli. Dwie minuty? Pytali sami siebie ale co mogli zrobić. W wielkiej sali wszyscy szeptali np. od kiedy Potter jest kapitanem? Czemu się go tak słuchają? Harry jednak przedstawił niepowtarzalny widok gdy wszyscy weszli
- a oto prezenty za wyczerpujący trening- i pokazał na siedem błyskawic 20004, miótł najnowszych których jeszcze nie wprowadzono w wielkiej Brytanii. Do tego leżało tam siedem strojów w barach Gryffindoru. Dwie pałki czerwone oraz złote rękawice dla Rona. Wszyscy stanęli jak osłupieni
- Harry!- wrzasnęła Angelina pierwszy raz od dawna po imieniu
- stary, to są błyskawice. Na świecie ich jest tylko osiem! Tutaj jest siedem!- krzykną Ronald
- ósmą mam ja na wszelki wypadek- pokazał na swoją miotłę z którą stał pod pachą. Wszyscy rzucili się na swoje rzeczy a po godzinie przebrani w nowe wspaniałe stroje, z miotłami i innymi sprzętami dodatkowymi pobiegli do szatni. Była dziewiąta ale jeszcze trzeba było ustalić plan. Angelina nie znała tej miotły wiec powiedziała
- czy ktoś mi powie, coś o tych miotłach?- wszystkich zatkało. Nie wiedzieć o nich, phi.. Kapitan
- a wiec kapitanie, to są Błyskawice 2004, najnowsze miotły. Mają przyspieszenie do 230 Km na sekundę i do tego awaryjne hamowanie przez co w sekundę stoisz. Są tak wygodne że można latać i latać a nie czuć zmęczenia. Na świecie jest ich osiem i my mamy te osiem! Kobieto, dziewczyno! Nie widziałaś Proroka? Nawet w żonglerze pisało! W wszystkich gazetach!- krzykną oburzony Ronald. Wszyscy spojrzeli na Pottera który uśmiechał się wesoło
- jak je zdobyłeś?- spytała Ginny
- kupiłem, można tak powiedzieć dostałem list swojego starego. Mówił w nim abym pomógł wam mieć puchar co roku gdy będę w szkole itp. Temu że jestem dobrym synkiem spełniam jego wymagania- rzekł chłopak z nutką kpiny
- nie ma co, wydałeś miliony- rzekł pałkarz oziębiony dzisiaj rano
- nie bójcie się, gdybym chciał to i tak nie opróżnię swojej skrytki w Gringocie- rzekł smutno. Rozmawiali jeszcze przez piętnaście minut kiedy do szatni weszła McGonagall
- macie ślizgonom pokazać kto rządziiii….- powiedziała gdy zobaczyła identyczne miotły, stroje oraz sprzęt. Zamrugała i wyszła bez słowa. Uśmiechnęła się za drzwiami i poszybowała do mikrofonu przy którym już zebrał się tłum śpiewając i mówiąc kawały. Uczniowie przyszli na ten mecz szybciej niż trzeba było aby zająć dobre miejsca. Harry wyszedł z miotłą pod pachą z szatni minutę przed zaczęciem się meczu
- dzisiejszy mecz odbędzie się pomiędzy Slytherinem w składzie: Draco Malfoy, Vincent Goyle, Gregor Crab, Michael Derrick , Dean Warrington, Marcus Flint, Wiktor Bole. Wszyscy mają błyskawice 2000 ufundowane w tamtym roku przez pana Lucjusza Malfoya!- powiedział Dean Thomson, komentator meczu Quiditha
-a teraz Gryffindor w składzie: Ginny Wesley, Ronald Wesley, Angelina Johnson, Alicja Spineet, Michale McCormac, Katie Bell, John Pattinson. Wszyscy mają błyskawice… 20004?- spytał komentator, wszyscy zamilkli na stadionie
- ufundowane przez, hemem.. Dziwne bo napisane jest że przez Hucwontów- powiedział bardziej do siebie niż do innych. Nie którzy wiedzieli o kogo chodzi, inni patrzyli na Gryffindor. Malfoy stał i tupał nogą ze złości gdy Gryfoni wyszli w nowych miotłach i szatach. McGonagall patrzyła na nich oniemiała a dyrektor na Harrego szczęśliwego jednak nie uśmiechającego się. Co chwilę patrzył w niebo albo na zakazany las jednak nic nie widział. Remus Lupin, jeden z pomocników aurorów siedział jak na szpilach. Hucwontów? O co biegaa.. POTTER!- pomyślał- ale skąd pomysł z tym wszystkim? Nikt mu nie odpowiedział. Uczniowie którzy wiedzieli o czterech rozbrajakach patrzyli na Remusa z uśmiechem który mówił że to nie on. W końcu zaczął się mecz, drużyna na nowych miotłach wzbiła się w niebo. Ron nie puszczał goli dla Slytherinu w przeciwieństwie do Flinta. Po dziesięciu minutach Gryffindor prowadził sto dziesięć do zera gdy Potter wrzasną
- STOOPP!- na całe boisko. Pokazał na zakazany las, około dwustu śmierciożerców wychodziło z niego w ciemnych szatach. Uczniowie zaczęli wiszczeć, obie drużyny stanęły na ziemi
- wszyscy maja natychmiast się udać na drugą stronę boiska. Biegiem a nikomu nie stanie się krzywda!- wrzasną Potter jakby był dyrektorem. Jednak nikt teraz nie miał mu za złe tego, uczniowie zrobili co im kazał a nauczyciele obstawili ich dookoła. Potter wyszedł jednak z kręgu i zaczął kierować się do śmierciożerców
- Potter! To nie czas na….
- dziękuję za ostrzeżenie- przerwał Potter i dalej szedł jak na spacer w stronę Voldemorta. Wszyscy zamilkli gdy śmierciożercy w lekkich pokłonach odsuwali się robiąc drogę dla Voldemorta. Uczniowie zbladli jak i nauczyciele gdy czarny pan wyjął różdżkę jednak trzymał ją w dół. Potter nie był mu dłużny i zrobił to samo
- no Potter, a ja myślałem że nie stać ciebie już na odrobinę odwagi- rzekł zły
- źle myślałeś, Tom, źle. Powiedz czego chcesz- rzekł chłopak spokojnie, nikt nie słyszał o czym mówią
- chcę, abyś wstąpił w moje szeregi jednak nie jako mój poddany tylko drugi czarny pan- rzekł Voldemort. Potter wybuchnął śmiechem, śmierciożercy patrzyli na niego jak na idiotę a uczniowie podziwiali go
- Tomie, starzejesz się- powiedział chłopak w śmiechu. Najgorszy czarnoksiężnik pod słońcem ze złościł się, skierował swoją różdżkę na chłopaka który kpinnie się uśmiechną. Za nim pojawił się z nikąd Dumbledore i zakon feniksa
-----------------------------------------------
CHoć troche zadowoliłam was??
|
|