Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna   Dyskusje na temat Harryego Pottera
Dyskusje na temat Harryego Pottera
 


Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna -> Opowiadania -> Harry Potter i moc nakromantów * Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post Harry Potter i moc nakromantów * - Wysłany: Czw 17:33, 04 Maj 2006  
Paulina_z_GG
Gość








Moje opowiadanie Smile
 
Powrót do góry  

  Post Rozdział I- Porwanie! - Wysłany: Czw 17:39, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Piętnastego lipca, na Grimley Place 12 odbywało się wielkie zebranie Zakonu Feniksa. Nie było jednak radosne ponieważ nie miną miesiąc od śmierci Syriusza Blacka. Młodzież na wszystkie sposoby próbowała dostać się na zebranie jednak dorośli wyganiali ich
- ale my jesteśmy już dorośli. Tyle razy pomogliśmy dla Harrego a wy nawet nie chcecie żebyśmy posiedzieli z wami- powiedział Ron. Po tych słowach wszyscy popatrzyli na nich
- usiądźcie w kącie i nawet mam was nie słyszeć- powiedziała Molly, Ron i Hermiona zrobili to bez słowa sprzeciwu. Koło godziny później już spali, kiedy nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy podskoczyli z wyciągniętymi różdżkami
- otworze- powiedział Ron, po chwili krzykną
- ARGHH! - i wszyscy przybiegli. W drzwiach leżał chłopak, był cały poturbowany. Miał całe ciało posiniaczone, ubrania podarte i przesączone krwią. Włosy dłuższe i czarne. Zamknięte oczy były posiniaczone i podkrążone. Wyglądał jak gdyby walną w rozpędzoną ciężarówkę
- HARRY!- krzyknęła Molly i Remus na raz. Wszyscy stali jak wbici w ziemię, Remus i Ron szybko przenieśli Pottera na kanapę. Molly zaczęła go cucić na każdy sposób ale nie dała rady. Moody sprawdził kiedy dostał od chłopaka ostatni list i okazało się że dzisiaj rano i to godzinę temu. Położyli go do łóżka w pokoju Syriusza po czym zebranie trwało
- co lub kto go tak urządził?- spytał roztrzęsiony Dumbledore
- przecież pisał nam listy że nic mu nie jest- dodał Moody. Zebranie trwało choć nikt nie przejmował się tym. Hermiona zapłakana przytuliła się do Rona przestraszonego jak nigdy. Tonks była zapłakana i czerwona ale chyba najgorzej czuł się Remus. To przecież teraz jego zadanie jest pilnować po śmierci chłopaka rodziców i chrzestnego aby w nic się nie wpakował a on leży tam nie przytomny, skrzywdzony jak nikt na świecie zapewne w tej chwili. Severus Snape siedział pod oknem z lekkim uśmiechem za który wszyscy chcieli go zamordować jednak nie dziwili mu się, nie cierpiał Pottera a jego śmierć jedynie mu była na rękę bo by już mu nie przeszkadzał w szkole. Molly i Artur siedzieli i patrzyli w drzwi jakby czekali że chłopak zaraz wyjdzie z tam tąd i powie ze to wszystko sen
- ALE CO GO ZAATAKOWAŁO?- spytał wnerwiony Moody który siedział najbliżej Severusa. Nikt nie odpowiedział na jego pytanie, choć zebranie skończyło się nikt nie chciał wyjść. Pani Wesley zrobiła jak najwolniej kolacje aby choć przez chwilę móc zapomnieć o dzisiejszym dniu. Tylko ona widziała jego ranę w znaku ,, X” na brzuchu, ona widziała ranę cięto zapewne nożem lub mieczem na ręce, ona widziała tego bladego, chudego i wręcz nie żywego chłopca wykrwawionego niemal na śmierć
- ale jak on tutaj się dostał?- spytał Remus
- właśnie, nie miał, nie ma i zapewne szybko nie będzie miał sił- powiedział Artur
- oby psychicznie było lepiej niż fizycznie bo… to straszne- rzekła Molly niosąc stertę kanapek. Ron i Hermiona jednak nawet nie drgnęli po nie choć byli głodni
- to nie trwało godzinę- dodała pani Wesley- on musiał nie jeść i nie pić długi czas, widać że był bity- kobieta mówiła. Wtedy wszyscy popatrzyli na nią
- ale kiedy? Przecież pisał nam listy że jest wszystko w porządku, krótkie ale czego by się wymagało od chłopca który stracił pare dni temu ostatnią bliższą osobę- burknęła Tonks. Noc minęła spokojnie, nikt nie wyszedł za to McGonagall i bliźniacy Wesley przyszli
- a może poeksperymentujemy na Harrym?- spytał Fred, wszyscy popatrzyli na nich
- no, te pobudki czekoladowe- powiedział Georg ale po chwili coś lub ktoś ciągną go za włosy wyprowadzając do kuchni- była to ich matka. Rano, większość ludzi musiała iść do pracy. Zostało nie wiele członków ponieważ jedynie- Remus, Tonks, Moody, Molly, Dumbledore, Hermiona, Ronald, Ginny, Fred, Georg, Newill i co wszystkich zdziwiło Snape
- ale Severusie, jak masz tutaj śmiać się i przezywać Harrego to się wynoś- powiedziała Nymphadora zła
- a czy ja coś powiedziałem nie tak?- spytał piorunująco nietoperz
- na razie nie, i oby tak zostało- burkną Moody po czym wszyscy zabrali się za zjedzenie swojej owsianki. Remus na każdy szmer chodził sprawdzać co z Potterem, Hermiona i Ron nie poszli nic zjeść
- ale dzieci, tak mu nie pomożecie- powiedziała pani Wesley jednak dwójka nic nie mówiła, przypominali sobie wszystkie chwile spędzone z nim. Podczas kradzieży kamienia filozoficznego, otworzenia komnaty tajemnic, poszukiwań zmarłego Blacka, turnieju trój magicznego, wyprawy do ministerstwa. Jak Harry zareagował gdy zobaczył ciało chrzestnego padające na firankę, tą złość ten ułamek sekundy kiedy świat zawalił mu się na dobre. Dlaczego to on? Zadawali Se pytania ponieważ nie znali przepowiedni. Chłopak sam dowiedział się nie dawno więc nie winili by go że im nie powiedział. Teraz każdy czuł strach a najbardziej Dumbledore. On wiedział że chłopak naprawdę jest wybrańcem, że to o nim jest przepowiednia ale nie uchronił go przed złem
- a może spróbujemy zaklęcia antysennego?- spytał Severus a wszyscy popatrzyli na niego- obudzi się ale ostrzegam może być nie ciekawie bo będzie żył ostatnimi chwilami które go spotkały- dodał Snape jednak Remus już rzucał zaklęcie. Nic nie zdziałało, chłopak za twardo spał
-to jakby śpiączka złończona z normalnym snem. Cały dzień siedzieli tak na zmianę czytając ,,proroka codziennego” lub książkę o animagach Hermiony. W pewnym Momocie ktoś zaczął kaszleć, głos dobiegał z sypialni Syriusza. Wszyscy stanęli na równe nogi i pobiegli do pokoju. Chłopak kaszlał ale gdy zobaczył przyjaciół lekko uśmiechną się i powiedział
- albo jestem w niebie albo Voldemort jest idiotą- po czym jego głos się urwał i znowu zaczął kaszleć. Po paru minutach spokojnie leżał w łóżku i czekał aż ktoś się odezwie
- co się stało, Potter?- spytał Snape
- nie cierpie tego tonu- wyszeptał chłopak
- a co mnie obchodzi..
- musi pana obchodzić jak chce do mnie mówić- przerwał mu chłopak i popatrzyli Se w oczy. Harry powoli usiadł na łóżku
- Harry czy ktoś ciebie zaatakował?- spytała Hermiona
- strasznie wyglądasz, wiesz?
- kto to zrobił?
- ile czasu?
- nic ci nie jest?
- Jak dobrze że się obudziłeś bo my tutaj umieraliśmy- to można było usłyszeć przez chwile
- nikt mnie nie zaatakował, wiem że zapewne nie ciekawie wyglądam, wszystkiemu jest winny Tomeczek, no i jeżeli zgodnie z moimi przeliczeniami jest piętnasty do szesnaście dni, nic mi nie będzie- wyrecytował chłopak, wszyscy popatrzyli na niego przestraszeni
- czy..yli chcesz powiedzieć że on.. Ciiebiiie ppporował?
- no coś w tym stylu- wyjęczał chłopak cicho. Remus wyszedł z pokoju załamany
- JAK?- pytał sam siebie w myślach
- tyle czasu minęło od przybycia jego do Durselyów!
- kto pisał nam listy?- spytała Tonks przez płacz
- trudne pytanie- wybełkotał Snape
- byłem przez te dwa tygodnie uwięziony u Voldemorta, on pisał za mnie listy. Trzymał mnie pod Cruccio a ja nie próbowałem z nim walczyć. Wtedy gdy przyjechaliście moi wujowie byli pod oszałamiaczem więc nie powiedzieli wam iż trzej czarno madzy mnie zabrali dwie godziny po przyjechaniu na Prive Driver. Poszłam z nimi bo… wyglądali jak autorzy i ja głupi nawet nie spytał skąd przyszli. Żeby mi powiedzieli że Zakonu bym poszedł ale nie spytałem. Zachowałem się jak bachor który wierzy w każdą bajeczkę. Dwa tygodnie to on odbierał i odsyłał pocztę, nauczyć się w mnie wchodzić, kontrolować mnie. Nie wiedziałem jak temu zaradzić a jak mu się sprzeciwiałem dostawałem na dokładkę Cruccio. Nie dałem rady już, a gdy mi powiedział że jeszcze dzisiaj mam wrócić do zakonu… sprzeciwiłem mu się. Nie wiem czym w mnie walną.. Czymś czarno magicznym. Straciłem kontrole całkowicie nad samym sobą. Byłem zbytnio zmęczony aby móc wyjąć różdżkę której mi nie zabrał. Był pewny że nie będę dał rady drgnąć palcem jednak nie wierzył we mnie. Musiałem robić to co on chce, on mówił, on robił i tylko on. Jednak przypomniałem sobie ile przez tą mendę cierpiałem, ile mi osób zabrała. Mama, Tata, Syriusz oraz dzieciństwo. Potem normalną szkołę. Przypomniałem sobie… że przecież mój ojciec by się nie poddał ale co miałem robić? Wiedziałem że czarny pan zaraz będzie w Zakonie i może podsłuchać wasze rozmowy, rozzłościło to mnie. Nie wiem jakim cudem przeciwstawiłem się mu, pierwszy raz. Po prostu tego tak chciałem jak nigdy, wiedziałem że przeze mnie teraz może się dowiedzieć czegoś od Zakonu. Nie dbałem już o życie, mam i tak już go dość ale wtedy dopiero zrozumiałem jak bardzo liczy się mieć przyjaciół. Zapewne gdyby nie to, że zapewne Hermionie i Ronowi teraz grozi niebezpieczeństwo u niby mojego boku bym nawet nie próbował ale… wiedziałem że tylko przyjaźń doprowadzi mnie do celu. Udało mi się, znowu wygrałem z tą szelmą. Czuje że jest zły ale wtedy wzbiera się w mnie jakaś dziwna siła, nie mogę jej zrozumieć. Czuję się świetnie choć boli mnie do umarłego blizna ale czuje że się cieszę. Że teraz zapewne ten drań jest zły i obstawia śmierciożerców ale było mi dobrze. Gdy… gdy on wchodził we mnie czułem coś, jakby on chciał być mną. Ale kto by chciał, można było dostać szału przez jego zwolenników którzy tłukli się tylko przez to że to oni chcieli iść zanieść nowinę jaką kolwiek udało im się wyciągnąć ze mnie- wszyscy popatrzyli przestraszeni na niego
- nie nie bójcie się, niczego PRAWDZIWEGO im nie powiedziałem. Dałem im do zrozumienia że muszą szukać zakonu w innym kraju bo my tam musimy dojeżdżaj świstoklikami. Szukają teraz w Francji za to ja wiem kilka ciekawych rzeczy. Voldemort nie przypuszczał że wyjdę z tam tąd żywy więc mogłem nie raz podsłuchać naradę śmierciożerców. Najgorsze jest to ze nie wiem gdzie byłem, wiem jednak kilka fajnych ale niezbyt mądrych decyzji mojego wroga. Znam też jego wielką tajemnice, i zemszczę się, zabije go jak tylko nadarzy się taka okazja bo… tu urwę- powiedział chłopak i podniósł głowę do góry. Już nic nie ukrywał
- mój kochany, ty byłeś męczony a my tutaj… o mój boże- zaczęła pani Wesley płacz
- nic mi nie będzie, już nie raz się… yy.. Znaczy… nie ważne- powiedział lekko zdenerwowany że chyba za dużo powiedział. Wszyscy wbili w jego wzrok, blady, z o wiele dłuższymi włosami, zielono jasnymi oczami z bólu, posiniaczoną twarzą, w brudnych ubraniach, był pokrwawiony co oznaczało że miał rany otwarte
- czy … możesz nam powiedzieć co wiesz?- spytał Remus ostrożnie, chłopak popatrzył na niego. Myślał że spyta o coś innego ale rzekł
- moim zdaniem, to tylko wiem kolejne siedem czy osiem miast w których zaatakują oraz ilu ich jest oraz kim oni są. Wiem ze Np. Denver z ministerstwa jest śmieriożercą czy Vrenginger oraz pare szczegółów dotyczących zabijania, pouczeń Voldemorta że kto zabija bez walki zabije swój honor, wiem kto jest naczelnym naczelnych wszystkich oraz … co wie Voldemort z przepowiedni- wtedy Harry i Dumbledore popatrzyli sobie w oczy- jeden słabe ale wytrwałe drugie mocne ale spokojne
- czyli…- i opowiedział wszystko co wiedział. Długo wszyscy patrzyli na niego z niedowierzaniem jednak, bóg wie jedynie ile on mógł tam usłyszeć. W pewnej minucie na jego rękach pojawiła się krew, przyciskał nią brzuch
- BOŻĘ TY KRWAWISZ! PRZECIEŻ… o mój kochany.. To jest straszne… przestańcie natychmiast… on jest chory a wy chcecie wiedzieć wszystko natomiast
- ale mi nic nie będzie, muszę to powiedzieć bo czuję że wszystko zapomnę co zbierałem w głowie a więc…- i kończył swoją opowieść choć pani Wesley cały czas przerywała aby spytać czy nie lepiej przełożyć to na jutrzejsze rano
- NIE NO KONIEC!- w końcu wrzasnęła gdy Potter zaczynał mówić na kolejny temat
- on zaraz umrze albo się wykrwawi. Patrzcie na jego ręce całe w krwii- dodała, dopiero wtedy nie którzy zobaczyli że były zakrwawione całkiem
- cholera!- przeklną Remus
- to normalnie rana otwarta, co oni ci robili?- dopytał Moody
- nie ważne, naprawdę- rzekł chłopak ale udał się do kuchni aby pani Wesley mu to zaszyła. Gdy był w obok pokoju zaczęły się szepty
- boże, jak on wytrwał? Zapewne nic nie jadł, nie pił do tego pod Cruccio i innymi zaklęciami czarno magicznymi? No ale jedno jest dobre że wiemy dużo szczegółów a po chłopaka minie widać ze jeszcze ma ich sporo- powiedziała Tonks
- masz racje, oby wyzdrowiał- powiedział Alastor. Najedzony i napojony miał już tylko parenaście ran na twarzy i ciele oraz Blizne w kształcie znaku X na brzuchu. Kolejnego dnia, zebrało się zebranie aby przedyskutować nowe wiadomości od chłopaka. Wszyscy zasiedli do obrad, długo czekali aż chłopak sam wyjdzie ale tego nie robił
- pójdę po niego- powiedział Remus, gdy wszedł zastał małą kulkę leżącą na środku łóżka. Chłopak spał, chwile stał tak i patrzył na niego. Dopiero teraz do niego doszło ile on musiał wycierpieć ostatnimi dniami. Wyszedł bez słowa po chwili
- lepiej aby na razie spał, zapewne jest zmęczony- powiedział. Nie którzy jęknęli coś w stylu- wyśpi się później ale ucichli gdy zobaczyli srogą Molly
- a nie można go obudzić i wyśpi się popołudnie? Przecież do szkoły dopiero za dwa niecałe miesiące. W ten czas jeszcze wysprząta ten dom cały!- warkną Snape
- po pierwsze, nie nie obudzimy go bo przeżył dwa tygodnie o jakich ty nawet nie śniłeś. Po drugie, jakbyś zapomniał jeszcze wczoraj miał na wylot dziurę w brzuchu i w tym stanie nie wiem czy pozwolę mu wrócić do szkoły jak przez te dwa miesiące nie dojdzie do siebie- powiedział przez zęby Remus
- a co może powiesz że to ty jesteś jego opiekunem?- kłócił się Severus
- nie, nie jestem ale jego przyjacielem mogę być. Mnie nie uważa za wroga numer dwa po Voldemorcie- warkną Remus, wszyscy zachichotali. Snape i Lupin wyjęli na raz różdżki, Dumbledore ani inni nie mogli ich uspokoić od przezywania siebie jak za dawnych czasów. W końcu zaczęły szaleć po pokoju różnego koloru płomienie zaklęć. Ktoś wszedł do pokoju ale dostał zaklęciem Cruccio, był to Harry. Upadł ale nie wił się i nie krzyczał. Widać było że bardzo słabo oddycha
- boże!- wrzasnęła Molly, Remus i Snape stali wpatrzeni ze strachem w chłopaka potem na siebie
- co ŻEŚCIE WY ZROBILI?- spytał Dumbledore wściekły jak nigdy
- ja.. Ja..- jąkał się Remus
- nie mogłem powstrzymać się od zlania wroga z dawnych czasów- powiedział Potter i trzymając się za brzuch usiadł na najbliższym krześle
- no coś w tym stylu- szepną Lupin- ale ja nie chciałem..
- nie ma sprawy, to już na mnie nie zrobi większej uwagi, jestem zły i koniec- powiedział z nudą w głosie Harry
- żartowałem..- dodał gdy zobaczył że Lupin ma łzy we oczach. Jego były nauczyciel podszedł i walną koło w biodra
- ARGH!!- wyniszczał Potter- TERAZ TO PRZESADZIŁEŚ!- dodał po chwili, wszyscy zebrani patrzyli jak chłopak zaciekle trzyma się brzucha a Remus już lekko się trzęsie
- dobra, zaraz przestanie boleć. Lepiej usiądź bo jeżeli dzisiaj jest piątek trzynastego to nie zbliżaj się do mnie- ostrzegł mężczyznę Harry. Wszyscy spojrzeli na kalendarz, był siedemnasty i piątek
- mam szczęście- wysapał Remus, wtedy do pokoju wbiegł Georg, Fred, Ron, Hermiona, Ginny i Newill.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział II- Urodziny! - Wysłany: Czw 18:12, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Przyjaciele Na raz przytulili chłopaka
- ARGH!- znowu wrzasną chłopak, ktoś musiał niechcący go walnąć
- jak my tęskniliśmy!
- mogłeś umrzeć!
- nic ci nie jest?
- jesteś blady!
- źle wyglądasz!
- co oni ci robili?- pytała młodzież
- cicho- wyszeptał Harry gdy ucichli- i tak nic wam nie powiem- dodał po chwili. Wszyscy zrobili naburmuszone miny
- ale dla nich powiesz- burknęła Ginny i pokazała na zakon
- Ola Ola młoda damo…- zaczął Moody
- nie kłóćcie się. Nikomu nic nie powiem co się działo ze mną, nie chcielibyście tego słuchać mogę przysiądz- powiedział Potter a dziewczyny rozpłakały się
- bałam się!- powiedziała Hermiona
- czego? Przecież nikt nie wiedział- zachichotał Potter co dało odwagę dla innych, po śmiechu jednak ugiął się w pas i zmienił z zadowolonej na pełną bólu jednak gdy zobaczył że wszyscy patrzą się na niego od razu uśmiechną się choć nie szczerze
- Potter! Powiesz nam wreszcie o co chodzi?- burkną wściekły Snape
- mi się nie śpieszy- warkną Potter, ten ton nie był miły jak wcześniej do innych czyli coś musiało się pomiędzy nimi stać, ale kiedy?
- ALE MI SIĘ ŚPIESZY- wrzasną Severus
- więc musi pan się ustroić w cierpliwość bo nie zamierzam mówić nic gdy ktoś na mnie krzyczy- powiedział groźnie Harry, wszyscy popatrzyli na niego. Zmienił Się i to bardzo. Chwilę panowała cisza
- powiesz coś dzisiaj czy nie?- spytał Snape z pogardą w głosie
- to zależy od pana tonu, jeżeli będzie pan mówił do mnie z sarkazmem to nie doczeka pan się nigdy- powiedział spokojnie z uśmiechem lekkim Potter. Snape poparzył na niego groźnie, wszyscy popatrzyli na Severusa
- czyli dowidzenia- powiedział gorzko Snape, myślał że ktoś go zatrzyma i tak się stało
- Severusie zostań- powiedział dyrektor
-nie mam zamiaru użerać się z tym bachorem- powiedział Severus
- hola hola, mistrzuniu jeszcze jedno takie słowo a..- a ?- dopytał Snape gdy Harry przestał mówić
- o rozwalę coś w mgnieniu oka- dokończył gniewnie ale spokojnie
- HARRY POTTER UMIE ZAKLĘCIA! JAKIE TO DZIWNE!- wrzasną gorzko Snape
- Znam jedno nawet ciekawe zaklęcie i chętnie go użyje bo pisało przy nim ,,tylko na wrogów” a że na Voldemorcie nie miałem kiedy ( bo byłeś głupi- dodał Snape) to mogę je użyć tutaj-dokończył jakby nie zbity z tropu spokojnym głosem Potter. Wszyscy byli pełni podziwu bo taki ton umiał jedynie prof. Dumbledore zachować bo takich słowach od wroga
- nic mi nie zrobisz- rzekł Snape i wyszedł
- to się jeszcze okaże czy pierwszo ktoś inny tego nie zrobi- powiedział ze krzywym uśmieszkiem Harry
- dobra.. A więc te dane napisze wam na wieczór na kartkę, ok.? Bo ten zwolennik Voldemorta mnie po prostu zbił z równowagi- dodał chłopak
- zwolennik?- dopytał zaciekawiony Remus
- nazywam tak byłych ( ostatnie słowo powiedział cicho podwładnych ,,Tomeczka”- zażartował Potter, wszyscy otworzyli usta i wytrzeszczyli oczy. Chłopak najpierw oparł się o Rona a potem wstał i poszedł do pokoju. Co minutę przychodził ktoś aby spytać się czy coś mu potrzeba jednak chłopak się nie odzywał co oznaczało że nic. Młodzież też wpadła w ciągu dnia pare razy jednak nie zostawali cały czas
- pewnie się mnie boją- wyszeptał Harry gdy napisał wszystko co chciał. Zajęło mu to pięć rolek pergaminu i pewnie gdyby nie to iż skracał całkowicie wszystko zajęło by to dziesięć. Na wieczór rada znowu się pojawiła, Harry siedział już w fotelu. Dał papiery dla Dumbledore który popatrzył na niego
- aż tyle?-spytał a Harry zachichotał. Harry zaraz wyszedł co zaciekawiło wszystkich
- zawsze taki chętny do bycia na naradach- powiedział Remus
- za to my zostaniemy za niego. Przecież te dane są od naszego przyjaciela…
- nie ma mowy- przerwała Ronowi jego matka
- HARRY!!! ONI NAS NIE CHCĄ WPÓŚCIĆ NA NARADE!- wrzasnęła Ginny
- I MAJA RACJE!- usłyszeli głos z pokoju, wszyscy zachichotali a młodzież stanęła jak osłupiała
- ja już mu pokaże…- warknęła Hermiona i poszli do pokoju
- ARGH!!!!- po chwili usłyszeli Głos Pottera. Remus i Moody pobiegli od razu
- JAK MOGŁEŚ?- pytała Hermiona
- bo nie chcę byście wiedzieli co tam pisze! A to bolało!- wrzasną chłopak
- na górę, a za szlaban za bicie przyjaciela macie wysprzątać do jutrzejszego popołudnia strych!- wrzasnęła pani Wesley. Młodzież tylko popatrzyła z pod łba na Harrego. Chłopak położył się i przycisną do brzucha rękę. Bolało go naprawdę mocno ale nawet nie pisną. Kolejne dni mijały prawie tak samo, Harry gdy przypominał sobie coś pisał to na kartce i na każdym nowym zebraniu dawał dla dyrektora który czasami był osłupiony że aż tyle się dowiedział i jeszcze więcej. Gdy chłopak wychodził już z narady gdy dał papier w przed dzień swoich urodzin dyrektor spytał
- czy to wszystko? Czy jeszcze masz tego wiele?- Potter popatrzył na niego
- coś się komuś dzieje- tylko wyszeptał i spojrzał po wszystkich twarzach. Nie znalazł jednej znajomej
- prof. Lupin- dodał po chwili i usiadł na najbliższym krześle
- Harry, naszym zdaniem porwał go Voldemort- powiedziała Tonks przez płacz
- ale… muszę tam iść- powiedział i wstał ale zaraz usiadł z bólu
- nie możesz, jesteś za słaby- rzekł dyrektor
- nie chcę by ktoś cierpiał przeze mnie- warkną chłopak nieprzyjemnym głosem. Takiego tonu nikt nigdy nie słyszał, to był ból, gorycz, zmieszanie, tęsknota, obawa i miłość w jednym. Potter wstał i udał się w stronę drzwi
- nie!- powiedziała pani Wesley i zamknęła drzwi które chłopak otworzył
- wracasz do łóżka!- dodała i zaprowadziła chłopaka za rękę do Syriusza pokoju
- nie waż się z tąd wyjść bo popamiętasz!- ostrzegła go i zamknęła drzwi
- jutro pójdę z nim do szpitala, tą Blizne ma ale ona nawet milimetra nie zeszła przez pół miesiąca- powiedziała siadając
- wtedy zaczną się pytania- rzekł Dumbledore- powiem że coś go zaatakowało
- oczywiście, roślina- powiedziała cynicznie Tonks
- nie, jakiś śmierciożerca tak porachował mu kości- burkną Snape
- jesteście straszni, on cierpi nie widzicie
- i kto by się tym przejmował- rzekł Severus z uśmieszkiem oglądając swoje paznokcie
- SEVERUSIE! Jak możesz! On uratował nam życie! Przecież mógł nie cierpieć i powiedzieć dla nich wszystko ale nie dał się!- wrzasnęła
- ale odjazd- wyszeptał Ron z pod drzwi. Molly otworzyła je natychmiast
- JA WAM DAM ODJAZD! SPRZĄTNIĘTE!?- spytała
- ale tam jest za brudno, nie mamy różdżkę, tam jest zimno..
- i mokro..
- i strasznie- majaczyli wszyscy
- a więc idźcie do harrego ale macie być cicho!- warknęła
- a jak pozwoli nam przeczytać te papiery..
- nie pozwoli- powiedział dyrektor, młodzież naburmuszona weszła do pokoju
- W TEJ CHWILI MASZ IM POWIEDIEĆ ŻE POZWALASZ NAM NA PRZECZYTANIE PAPIERÓW!- wrzasnęła Ginny
- I MY CHCEMY BYĆ NA NARADACH!- dodał Ron
- TY MOŻESZ A MY NIE! JAKA TO SPRAWIEDLIWOŚĆ?!- powiedziała Hermiona
- nie ma mnie na naradzie jak widzicie, nie powiem aby wam to dali bo to jest tajne, idźcie i powiedzcie im że chcecie być- powiedział cicho z bólu Harry
- Pani Wesley! On się zgodził!- powiedziała Hermiona, połowa zakonu albo więcej wleciała do sypialni chłopca. Był o wiele bladszy niż pare minut temu i trzymał się brzucha jeszcze mocniej
- on wam nie pozwolił, prawda kochaneczku?- powiedziała pani Wesley
- róbcie co chcecie ale zabierzcie ich stąd bo oszaleje- powiedział chłopak, wszyscy popatrzyli na dzieci
- co wy mu zrobiliście!?- spytał Moody
- my.. no.. Nic… chyba nic… - wyjąkał Ronald
- właśnie widzę! Biedaczek jest chory a wy wrzeszczycie na niego! Na górę marsz i spakować się! Jedziecie do swoich braci do sklepu!- wrzasnęła Molly. Młodzież popatrzyła na nich przestraszona
- ale mamo! Ja nie chcę!- powiedziała zapłakana Ginny
- trzeba było wiszczeć i przeszkadzać nam? Nie!
- jutro rano odwieziemy wam!- dodał Artur. Ginny, Hermiona i Ron z Newillem powlekli się na górę. Harry zasną gdy został już sam, po chwili jednak obudził się bo usłyszał że ktoś walczy w pokoju obok jednak gdy wyszedł zastał jedynie panią Wesley siedzącą przy kominku i myślącą
-pani Wesley?- spytał Potter, kobieta podskoczyła
-o to ty, reszta rozjechała się albo pojechali na misje r.. nie ważne- powiedziała i popatrzyła na chłopaka
- uważa pani że odnajdą prof. Lupina?- spytał chłopak
- mam nadzieję ale wiesz, coś czuje ze nic mu się nie stanie a wręcz może odwrotnie- powiedziała patrząc w komin. Siedzieli tak pare minut po czym Hermiona i Ginny z Ronem przybiegli
- mamo, możemy zostać jutro w domu?- spytał Ron i pokazał palcem na Harrego. Pani Wesley popatrzyła na kalendarz, był trzydziesty czyli urodziny Newilla a jutro Harrego. Potter popatrzył na nich zdziwiony, widać było że zapomniał całkowicie i o swoich i o kolegi urodzinach
- no nie wiem- wybąkała Molly ale dzieci poprosiły ją mocno to się zgodziła. Harry poszedł bez słowa, usiadł na łóżku i pomyślał co takiego jest dzisiaj i jutro. Chłopak popatrzył na kalendarz wiszący za nim- 30!!- pomyślał
- Newill- wyszeptał, przyciągną do Siebie sowę i napisał list

,,wszystkiego najlepszego stary, przepraszam że bez prezentu ale to dojdzie bo nie pozwolili mi iść nawet do sklepu H.P" wysłał ten list do Longbottom a po chwili mógł usłyszeć kilkanaście głosów na gurze pytających od kogo to i co pisze. Harry wziął drugi papier i napisał do Miodowego królestwa aby wysłali jak najszybciej pełen zestaw słodyczy dla Newilla Longbottom od H.P. Dał sowie także sporo pieniędzy i ta poleciała. Dwadzieścia minut przed północą można było usłyszeć wisk Newilla i Rona oraz młodego którzy byli w jednym pokoju. Trzy sowy przyniosły jeden wielki pakunek
- POWIEDZ NAM OD KOGO TO?- wywrzeszczał Ron
- od H.P- powiedział chłopak, wszyscy popatrzyli na siebie i krzyknęli na raz
- HARRY POTTER!- inni ludzie którzy byli w domu przylecieli. Było ich mało bo tylko Moody, pani Wesley, Hermiona i Ginny
- no to wydał kasy- powiedział Moody
-ale kiedy on to załatwił?- spytał Ron podejrzliwie, wszyscy podskoczyli
- nie mówcie że..- i wszyscy przenieśli się na dół. Chłopak udał że śpi bo nie chciał aby zawracali mu głowę. Po chwili naprawdę zasną, śnił mu się Remus ale był zadowolony nie smutny. Obudził się rano, był sam i było mu dziwnie zimno
- no tak, musiałem nieźle się wiercić- powiedział chłopak, ubrał się szybko w jaka kolwiek pierwszą bluzę i spodnie po czym poszedł do kuchni
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!- krzyknęli w szóstkę jego przyjaciele
- dzięki, wystarczy aby było dobrze bo już na najlepsze nie marze- szepną chłopak, popatrzył na pokój
- nie wrócili?- spytał
- nie, jeszcze nie i nie daja znaku zycia- powiedziała pani Wesley, chłopak i inni posmutnieli. Usiedli i cicho zjedli śniadanie. Harry udał Sie do swojego pokoju bo zaczął go mocniej boleć brzuch
- dzięki za prezent- usłyszał głos Newilla, lekko uśmiechną się i położył. Zasną natychmiast, jeszcze nie odespał tych dwóch tygodnie u Voldemorta a gdy myślał o tym pobycie robiło mu się nie dobrze. Nie wiedział ile spał bo gdy obudził się czuł ze w salonie jest minimum sto ludzi. Wstał i szedł przy czym kilka rzeczy upadło i narobiło hałasu. Głosy ucichły od razu po upuszczeniu jakiegoś kawałku metalu na drewnianą podłogę. Gdy wszedł do pokoju było ciemno, po chwili gdy miał się wrócić do pokoju światło i wszyscy zaczęli śpiewać chłopakowi ,,sto lat”. Byli zadowoleni z siebie ale chłopak nie zauważył swojego byłego nauczyciela od OPCM. Pobladł, a jak tylko udają i nie chcą mu mówić że coś się stało?- pomyślał ale nadal. Się uśmiechał choć troszkę słabiej
- dzięki- powiedział
- zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie!- wrzasną Ron na cały dom
- jasne, jeszcze tego by mi brakowało abym życzenie musiał wymyślić- pomyślał Potter ale podszedł do tortu, chwilę zaśmiał się i zdmuchną świeczki
- nigdy nie to nie stanie- powiedział Potter uśmiech lekko mu znikł ale zaraz się pojawił. Wszyscy byli jednak uśmiechnięci i zadowoleni. Zaczęły się rozmowy, chłopak usiadł przy kominku
- szesnaście lat na tym przeklętym świecie- wyszeptał
- jakim przeklętym świecie? Tyle prezentów i ty mówisz że świat jest niesprawiedliwy?- wszyscy spojrzeli na Rona, potem na Pottera
- PREZENTY!- dodała Hermiona aby nie słuchać odpowiedzi. Chłopak wstał i podszedł do góry prezentów
-a nie mogę później..?- spytał
- ok., ale od zakonu musisz najpierw zobaczyć prezent- zarechotał Dumbledore. Chłopak popatrzył na niego a potem na innych. Ktoś mu zawiązał opaskę na oczach, miał z tym złe wspomnienia ale przecież był wśród swoich. Słychać było że wszyscy zaczęli uśmiechać się albo śmiać
- długo jeszcze?- niecierpliwił się chłopak
- poczekaj, co ci szkodzi?- spytał Newill
- mam złe wspomnienia wystarczy?- spytał chłopak lekko zły
- już?- spytał co piętnaście sekund
- już za chwile- mówiła Molly ale chłopak stał nachmurzony
- a mogę usiąść przynajmniej?- spytał chwilę później
- oh.. Oczywiście- powiedziała Ginny wiedziała że to chodzi iż go boli. Chłopak usiadł ale i tak trzymał się za bok
- przynajmniej wiem kogo mam udusić jak kiedyś wyzdrowieje- powiedział chłopak a Ginny uciekła za mame, wszyscy zachichotali
- dobra chyba już- powiedział Moody
- nareszcie- powiedział Harry znużony już, ktoś mu ściągną opaskę i odwrócił nachalnie głowę, chłopak zaczął kaszleć. Chciał wstać ale nie dał rady
- Syriusz?, Prof. Lupin?- spytał chłopak i złapał się za głowę. W końcu wstał choć trzymając się brzucha, stał z otwartymi oczami i ustami
- mile przywitanie, myślałem że chodziarz podejdziesz do mnie- powiedział niby obrażony Syriusz, chłopak powoli podszedł. Syriusz nie rozumiał dlaczego trzyma się za brzuch i idzie powoli. Harry przytulił chrzestnego, łza poleciała mu
- zamorduje ciebie- wyszeptał
- no świetnie, z śmierci na śmierć przyszedłem- powiedział Syrii, Harry uśmiechną się. Ale uśmiech mu skrzywił się
- co się stało?- spytał Black
- oh.. To długa historia- powiedział Remus. Black zrobił minę pytającą do Lunatyka i zakonu
-może jutro? Dzisiaj Harry ma urodziny- powiedział dyrektor, wszyscy się uśmiechnęli.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział III- HOGWART! - Wysłany: Czw 18:31, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Zaczęły się rozmowy a Harry siedział i patrzył w kominek
- moje życzenie się spełniło- pomyślał i uśmiechną się. Siedzieli do późna a chłopakowi chciało Się mocno spać ale musieli jeszcze uzgodnić gdzie teraz będzie spać, spytał
- to gdzie teraz śpię?- spytał chłopak
- a no tak.. A więc pójdziesz do pokoju Rona i Newilla a oni przeniosą się- Gdy zostało już około piętnastu osób Harry rozłożył się na kanapę
-o co chodzi?- spytał Syriusz
- nic, zająłem twoja sypialnie podczas twojego ,, wyjazdu”, a teraz muszę się z stamtąd wynieść ale ci powiem ż masz super kolekcje zdjęć bo jeszcze wszystkich nie obejrzałem w piętnaście dni- rzekł chłopak
- możesz tam zostać, ja Se pójdę do lunatyka- powiedział Black z diabelskim uśmiechem
- a więc dom znowu będzie latał- wyszeptała z płaczem pani Wesley. Hermiona, Ginny, Newill, Ron, Harry, Syriusz, Remus byli już sami w salonie
- a więc co ty w ten czas robiłeś?- spytał Ron Syriusza
- no… byłem w takim miejscu gdzie nie odczuwa się że miną ten miesiąc. Mogłem przysiądz że minęła godzina- powiedział Black
- a więc to oto prof. Chodziło a oni mi powiedzieli ż Voldemort pana porwał i miałem już iść się z nim przywitać- powiedział zły Harry, wszyscy zachichotali
- a co u was? Jak wakacje?- spytał Black, wszyscy popatrzyli na Harrego
- nie najgorzej- powiedział drapiąc się w głowę, wszyscy wytrzeszczyli oczy
- ty jesteś głupi? To nie było złe?- spytał Remus, Syriusz popatrzył na nich
- ah, ty nic nie wiesz- dodał lunatyk
- Harry był…- tutaj przerwał, wziął różdżkę Syriusza i oddalił od jego na pare metrów
-… więziony przez Voldemorta- dokończył, Black powstał i zaczął kaszleć. Wrzeszczał czemu nikt mu nie powiedział
- ja zabije drania.. Ja go zamorduje… ja go uduszę…- wszyscy co byli w domu przybiegli i zobaczyli zzieleniałego Blacka
- dowiedziałeś się?-spytała Molly
- nic mi nie POWIEDZIELIŚCIE?- spytał i zaczął klnąc jak nigdy, pani Wesley otworzyła usta by coś powiedzieć ale Artur jej zasłonił buzię bo wiedział ż tylko go rozzłości
- Syriuszu uspokój się nic mi nie jest- powiedział Harry, Black usiadł ale po chwili znowu wstał i poszedł po swoją różdżkę. Remus jednak znowu ja zabrał
- lepiej aby dzisiaj została u mnie- powiedział
-co oni ci robili?- spytał Syriusz, trząsł się z złości
- nic, nic, uspokój się- mówił Potter
- kłamiesz- wyjęczał Black, Harry wstał i wyszedł. Black usiadł na jego miejsce
- co mówił?- spytał spokojniej
- że… ee.. No był pod Cruccio no i czymś czarno magicznym- powiedział Remus, Syriusz zzieleniał
- no i nie chciał powiedzieć co zrobili ale miał po prostu ranę otwartą w brzuchu. Myślałam że wykrwawi się na śmierć biedaczek- powiedziała Molly. Syriusz bez słowa udał się na górę. Był wściekły ale i smutny że nic nie zrobił. Rano wszyscy byli w świetnych humorach oprócz Blacka. Potter nie wyszedł do południa z pokoju, ale okazało się że śpi i nie udaje więc zarządzili prace na powietrzu aby się nie obudził
- daj mu spokój, musi odpocząć! Dwa tygodnie był w męczarniach musi się wyspać!- warknęła pani Wesley, Black znowu deportował Się do ogrodu przy norze i oglądał mecz
- Georg, Ron i Newill na Freda, Ginny i Remusa, popołudniu Harry obudził się i poszedł coś zjeść. Nikogo nie było więc wiedział że wyszli, zrobił Se kanapki i poczym znowu poszedł do sypialni oprócz tego napisał im kartkę
,, NIE ŚPIĘ”
Większość ludzi wróciła dopiero wieczorem, dopiero wtedy zauważyli ż chłopak był cały dzień Sam w tym strasznym domu
- NIE ŚPI!- wrzasną Syriusz i pokazał im kartkę, wszyscy weszli do pokoju jak huragan
- pomału- powiedział Harry
- tyle czasu spać?- spytał Black
- tyle czasu nie przychodzić do domu?- spytał Potter
- graliśmy Se w… ale jak się czujesz?- spytał Ron, miał nie mieć nic o Quidithu bo większość wiedziała że nawet gdy pozwoli urząd mu to jest chory
- nieźle- powiedział chłopak. Kolejne dni mijały spokojnie, Syriusz mógł chodzić po ulicach Normanie bez ukrywania się bo Dumbledore załatwił pośmiertne uważanie go za niewinnego. Brał codziennie przyjaciół harrego i chodzili po Londynie i Hogosmende. Potterowi nie pozwolili wyjść. Chłopak siedział najczęściej sam całymi dniami w pokoju i czytał proroka codziennego albo odrabiał lekcje zadane na wakacje. Snape gdy przychodził wrzeszczał tylko na Harrego żeby się nie wtrącał do pracy zakonu za co Syriusz i Remus grozili mu śmiercią
- a nie lepiej było by..- zaczął Harry przerywając Snapeowi wypowiedź
- NIE!- wrzasną Severus
- nie krzycz na niego- burkną Black i razem z Remusem wyjęli różdżki, Dumbledore tylko pomachał głową że są nie możliwi
- … nie lepiej wysłać aurorów do tego miasta i mnie?- dokończył Harry, wszyscy popatrzyli na niego
- ciebie?- zadrwił Snape- przecież..
- zamknij się- powiedział Remus i Snape ucich
ł- mnie, mam niespodziankę dla Tomeczka- powiedział Harry lekko uśmiechnięty
- a kto to Tomeczek?- spytał Black
- nowe przezwisko, podłej wrednej szumowiny o imieniu tom nazwisku Riddl drugim imieniu Marvolo a przezwisku Voldemort z dodatkiem ,, Lord”- wyrecytował Potter, Black zacza się śmiać
- a to Voldemort będzie… zadowolony.. Jak do niego… tak powiesz- mówił przez śmiech Syriusz. Uzgodnili że chłopak ma się odwalić a oni wyślą zakon do tych miast. Potter był nachmurzony
- a Mogę..- zaczął
- nie!- wrzasną Syriusz
- nawet nie wiesz o co mi chodziło- powiedział chłopak i z trzaskiem drzwiami wszedł do sypialni Syriusza. Mężczyzna spuścił wzrok na buty
- kurcze że ja zawsze umiem wszystko zrujnować- wyszeptał. Zakon dalej mówił o sprawach ważnych do omówienia. Skończyli koło dwudziestej drugiej po czym każdy udał się do łóżka
- już jutro do Hogwartu- krzykną samego ranka Ron na cały dom
- ale nie dostaliśmy sumów!- krzyknęła Hermiona. Syriusz przyszedł rano do Harrego ale ten udał że śpi. Popołudniu Black obudził chłopaka
- chodź-powiedział i pomógł wstać chłopkowi. W salonie usiedli od siebie daleko co oznaczało że nie wyjaśnili wczorajszej kłótni. Siedzieli tam też, dyrektor i wychowawczyni Gryffindoru, pani Wesley i Remus
- a więc musimy postanowić co robimy- powiedział Dumbledore, Harry popatrzył na niego ze zdziwieniem
- nie możesz wrócić w tym stanie do szkoły- dodała Minerwa, Harremu spadła szczęka
- tylko nie to!- pomyślał
- a więc czy zostaniesz tutaj aż wyzdrowiejesz?- spytał Remus
- nie!- wrzasną chłopak i wstał nagle ale z bólu od razu usiadł
- nie nie nie nie nie nie nie nie nie- powiedział Harry
- ale wiesz że nie dasz rady…
- Ron i Hermiona mi pomogą- zakończył chłopak. Całą godzinę siedzieli i namawiali jego na nie pójście na razie do szkoły ale Harry trzymał się twardo swojego
- ale Harry! Nie dasz rady nawet chodzić, przecież wiesz że nie będziesz siedział w ławce na OPCM!- powiedział dyrektor
- a kto będzie nauczał? Jak znowu Umbridge to bez problemu zostaje- powiedział Harry
- nie, w tym roku będzie dwóch nauczycieli- Black i Lupin- powiedział McGonagall. Harry zaczął kaszleć w śmiechu
- Syriusz i nauczyciel… hahahaha- wybuchł znowu Potter śmiechem
- dzięki synu- burkną Black. Potter opanował swój śmiech
- a więc wracam- powiedział tryumfalnie, wszystkim zapadły się ręce
- ja już nie dam rady- powiedział Remus
- i ja- dodał Black
- zaraz się spakuje a no i muszę iść na pokątna po..
- nawet nie śnij! Sam pójdę!- wrzasną Syriusz
- muszę kupić..
- kupię- rzekł Black. Harry znowu wybiegł trzaskając drzwiami
- drugi raz przeze mnie- szepną Syriusz. Harry nie wychodził do końca dnia z pokoju, wieczorem Ginny przyniosła mu wyniki z sumów. Chłopak nie podziękował jej tylko rozerwał i przeczytał:

Szanowny panie Potter oto pana wyniki w standardowym teście czarodzieja:
(w) wybitny (n) nędzny
( p) powyżej oczekiwań (o)okropny
( z) zadawalające (t) troll

Astronomia: P
Wróżbiarstwo: Z
Eliksiry: W
OPCM: W
Zaklęcia: W
ONMS: W
Transmutacja: P
Historia magii: Z
Zielarstwo: W
Te wyniki pozwalają na kontynuowanie każdego przedmiotu jakiego pan che. Proszę napisać przedmioty jakie pan wybrał
prof. Minerwa McGonagall

-wow- wrzasną Harry- eliksiry tak wysoko- dodał. Po chwili przybiegła Hermiona i Ron
- ja mam wszystkie w oprócz OPCM- powiedziała zła
- a ja mam wszystkie nędzne oprócz OPCM, transmutacji, zaklęć i ONMS. Czyli na to pójdę- powiedział Ron
- A ja mam wszystkie zdane- powiedział Harry, wszyscy opatrzyli na niego
- jak?- spytał Ron
- nie wiem-powiedział Potter. Wzia ostatnią kartkę jaką miał na szafce i napisał
,, Ja Harry James Potter wybieram iż będę się uczył: eliksirów, OPCM, zaklęć, transmutacji i zielarstwa”
To samo zrobili inni, Ron wybrał te co mógł a Hermiona Runy, eliksiry, OPCM, transmutacje, historie magii czyli wszystkie oprócz wróżbiarstwa. Syriusz wieczorem wrócił i dał harrego rzeczy które kupił na pokątnej ale chłopak nawet się nie odezwał do chrzestnego. Miał uśmiech od ucha do ucha i szeptał cos o Snape
- mistrzunio wykituje ze szczęścia!- szeptał Se Potter, Syriusz podszedł i zobaczył oceny chłopca
- aa….- wrzasną na cały dom Black, Potter popatrzył na niego
- E.. elik.. Siryyy WWW?- spytał gdy wszyscy byli
- nom, ma się ten talent do pisania dobrze wszystkiego na testach ważnych- powiedział Harry
- wszystkie zaliczone?- spytała Molly
- gratulacje, masz więcej niż Georg i Fred razem- dodał Artur, wszyscy zachichotali
- a ja już miałem nadzieje że pożegnam się z mistrzuniem- powiedział kpiąco Potter
-nie musisz wybierać tego przedmiotu- powiedział Black a wszyscy walnęli go w głowę
- muszę- burkną chłopak- Snape będzie.. prof. Snape na pewno będzie zadowolony- powiedział gdy zobaczył że Snape stoi z tyłu, po chwili wyszedł i lekko się uśmiechną-
dostałeś ,, T” ?- spytał
- nie- powiedział chłopak i dał mu wyniki. Nauczyciel zzieleniał
- ale chyba nie wybierzesz..
- a właśnie ze tak!- powiedział Harry zadowolony
- jeszcze tylko dwa lata- dodał gdy nauczyciel prawie nie płakał
- TYLKO? TYLKO!!! Ja miałem się ciebie pozbyć już dzisiaj! Jak ty to zrobiłeś?! Czarowałeś! Ściągałeś albo.. Albo… nie wiem podrobiłeś prace!- wywrzeszczał nauczyciel i wyszedł do salonu
- jest!- Potter krzykną
- muszę iść kupić nowe książki!- chłopak krzykną aby wnerwić Snape, Syriusz zaśmiał się
- kopia Jamesa!- powiedział po chwili. Harry nadal Był zły na chrzestnego że nie pozwolił mu nic powiedzieć ani iść na pokątną
- ale może zostaniesz tutaj- to był temat wieczoru
- A dlaczego?- spytał Ron
- my go tutaj nie zostawimy aby oszalał!- dodał po chwili, wszyscy zachichotali. Noc minęła spokojnie a ranek szybko
- spakowani?- krzyczała Molly Wesley
- tak!- mówili cały czas wszyscy. Ubrani i przygotowani pojechali samochodem ministerstwa na kolej pociągową
- bądźcie grzeczni, Harry jak Coś to idź do chrzestnego czy kogoś kolwiek!
- mówiła w kółko rozpłakana pani Wesley
- nic mi nie będzie- powiedział Harry i poszli. Gdy znaleźli miejsce Harry mógł przysiądz że zaraz umrze z bólu ale nic nie mówił. Siedzieli w szóstkę( Remus, Syriusz, Ginny, Ron, Hermiona i Harry) w przedziale i czekali aż pociąg odjedzie. Wszyscy wiedzieli że Harry cierpi bo było widać jego słabe i pełne bólu oczy
- a może jednak zosta…
- nie!- przerwał Syriuszowi Potter
- poradzę sobie- dodał po chwili choć jego ton był nie pewny
- ah tutaj Potter jesteś, chyba zabawimy się bo doszły mnie słuchy że …- Syriusz I Remus wstali
- o kurcze- przeklną Malfoy, Crab i Goyle uciekli Draco stał jak oniemiały
- DUCH!- wrzasną a Potter cicho się zaśmiał
- usiądźcie, Malfoy coś miał mi do powiedzenia- po chwili burkną. Syriusz i Remus usiedli źli że nie dał im skopać tyłka dla tego osiłka
- … no… ee… słyszałem że … miałeś kłopoty… ze.. Zdrowiem… ii.. Że jesteś… chory…- wyjąkał Draco
- a skąd to wiesz?- spytał Potter dalej spokojnie jak Dumbledore nawet przy Voldemorcie
- od ojca- rzekł chłopak przestraszony
- a skąd on o tym mógł wiedzieć?- spytał chłopak lekko groźnie
- bo… aa … duch!!- wrzasną i poleciał przez korytarz
- bo twój ojciec jest śmieriożercą- dokończył Harry jakby nigdy nic się nie stało
- jak ty umiesz panować nad sobą w takiej sytuacji?!- spytał lekko krzycząc Ron
- trzeba było się nauczyć przy Tomeczku- powiedział spokojnie Harry znowu zaczynając czytać proroka. Wszyscy popatrzyli na niego
- w szkole nie możesz mówić do Voldemorta po imieniu bo nie zrozumieją ciebie- powiedziała Hermiona
- to im powiem swoją śpiewkę skąd mam to ładne zdrobnienie- rzekł jak gdyby właśnie mu powiedziano że jest w przedziale do Hogwartu
- ja bym nie umiał- szepną Ron
- mogę ciebie nauczyć tylko daj mi dwa tygodnie- powiedział ze uśmiechem Potter
- nie, dzię..ęękki poradzę sooobie Samm- wyjąkał Ron, musiał wiedzieć o co dla przyjaciela chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział IV- Nudne lekcje! - Wysłany: Czw 18:46, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


-Jesteśmy Nie daleko musimy się przebrać- powiadomił Remus, Harry machną różdżką mówiąc przy tym jakieś zaklęcie czarno magiczne a po chwili był ubrany w strój śmierciożercki
- a myślałem że te zaklęcie wybiera najlepsze ubranie na ten czas- burkną chłopak, drugi raz coś powiedział i był ubrany w strój szkolny
-to mi się udało, ale to białe- powiedział Potter. Syriusz zachichotał z niewiadomo jakiego powodu
- co ci tak śmieszno?- spytał zły Remus
- właśnie pod drzwiami stoi zgraja dzieciaków i gapi się na nas- wybełkotał Syriusz, wszyscy oprócz Pottera zaczęli się śmiać. Przestali gdy zobaczyli złą twarz Harrego
- co się stało?- spytała Ginny
-mi nic- powiedział chłopak obojętnym głosem ale jego oczy były straszne, za straszne pełne mocniejszego bólu. Chłopak jednak uśmiechną się do niej i popatrzył w oczy. Gdy dojechali Syriusz wziął swoją i Pottera walizkę i zaniósł do swojego pokoju. Harry i inni udali się do Wielkiej Sali. Długo nic się nie zaczynało w końcu Dumbledore wstał i powiedzia
ł- Witam nowi i starsi uczniowie, mam nadzieje że wakacje minęły wspaniale- powiedział
- znakomicie- zakpił Harry kilka osób koło niego popatrzyło się na chłopaka
- mam zaszczyt przedstawić wam dwóch nauczycieli od OPCM Remusa Lupina który był już w szkole trzy lata temu na tej posadzie Syriusza Blacka-szkoła zaczęła klaskać brawa i nawet Harry popatrzył na zadowolonych hucwontów. Po chwili dyrektor tylko dodał
- przez to że już wiecie iż Voldemort powrócił, musimy ustalić sobie jedno. Nie możecie wychodzić po dziewiętnastej z dormitorium i od osiemnastej z szkoły. Zawsze w dormitorium będzie Auror lub nauczyciel, nie możecie się sprzeciwiać i denerwować dorosłych aby nie dali wam szlabanu- tutaj popatrzył na Pottera i uśmiechną się. Snape też to zrobił ale Syriusz pokazał mu swoją różdżkę od razu Severusowi mina zrzedła
-… nie wolno wam szantażować lub namawiać do czegoś nie dobrego..- tutaj popatrzył na Syriusza uśmiechniętego od ucha do ucha
- … nie wolno wam wchodzić do zakazanego lasu. To chyba wszystko-powiedział
- a co wolno?- spytał Black, wszyscy popatrzyli na niego
- można się uczyć- zachichotał Dumbledore a nowemu profesorowi mina zadowolona uciekła i zrobiła się naburmuszona
- jak ja z nimi wytrzymam?- jęczała McGonagall do dyrektora
- tak jak dwadzieścia lat temu- powiedział Dumbledore i razem z koleżanką popatrzyli jak straszą Snape różdżkami
- a może trzeba przygotować nowe metody?!- dodała głowa szkoły. Wszyscy rozeszli się gdy tylko zjedli, tiara nie mówiła nic ciekawego ale co zdziwiło wszystkich, tylko jedna osoba poszła do Slytherinu, pięć do Ravenclawu i siedem do Hufflepufu, reszta czyli koło trzydziestu do Gryffindoru. Harry wyszedł pierwszy a za nim dwójka aurorów nie znanych dla chłopaków. Gdy zauważył ich obecność w drzwiach wielkiej sali powiedział
- dziękuję panom ale trafie SAM do dormitorium!- Syriusz popatrzył na chłopaka z nad stołu ponuro
- ale my mamy rozkaz..- tłumaczył się facet-
a mnie to nie obchodzi! To szkoła! Pilnować innych! To rozkaz!- Powiedział chłopak, Aurorzy chcąc czy nie oddalili się. Dyrektor popatrzył zły na chłopaka który pomachał głową że nie i poszedł. Dyrektor popatrzył na przyjaciół chłopaka którzy zrozumieli że mają iść za nim
- ale ja nie skończyłem pasztecików- wyjąkał Ron gdy wstali od stołu
- skończysz jutro- powiedziała Hermiona i wybiegli. Dogonili go dopiero pod obrazem grubej damy
- hasło!- zażądała
- kurcze ja nie wiem- powiedział Ron to samo zrobiła Hermiona i Ginny
- jak pan Potter tam wszedł?- spytała młoda Wesley
- podał mi hasło- powiedziała oburzona
- a skąd on je znał?- spytała Hermiona
- może jest mądrzejszy niż wy i się spytał..
- nie, nikogo nie pytał- przerwała jej Ginny
- a więc nie wiem. Podał mi prawidłowe hasło i wszedł- burknęła gruba dama i odwróciła się by porozmawiać z koleżanką. Trójka młodzieży oparła się o ściane i szeptali coś, po chwili dołączyli do nich Newill i Luna. PO minucie przyszedł prefekt
- Lord VVV… Vvooll… nie ja nie mogę!- Powiedział siódmo roczniak
- Lord Voldemort- powiedziała Hermiona i gruba dama otworzyło wejście
- ale hasło! Kto pierwszy wszedł ten je wymyśla!- warkną prefekt i podszedł do Pottera
- co ty sobie myślisz że możesz tak igrać?- spytał i walną chłopaka w biodra
- ARGH!- wrzasną Potter tak że w wielkiej sali było słychać, nauczyciele podnieśli się z krzeseł. Kilkunastu aurorów od razu wybiegło i skierowało się do Pottera choć nie wiedzieli kto tak krzykną
- UWAŻAJ KOLEJNYM RAZEM!- wrzeszczał Potter
- co tu się dzieje?- spytał jeden z obrońców chłopaka
- nic, całkiem nic- burkną chłopak i poszedł do sypialni. Do pokoju wspólnego przyszedł także Remus i Syriusz z Snapem
- co..
- nic po prostu nasz kochany prefekt uderzył Harrego- przerwał Blackowi Ron, mężczyzna spiorunował wzrokiem siódmoklasistę i poszedł do sypialni. Harry albo spał albo udawał
- Harry- wyszeptał Syriusz ale chłopak nic nie powiedział, mężczyzna usiadł na łóżku koło chrześniaka. Patrzył na niego jak powoli oddycha i ma smutną twarz. Po dziesięciu minutach przyszedł Remus i chłopcy do sypialni. Wparowała także Hermiona i Ginny grożąc kolegom różdżkami
- śpi, dajcie mu odpocząć- powiedział Syriusz i wygonił dziewczyny, przyjaciela i samego siebie co było najtrudniejsze. Rano wszyscy wstali rano, tylko Potter spał i spał i się nie budził. Ron nie chciał go walnąć wiec tylko krzyczał
- POTTER WYPRACOWANIE NA JUTRO!- Harry wstał natychmiast po tych słowach a wszyscy chłopacy zaczęli chichotać. W wielkiej sali wszyscy patrzyli na chłopaka a to na stół nauczycielski gdzie było pare nowych nauczycieli
- witam serdecznie was w pierwszym dniu nauki, zaraz wychowawca da wam plany lekcji i rozejdziecie się by zacząć swoją edukacje. Pierwszo chcę jednak przedstawić nowych nauczycieli od nowych przedmiotów. Panią Profesor Lucjanę Kosakową - nauki obrony w ręcz;
Pana Profesora Ivana McNoira - nauki przeciw wrogowi;
Panią Profesor Milenę Shustenburg- nauki mocy ciemnych;
Pana Profesora Wincentego Reodrgiez - nauki uzdrowicielskie.
Każdy musi wybrać od jednego do trzech dodatkowych przedmiotów- powiedział dyrektor i usiadł. Na stołach pojawiło Się jedzenie i wszyscy zaczęli jeść oprócz Pottera. Ten czekał na list co można było zobaczyć bo uśmiechną się gdy tylko sowy wleciały. Choć nie wierzył że dostanie list ale coś kazało mu czekać. Jakaś czarna sowa dała mu list. Nic nie zjadł ale wyszedł bo biegać nie mógł z wielkiej sali. Wszyscy zaczęli szeptać ale chłopak po chwili wrócił z drugim listem w ręce, otworzył w tedy dwa i przeczytał
,, Drogi Harry, wiem że ostatnio przeżyłeś… “
( tutaj pierwszy list się skończył)
,, dwa tygodnie z Voldemortem” ( drugi list)
wtedy do wielkiej sali wleciała czarna sowa i podała kolejną część dla chłopaka listu
,, temu chcę ciebie nauczyć jak … “ ( koniec trzeciego listu)
wtedy do sali wleciała kolejna sowa
,, zapanować nad bólem i cierpieniem gdy… “( koniec czwartego listu)
a do wielkiej sali wleciała kolejna sowa. Dyrektor i nauczyciel popatrzyli na zadowolonego chłopaka jak nigdy
,, jesteśmy w niewoli u wroga dlatego jeszcze.. “ ( koniec piątego listu)
a do sali wleciała następna sowa
,, dzisiaj przyjdź do miejsca gdzie… “ ( koniec szóstej sowy)
wtedy wleciała następna, Syriusz i inni patrzyli na chłopaka jak się zaśmiewa
,, miałeś spotkania GD… “ ( koniec siódmego listu)
a do wielkiej sali wleciała teraz malutka sówka
,, twój przyszły nauczyciel… “( koniec ósmego listu)
a do sali wleciała następna sowa
,, i przyjaciel mam nadzieje ( gdy wejdziesz spytaj mnie o coś związanego z twoimi rodzicami)… ( koniec dziewiątego listu )
a do wielkiej sali wleciała dziesiąta sowa ale olbrzymia, miała także paczkę. Harry podrapał się po głowie
,, to jest pare rzeczy twoich rodziców, szanuj to i do zobaczenia o 19”. Harry uśmiechną się szczerze. Wziął dziesięć listów i porwał je na drobne kawałeczki. Dopiero zauważył ze wszyscy na niego popatrzył
- coś się stało?- spytał chłopak i przeleciał wzrokiem wielką salę która od razu zaczęła jeść choć i tak patrzyli na Pottera. Chłopak chciał wziąć paczkę ale nawet się nie ruszyła
- silna sowa- wyszeptał, wstali wyją różdżkę po czym paczka znikła. Chłopak wyszedł z wielkiej sali, paczkę zostawił schowaną pod peleryną niewidką w kącie pokoju po czym wrócił po plan lekcji. Jeszcze się nie zaczęło więc usiadł i zaczął myśleć kto może być, czemu pisał takimi małymi frazami, czy powinien powiedzieć dla kogoś o tym czy zatrzymać dla siebie wtedy do wielkiej sali wleciała kolejna sowa i skierowała się do Pottera. Ten zdziwiony otworzył list a tam pisało :
,, Proszę powiedz jak CHCESZ jedynie przyjaciołom i dyrektorowi ale nigdy nie mów czego będziesz się uczył oraz kim ja jestem choć na razie tego nie wiesz, postaraj się nie mieć szlabanu”
Harry zaczął się krztusić ze śmiechu. Znowu porwał list i popatrzył na przyjaciół. Zaczął z nimi rozmawiać ale ci patrzyli na niego pytająco
- macie może jakieś pytanie?- spytał Harry gdy zauważył wszystkie oczy zwrócone na nich w wielkiej sali
- nie więc nie patrzcie się na mnie- dodał i znowu gadał z przyjaciółmi
- co to za listy?- spytał Ron pokazując na kawałeczki, nauczyciele wiedzieli o co spytał chłopak więc przysłuchiwali się. Nic nie usłyszeli ponieważ Harry powiedział
- powiem wam później bo na razie zbyt dużo uszu mnie słyszy ale wam powiem, wam- rzekł chłopak i czekał aż stoły się opróżnią, długo to nie trwało bo po paru minutach już wychowawcy dawali plany. Hermiona była pierwsza ponieważ McGonagall wiedziała iż od razu będzie miała z czegoś lekcje, to samo Ron ale Pottera zostawiła na sam koniec. Wreszcie byli tylko w dwójkę
-no tak, OPCM, eliksiry, transmutacja, zaklęcia, zielarstwo i jeszcze jakieś dodatkowe?- spytała wychowawczynie, chłopak zauważył że chce coś mu powiedzieć
- no te trzy, oprócz uzdrowcicielstwa- powiedział chłopak
- no i chyba walki wręcz bo wiesz że…
- wyzdrowieje- przerwał jej chłopak, nauczycielka popatrzyła na niego, widać było że nie wie jak mu coś powiedzieć
- nie możesz grać w Quidith- powiedziała w końcu
- ale przecież znieśli mi karę z tamtego roku- powiedział najbardziej smutnym Głosem chłopak
- ale jesteś chory, pamiętaj że dwa tygodnie i czarnego pana byłeś- koniec wyszeptała
- ale jestem już zdrowy, oprócz tej blizny ale to zagoi się przecież- powiedział jej chłopak
-przykro mi Harry, ale nie możesz kontynuować Quiditha-powiedziała nauczycielka i dała mu plan lekcji
- Snape, olać go- burkną chłopak Se pod nosem
- masz iść na te eliksiry, natychmiast- powiedziała Minerwa
- ale on mnie zabije za spóźnienie- powiedział chłopak
- a więc pójdę z tobą i wytłumaczę mu dlaczego się spóźniłeś- nalegała wychowawczyni
- a myślałem ze mi się upiecze- szepną Se pod nosem Potter i poszedł
- czy można wiedzieć kto tak zawzięcie do ciebie pisał?- Spytała w połowie drogi
- jakiś kolega moich rodziców- powiedział chłopak aby nic nie zdradzić
- acha, ale znasz go czy przez listy?- spytała zaciekle
- znam.. przez listy- powiedział chłopak bo przecież go nie widział, nauczycielka jednak zrozumiała że chłopak coś ukrywa więc nie pytała go już o nic. Doszli do lochu i weszli
- o Minerwo wreszcie Potter zaszczycił nas swoją obecnością- powiedział irytująco Snape
- musiałam z nim porozmawiać a ty pamiętaj o czym rozmawialiśmy- powiedziała nauczycielka i wyszła. Harry usiadł bez słowa w ławce i zaczął przepisywać z miną pogrzebową notatki z tablicy, był smutny i zaraz zapewne by płakał ale Voldemort go nauczył przez tortury że płacz nic nie da. Severus i inni patrzyli na chłopaka przygnębionego jak nigdy, nawet nauczyciel się zdziwił wiec postanowił wyciągnąć od niego kilka informacji dla dyrektora
- Potter co się dzieje?- spytał Snape
- nic profesorze, przepisuje notatki- powiedział cicho chłopak, wszyscy popatrzyli na nauczyciela
- a co jesteś taki cichy i pochmurny?- dopytywał nauczyciel
- ja? Nie mi nic nie jest- okłamał nauczyciela Harry
- a może jednak?- spytał gorzko Severus
- tak, mam napchany bardzo mocno plan lekcji- powiedział Harry patrząc teraz dopiero w oczy dla swojego wroga numer trzy
- a moim zdaniem to stało się coś innego- powiedział Ron, Harry popatrzył na niego z rządzą mordu
-może tak, może nie, może nie chcę o tym mówić- powiedział spokojnie chłopak
- ale ja chcę- wrzasną Snape
- to niech pan idzie do prof. Mcgonagall wtedy się dowie o co mi chodzi bo ja nie mam zamiaru nic dla nikogo mówić o moich problemach
- powiedział nadal Normalnym głosem który denerwował Severusa
- a co to było za filia listów?- spytał Snape podłym głosem
- od … kolegi- okłamał chłopak nietoperza, w końcu jako pierwszy skończył pisać. Wszyscy zamiast to robić patrzyli się na niego
- od jakiego kolegi?- dopytał Severus
-mojego- powiedział chłopak nadal. Spokojnym i normalnym głosem
- A MOIM ZDANIEM TO NIE BYŁO OD KOLEGI!- warkną głośno Severus
- a więc się pan myli, profesorze- powiedział normalnym głosem Potter, tak umiał tylko Dumbledore. Ktoś krzyczy ale on się uśmiecha
- a co ty taki spokojny?- spytał nietoperz
- trzeba się kiedyś nauczyć, prawda? A gdy ma się powód trzeba to zrobić albo ma się kiedy nauczyć- powiedział chłopak
- a ty niby kiedy..
- pan już wie kiedy- przerwał Potter mu pytanie, Snape popatrzył na niego nie zrozumiale
- Tomeczek- powiedział chłopak, większość klasy nie wiedziała o kogo chodzi a reszta zachichotała
- oh.. Teraz wiem o co chodzi, ale zabraniam wam mówić imienia czarnego pana
- i hasła do wieży Gryffindoru-powiedział z uśmiechem Harry, Snapeowi szczęka spadła
- czyli jakie jest hasło ?-spytał nauczyciel
- Lord Voldemort- powiedział Harry, ślizgoni podskoczyli
- i wszyscy z was powiedzieli to hasło?- spytał Snape
- jak się chce do dormitorium to można jeszcze poprosić kogoś aby powiedział za mnie- powiedział jeden szóstoklasista z Gryffindoru
- na pewno pana Pottera- powiedział kpiąco Severus
- no jego, Hermionę, Newilla, Lunę oraz pare innych osób. Najgorzej ma prefekt- zarechotał gryfon. Snape zakończył rozmowę bo niczego się nie dowiedział od Pottera oprócz iż nie listy były od kolegi. Tyle też i powiedział dla dyrektora
- nie wiem czy on ma znajomych z poza szkoły i do tego czarodziei- powiedział Dumbledore
- to samo powiedziałem, że kłamie ale on tylko zaprzeczył. Do tego nie cierpie jego tonu, był spokojny jak gdybym pytał go o pogodę- sykną Snape
- nauczył się u Voldemorta- powiedział dyrektor
- a wie pan jakie jest hasło do grubej damy?- spytał Severus
- właśnie nie, dama nie chce mi powiedzieć a Gryfoni mówią że oni jego nigdy nie powiedzą i będą wołać kogoś starszego- zachichotał Dumbledore
- hasło to jest imię czarnego pana
- Tom?- spytał dyrektor
- nie, przezwisko- poprawił się Snape
- Voldemort?
- plus jeszcze lord- dodał Snape wściekły
- a więc wiem kto je wymyślił- zachichotał dyrektor- ale to jest dobre, wiesz że nikt nie powie tego hasła gdy nie jest odważny, a Gryfoni są odważni więc mówią to hasło- powiedział dyrektor, chwilę jeszcze gadali a w tym czasie Harry poszedł na OPCM. Syriusz i Remus najpierw się przedstawili na co połowa dziewczyn pomdlała a Ron wtedy wybuchł śmiechem ale Harry nie dał rady, za bardzo go bolało że kolejny rok nie będzie mógł latać na swojej miotle. Black i Lupin zauważyli to ale chłopak nie zmienił swojej wersji i mówił że ma dużo lekcji choć nie miał aż tak okropnie wiele
- Harry, profesor Black to twój ojciec chrzestny?- spytała jedna z gryfonem
- tak, a nie wiedziałaś o tym?- powiedział chłopak spokojnie, takie pytania dostawał do minutę od dziewczyn
- odczep się ode mnie- w końcu chłopak powiedział do jednej z nich, Syriusz poniósł głowę i popatrzył na chrześniaka którzy się nie uśmiechną do chrzestnego
- panno McKevir o co chodzi?- spytał Syriusz, dziewczyna poczerwieniała ale za to Potter odpowiedzia
ł- właśnie założyły pana profesora fan klub- powiedział, Ron wybuchł śmiechem. Remus i Syriusz popatrzyli na siebie potem na chłopaka który jednak się nie uśmiechną nawet
- co ciebie trapi?- spytał Syriusz po lekcjach, Potter wiedział że tak będzie wiec chciał pierwszy wyjść
- mnie? Nic, jestem obładowany lekcjami- powiedział smutno ale spokojnie chłopak, Black wziął plan lekcji chłopaka
- no naprawdę wiele, siedem godzin wolnego w tygodniu powiedział Syriusz i oddał mu plan
- zapiszę się na dodatkowe eliksiry- burkną chłopak, Syriusz wiedział że jest naprawdę źle, dopiero teraz sobie przypomniał że to on miał powiedzieć o Quidithu. Czyżby McGonagall już to zrobiła? Na pewno, temu jest taki przybity
- nie martw się, zagrasz jeszcze- powiedział Black a Harry wyszedł bez pożegnania. Nie chciał o tym rozmawiać z nikim, teraz miał walki wręcz, Hermiona nie poszła na to bo nie miała czasu


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział V- spotkanie! - Wysłany: Czw 19:00, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


-Kto pierwszy na ochotnika?- spytała nauczycielka, nikt się nie ruszył. Gdy popatrzyła na Pottera zatrzymała się i popatrzyła na bliznę
- może pan Potter?- spytała, wszyscy ucichli
- to nie najlepszy pomysł- rzekł chłopak poważnie
- dlaczego?- spytała oburzona
- bo jestem.. Chory- powiedział prawdę chłopak, kobieta popatrzyła na niego. Nie było widać aby był choć troszkę chory
- choć tutaj i nie kłam mi- powiedziała agresywnie
- pani profesor ale on naprawdę nie może- powiedział Newill
- dlaczego panie Longbottom?- spytała wściekła czarnowłosa
- bo… on jest chory- rzekł chłopak
- mówił mi już to ale nie widzę nawet jednej rany- powiedział gorzko nauczycielka. Harry rozerwał rękaw swojej szaty i pokazał jej ranę ciętą ale na ręce, wszyscy tylko jęknęli z przestraszenia. Chłopak powiedział zaklęcie i rękaw był już przyszyty do pozostałej części szaty
- boli?- spytała zła nauczycielka
- to? Nie- powiedział chłopak ale źle zrobił
- a kto ciebie tak urządził?- spytała Kosakowa
- to nie jest ważne- powiedział Harry
- a jednak mam prawo dowiedzieć się czy nie zostałeś skrzywdzony przez opiekuna- powiedziała nauczycielka
- sugeruje pani że Syriusz mnie bije?- spytał chłopak i wstał z krzesła
- nic takiego nie powiedziałam ale czy on jest twoim opiekunem?- dopytała kobieta
- tak jest, mam przynieść papiery?- spytał chłopak spokojnie
- nie, nie trzeba a więc musisz powiedzieć mi kto ci to zrobił inaczej powiadomię ministerstwo magii aby sprawdziło to bo nie wygląda ta blizna za dobrze- powiedziała Kosakowa
- jak panią to tak interesuje to zrobił mi to Lord Voldemort- powiedział Harry pierwszy raz wściekły, kobieta podskoczyła, czuła że chłopak nie kłamie
- kiedy?- spytała
- w ministerstwie magii w tamtym roku szkolnym przez ten idiotyczny urząd czarodziei- powiedział chłopak znowu spokojnie. Kobieta tylko przełknęła ślinę
- a więc ty… go widziałeś?- spytała
- nie pierwszy i nie ostatni raz- rzekł chłopak i usiadł na krzesło. Kobieta postanowiła poprowadzić do końca lekcje ale i tak patrzyła się cały czas na chłopaka
- minęło pięć lekcji, jeszcze dwie nauki przeciw wrogowi i jedna transmutacja i jedna wolna lekcja- powiedział Ron
- niom- powiedziała Hermiona która właśnie doszła z Starożytnych Ruin. Gdy weszli do klasy była ona całkiem biała, podobała się dla wszystkich oprócz Pottera- Tomeczek nigdy by tutaj nie przyszedł- powiedział dla Hermiony i Rona a oni zachichotali. Usiedli na poduszkach pod ścianą co oznaczało że będzie więcej praktyki niż pisania. Wesley opowiedział dla przyjaciółkach o poprzedniej lekcji. Zanim skończył McNoir wszedł i przywitał klasę
- dzisiaj napiszemy coś o swoim wrogu- tutaj spojrzał na Harrego. Rozdał każdemu pergamin i powiedział
- macie napisać co w nim nie lubicie, dlaczego oraz charakterystykę
- będzie trudno- wyszeptał Harry
- wróg to nie może być osoba z którą nie zadarliście- dodał nauczyciel. Harry pomyślał
- o kim mam napisać?- spytał Rona, wszyscy popatrzyli na niego
- a czarny pan?- spytał Ronald
- o Tomeczku? Masz racje- powiedział Harry
- a więc co mam napisać? - spytał Hermiony
- słyszałeś co profesor powiedział
- ok.- rzekł Harry i zaczął:
,, TOM MARVOLO RIDDL- LORD VOLDEMORT”
Czarno księżnik który zabił mi rodziców, który zabił miliony osób, nie cierpie go bo mnie dręczy prawie co roku a podczas gdy go nie ma nasyła na mnie swoja bandę śmierciożerców. Za czasów młodości był bardzo mądry i przystojny a teraz to jedna wielka szuja bez umysłu. Wszyscy się go boją a ja nie ma pojęcia czemu, zapewne gdybym dał się tej szuji zabić by nie zabijał innych. Wygląd? Blady, wysoki, chudy, oczy koloru bursztynowego, niski głos, wredny, nigdy się nie uśmiecha szczerze, kpi sobie z wszystkiego, jak się śmieje to ciarki przechodzą człowieka, zabójca ale to co jest w nim dobre to to iż nie lubi wygrywać na zabijaniu od tyłu, tylko walczy"

- profesorze, skończyłem-powiedział Harry i dał mu kartkę, nauczyciel podskoczył gdy zobaczył tytuł
- o czarnym panu?- spytał przerażony
- no chyba tak, nie uważa pan?- powiedział chłopak
- tak, ee… dobrze. A co ty byś chciał się nauczyć w związku z czarnym panem?- spytał nauczyciel
- nie wiem, walczył pan kiedyś z nim?- spytał Potter
- nie, nie widziałem go nigdy- powiedział mężczyzna
- szkoda- jękną Harry
- a więc może jakieś tarcze?- spytał nauczyciel
- eh… wolał bym nauczyć się, jak zabić tą szuję bez większego problemu przy najbliższym spotkaniu ale … tarcze mogą być- powiedział chłopak z lekkim uśmiechem
- a wiec pierwszo każdy przeczyta na głos coś o swoim wrogu. Zacznie Hermiona Grenger
- a więc ja napisałam o… Malfoyu- wyjąkała i napisała swoją prace, Draco siedział wpatrzony w nia groźnie
- W panno Grenger, pan Wesley?
- ja też o Malfoyu- i przeczytał swoje woglę inne niż Hermiony
- P panie Wesley. Harrego zostawił na koniec
- a wiec Harry teraz ty- powiedział nieco z niechęcią, chłopak wziął kartkę i przeczytał to co napisał. Wszyscy popatrzyli na niego
- to jest rysopis czarnego pana?- spytał Malfoy
- tak, do tego Tomeczek nosi jedynie czarne szaty- dodał Harry
- skąd wiesz? Przecież widziałeś go co roku i może przez przypadek miał czarne?- spytał Draco z drwiącym uśmiechem ale i pytająco
- znam go na pewno lepiej od ciebie- powiedział Harry i teraz to on był zadowolony, Malfoy popatrzył na chłopaka
- ja go wcale nie znam- burkną Draco
- wiec się ciesz- powiedział spokojnie Harry. Lekcje zakończyła się spokojnie, mówili jakie znają tarcze. Na transmutacji profesorka była zdziwiona że gdy wszyscy się śmieją Potter nawet się nie uśmiechnie do tego ciężko pracuje i nie leni się. Hermiona co pare minut przykładała mu do głowy rękę zobaczyć czy nie ma gorączki
- powinieneś iść się położyć- powiedziała dziewczyna
- nic mi nie jest- powiedział Harry. Ron i młoda Grenger tylko pomachali głowami ze tak nie wygra. McGonagall wiedziała o co chodzi ale nie chciała ani denerwować nikogo. Zapewne gdyby Gryffindoru się dowiedział teraz że ich najlepszy zawodnik i ścigający nie zagra by rozwalili klasę
- Potter może powiesz mi dlaczego przepisałeś połowę notatki jak chciałam dwie linijki?- spytała zdziwiona nauczycielka
- nie wiem, nudziło mi się- powiedział spokojnie chłopak jak gdyby nigdy nic
- nie martw się- tylko powiedziała a wszyscy popatrzyli na nią, chłopak popatrzył na nią, lekko się uśmiechną i znowu schował za książkami. Wszyscy patrzyli na nią zdziwieni
-o co chodzi?- wszyscy szeptali nawet Ron i Hermiona. Gdy te szepty doszły do chłopaka miał już dość. Zamkną tylko oczy i odczekał aż przestaną ale nie ustawali. Nie dał rady słuchać już pogłosów o czym kolwiek i plotek co się działo na dzisiejszych lekcjach. Malfoy który siedział obok chłopaka za karę przyglądał się mu uważnie, chciał zobaczyć coś ciekawego jednak nie rozumiał o co chodzi. Harry wyją z plecaka zdjęcie, popatrzył na nie potem zrobił przykrą minę i porwał je na dwie części przy czym zrobił wielki hałas. Na jednej części była jego matka na drugiej Voldemort. Zapewne gdyby nie był sam rozpłakał by się i zamordował ale wiedział że cierpienie to tylko początek tego co go czeka. Część z Tomem zgniótł a z mamą wsadził do kieszeni. Wszyscy patrzyli się na niego z miną pytającą. Miał już tego dość, chciał wybiec i iść do Syriusza aby mu powiedzieć że nie da rady i że nie chce już nigdy cierpieć. Chciał wykrzyczeć wszystkim że on już nie może walczyć z Voldemortem bo ten go normalnie zabił fizycznie. Nie mógł latać na miotle, biegać nawet po ziemi. Ledwo chodził i musiał trzymać się za brzuch bo inaczej myślał że oszaleje. Do tego czarny pan chce cały czas w niego wejść, przypomniał sobie jak go torturował, jak używał Cruccio albo innych zaklęć czarnej magii o których chłopak nic nie wiedział oprócz co robią. Jak śmiał się przy tym i kazał mu robić to co on chciał. Jak musiał zdradzić przyjaciół i zaprowadzić Voldemorta do zakonu. Jedno co mu nie dawało spokoju to to iż Tom wie jak wygląda dom ale nie wie gdzie on jest bo przecież sprzeciwił się mu wcześniej. Klasa patrzyła na niego jak zawzięcie ściska swoje kciuki
- Potter dobrze się czujesz?- spytał Draco, wszyscy popatrzyli na ślizgona
- tak, Draco. Nic mi nie będzie- powiedział cicho Harry ale spakował szybko książki i szybkim krokiem wyszedł z klasy rzucając tylko krótkie ,,dowidzenia" dla nauczyciela. Poszedł do dormitorium gdzie była jedynie mała grupka siódmoklasistów. W sypialni nikogo nie było, chłopak rzucił zaklęcie wyciszające na pokój bo wiedział że zaraz nie wytrzyma już bez krzyki, zamkną też drzwi mocnym zaklęciem. Bolało go mocniej niż pod Cruccio. Najpierw tylko cicho piszczał ale w końcu nie dał rady. Był silny ale nie do tego stopnia, był to nie wyobrażalny ból. Taki jakiego nikt nie mógł doznać. To jakby wszyscy śmierciożerca i jeszcze Voldemort rzucili na niego jedno Cruccio! Cierpiał i wił się po łóżku. Czuł że Voldemort próbuje właśnie wejść w niego, jednak nie dał mu tej satyksfacji i walczył za Przyjaciół, Syriusza i szkołę. Walczył ale jak długo będzie dał rady? Pytał sam siebie o to pytanie. Mnóstwo ludzi pukało do drzwi z drugiej strony, słychać było też Snape i Syriusza którzy kłócili się kto zablokował te drzwi i co tam się dzieje. Chłopak położył się na łóżku, ból miną tak nagle dając przy tym coś jakby moc i siłę, to miłość? Spytał chłopak sam siebie i zasną. Gdy się obudził nadal Ktoś pukał i krzyczał
- Severusie nie obrażaj go, mu mogło coś się stać!- wisną Black
- ale jak nie widzisz nie chciał pomocy! Zamkną drzwi na jakieś mega silne zaklęcia i zapewne nałożył na pokój zaklęcie uciszające!- warkną Snape
- ale nie musisz cały czas o nim mówić źle! Niech ja usłyszę że chociaż wyciągnąłeś różdżkę a Dam ci popalić!- krzykną Syriusz, nietoperz popatrzył na niego zły. Harry machną różdżką i powiedział zaklęcie na usunięcie zaklęcia uciszającego, potem powiedział spokojnie zaklęcie na otworzenie drzwi. Coś zapiszczało w drzwiach i Remus, Syriusz, Snape, Ron, Hermiona, Ginny, Newill, Luna i McGonagall weszli do pokoju
- kolejnym razem wysadźcie drzwi- powiedział Harry i zemdlał. Usłyszał jedynie ostatni krzyk Hermiony i Syriusza aby nie zasypiał chłopak jednak nie dał rady ich posłuchać. Zamkną oczy i uda się gdzieś w śnie. Był w białej krainie, wszystko było białe lub złote. Po środku siedziała dziewczynka, miała góra dwanaście lat i płakała ale jej łzy zamieniały się w lód. Harry podchodził do niej a gdy jej dotkną była bardzo zimna, chłopak popatrzył w jej przestraszone oczy. Były niebieskie, pełne bólu ale zadowolone. Nie mówiła nic tylko płakała
- jak ci pomóc?- spytał Harry, dziewczyna tylko mocniej zapłakała. Nagle chłopak obudził się. Był w skrzydle szpitalnym a przy nim osoby z sypialni ale i dyrektor
- boże kim ona była?- spytał, ni otworzył oczu ale już powiedział
- HARRY!- usłyszał głos Hermiony która chciała się rzucić na chłopaka ale pierwszy zrobił to Black
- nic ci nie jest?- spytał od razu
- mi? Nic miałem sen ale dziwny, nie koszmar. Czemu się obudziłem..- mówił do siebie
- bo podałem ci eliksir pobudzający- powiedział Severus
- wie pan co, a właśnie miałem się dowiedzieć zagadkę o tej dziewczynie- powiedział zły chłopak. Zobaczył na zegarek, był osiemnasta trzydzieści
- o jejku muszę iść- powiedział chłopak i chciał wstać ale tylko sykną z bólu i głowa mu opadła na poduszkę
- no Potter, to Se tutaj poleżysz a nawet nie wiem czy nie zamieszkasz- powiedziała kpiąco pani Pomfrey
- ale ja muszę iść, jestem umówiony, on mi pomoże, muszę iść- powiedział chłopak
- z kim się umówiłeś?- spytał Black zły
- nie wiem, przysłał mi list ja muszę iść tam muszę!- mówił chłopak
- a nie uważasz że to podchwyt?- spytał Dumbledore
- w Hogwarcie przecież Voldemorta nie ma! Muszę tam iść! Muszę!- mówił chłopak, sykną z bólu ale wstał. Najpierw powoli szedł potem przyśpieszył kroku
- nigdzie nie pójdziesz!- warkną Syriusz i zamkną drzwi przed chłopakiem
- nie masz prawa mnie zatrzymywać! To moja decyzja! On mi pomorze czuję to!- powiedział spokojnie chłopak i otworzył drzwi. Najpierw szedł w obstawie aurorów i nauczycieli
- ale mi naprawdę nie potrzebna jest pomoc!- powiedział chłopak gdy doszli do głównych drzwi
- ale pójdziemy z tobą!- rzekł Syriusz
- a wiec postoimy tutaj aż Se pójdziecie- rzekł chłopak dumnie i oparł się o ściane. Był zły bo za pięć minut miał być już u kolegi rodziców a on stoi tutaj i marźnie na dworze
- chodźmy Harry z tąd- poprosił do Black
- papa- rzekł Harry, Syriusz już nie miał sił wyją różdżkę
- idziesz?- spytał grożąc mu swoim ,, patyczkiem”
- nie- rzekł chłopak, Syriusz machną różdżką wymruczał jakieś nie zrozumiałe zaklęcie i złoty promień poleciał, chłopak jednak wyją w ostatniej chwili różdżkę i powiedział w języku węży jakieś zaklęcie a chrzestnego zaklęcie znikło
- ale…- powiedział Syriusz, podszedł do chrześniaka i wziął go za rękę
- jak nie pójdziesz sam to pójdziesz siłą
- nie odzywam się do ciebie- powiedział chłopak i zabrał Syriusza rękę z jego ramienia. Staną do niego plecami
- James, zabije ciebie w niebie- wyszeptał Syriusz. Harry miał dość już ich, zaczął iść na siódme piętro. Wszyscy podążyli za nim
- IRYTKU!!!- wrzasną na całą szkołę Harry, skrzat zaraz przyleciał
- … jeśli Bujkę macie tu to Irytek przyszedł już… - wrzeszczał skrzat
- wiesz co- powiedział Remus
- nie, nie wiem- powiedział chłopak- irytku, idź i rozwal w dormitorium wszystkie MOJE rzeczy jakie znajdziesz, hasło to lord Voldemort jak cos. Masz moje pozwolenie- powiedział Harry
- … Irytek leciiii…. Mam pozwolenie na rozwalenie czegoś.. Jupi… Irytek idzie rozwalać pokój Gryffindoru, Potter nie pozna swoich rzeczy jak przyjdzie..
- mam nadzieje- wyszeptał chłopak
- dlaczego kazałeś mu to zrobić?- spytał Syriusz
- bo by mi przeszkadzał- powiedział zły Potter i poszedł dalej. Zatrzymał się przed pokojem życzeń
- właśnie tutaj mam się z kimś spotkać ale.. Ostrzegam.. Nie radze nikomu tam wchodzić- rzekł chłopak, trzy razy przeszedł koło niewidzialnych drzwi po czym te pojawiły się. Chłopak wszedł i od razu znikły
- no nareszcie Potter, myślałem że dłużej nie można- powiedział ktoś, kto stał przy książkach
- mam na imie Louis McGriver. Będę twoim nauczycielem osobistym, mam się też tobą opiekować. Ludzie wiedzą kim jestem Ale nie chcę by się dowiedzieli dokładnie z kim pracujesz. Masz pytanie?
- tak, skąd jesteś? Co robisz? Znałeś moich rodziców?- spytał chłopak
- a więc jestem z księstwa nakromantów, mam się tobą opiekować, pomóc ci się przygotować do walki no i znałem twoich rodziców bo miałem też nimi opiekować się ale jak widzisz zawaliłem sprawę bo Lili nie chciała się ukryć w mieście nakromanckim- powiedział smutno mężczyzna
- wiem że pod drzwiami stoi sporo aurorów, dyrektor i inni przyjaciele. Powiedzieć im nie możesz, na razie nie. Musisz coś wymyślić, dzisiaj dam ci tylko pare książek które chcę byś sprawdził. Dam ci także pare zadań abyś nie myślał że będziesz tu się bawił. Na razie będziemy się spotykać tutaj w poniedziałek, środę, piątek i niedziele o 19. Nałożę pętlę czasu przez co tutaj dzień a w rzeczywistości będzie godzina. Musisz im po prostu dać do zrozumienia aby ci zaufali. Gdyby nie dało się ich tak przekonać, powiedz im że to jest związane z światem nakromanckim. Od razu nie będą pytali a gdyby to powiedz im moje imię i nazwisko, zrozumieją. Lepiej nie mów dla Blacka bo nie chcę by mnie zamordował. Widzę także że jesteś zraniony, na kolejną lekcje postaram się wymyślić jakiś eliksir. Teraz to jest twoja kartka z planem lekcji u mnie. Mówiłem przez pętle czasu będziemy Mieli około dwudziestu czterech godzin w sześćdziesiąt minut. Oto on:


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział VI- za dużo nauki, panie Potter! - Wysłany: Czw 19:49, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Poniedziałek: Eliksiry, transmutacja, zielarstwo, zaklęcia, OPCM
Środa: transmutacja, zaklęcia, OPCM, zielarstwo, eliksiry
Piatek: OPCM, OPCM, Eliksiry, transmytacja, transmutacja
Niedziela: Eliksiry, zaklęcia, zaklęcia, zielarstwo, OPCM
CODZIENNIE TAKŻE: NAUKI WRĘCZ, NAUKI UZDROWICIELSIE, NAUKI ZAKLĘĆ CZARNO MAGICZNYCH, NAUKI MAGII BEZ RÓŻDŹKOWEJ, NAUKI MAGII NIE WERBALNEJ, NAUKI ROBIENIA TRUCIZN, NAUKI BIAŁYCH ZAKLĘĆ, NAUKI TELEPATCJI I TELEPORTACJI.
- nieźle, naprawdę nieźle napchane- powiedział chłopak zadowolony
- mam nadzieje że wykujesz mnie tak z eliksirów że Snape mi nie podskoczy- dodał Harry
- ten smarkeus UCZY?- spytał Louis, Potter zachichotał
- tak, i uważaj bo jest za drzwiami- rzekł chłopak, McGriver przełkną ślinkę-
weź te książki- i mężczyzna pokazał z dwadzieścia książek- i poucz się do tych przedmiotów oraz pomyśl nad pytaniami. A wiec do piątku- burkną Louis i znikł. Harry wziął pod zaklęcie książki i wyszedł nadal. Patrząc na plan lekcji
- nie dość że mam eliksirów napchanych tutaj to i jeszcze mam ich się uczyć dodatkowo wiecie co- wyszeptał zanim wyszedł. Wszystkich zamurowało na widok chłopaka obładowanego książkami, papierami i nie zwracającego uwagi na aurorów
- może wytłumaczysz co się dzieje?- spytał Syriusz i zatrzymał chłopak. Wszyscy ustawili się dookoła chłopaka
- nie mogę powiedzieć, tajemnica- rzekł chłopak i chciał iść ale Aurorzy nie przepuścili go
- a my chcemy wiedzieć wszystkie twoje tajemnice- rzekł jeden z mężczyzn
- a więc macie pecha bo ja nie zamierzam nic powiedzieć, musicie chyba użyć siły- burkną chłopak i przeszedł odrzucając aurorów na bok
- ale myślałem że nam UFASZ!- powiedział Black, Potter staną
- ufam wam, ale raz wy możecie zaufać mi, prawda?- spytał chłopak i poszedł dalej, dyrektor i inni stali i patrzyli jak chłopak oddala się
- ale my ci ufamy!- krzykną Remus z dala, chłopak uśmiechną się lekko i wszedł do dormitorium. Wszyscy zadawali mu pytania ale ten poszedł tylko do sypialni, postawił że zacznie się uczyć aby być dobrym czarodziejem
-pierwszo to ja tutaj posprzątam bo Irytek jest strasznie mądry, potem wezmę się za układanie planu lekcji a na koniec za wykonanie go- rzekł chłopak i zaczął wyjmować swoje rzeczy i układać je w szafie i półkach. Ubrania w jeden rząd, książki na półkę nad łóżkiem, inne rzeczy w walizce. Wszystkiemu temu przyglądała się młodzież, Remus, Syriusz i Snape. W końcu Potter usiadł na łóżku i wziął duży pergamin, chrzestny chłopaka staną za nim
- co piszesz?- spytał, chłopak podskoczył
- przestraszyłeś mnie, a to? Plan lekcji- rzekł Harry
- i niby chcesz to wykonać? Przecież tutaj jest napchane jak nie wiem- powiedział Ron
- odrabianie lekcji, szlabany nawet są wliczone!- powiedziała Hermiona
- bo bez nich się nie obejdzie- i Potter popatrzył na Snape. Remus popatrzył na jego książki
- o MÓJ boże! HARRY! To są najtrudniejsze książki jakie można było wymyślić! Tutaj jest zaklęć czarnej magii i białej ilu nikt nie widział. A to są eliksiry dla zaawansowanych mistrzów nie UCZNIÓW!- powiedział Remus
- powinna tam być biała i czarna magia, eliksiry, transmutacja, zaklęcia, zielarstwo, robienie trucizn i antidotum, nauki teleportacyjne, telepatyczne, nie werbalne, bez różdźkowe, uzdrowicielstwo oraz inne książki- powiedział chłopak obojętnie, Snape zaczął przeszukiwać książki i znalazł podręcznik
- ,, TRUCIZNY I ANTIDOTA JAKICH ZWYKŁY CZARODZIEJ NIE ZNA”- przeczytał Snape i otworzył ja
- ,, lepiej zamknij ja ty …- jednak Severus ja zamkną
- miłe książki ty tutaj masz- burkną, Harry wziął ją i sam otworzył
- witam panie Potter, proszę wybrać jeden dział z którego chce pan skorzystać. Jak czegoś pan nie znajdzie proszę mnie spytać. Dziękuje
- powiedziała ksiązka, Snape się zaczerwienił, Harry zachichotał ale odłożył książkę. Gdy wszystko skończył robić, doszedł do wniosku że jest głodny
- czy kolacja jeszcze jest?- spytał, wszyscy popatrzyli na siebie
- no chyba tak- powiedział Syriusz i wyszli. W wielkiej sali nie było wiele osób, wszyscy Aurorzy którzy pilnowali Pottera, sam chłopak, jego przyjaciele, dyrektor i pare innych grupek młodzieży. Wszyscy patrzyli na Pottera
-a nam powiesz co robiłeś?- spytała Hermiona
- mówiłem że nie mogę nikomu powiedzieć- rzekł znudzonym głosem chłopak
- ale my nie mieliśmy tajemnic- powiedział Ron, nastała nie zręczna cisza. Nikt nic nie mówił
- wiem ale nie mogę, bym wam powiedział gdybym mógł wiecie o tym!- rzekł cicho chłopak i smutny pochylił się nad swoją owsianką. Wtedy do wielkiej sali wleciała swoja i podleciała do harrego
- znowu sowy?- spytała Ginny
- masz racje, to jest sowa- powiedział Ron kpiąco do niej, zaczęli się kłócić tak że Harry się uśmiechną -
,,Harry, wiem że ufasz przyjaciołom temu możesz im powiedzieć wszystko. Ale tylko im, najpierw niech ci jednak przysięgną że nigdy nic nie powiedzą. Nie mogą z tobą chodzić na lekcje ale może będą szczęśliwi gdy im to powiesz. Nie mów tylko dla Blacka! Najlepiej powiedz tylko dla Grenger, Wesleyów. Pozdrowienia Louis”
- chłopak odetchną
- chodźcie, wasza trójka!- powiedział uśmiechnięty. Syriusz wstał i podszedł do chłopaka
-czy mogę przeczytać list?- spytał
- nie- rzekł chłopak i oddalił się z przyjaciółmi. Black jednak podbiegł i powiedział
- im powiesz a mi nie?- spytał zły
- tak, właśnie tak- rzekł chłopak, Syriusz popatrzył na niego
- nie ufasz mi?- spytał smutno, Harry popatrzył mu w oczy
- ufam ale nie mogę powiedzieć. Proszę oto list- i dał dla mężczyzny
- Louis?- spytał i pomyślał- NIE!- wrzasną
- chyba myślisz o tej samej osobie
- JAK TY MOŻESZ…
- uspokój się- przerwał mu Potter
- MAM BYĆ SPOKOJNY?! ON ICH OPUŚCIŁ!- wrzasną i potrząsł Harrym tak ze jego brzuch zabolał. Jednak nie pisną tylko w oczach zabłysł ból, kilka osób patrzyło się na ten incydent. Syriusz miał minę jakby chciał chłopaka zabić. Puścił go przez co Potter upadł i jego chrzestny oddalił się. Wszyscy patrzyli na chłopaka ale ten wyglądał jakby rozumiał Blacka. W czwórkę udali się do sypialni gdzie nikogo nie było. Potter zamkną drzwi, narzucił zaklęcie wyciszające i opowiedział o całym zdarzeniu dla swoich przyjaciół. Dziewczyny otworzyły usta i rozszerzyły oczy ale Ron skakał na harrego łóżku
- będziesz geniuszem ale nie zapomnij o nas i dawaj nam spisywać swoje …
- RONALDZIE!- warknęła Hermiona a wszyscy tylko zachichotali. Potterowi ulżyło że tak zareagowali na tą wiadomość
- musisz zrozumieć Syriusza, z tego co mówiłeś to on miał nimi się opiekować no ale ich opuścił- powiedziała Ginny
- wiem, temu na niego nie krzyczałem- powiedział cicho Harry ale wtedy ktoś zapukał, Potter szybko zniszczył dwa zaklęcia i pięć osób weszło, Dean, Newill, Conor, Micky i .. Syriusz. Ten ostatni od razu wygonił wszystkich i usiadł koło chłopaka który patrzył na niego z uśmiechem
- nie gniewam się- od razu powiedział, teraz do Black się uśmiechną i odetchną
- nie musisz nic mówić, znam tego… ach nie ważne, nie chce byś uważał go za złego człowieka ale chętnie bym go zamordował- rzekł Syriusz
- ja też miałem takie przeczucie jak mi o tym powiedział. Jednak wiesz, że ojciec jak i mama byli na tyle uparci że by się nie zgodzili na nic co mogło Mi zaszkodzić- powiedział chłopak. Siedzieli i gadali jeszcze pare minut dopóki nie wszedł Ron
- Harry, właśnie McGonagall powiedziała że masz gościa- burkną chłopak, Black i Potter popatrzyli na siebie i czym prędzej pobiegli na błonia
- witaj Harry, SYRIUSZ?- spytała kobieta, mężczyźnie spadła szczęka. Podbiegł i uściskał mocno kobietę, nikt nie zwrócił uwagi ze chłopak stoi i zaczyna się niecierpliwić. Dopiero po pięciu minutach podszedł i wziął chrzestnego za rękę i odsuną
- odejdź od pani, może mi byście wytłumaczyli to całe zamieszanie i wasze wspaniałe przywitanie?- spytał chłopak, dwójka dorosłych poczerwieniło się
- a wiec mam na imie Ann Werberg i jestem twoja matką chrzestna oraz byłam narzyczoną Syriusza- powiedziała kobieta
- a więc ja zjeżdżam- powiedział chłopak gdy zobaczył spojrzenie Blacka. Ann zaśmiała się
- nie tak szybko, chcę ci powiedzieć że będę uczyła OPCM razem z dwoma huncwotami wiec Się mnie nie pozbędziesz- powiedziała, Harry staną jak wryty
- kolejna osoba! NIEE!- krzykną i szynkim krokiem uciekł do szkoły. Syriusz i Ann pocałowali się i wrócili do apartamentu Blacka
- wspaniały poniedziałek!- podsumował Harry
- dla ciebie, dzisiaj mama mi wysłała wyjca że jestem od początku nie przygotowany, wiesz chodzi o tą transmutacje- burkną Ronald
- a mi dzisiaj odjęli punkty za prace- powiedziała smutna Hermiona
- a ja, znalazłem chrzestną, przyjaciela rodziców. Zarobiłem pare punktów i posprzątałem- rzekł chłopak, zanim przyjaciele zdążyli coś powiedzieć chłopak usną
- niech śpi, Tyle co on nikt w jeden i to pierwszy dzień nie zrobił
- powiedział Ron i położył się na drugim fotelu. Zasnęli tak w trójkę i obudzili się dopiero rano gdy wszyscy szli do wielkiej sali. W niej panował pomruk niezadowolenia ale z czego? Dowali dopiero proroka i przeczytali że dzisiaj jest głosowanie na nowego ministra bo Knot nie mógł już wytrzymać presji. Po zjedzeniu Mieli transmutacje, zaklęcia razy dwa, nauki wręcz, walki z wrogiem, nauki z mrocznym mocami razy dwa, dwa razy OPCM i raz zielarstwo. Młodzież rozbiegła się od razu po zjedzeniu do klas. Na transmutacji Harry uczył się zaklęcia transmutującego kartkę na biurko nauczycielki. Nikomu się jednak to nie udało za pierwszym razem. Na zaklęciach uczyli się zaklęcia podlewającego rośliny, udało się jedynie Newillowi który często korzysta z takiej pomocy. Na naukach wręcz, mieli się podzielić w pary i zacząć trening. Temu że była nieparzysta liczba osób, Potter tylko patrzył jak Np. Ron i Newill się biją. Na nauce z wrogiem mieli bogina przemienić w wroga. Wszyscy czekali aż zrobi to Potter- na pewno chcesz?- spytał McNoir- jeżeli klasa nie będzie wiszczeć, to tak- rzekł chłopak. Klasa zamilkła, Harry podszedł i pomyślał o Voldemorcie. Z Bogina zrobiła się kopia Voldemorta- witaj Potter, nadszedł już..- ridiculus- powiedział chłopak i Voldemort zmienił się w nietoperza, wszyscy stali przerażeni i patrzyli na ssaka który latał- to.. Był czarny pan?- spytał nauczyciel- tak, nawet powiedział ostatnie słowa jakie usłyszałem z jego ust- burkną chłopak. Do końca lekcji panowała cisza, nikt nie chciał więcej oglądać czarnego pana. Kolejna była lekcja z mrocznymi mocami. Nauczycielka nie była bardzo poważna przez co można było ja pytać o wszystko czego się chciało
- czy wie pani dlaczego Voldemort się odrodził?- spytał siódmoklasista z Slytherinu. Nauczycielka popatrzyła na Pottera jakby chciała go spytać o pozwolenie, chłopak wziął oddech i powiedział
- może ja odpowiem na to pytanie?- spytał, Milena pokiwała głową na
,, tak”
- a więc pamiętnej nocy, w czwartej klasie, podczas trzeciego zadania puchar był świstoklikiem na … eh nieważne. Petigrew zabił Diggorego a mnie uwięził- tutaj wszyscy wytrzeszczyli oczy
-.. Peter zrobił rytuał w którym potrzebował dużo rzeczy a na koniec… krew wroga siłą oddaną. Temu mam ten znak- i pokazał na przedramienie
- …no i wtedy Voldemort odzyskał ciało- powiedział smutno chłopak
- i co było dalej?- spytała Shustenburg
- może zachowam to dla siebie?- spytał chłopak- albo na kiedy indziej- powiedział gdy zobaczył że wszyscy się na niego patrzą
- dobrze, więc jak wiemy czarny pan jest jedną osobą która używa czarnej magii całkiem, Czyli zaklęć czarno magicznych
- on używa tylko trzech zaklęć- przerwał jej Potter, kobieta popatrzyła na niego- imperio.. Cruccio… avada- wyrecytował chłopak, wszyscy popatrzyli na niego
- no na pewno używa innych..
- nie na wrogów- powiedział chłopak
- a więc wiecie że nie ma tarczy na te zaklęcie, że jak ktoś je rzuci .. od razu umiera lub cierpi. Wyjątek siedzi w tej klasie- i popatrzyła na Harrego
- wiele osób chciało wiedzieć jak to się stało że to zaklęcie nie zabiło go, tylko zostawiło mu bliznę…
- miłość- powiedział chłopak- miłość i poświęcenie mojej matki- dodał chłopak
- eh.. Tak. I jak wiecie nikt nie wie dlaczego czarny pan nie umarł jak się zaklęcie odbiło od Harrego
- bo był nieśmiertelny- odpowiedział jej chłopak, kobieta wytrzeszczyła oczy
- no to naturalne jak nie umarł, więcej przypadków nie było takich aby ktoś nawet wygrał z avadą
- ja to zrobiłem- znowu przerwał chłopak
- możesz mi… co?- spytała zadziwiona
- gdy się odrodził, można tak powiedzieć, stoczyliśmy pojedynek. Wtedy rzucił kadavrę a ja że nie umiem zabijać rzuciłem zwykłe zaklęcie expeliarmus i wygrałem- powiedział chłopak, wszyscy stali i patrzyli na niego
- to nie zależy jakie zaklęcie ale jak je rzucasz. Ja wiedziałem że bym przegrał gdybym rzucił zaklęcie niezłomne wiec wolałem pokonać go takim jakiego wykułem się na dobre i na złe. Dobra powiem że gdyby nie pewna pomoc z strony kogoś pewnie by mnie tu nie było ale … wybrałem dobre zaklęcie- rzekł chłopak. Do końca lekcji nauczycielka patrzyła na chłopaka jak na skarb, ten zaś jak i inna młodzież przepisywali z tablicy formułki. Na OPCM mężczyźni przedstawili Anę Werberg . Kobieta przyglądała się jak wszystkie nastolatki patrząc na Syriusza
- no moje drogie, zobaczmy. ZERO z STU!- wrzasnęła Ann, Harry i Ron lekko uśmiechnęli się i schowali za książka aby nie pokazać jej że się Śmieja ale ona i tak zobaczyła to
- co was tak śmieszy chłopcy?- spytała
- nic pani profesor- powiedział Potter ale i tak śmiał się, Syriusz popatrzył na chrześniaka
- a może jednak?- spytał Black
- no bo widzę że pani profesor jest bardzo..
- cicho- szepnęła Werberg, Syriusz zrozumiał o co chodzi i zaczął chichotać a kobieta spojrzała groźnie na Pottera
- wiesz co myślałam..
- to mój chrzestny- powiedział chłopak
- a ja jestem twoją matką chrzestna- powiedziała po czym wszystkie oczy były zwrócone na nich
- wiem, wiem ale czy ja mówię ze coś mi się nie podoba że podrywasz mojego chrzestnego?- spytał Harry, Rona zamurowało a Syriusz wybuchł śmiechem. Ann stała jak wryta w ziemię
- Potter! Masz szlaban dzisiaj o osiemnastej!- powiedziała groźnie i odeszła, Harry tylko zachichotał ale zajął się lekcją. Black cały czas patrzył na dawną miłość a może nie dawną? Na zielarstwie było na tyle nudno aby móc spokojnie rozmawiać
- to ty jutro idziesz do tego Louisa ?- spytał Ron
- tak, ale cicho- rzekł chłopak. Wieczorem odrabiali lekcje na kolejny dzień. Dwa zielarstwa, trzy transmutacje, jedna lekcja OPCM i jedna zaklęć. O osiemnastej poszedł na szlaban do chrzestnej. Ta jednak zamiast kary, poczęstowała go normalną herbatą mugolską i ciastkami
- a wiec wiedz, że nie byłam zadowolona…
- ale to była prawda, nadal Go kochasz ?- spytał Potter, kobieta wstała i powiedziała
- tak, kocham go
- a więc czemu…
- bo on nie będzie chciał, to ja uciekłam w przed dzień ślubu- powiedziała
- a ja mogę ci powiedzieć, przysiądz że on też ciebie kocha i ci wybaczy- rzekł Harry, Ann poleciała łza
- mam nadzieje- wyszeptała i pozwoliła chrześniakowi odejść. Następnego dnia, oprócz lekcji nic się nie stało. Potter uczył się zawzięcie książek jakich McGriver mu dał. Nawet Hermiona myślała że on zachorował jednak koło dziewiętnastej opuścił dormitorium i udał się do sali życzeń. W środku był już mężczyzna
- witaj, czekałem na ciebie. Dzisiaj pouczymy się OBRONY przed czarną magią. Musisz znać wiele zaklęć bardzo przydatnych, jak wiem uczyłeś się sporo z tych książek ale na razie postaraj się nauczyć z ,, OBRONA PRZED CZARNĄ MAGIĄ DLA ZAAWANSOWANYCH”. Nie musisz wszystkiego na raz, postaram się przerobić z tobą wszystko. Nie patrz ile czasu tutaj jesteś, gdy zadzwoni pewien dzwonek trzy razy to znaczy że koniec czasu a gdy zadzwoni raz to znaczy że musisz jak najszybciej udać się ,, gdzieś”. Na pewno przyda ci się pare zaklęć takich jak, envirto czyli na likwidowanie zaklęcia protego u przeciwnika. Jest takich dość sporo i do tego nie są czarno magiczne. Masz je na tych kartkach
- i podał mu kilka pergaminów
- teraz je przećwiczymy. Koło dwóch godzin w spowolnionym tempie wszystkie zaklęcia chłopak pochłonął niewiarygodnie szybko
- wspaniale!- powiedział Louis
- teraz eliksiry, jaki byś chciał się nauczyć?- spytał mężczyzna, chłopak pomyślał jaki będzie na kolejnej lekcji u Snape
- eliksir szybkiej śmierci- powiedział chłopak
- powinieneś nauczyć się go robić w pół lekcji u Severusa- rzekł dumnie McGriver, Harry zaczął robić wszelkimi skrótami nauczyciela przy czym je zapisywał. Dopiero w połowie mężczyzna powiedział mu że to wszystko mu da za chwilę gdy skończy sam pisać. Harry skończył robić w czterdzieści minut, wtedy Louis kazał mu nauczyć się na pamięć składników. Nie sprzeciwiał się, bo wolał wiedzieć co ma w poniedziałek zrobić. Gdy nauczył się na perfekt, jego nowy przyjaciel dał mu kartkę z napisanym tekstem
- tylko ty to przeczytasz, lepiej aby to nie wpadło w łapy Voldemorta bo łatwo mógł by zabijać ludzi podawając im to. A więc teraz trochę transmutacji, co chcesz się uczyć?- spytał znowu mężczyzna
- przenoszenia rzeczy, zamieniania ich w coś- rzekł chłopak. Przenoszenie poszło mu o wiele lepiej teraz gdy dostał szczegółowe wskazówki od Louisa. Mógł powiedzieć że jutro dostanie na pewno W z tego. Z zamienianiem zwierzęcia w inne też nie było problemu dopiero z zwierzęcia w rzecz która nie mogła mieć serca poszło trudniej jednak McGriver się nie poddawał i po paru próbach udało się to chłopakowi
- teraz magia nie werbalna, to jest naprawdę ważne. Przeciwnik nie wie jakie zaklęcie rzuciłeś przez to nie wie jakie przeciw zaklęcie rzucić. To jest trudna magia ale powinna się ci udać, próbuj mnie rozbroić- rzekł Louis. Najpierw było to dla niego jak czarna magia, nie przewidywalne. Potem gdy się całkowicie skoncentrował na zaklęciu expeliarmus, oczyścił swój umysł ze zbędnych myśli udało mu się rzucić choć słabe ale jednak zaklęcie. McGriver był zachwycony ponieważ myślał że będzie się tego uczył tygodniami. Do końca zostało im pięć godzin, chłopiec miał do wyboru naukę magii bez różdźkowej albo telepatacji
- a co lepiej i szybciej?- spytał Harry
- szybciej telepatacja ale ta magia jest potrzebniejsza- rzekł nauczyciel. Chłopak popatrzył na niego prosząco aby sam wybrał. Zaczęli telepatyczności, mogli przez to rozmawiać cały czas. Chłopak po połowie tego czasu leciutko był zmęczony po wysilaniu mózgu, jednak nawet nie myślał aby przestać się uczyć. Cały czas udoskonalali telepatacje aby było głośniej, bez szumów niepotrzebnych oraz normalny głos
- no nie jest źle, w niedziele dokończymy to i jeszcze udoskonalimy- rzekł Louis- dowidzenia Harry- dodał i znikł. Po chwili usłyszał dzwonek i wyszedł z pokoju. Nie było jeszcze dziewiątej więc spokojnie mógł iść do dormitorium. W pokoju Hermiona była zajęta nad kłóceniem się z Ronem więc Potter poszedł do sypialni. Wyją książkę z zaklęciami i starał się je powtarzać. Obiecał sobie że wstanie jutro rano i pójdzie poćwiczyć je. McGriver na razie nic nie miał na jego brzuch więc nie mógł grać w Quidith
- JAK TO JESTEŚ CHORY! NAJLEPSZY ŚCIGAJĄCY W DZIEJACH HOGWARTU NIE CHCĘ SIĘ RUSZYĆ!- wrzasnęła Angelina nowy trener
- jestem chory, wiesz że McGonagall mi nie pozwoliła grać. Sam bym nie zrezygnował- powiedział Harry i oddalił się na trybuny smutny. Ron grał słabo bo nie mógł znieść że Potter siedzi na trybunach. Wybraniec za to ćwiczył na mrówkach i robakach transmutacje, gdy przyszła Hermiona poprosił ją aby rzuciła na niego jakieś zaklęcie a on obroni je. Był sprawny i zadowolony z tych zaklęć a Hermiona zadziwiona
- nieźle, świetnie- mówiła jednak chłopak nawet na chwilę nie przestał myśleć o lataniu. Sobota minęła na odrabianiu prac domowych dla McGonagall ( wypracowanie o zaklęciach przenoszących; chłopak napisał je u Louisego ale pomógł dla przyjaciół) i dla Snape ( tekst na dwadzieścia linijek o eliksirze szybkiej śmierci; chłopak zaczął ale nie skończył w pokoju życzeń). Gdy inni kuli, chłopak uczył się o tej telepatacji. Próbował skontaktować się z nowym przyjacielem jednak bez większego rezultatu co oznaczało że za krótko się uczył. W tym celu czytał książkę o tej dziedzinie magii a wieczorem, koło dziesiątej skontaktował się z Louisem ale tylko powiedział że się uczył i przerwał połączenie. Zasną szybko po tak męczącym dniu. Śnił że lata na miotle i wygrywa puchar. Obudził się rano w świetnym humorze ale gdy zrozumiał że to był sen posmutniał. Na śniadaniu siedział nad owsianką i myślał czy jeszcze kiedyś usiądźcie na miotle. Syriusz też to zauważył wiec starał się rozweselić chłopaka chodząc z nim po błoniach jednak ten nawet się nie uśmiechną a jak chciał to wychodziło to nie za dobrze
- ja też bym chciał polatać na miotle ale jestem za stary a ty za chory! Jeszcze będziesz latał!- pocieszał go chrzestny ale chłopak tylko westchną. W dzień rozmawiał z przyjaciółmi a wieczorem udał się do swojego nowego nauczyciela. Nauczył się nowych zaklęć czarno magicznych, biało magicznych, transmutacji jeszcze bardziej zaawansowanej. Telepatacji do perfekcji
- jutro wszystko powtórzymy, proszę tylko nie zrób sobie szlabanu u Snape- rzekł Louis i znikł. Chłopak wyszedł i poszedł do pokoju wspólnego, był wykończony czarną magią. Kolejnego dnia na eliksirach Snape o mało nie zemdlał gdy Harry zrobił mu w pół godziny z dwóch eliksir szybkiej śmierci tym bardziej idealnie. Dostał W przez które cały dzień rozpaczał. Kolejne dni mijały podobnie, LEKCJE- NAUKA -LEKCJE-NAUKA. Czasami w dobie nawet godziny nie spał. Pewnego dnia, podczas poniedziałkowych eliksirów chłopak był blady jak ściana. Siedział w ławce i przepisywał wszystko ale czuł jak mu się robi gorąco
- mógł by pan otworzyć okno?- spytał, Snape popatrzył na niego
- przecież tutaj jest zimno. Potter dobrze się czujesz?- lecz zanim zdążyć dokończyć Harry zemdlał
- CO?- wrzasną nauczyciel- Grenger po dyrektora, Draco po prof. Mcgonagall- rozkazał a dwójka szesnastolatków znikła za drzwiami. Sam nauczyciel wziął chłopaka na niewidoczne nosze i szybkim krokiem zaciągną do skrzydła szpitalnego. Zaraz do niego wpadła opiekunka Gryffindoru i dyrektor
- co się stało?- spytała Minerwa
- właśnie go badam- powiedziała pielęgniarka. Po dziesięciu minutach stanęła na przeciwko nich z złą miną
- JAK KTOŚ MUGŁ DOPROWADZIĆ GO DO TAKIEGO STANU!- wybuchła w końcu zła
- ale co się stało?- spytał Ron
- on po prostu już moim zdaniem około dwóch dni nie spał- wszystkim spadły szczęki
- cztery- poprawił Ron szeptem, wszyscy popatrzyli na Wesleya potem na Pottera
- czyli?
- to z przemęczenia- burknęła Pani Pomfrey
- czemu on nie spał cztery doby?- spytał dyrektor
- no bo z czwartku na piątek położył się o pierwszej tak jak i ja. Ale o czwartej nie spał bo przebudziłem się a o siódmej sam mnie obudził do tego miał podkrążone oczy więc moim zdaniem nie spał. Z piątku na sobotę położył się o jedenastej ale o pierwszej, i czwartej nie spał tez bo się budziłem i znowu o siódmej mnie obudził. Z soboty na niedziele poszedł późno spać bo może o trzeciej ale o piątej i siódmej nie spał. A z wczoraj na dzisiaj położył się koło czwartej, ale o szóstej nie spał. Teraz myślę że był błąd że go dzisiaj rano budziłem. Bo około siódmej gdy wstałem on leżał ale w ubraniu czyli musiał być gotowy ale zmęczony więc go obudziłem. On tylko krzykną abym się śpieszył bo się spóźnią i dostaną ochrzan choć jeszcze mieliśmy godzinę do eliksirów- powiedział powoli Ron. Wszyscy popatrzyli na chłopaka
- co on robi w nocy?- spytał Snape
- uczy się- wyjąkał Ronald, teraz to już wszyscy usiedli na najbliższe krzesła
- uczy się? On?- spytał Severus
- wie pan, ostatnio ma same W z eliksirów oraz Zaklęć
- i transmutacji- dodała Minerwa do zdania Hermiony
- więc dziwić się nie trzeba- dokończyła młoda Grenger. Po pięciu minutach Ann i Syriusz z Remusem byli już w skrzydle przy Harrym
- JAK TO MOGŁO SIĘ STAĆ! PRZECIEŻ…- Syriusz wrzeszczał ale nie umiał skończyć. Był roztrzęsiony z powodu jak to mogło się stać. Jego brzuch się nie goił, teraz jeszcze przemęczenie
- JA JUŻ MU POKAŻE! BĘDZIE CHODZIŁ O OSMEJ SPAĆ I O ÓSMEJ WSTAWAĆ!- teraz to krzyknęła Ann
- przyrzekam- szepną chłopak, wszyscy zbiegli się do o koła osi chłopaka i zadawali pytań ale chłopak był zbyt zmęczony aby odpowiedzieć. Zasną.
- odejdźcie od niego- szepnęła Pomfrey, Ann i Syriusz siedzieli tam do późna. Ron, Hermiona i Ginny przychodzili co przerwę do chłopaka. O dziewiętnastej stało się cos dziwnego, do skrzydła wleciał kruk, był duży i biało czarny. Gdy Syriusz go zobaczył powstał
- TY tutaj!?- krzykną i spytał. Ann uspokoiła go a Louis zmienił się w człowieka
- witaj Syriuszu i ty Ann- powiedział i podszedł do chłopaka
- nie zbliżaj się do niego! Nie dość że…
- dosyć- przerwał Harry choć cicho ale stanowczo- nie kłóćcie się, nie teraz- powiedział jeszcze słabiej
- nie mów nic, odpoczywaj- powiedział McGriver
- a nie uważasz że powinieneś już iść?- spytał Black podle
- nie, nie uważam bo wiesz że mam…
- wyjdźcie obaj- powiedział Harry, Syriusz i Louis popatrzyli na niego
- wyjdźcie!- powtórzył głośniej ale później musiał mocno nabrać powietrza. Dwaj mężczyźni wyszli krzycząc na siebie i wypominając wszystko sobie. Przy Potterze została tylko Ann
- teraz kiedy ich potrzebuje kłócą się- szepną chłopak, pani Pomfrey zaraz przyszła i podała chłopcu serie dziesięciu eliksirów. Po każdym Harry czuł się lepiej. Koło dwudziestej do skrzydła wbiegła Hermiona i Ron oraz Ginny. Po pół godziny pani Wesley z mężem i Billem z Fleur. Jednak ani Black ani Mcgriver nie przyszli
- Harry, czemu się tak przemęczałeś?- spytała Molly
- och.. Ja po prostu zasłabłem bo spóźniłem się na śniadanie. Nic mi nie będzie, muszę nadrobić wszystko wiec jutro rano idę stąd- rzekł chłopak
- nawet mi nie śnij- powiedziała stanowczo Hermiona
- masz się wyspać! Żebym to ja wiedziała że ty nie sypiasz!- powiedziała z łzami w oczach
- nie martw się, a gdzie Black?- spytał Bill. Ann zrobiła znak że zabije chłopaka
- poszedł gdzieś- rzekł Harry, wszyscy popatrzyli na Pottera
- no co?- spytał i znowu położył głowę na poduszkę
- pokłóciliście się?- spytał Ron ale od razu oberwał po głowie
- ja z nim, nie- burkną chłopak- za to on z kimś innym, tak- dodał chłopak. Wtedy do pokoju weszli dwaj mężczyźni w podłych nastrojach
- Harry, mam nadzieję że się nie gniewasz- powiedział cicho Syriusz
- no właśnie, bo my Se wszystko wyjaśniliśmy i wiemy co i jak- dodał McGriver
- ja się nie mam za co gniewać- rzekł chłopak jednak wyczuć można było złość w jego głosie
- ale ja jutro idę, dzisiaj zaczęliśmy eliksir robić na eliksirach i muszę…- zaczął Harry
- ty już go zrobiłeś tydzień temu- powiedziała Hermiona
- ale miałem..- kłócił się Potter
- hahaha.. Od kiedy to tak zależy ci na robieniu wszystkiego na czas?- spytał Snape wchodząc do skrzydła
- od kiedy pan uczy- przesłał taką wiadomość dla Louisa a on zaczął chichotać
- od paru dni- rzekł chłopak powstrzymując się od śmiechu, mężczyzna jednak nie mógł przestać się śmiać
- co panu tak śmieszno?- spytał Snape
- oh.. Jak miło Severusie że mnie pamiętasz. Jak się dowiedziałem że uczysz w szkole od razu postanowiłem dać dla Harrego korepetycje- powiedział Louis a Harry popatrzył na niego groźnie kręcąc głową że nie wieży
- oh.. To temu ostatnio jakoś za MOCNO umie ważyć eliksiry
- eh.. Myślałem że ty umiesz tylko trucizny- wyszeptał McGriver że tylko Harry usłyszał i zaczął chichotać ale po chwili przestał
- no, nie tylko temu. Wiesz on uczy się świetnie jak się mu wytłumaczy
- czyli jak mu się zrobi- dokończył Severus do słów
- a jednak Harry wiszę ci dziesięć galeonów- burkną Louis, chłopak zachichotał. Wszyscy wyszli późno po interwencji pielęgniarki.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział VI- za dużo nauki, panie Potter! - Wysłany: Czw 19:51, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Poniedziałek: Eliksiry, transmutacja, zielarstwo, zaklęcia, OPCM
Środa: transmutacja, zaklęcia, OPCM, zielarstwo, eliksiry
Piatek: OPCM, OPCM, Eliksiry, transmytacja, transmutacja
Niedziela: Eliksiry, zaklęcia, zaklęcia, zielarstwo, OPCM
CODZIENNIE TAKŻE: NAUKI WRĘCZ, NAUKI UZDROWICIELSIE, NAUKI ZAKLĘĆ CZARNO MAGICZNYCH, NAUKI MAGII BEZ RÓŻDŹKOWEJ, NAUKI MAGII NIE WERBALNEJ, NAUKI ROBIENIA TRUCIZN, NAUKI BIAŁYCH ZAKLĘĆ, NAUKI TELEPATCJI I TELEPORTACJI.
- nieźle, naprawdę nieźle napchane- powiedział chłopak zadowolony
- mam nadzieje że wykujesz mnie tak z eliksirów że Snape mi nie podskoczy- dodał Harry
- ten smarkeus UCZY?- spytał Louis, Potter zachichotał
- tak, i uważaj bo jest za drzwiami- rzekł chłopak, McGriver przełkną ślinkę-
weź te książki- i mężczyzna pokazał z dwadzieścia książek- i poucz się do tych przedmiotów oraz pomyśl nad pytaniami. A wiec do piątku- burkną Louis i znikł. Harry wziął pod zaklęcie książki i wyszedł nadal. Patrząc na plan lekcji
- nie dość że mam eliksirów napchanych tutaj to i jeszcze mam ich się uczyć dodatkowo wiecie co- wyszeptał zanim wyszedł. Wszystkich zamurowało na widok chłopaka obładowanego książkami, papierami i nie zwracającego uwagi na aurorów
- może wytłumaczysz co się dzieje?- spytał Syriusz i zatrzymał chłopak. Wszyscy ustawili się dookoła chłopaka
- nie mogę powiedzieć, tajemnica- rzekł chłopak i chciał iść ale Aurorzy nie przepuścili go
- a my chcemy wiedzieć wszystkie twoje tajemnice- rzekł jeden z mężczyzn
- a więc macie pecha bo ja nie zamierzam nic powiedzieć, musicie chyba użyć siły- burkną chłopak i przeszedł odrzucając aurorów na bok
- ale myślałem że nam UFASZ!- powiedział Black, Potter staną
- ufam wam, ale raz wy możecie zaufać mi, prawda?- spytał chłopak i poszedł dalej, dyrektor i inni stali i patrzyli jak chłopak oddala się
- ale my ci ufamy!- krzykną Remus z dala, chłopak uśmiechną się lekko i wszedł do dormitorium. Wszyscy zadawali mu pytania ale ten poszedł tylko do sypialni, postawił że zacznie się uczyć aby być dobrym czarodziejem
-pierwszo to ja tutaj posprzątam bo Irytek jest strasznie mądry, potem wezmę się za układanie planu lekcji a na koniec za wykonanie go- rzekł chłopak i zaczął wyjmować swoje rzeczy i układać je w szafie i półkach. Ubrania w jeden rząd, książki na półkę nad łóżkiem, inne rzeczy w walizce. Wszystkiemu temu przyglądała się młodzież, Remus, Syriusz i Snape. W końcu Potter usiadł na łóżku i wziął duży pergamin, chrzestny chłopaka staną za nim
- co piszesz?- spytał, chłopak podskoczył
- przestraszyłeś mnie, a to? Plan lekcji- rzekł Harry
- i niby chcesz to wykonać? Przecież tutaj jest napchane jak nie wiem- powiedział Ron
- odrabianie lekcji, szlabany nawet są wliczone!- powiedziała Hermiona
- bo bez nich się nie obejdzie- i Potter popatrzył na Snape. Remus popatrzył na jego książki
- o MÓJ boże! HARRY! To są najtrudniejsze książki jakie można było wymyślić! Tutaj jest zaklęć czarnej magii i białej ilu nikt nie widział. A to są eliksiry dla zaawansowanych mistrzów nie UCZNIÓW!- powiedział Remus
- powinna tam być biała i czarna magia, eliksiry, transmutacja, zaklęcia, zielarstwo, robienie trucizn i antidotum, nauki teleportacyjne, telepatyczne, nie werbalne, bez różdźkowe, uzdrowicielstwo oraz inne książki- powiedział chłopak obojętnie, Snape zaczął przeszukiwać książki i znalazł podręcznik
- ,, TRUCIZNY I ANTIDOTA JAKICH ZWYKŁY CZARODZIEJ NIE ZNA”- przeczytał Snape i otworzył ja
- ,, lepiej zamknij ja ty …- jednak Severus ja zamkną
- miłe książki ty tutaj masz- burkną, Harry wziął ją i sam otworzył
- witam panie Potter, proszę wybrać jeden dział z którego chce pan skorzystać. Jak czegoś pan nie znajdzie proszę mnie spytać. Dziękuje
- powiedziała ksiązka, Snape się zaczerwienił, Harry zachichotał ale odłożył książkę. Gdy wszystko skończył robić, doszedł do wniosku że jest głodny
- czy kolacja jeszcze jest?- spytał, wszyscy popatrzyli na siebie
- no chyba tak- powiedział Syriusz i wyszli. W wielkiej sali nie było wiele osób, wszyscy Aurorzy którzy pilnowali Pottera, sam chłopak, jego przyjaciele, dyrektor i pare innych grupek młodzieży. Wszyscy patrzyli na Pottera
-a nam powiesz co robiłeś?- spytała Hermiona
- mówiłem że nie mogę nikomu powiedzieć- rzekł znudzonym głosem chłopak
- ale my nie mieliśmy tajemnic- powiedział Ron, nastała nie zręczna cisza. Nikt nic nie mówił
- wiem ale nie mogę, bym wam powiedział gdybym mógł wiecie o tym!- rzekł cicho chłopak i smutny pochylił się nad swoją owsianką. Wtedy do wielkiej sali wleciała swoja i podleciała do harrego
- znowu sowy?- spytała Ginny
- masz racje, to jest sowa- powiedział Ron kpiąco do niej, zaczęli się kłócić tak że Harry się uśmiechną -
,,Harry, wiem że ufasz przyjaciołom temu możesz im powiedzieć wszystko. Ale tylko im, najpierw niech ci jednak przysięgną że nigdy nic nie powiedzą. Nie mogą z tobą chodzić na lekcje ale może będą szczęśliwi gdy im to powiesz. Nie mów tylko dla Blacka! Najlepiej powiedz tylko dla Grenger, Wesleyów. Pozdrowienia Louis”
- chłopak odetchną
- chodźcie, wasza trójka!- powiedział uśmiechnięty. Syriusz wstał i podszedł do chłopaka
-czy mogę przeczytać list?- spytał
- nie- rzekł chłopak i oddalił się z przyjaciółmi. Black jednak podbiegł i powiedział
- im powiesz a mi nie?- spytał zły
- tak, właśnie tak- rzekł chłopak, Syriusz popatrzył na niego
- nie ufasz mi?- spytał smutno, Harry popatrzył mu w oczy
- ufam ale nie mogę powiedzieć. Proszę oto list- i dał dla mężczyzny
- Louis?- spytał i pomyślał- NIE!- wrzasną
- chyba myślisz o tej samej osobie
- JAK TY MOŻESZ…
- uspokój się- przerwał mu Potter
- MAM BYĆ SPOKOJNY?! ON ICH OPUŚCIŁ!- wrzasną i potrząsł Harrym tak ze jego brzuch zabolał. Jednak nie pisną tylko w oczach zabłysł ból, kilka osób patrzyło się na ten incydent. Syriusz miał minę jakby chciał chłopaka zabić. Puścił go przez co Potter upadł i jego chrzestny oddalił się. Wszyscy patrzyli na chłopaka ale ten wyglądał jakby rozumiał Blacka. W czwórkę udali się do sypialni gdzie nikogo nie było. Potter zamkną drzwi, narzucił zaklęcie wyciszające i opowiedział o całym zdarzeniu dla swoich przyjaciół. Dziewczyny otworzyły usta i rozszerzyły oczy ale Ron skakał na harrego łóżku
- będziesz geniuszem ale nie zapomnij o nas i dawaj nam spisywać swoje …
- RONALDZIE!- warknęła Hermiona a wszyscy tylko zachichotali. Potterowi ulżyło że tak zareagowali na tą wiadomość
- musisz zrozumieć Syriusza, z tego co mówiłeś to on miał nimi się opiekować no ale ich opuścił- powiedziała Ginny
- wiem, temu na niego nie krzyczałem- powiedział cicho Harry ale wtedy ktoś zapukał, Potter szybko zniszczył dwa zaklęcia i pięć osób weszło, Dean, Newill, Conor, Micky i .. Syriusz. Ten ostatni od razu wygonił wszystkich i usiadł koło chłopaka który patrzył na niego z uśmiechem
- nie gniewam się- od razu powiedział, teraz do Black się uśmiechną i odetchną
- nie musisz nic mówić, znam tego… ach nie ważne, nie chce byś uważał go za złego człowieka ale chętnie bym go zamordował- rzekł Syriusz
- ja też miałem takie przeczucie jak mi o tym powiedział. Jednak wiesz, że ojciec jak i mama byli na tyle uparci że by się nie zgodzili na nic co mogło Mi zaszkodzić- powiedział chłopak. Siedzieli i gadali jeszcze pare minut dopóki nie wszedł Ron
- Harry, właśnie McGonagall powiedziała że masz gościa- burkną chłopak, Black i Potter popatrzyli na siebie i czym prędzej pobiegli na błonia
- witaj Harry, SYRIUSZ?- spytała kobieta, mężczyźnie spadła szczęka. Podbiegł i uściskał mocno kobietę, nikt nie zwrócił uwagi ze chłopak stoi i zaczyna się niecierpliwić. Dopiero po pięciu minutach podszedł i wziął chrzestnego za rękę i odsuną
- odejdź od pani, może mi byście wytłumaczyli to całe zamieszanie i wasze wspaniałe przywitanie?- spytał chłopak, dwójka dorosłych poczerwieniło się
- a wiec mam na imie Ann Werberg i jestem twoja matką chrzestna oraz byłam narzyczoną Syriusza- powiedziała kobieta
- a więc ja zjeżdżam- powiedział chłopak gdy zobaczył spojrzenie Blacka. Ann zaśmiała się
- nie tak szybko, chcę ci powiedzieć że będę uczyła OPCM razem z dwoma huncwotami wiec Się mnie nie pozbędziesz- powiedziała, Harry staną jak wryty
- kolejna osoba! NIEE!- krzykną i szynkim krokiem uciekł do szkoły. Syriusz i Ann pocałowali się i wrócili do apartamentu Blacka
- wspaniały poniedziałek!- podsumował Harry
- dla ciebie, dzisiaj mama mi wysłała wyjca że jestem od początku nie przygotowany, wiesz chodzi o tą transmutacje- burkną Ronald
- a mi dzisiaj odjęli punkty za prace- powiedziała smutna Hermiona
- a ja, znalazłem chrzestną, przyjaciela rodziców. Zarobiłem pare punktów i posprzątałem- rzekł chłopak, zanim przyjaciele zdążyli coś powiedzieć chłopak usną
- niech śpi, Tyle co on nikt w jeden i to pierwszy dzień nie zrobił
- powiedział Ron i położył się na drugim fotelu. Zasnęli tak w trójkę i obudzili się dopiero rano gdy wszyscy szli do wielkiej sali. W niej panował pomruk niezadowolenia ale z czego? Dowali dopiero proroka i przeczytali że dzisiaj jest głosowanie na nowego ministra bo Knot nie mógł już wytrzymać presji. Po zjedzeniu Mieli transmutacje, zaklęcia razy dwa, nauki wręcz, walki z wrogiem, nauki z mrocznym mocami razy dwa, dwa razy OPCM i raz zielarstwo. Młodzież rozbiegła się od razu po zjedzeniu do klas. Na transmutacji Harry uczył się zaklęcia transmutującego kartkę na biurko nauczycielki. Nikomu się jednak to nie udało za pierwszym razem. Na zaklęciach uczyli się zaklęcia podlewającego rośliny, udało się jedynie Newillowi który często korzysta z takiej pomocy. Na naukach wręcz, mieli się podzielić w pary i zacząć trening. Temu że była nieparzysta liczba osób, Potter tylko patrzył jak Np. Ron i Newill się biją. Na nauce z wrogiem mieli bogina przemienić w wroga. Wszyscy czekali aż zrobi to Potter- na pewno chcesz?- spytał McNoir- jeżeli klasa nie będzie wiszczeć, to tak- rzekł chłopak. Klasa zamilkła, Harry podszedł i pomyślał o Voldemorcie. Z Bogina zrobiła się kopia Voldemorta- witaj Potter, nadszedł już..- ridiculus- powiedział chłopak i Voldemort zmienił się w nietoperza, wszyscy stali przerażeni i patrzyli na ssaka który latał- to.. Był czarny pan?- spytał nauczyciel- tak, nawet powiedział ostatnie słowa jakie usłyszałem z jego ust- burkną chłopak. Do końca lekcji panowała cisza, nikt nie chciał więcej oglądać czarnego pana. Kolejna była lekcja z mrocznymi mocami. Nauczycielka nie była bardzo poważna przez co można było ja pytać o wszystko czego się chciało
- czy wie pani dlaczego Voldemort się odrodził?- spytał siódmoklasista z Slytherinu. Nauczycielka popatrzyła na Pottera jakby chciała go spytać o pozwolenie, chłopak wziął oddech i powiedział
- może ja odpowiem na to pytanie?- spytał, Milena pokiwała głową na
,, tak”
- a więc pamiętnej nocy, w czwartej klasie, podczas trzeciego zadania puchar był świstoklikiem na … eh nieważne. Petigrew zabił Diggorego a mnie uwięził- tutaj wszyscy wytrzeszczyli oczy
-.. Peter zrobił rytuał w którym potrzebował dużo rzeczy a na koniec… krew wroga siłą oddaną. Temu mam ten znak- i pokazał na przedramienie
- …no i wtedy Voldemort odzyskał ciało- powiedział smutno chłopak
- i co było dalej?- spytała Shustenburg
- może zachowam to dla siebie?- spytał chłopak- albo na kiedy indziej- powiedział gdy zobaczył że wszyscy się na niego patrzą
- dobrze, więc jak wiemy czarny pan jest jedną osobą która używa czarnej magii całkiem, Czyli zaklęć czarno magicznych
- on używa tylko trzech zaklęć- przerwał jej Potter, kobieta popatrzyła na niego- imperio.. Cruccio… avada- wyrecytował chłopak, wszyscy popatrzyli na niego
- no na pewno używa innych..
- nie na wrogów- powiedział chłopak
- a więc wiecie że nie ma tarczy na te zaklęcie, że jak ktoś je rzuci .. od razu umiera lub cierpi. Wyjątek siedzi w tej klasie- i popatrzyła na Harrego
- wiele osób chciało wiedzieć jak to się stało że to zaklęcie nie zabiło go, tylko zostawiło mu bliznę…
- miłość- powiedział chłopak- miłość i poświęcenie mojej matki- dodał chłopak
- eh.. Tak. I jak wiecie nikt nie wie dlaczego czarny pan nie umarł jak się zaklęcie odbiło od Harrego
- bo był nieśmiertelny- odpowiedział jej chłopak, kobieta wytrzeszczyła oczy
- no to naturalne jak nie umarł, więcej przypadków nie było takich aby ktoś nawet wygrał z avadą
- ja to zrobiłem- znowu przerwał chłopak
- możesz mi… co?- spytała zadziwiona
- gdy się odrodził, można tak powiedzieć, stoczyliśmy pojedynek. Wtedy rzucił kadavrę a ja że nie umiem zabijać rzuciłem zwykłe zaklęcie expeliarmus i wygrałem- powiedział chłopak, wszyscy stali i patrzyli na niego
- to nie zależy jakie zaklęcie ale jak je rzucasz. Ja wiedziałem że bym przegrał gdybym rzucił zaklęcie niezłomne wiec wolałem pokonać go takim jakiego wykułem się na dobre i na złe. Dobra powiem że gdyby nie pewna pomoc z strony kogoś pewnie by mnie tu nie było ale … wybrałem dobre zaklęcie- rzekł chłopak. Do końca lekcji nauczycielka patrzyła na chłopaka jak na skarb, ten zaś jak i inna młodzież przepisywali z tablicy formułki. Na OPCM mężczyźni przedstawili Anę Werberg . Kobieta przyglądała się jak wszystkie nastolatki patrząc na Syriusza
- no moje drogie, zobaczmy. ZERO z STU!- wrzasnęła Ann, Harry i Ron lekko uśmiechnęli się i schowali za książka aby nie pokazać jej że się Śmieja ale ona i tak zobaczyła to
- co was tak śmieszy chłopcy?- spytała
- nic pani profesor- powiedział Potter ale i tak śmiał się, Syriusz popatrzył na chrześniaka
- a może jednak?- spytał Black
- no bo widzę że pani profesor jest bardzo..
- cicho- szepnęła Werberg, Syriusz zrozumiał o co chodzi i zaczął chichotać a kobieta spojrzała groźnie na Pottera
- wiesz co myślałam..
- to mój chrzestny- powiedział chłopak
- a ja jestem twoją matką chrzestna- powiedziała po czym wszystkie oczy były zwrócone na nich
- wiem, wiem ale czy ja mówię ze coś mi się nie podoba że podrywasz mojego chrzestnego?- spytał Harry, Rona zamurowało a Syriusz wybuchł śmiechem. Ann stała jak wryta w ziemię
- Potter! Masz szlaban dzisiaj o osiemnastej!- powiedziała groźnie i odeszła, Harry tylko zachichotał ale zajął się lekcją. Black cały czas patrzył na dawną miłość a może nie dawną? Na zielarstwie było na tyle nudno aby móc spokojnie rozmawiać
- to ty jutro idziesz do tego Louisa ?- spytał Ron
- tak, ale cicho- rzekł chłopak. Wieczorem odrabiali lekcje na kolejny dzień. Dwa zielarstwa, trzy transmutacje, jedna lekcja OPCM i jedna zaklęć. O osiemnastej poszedł na szlaban do chrzestnej. Ta jednak zamiast kary, poczęstowała go normalną herbatą mugolską i ciastkami
- a wiec wiedz, że nie byłam zadowolona…
- ale to była prawda, nadal Go kochasz ?- spytał Potter, kobieta wstała i powiedziała
- tak, kocham go
- a więc czemu…
- bo on nie będzie chciał, to ja uciekłam w przed dzień ślubu- powiedziała
- a ja mogę ci powiedzieć, przysiądz że on też ciebie kocha i ci wybaczy- rzekł Harry, Ann poleciała łza
- mam nadzieje- wyszeptała i pozwoliła chrześniakowi odejść. Następnego dnia, oprócz lekcji nic się nie stało. Potter uczył się zawzięcie książek jakich McGriver mu dał. Nawet Hermiona myślała że on zachorował jednak koło dziewiętnastej opuścił dormitorium i udał się do sali życzeń. W środku był już mężczyzna
- witaj, czekałem na ciebie. Dzisiaj pouczymy się OBRONY przed czarną magią. Musisz znać wiele zaklęć bardzo przydatnych, jak wiem uczyłeś się sporo z tych książek ale na razie postaraj się nauczyć z ,, OBRONA PRZED CZARNĄ MAGIĄ DLA ZAAWANSOWANYCH”. Nie musisz wszystkiego na raz, postaram się przerobić z tobą wszystko. Nie patrz ile czasu tutaj jesteś, gdy zadzwoni pewien dzwonek trzy razy to znaczy że koniec czasu a gdy zadzwoni raz to znaczy że musisz jak najszybciej udać się ,, gdzieś”. Na pewno przyda ci się pare zaklęć takich jak, envirto czyli na likwidowanie zaklęcia protego u przeciwnika. Jest takich dość sporo i do tego nie są czarno magiczne. Masz je na tych kartkach
- i podał mu kilka pergaminów
- teraz je przećwiczymy. Koło dwóch godzin w spowolnionym tempie wszystkie zaklęcia chłopak pochłonął niewiarygodnie szybko
- wspaniale!- powiedział Louis
- teraz eliksiry, jaki byś chciał się nauczyć?- spytał mężczyzna, chłopak pomyślał jaki będzie na kolejnej lekcji u Snape
- eliksir szybkiej śmierci- powiedział chłopak
- powinieneś nauczyć się go robić w pół lekcji u Severusa- rzekł dumnie McGriver, Harry zaczął robić wszelkimi skrótami nauczyciela przy czym je zapisywał. Dopiero w połowie mężczyzna powiedział mu że to wszystko mu da za chwilę gdy skończy sam pisać. Harry skończył robić w czterdzieści minut, wtedy Louis kazał mu nauczyć się na pamięć składników. Nie sprzeciwiał się, bo wolał wiedzieć co ma w poniedziałek zrobić. Gdy nauczył się na perfekt, jego nowy przyjaciel dał mu kartkę z napisanym tekstem
- tylko ty to przeczytasz, lepiej aby to nie wpadło w łapy Voldemorta bo łatwo mógł by zabijać ludzi podawając im to. A więc teraz trochę transmutacji, co chcesz się uczyć?- spytał znowu mężczyzna
- przenoszenia rzeczy, zamieniania ich w coś- rzekł chłopak. Przenoszenie poszło mu o wiele lepiej teraz gdy dostał szczegółowe wskazówki od Louisa. Mógł powiedzieć że jutro dostanie na pewno W z tego. Z zamienianiem zwierzęcia w inne też nie było problemu dopiero z zwierzęcia w rzecz która nie mogła mieć serca poszło trudniej jednak McGriver się nie poddawał i po paru próbach udało się to chłopakowi
- teraz magia nie werbalna, to jest naprawdę ważne. Przeciwnik nie wie jakie zaklęcie rzuciłeś przez to nie wie jakie przeciw zaklęcie rzucić. To jest trudna magia ale powinna się ci udać, próbuj mnie rozbroić- rzekł Louis. Najpierw było to dla niego jak czarna magia, nie przewidywalne. Potem gdy się całkowicie skoncentrował na zaklęciu expeliarmus, oczyścił swój umysł ze zbędnych myśli udało mu się rzucić choć słabe ale jednak zaklęcie. McGriver był zachwycony ponieważ myślał że będzie się tego uczył tygodniami. Do końca zostało im pięć godzin, chłopiec miał do wyboru naukę magii bez różdźkowej albo telepatacji
- a co lepiej i szybciej?- spytał Harry
- szybciej telepatacja ale ta magia jest potrzebniejsza- rzekł nauczyciel. Chłopak popatrzył na niego prosząco aby sam wybrał. Zaczęli telepatyczności, mogli przez to rozmawiać cały czas. Chłopak po połowie tego czasu leciutko był zmęczony po wysilaniu mózgu, jednak nawet nie myślał aby przestać się uczyć. Cały czas udoskonalali telepatacje aby było głośniej, bez szumów niepotrzebnych oraz normalny głos
- no nie jest źle, w niedziele dokończymy to i jeszcze udoskonalimy- rzekł Louis- dowidzenia Harry- dodał i znikł. Po chwili usłyszał dzwonek i wyszedł z pokoju. Nie było jeszcze dziewiątej więc spokojnie mógł iść do dormitorium. W pokoju Hermiona była zajęta nad kłóceniem się z Ronem więc Potter poszedł do sypialni. Wyją książkę z zaklęciami i starał się je powtarzać. Obiecał sobie że wstanie jutro rano i pójdzie poćwiczyć je. McGriver na razie nic nie miał na jego brzuch więc nie mógł grać w Quidith
- JAK TO JESTEŚ CHORY! NAJLEPSZY ŚCIGAJĄCY W DZIEJACH HOGWARTU NIE CHCĘ SIĘ RUSZYĆ!- wrzasnęła Angelina nowy trener
- jestem chory, wiesz że McGonagall mi nie pozwoliła grać. Sam bym nie zrezygnował- powiedział Harry i oddalił się na trybuny smutny. Ron grał słabo bo nie mógł znieść że Potter siedzi na trybunach. Wybraniec za to ćwiczył na mrówkach i robakach transmutacje, gdy przyszła Hermiona poprosił ją aby rzuciła na niego jakieś zaklęcie a on obroni je. Był sprawny i zadowolony z tych zaklęć a Hermiona zadziwiona
- nieźle, świetnie- mówiła jednak chłopak nawet na chwilę nie przestał myśleć o lataniu. Sobota minęła na odrabianiu prac domowych dla McGonagall ( wypracowanie o zaklęciach przenoszących; chłopak napisał je u Louisego ale pomógł dla przyjaciół) i dla Snape ( tekst na dwadzieścia linijek o eliksirze szybkiej śmierci; chłopak zaczął ale nie skończył w pokoju życzeń). Gdy inni kuli, chłopak uczył się o tej telepatacji. Próbował skontaktować się z nowym przyjacielem jednak bez większego rezultatu co oznaczało że za krótko się uczył. W tym celu czytał książkę o tej dziedzinie magii a wieczorem, koło dziesiątej skontaktował się z Louisem ale tylko powiedział że się uczył i przerwał połączenie. Zasną szybko po tak męczącym dniu. Śnił że lata na miotle i wygrywa puchar. Obudził się rano w świetnym humorze ale gdy zrozumiał że to był sen posmutniał. Na śniadaniu siedział nad owsianką i myślał czy jeszcze kiedyś usiądźcie na miotle. Syriusz też to zauważył wiec starał się rozweselić chłopaka chodząc z nim po błoniach jednak ten nawet się nie uśmiechną a jak chciał to wychodziło to nie za dobrze
- ja też bym chciał polatać na miotle ale jestem za stary a ty za chory! Jeszcze będziesz latał!- pocieszał go chrzestny ale chłopak tylko westchną. W dzień rozmawiał z przyjaciółmi a wieczorem udał się do swojego nowego nauczyciela. Nauczył się nowych zaklęć czarno magicznych, biało magicznych, transmutacji jeszcze bardziej zaawansowanej. Telepatacji do perfekcji
- jutro wszystko powtórzymy, proszę tylko nie zrób sobie szlabanu u Snape- rzekł Louis i znikł. Chłopak wyszedł i poszedł do pokoju wspólnego, był wykończony czarną magią. Kolejnego dnia na eliksirach Snape o mało nie zemdlał gdy Harry zrobił mu w pół godziny z dwóch eliksir szybkiej śmierci tym bardziej idealnie. Dostał W przez które cały dzień rozpaczał. Kolejne dni mijały podobnie, LEKCJE- NAUKA -LEKCJE-NAUKA. Czasami w dobie nawet godziny nie spał. Pewnego dnia, podczas poniedziałkowych eliksirów chłopak był blady jak ściana. Siedział w ławce i przepisywał wszystko ale czuł jak mu się robi gorąco
- mógł by pan otworzyć okno?- spytał, Snape popatrzył na niego
- przecież tutaj jest zimno. Potter dobrze się czujesz?- lecz zanim zdążyć dokończyć Harry zemdlał
- CO?- wrzasną nauczyciel- Grenger po dyrektora, Draco po prof. Mcgonagall- rozkazał a dwójka szesnastolatków znikła za drzwiami. Sam nauczyciel wziął chłopaka na niewidoczne nosze i szybkim krokiem zaciągną do skrzydła szpitalnego. Zaraz do niego wpadła opiekunka Gryffindoru i dyrektor
- co się stało?- spytała Minerwa
- właśnie go badam- powiedziała pielęgniarka. Po dziesięciu minutach stanęła na przeciwko nich z złą miną
- JAK KTOŚ MUGŁ DOPROWADZIĆ GO DO TAKIEGO STANU!- wybuchła w końcu zła
- ale co się stało?- spytał Ron
- on po prostu już moim zdaniem około dwóch dni nie spał- wszystkim spadły szczęki
- cztery- poprawił Ron szeptem, wszyscy popatrzyli na Wesleya potem na Pottera
- czyli?
- to z przemęczenia- burknęła Pani Pomfrey
- czemu on nie spał cztery doby?- spytał dyrektor
- no bo z czwartku na piątek położył się o pierwszej tak jak i ja. Ale o czwartej nie spał bo przebudziłem się a o siódmej sam mnie obudził do tego miał podkrążone oczy więc moim zdaniem nie spał. Z piątku na sobotę położył się o jedenastej ale o pierwszej, i czwartej nie spał tez bo się budziłem i znowu o siódmej mnie obudził. Z soboty na niedziele poszedł późno spać bo może o trzeciej ale o piątej i siódmej nie spał. A z wczoraj na dzisiaj położył się koło czwartej, ale o szóstej nie spał. Teraz myślę że był błąd że go dzisiaj rano budziłem. Bo około siódmej gdy wstałem on leżał ale w ubraniu czyli musiał być gotowy ale zmęczony więc go obudziłem. On tylko krzykną abym się śpieszył bo się spóźnią i dostaną ochrzan choć jeszcze mieliśmy godzinę do eliksirów- powiedział powoli Ron. Wszyscy popatrzyli na chłopaka
- co on robi w nocy?- spytał Snape
- uczy się- wyjąkał Ronald, teraz to już wszyscy usiedli na najbliższe krzesła
- uczy się? On?- spytał Severus
- wie pan, ostatnio ma same W z eliksirów oraz Zaklęć
- i transmutacji- dodała Minerwa do zdania Hermiony
- więc dziwić się nie trzeba- dokończyła młoda Grenger. Po pięciu minutach Ann i Syriusz z Remusem byli już w skrzydle przy Harrym
- JAK TO MOGŁO SIĘ STAĆ! PRZECIEŻ…- Syriusz wrzeszczał ale nie umiał skończyć. Był roztrzęsiony z powodu jak to mogło się stać. Jego brzuch się nie goił, teraz jeszcze przemęczenie
- JA JUŻ MU POKAŻE! BĘDZIE CHODZIŁ O OSMEJ SPAĆ I O ÓSMEJ WSTAWAĆ!- teraz to krzyknęła Ann
- przyrzekam- szepną chłopak, wszyscy zbiegli się do o koła osi chłopaka i zadawali pytań ale chłopak był zbyt zmęczony aby odpowiedzieć. Zasną.
- odejdźcie od niego- szepnęła Pomfrey, Ann i Syriusz siedzieli tam do późna. Ron, Hermiona i Ginny przychodzili co przerwę do chłopaka. O dziewiętnastej stało się cos dziwnego, do skrzydła wleciał kruk, był duży i biało czarny. Gdy Syriusz go zobaczył powstał
- TY tutaj!?- krzykną i spytał. Ann uspokoiła go a Louis zmienił się w człowieka
- witaj Syriuszu i ty Ann- powiedział i podszedł do chłopaka
- nie zbliżaj się do niego! Nie dość że…
- dosyć- przerwał Harry choć cicho ale stanowczo- nie kłóćcie się, nie teraz- powiedział jeszcze słabiej
- nie mów nic, odpoczywaj- powiedział McGriver
- a nie uważasz że powinieneś już iść?- spytał Black podle
- nie, nie uważam bo wiesz że mam…
- wyjdźcie obaj- powiedział Harry, Syriusz i Louis popatrzyli na niego
- wyjdźcie!- powtórzył głośniej ale później musiał mocno nabrać powietrza. Dwaj mężczyźni wyszli krzycząc na siebie i wypominając wszystko sobie. Przy Potterze została tylko Ann
- teraz kiedy ich potrzebuje kłócą się- szepną chłopak, pani Pomfrey zaraz przyszła i podała chłopcu serie dziesięciu eliksirów. Po każdym Harry czuł się lepiej. Koło dwudziestej do skrzydła wbiegła Hermiona i Ron oraz Ginny. Po pół godziny pani Wesley z mężem i Billem z Fleur. Jednak ani Black ani Mcgriver nie przyszli
- Harry, czemu się tak przemęczałeś?- spytała Molly
- och.. Ja po prostu zasłabłem bo spóźniłem się na śniadanie. Nic mi nie będzie, muszę nadrobić wszystko wiec jutro rano idę stąd- rzekł chłopak
- nawet mi nie śnij- powiedziała stanowczo Hermiona
- masz się wyspać! Żebym to ja wiedziała że ty nie sypiasz!- powiedziała z łzami w oczach
- nie martw się, a gdzie Black?- spytał Bill. Ann zrobiła znak że zabije chłopaka
- poszedł gdzieś- rzekł Harry, wszyscy popatrzyli na Pottera
- no co?- spytał i znowu położył głowę na poduszkę
- pokłóciliście się?- spytał Ron ale od razu oberwał po głowie
- ja z nim, nie- burkną chłopak- za to on z kimś innym, tak- dodał chłopak. Wtedy do pokoju weszli dwaj mężczyźni w podłych nastrojach
- Harry, mam nadzieję że się nie gniewasz- powiedział cicho Syriusz
- no właśnie, bo my Se wszystko wyjaśniliśmy i wiemy co i jak- dodał McGriver
- ja się nie mam za co gniewać- rzekł chłopak jednak wyczuć można było złość w jego głosie
- ale ja jutro idę, dzisiaj zaczęliśmy eliksir robić na eliksirach i muszę…- zaczął Harry
- ty już go zrobiłeś tydzień temu- powiedziała Hermiona
- ale miałem..- kłócił się Potter
- hahaha.. Od kiedy to tak zależy ci na robieniu wszystkiego na czas?- spytał Snape wchodząc do skrzydła
- od kiedy pan uczy- przesłał taką wiadomość dla Louisa a on zaczął chichotać
- od paru dni- rzekł chłopak powstrzymując się od śmiechu, mężczyzna jednak nie mógł przestać się śmiać
- co panu tak śmieszno?- spytał Snape
- oh.. Jak miło Severusie że mnie pamiętasz. Jak się dowiedziałem że uczysz w szkole od razu postanowiłem dać dla Harrego korepetycje- powiedział Louis a Harry popatrzył na niego groźnie kręcąc głową że nie wieży
- oh.. To temu ostatnio jakoś za MOCNO umie ważyć eliksiry
- eh.. Myślałem że ty umiesz tylko trucizny- wyszeptał McGriver że tylko Harry usłyszał i zaczął chichotać ale po chwili przestał
- no, nie tylko temu. Wiesz on uczy się świetnie jak się mu wytłumaczy
- czyli jak mu się zrobi- dokończył Severus do słów
- a jednak Harry wiszę ci dziesięć galeonów- burkną Louis, chłopak zachichotał. Wszyscy wyszli późno po interwencji pielęgniarki.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 21:03, 04 Maj 2006  
Siaba
Administrator



Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czarne Zaginione Miasto


Super mam nadzieje że będziesz to kontynuować Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział VII- jesień i zima - Wysłany: Czw 22:08, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Chłopak zasną i obudził się o siódmej. Wymkną się z skrzydła i powoli pobiegł do dormitorium. Wziął wszystkie książki i dogonił na śniadaniu przyjaciół. Gdy Mcgonagall zobaczyła go przy stole to tak i jak inni wzrokiem zagrozili mu. Dzisiaj prawie cały dzień miał nauki czarno magiczne i lekcje z Louisem na dzisiaj za wczoraj. Harry nie wyglądał na szczęśliwego ale i nie na bardzo smutnego. Gdy sowy wleciały zauważył Hedwiga-
,,Harry przyjdź tam gdzie zawsze jak najszybciej, tylko Zwolnij się z lekcji na dzisiaj, Louis”
- chłopak popatrzył na list, potem udał że go głowa boli
- nic, muszę iść się położyć. Powiedzcie dla nauczycieli że źle się czułem- powiedział chłopak i wyszedł przyciągając wzrok wszystkich na siebie. Wszedł do pokoju życzeń i zastał tam dziewczynę, czarno włosa piękność o niebieskich oczach. Ubrana była w niebieską powiewną sukienkę i miała lekki makijaż. Koło niej stał McGriver
- witaj, to jest Emma. Będzie mi pomagała- powiedział mężczyzna, dziewczyna i chłopak podali sobie ręce
- a druga niespodzianka to eliksir na twój brzuch. Weź to i wypij, potem co godzinę ale tylko cztery łyżeczki stołowe. I tak trzy godziny. Potem gdy wieczorem przyjdziesz dokończę. To wszystko, a Emma jest nową uczennicą na wymianę z Francji ale tylko Dumbledore tak myśli. Jak coś to jest w Gryffindorze- rzekł i dwójka szesnastolatków wyszła. W pokoju wspólnym rozdzielili się krótkim ,,cześć” do pokoi. Chłopak spojrzał na zegarek i wypił cztery łyżeczki płynu
- błe..- powiedział ale poczuł się lepiej ale i słabiej. Położył się i zaczął czytać książkę o animagii. Godzinę i następna brał po cztery łyżeczki eliksiru. Po każdym czuł się lepiej ale dziwnie zmęczony. Wiedział ze nie może zasnąć bo musi jeszcze wziąć raz. Hermiona przyszła zobaczyć co chłopakiem ale gdy zobaczyła że śpi, wyszła. Chłopak udawał ale nie chciał odpowiadać na zbędne pytania. Równo godzinę po ostatnim spożyciu wziął kolejny raz płyn, teraz czuł że już nie wytrzyma. Buteleczka była pusta co oznaczało że może zasnąć. Spał do osiemnastej. Gdy wstał prześlizną się nie zauważony do pokoju życzeń gdy wszedł przywidując się ziewnięciem
- jak się spało?- spytała Emma
- świetnie, dzięki. Gdzie.. O jesteś..- jednak nie dokończył bo mężczyzna przyłożył różdżkę do jego blizny i coś mówił. Było to na tyle skomplikowane że chłopak nie zapamiętał ani słowa. Gdy skończył poczuł się zdrowy i w pełni zycia. Z dużej blizny teraz była tylko mała rana jak przy zacięciu żyletką
- dzięki- powiedział Harry
- do usług- rzekł Louis. Emma usiadła w fotelu a McGriver sprawdzał harrego z wszystkiego czego się nauczyli do tej pory
- świetnie! Nic nie zapomniałeś!- rzekł uradowany nauczyciel
- to od kolejnej lekcji będziecie w dwójkę się uczyć magii bez różdźkowej bo tego też i Emma nie umie. Do tego będziemy się uczyć robić dwie trudne trucizny. Na razie jeszcze daj się do końca zagoić bliźnie bo czasami może boleć ale tydzień góra. Więc jeszcze przynajmniej jutro wstrzymaj się od latania na miotle- poradził nauczyciel. Dał dla chłopaka nowych piętnaście książek aby przejrzał. Dziewczyna nie chciała ich bo powiedziała ze nie lubi czytać. Hermiona gdy zobaczyła nowe książki wrzasnęła
- ZNOWU? ILE TY MOŻESZ ICH MIEĆ!?
- uspokój się, to tylko książki- rzekł Potter i odniósł je układając na półce nad łóżkiem. Ledwo mu się wszystkie pomieściły. Wtedy wziął wszystkie papiery i poszedł do Hermi
- dasz spisać dzisiejsze notatki?- spytał a dziewczyna mu dała wszystko
- a wiec transmutacje i zaklęcia skończyłem wczoraj. Zielarstwo zacznę robić jutro a wypracowanie dla Snape o włosie jednorożca miałem napisane już na ostatniej lekcji- powiedział uradowany, Hermiona była szczęśliwa bo już o dziewiątej chłopak poszedł spać a Ronald przypilnował aby nie czytał już książek. Rano gdy chłopak wstał poszedł do lustra, BLIZNY NAPRAWDĘ NIE BYŁO!- pomyślał głośno w myślach. Skakał z radości, spakował wszystkie książki. Posprzątał wokół łóżka i poszedł do wielkiej sali gdzie nie było wielu osób jednak skrzaty obsługiwały ich. Harry zjadł Tosta z dżemem i poszedł pod klasę transmutacji gdzie usiadł w kącie i zamieniał pióro w gąsienice i odwrotnie a potem jeszcze w królika i Szczura. Na śniadaniu nie było chłopaka co przyciągnęło uwagę połowy osób w wielkiej sali. Na migi z Syriuszem Ron powiedział że w sypialni nie ma Harrego. Gdy Blk powiedzaciał to dla Ann ta poskoczyła jak oparzona i popatrzyła na przyjaciół Pottera. Gdy McGonagall poszła otworzyć klasę zobaczyła chłopaka jak bawi się zaklęciami nie werbalnymi. Wytrzeszczyła oczy, jak szesnastolatek mógł nauczyć się tym bardziej nie na lekcjach tak trudnej magii. W końcu poszła dalej, Harry powstał w różdżką w dłoni
- dzień dobry- powiedział, kobieta lekko podskoczyła
- co ty tutaj robisz? Wiesz jak wszyscy się martwią?- spytała tak jakby nie wiedziała że chłopak tam jest
- e tam, oni zawsze się martwią a nie ma o co- rzekł chłopak i usiadł w ławce czytając ,, MAGIA BEZ RÓŻDŹKOWA DLA NAJLEPSZYCH CZARODZIEJI”, co kartkę chichotał coś do siebie. Widać było że jest w dobrym humorze co i cieszyło wychowawczynię Gryffindoru. Pół godziny później cała klasa była zapełniona oprócz Rona i Hermiony
- myśli pani że mnie szukają?- spytał Harry kiedy Syriusz wpadł do klasy
- jest tutaj.. HARRY! PRZESTRZASZYŁEŚ NAS! WSZYSCY AURORZY STOJĄ NA GŁOWACH ABY CIĘ ZNALEŹĆ A TY..
- a ja jestem na lekcji- dokończył Potter
- no tak, nie pomyślałem. Kolejnym razem uprzedź że..
- idę na lekcje?- spytał Potter
- eh.. Dobra.. HERMIONAAAA…. RONNNNN…. HARRRYYY JEST NA LEKCJIII!- wywrzeszczał Syriusz na całą szkolę, McGonagall tylko pisnęła
- IDZIEMMYY!- usłyszeli krzyk z pod drzwi
- dzień dobry pani profesor- powiedziała już spokojnie Hermiona
- HARRY! GDZIE TY BYŁEŚ!- wrzasnęła zwracając się do chłopaka
- na lekcji, w klasie i nic mi nie jest- wyrecytował chłopak. Młodzież zła usiadła na miejsce a nauczycielka jeszcze na nich się popatrzyła
- czyli Black nauczył was jego wspaniałego pomysłu na kontaktowanie się?- spytała w końcu. Hermiona i Ron poczerwienieli. Nauczycielka zaczęła prowadzić lekcje, jak zwykle Harry cały czas czytał książkę nie do transmutacji
- a wiec pan Potter pokaże może nam je jak nie słucha mnie- powiedziała Minerwa
- to znaczy co?- spytał chłopak
- zaklęcie przenoszące zwierzę z twojej ławki na moje biurko- powiedziała ostro
- aa.. A więc ok..- i chłopak wyciągną różdżkę
- levico- powiedział i jego żaba była na nauczycielki biurku, ta sama patrzyła na niego osłupiała
- dwadzieścia punktów dla Gryffindoru- powiedziała jak zahipnotyzowana. Chłopak znowu gdy spuściła wzrok z niego zaczął czytać swoją książkę. Nauczycielka wiedziała jednak że to robi ale do końca lekcji nie odezwała się już do niego. Kolejne lekcje też minęły spokojnie oprócz walki wręcz
- POTTER A POWIESZ MI KIEDY MASZ ZAMIAR SIĘ UCZYĆ MOJEGO PRZEDMIOTU?- spytała nauczycielka
- może jutro- powiedział. Kobieta tylko fuknęła i odeszła od niego. Wieczorem chłopak poszedł do Louisa. W środku była już Emma
- no a wiec pierwszo nauczymy się magii bez różdźkowej. Mam nadzieje że w dwa tygodnie wam się uda zrobić pierwszy postęp- powiedział po czym ustawili. Najpierw nauczyciel kazał im się skoncentrować na zaklęciu jakie chcemy rzucić. Dać mu przejść do ręki, poczuć jak materializuje się w palcach. Potem ruszyć ręka tak jak różdżką i skierować na dana osoba. Pierwsze dwie lekcje nie przynosiły skutku ale nikt się nie poddawał. Byli silni i pewni Wiery że im się uda. Harry robił z wszystkiego notatki, z lekcji u Louisego ale i zwykłych lekcji. Na transmutacji, McGonagall była załamana przez to że chłopak wszystko umie. To samo na czarnej magii i zaklęciach. Snape nigdy by chłopaka nie pochwalił więc nawet nie myśleli aby go spytać. Z zielarstwa jeszcze się nie uczył z nowym przyjacielem wiec musiał sobie radzić sam. Nauczyciele rozmawiali właśnie czy nie dać mu szybciej Owu’temów, nawet na półrocze
- nie zgodzi się- powiedziała Minerwa
- skąd taka pewność? Jednego by było mniej- powiedział Snape
- wiem, bo dzisiaj mu to zaproponowałam a on powiedział mi trzy powody. Pierwszy bo Hogwart to jego dom, drugie tutaj czuje się bezpiecznie a trzeci to nie zrobi tej przyjemności dla niektórych nauczycieli- powiedziała kobieta patrząc z ukosa na Severusa
- a więc trzeba jeszcze wytrzymać półtora roku- westchną Dumbledore a Snape zrobił minę jak gdyby chciał się rozpłakać. Na kolejnej lekcji z Louisem Harremu udało się wystrzelić zaklęcie nie werbalne, bez różdźkowe i czarno magiczne na raz
- wow! Świetnie ale jeszcze nie doskonale!- powiedział Mcgriver i zaczęli znowu ciskać w siebie zaklęciami choć kilka razy Potterowi się udało. Pod koniec lekcji, nauczył go i Emmę robić szybciej eliksir na kolejną lekcję z Snapem i poszli. Hermiona i Ron siedzieli w pokoju wspólnym i.. CAŁOWALI SIĘ! O nie a jak potem rozejdą się? Czy ich przyjaźń nie zginie? Poszedł szybko do sypialni. Wziął książki i zaczął czytać o truciznach których mówił dzisiaj Louis ale i tak nic do niego nie docierało więc zamkną wszystko i spakował do torby po czym zasną. Od kiedy z oklumencją nie ma problemów, nie śni tyle o rzeczywistym świecie i przedzierając się tylko dobre myśli. Około miesiąc później, Harry umiał zaklęcia nie werbalne, bez różdźkowe, trucizny, zaklęcia biało i czarno magiczne, transmutacje, telepatacje
- świetnie się spisaliście a i jutro jest wyjście do Hogosmende więc kupcie sobie dużo słodyczy za nagrodę bo spisaliście się świetnie- powiedział Louis i znikł jak zawsze. Harry dopiero wtedy przypomniał sobie o wypadzie, musiał biec do Syriusza bo papierek o zgodzie albo do Ann . Wbiegł bez pukania do apartamentu Blacka i zastał tam .. Chrzestną i chrzestnego całujących się
- przecież do walentynek jeszcze tyle czasu- powiedział i wszedł
- wszyscy się całują, nie żebym miał coś przeciwko temu ale mnie to denerwuje! Najpierw Ron i Hermiona, teraz wy!- powiedział jak gdyby nigdy nic. Starsza para poczerwieniła się
- czego chcesz?- spytał Black zły patrzący na chrześniaka jak na wroga
- a przeszkodziłem?- spytał Harry wyszczeżajac zęby
- nie, oczywiście że nie- powiedziała Ann układając włosy
- a wiec chodzi o podpis do Hogosm..
- bierz i papa- powiedział Syriusz, chłopak otworzył usta
- bierz i pieniądze- i dał mu, Harry znowu otworzył usta
- tutaj też masz na kolejna wycieczkę podpis. To wszystko?- spytał jakby chciał w końcu się go pozbyć
- chciałem powiedzieć że ładnie razem wyglądacie, ale dzięki- wziął chłopak pieniądze i dwa podpisy. Zamkną drzwi a po chwili znowu otworzył i znowu się całowali
- eh.. Znowu przeszkadzam?
- TAK!- krzyknęli na raz
- dzięki- powiedział uradowany chłopak
- IRYTKU!- wrzasną za drzwiami. Black podskoczył, wybiegł zza drzwi
- CO TY CHCESZ ZROBIĆ?
- powiedzieć mu ze jesteście razem- burkną chłopak zły
- nawet nie..
- powiedzieliście tak- przypomniał mu Potter
- właź- sykną Syriusz zanim Irytek przybiegł, chłopak wyszczerzył zęby
- może zaklęcie usuwające pamięć?- zaproponowała Ann, miała minę jak burak burmuszący się
- mam prośbę- powiedział Harry
- ale ostatnią?- spytał Syriusz cicho i bezradnie
- jak mnie pamięć nie myli to tak- rzekł chłopak, dorośli popatrzyli na niego z nadzieją
- zamknijcie drzwi zaklęciem uciszającym i zamykającym drzwi- powiedział i wybiegł zanim Syriusz zdołał go złapać
- widziałaś?- spytał Black młodą Werberg. Syriusz zrobił to co chłopak mu poradził i po chwili znowu się całowali dopóki ktoś nie zapukał
- NIE MA NIKOGO HARRY!- ale pukanie nie ustało
- POTTER ODWAL SIĘ!- teraz to krzyczała Ann. Pukanie ustąpiło. Nikt im nie przerywał już do wieczoru, kiedy poszli razem na kolację. Harry siedział obrażony i rozśmieszony na cały świat
- jeszcze raz nam przerwiesz to..- wyszeptał mu Black go ucha
- ale ja nie przyszedłem już po poradzeniu wam sposobów paru- powiedział Harry patrząc na niego
- to kto to był…?
- a może ja?- odwrócił się a za nim stała McGonagall. Potter, Grenger i Wesley wybuchli śmiechem. Syriusz otworzył usta
- ee.. Przepraszam- wybąkał Black i szybko udał się powiedzieć o wszystkim dla bliższej przyjaciółki. Ona zzieleniała i popatrzyła na wijącego się w śmiechu chrześniaka. Potter jednak przerwał się śmiać po paru minutach gdy wzrok jego chrzestnych powoli go zabijał
- chyba starczy.. Bo nie pozwolą mi iść jutro do Hogosmende- powiedział Potter. Trójka przyjaciół wyszła z sali i udała się na spoczynek. Wszyscy wstali równo o siódmej po czym ubrani, najedzeni i wypchani pieniędzmi poszli do miasteczka e pełni czarodziejskiego. W środku drogi, dogoniła ich Emma przez co Harry nie musiał oglądać całujących się przyjaciół. Pod Hogosmende dorwała ich kolejna para: Syriusz i Ann . Nie mieli zamiaru jak na razie ich opuszczać więc na koszt najbogatszego ( zastanawiali się nad Harrym a Blackiem) czyli Syriusza ( bardziej wyszło wiekowo ) kupili piwo kremowe. Emma i Harry, gdy Syriusz i Ann poszli po kolejne butelki wyśliznęli się z baru i poszli do miodowego królestwa gdzie, jak im Louis poradził, kupili sobie mnóstwo słodyczy. Gdy wyszli Harry był obładowany minimum dwudziestoma torbami a Emma połową mniej bo chłopak niósł też i jej. Gdy rozdzielili pomiędzy siebie wszystko, ale w wieży Gryffindoru poszli spakować wszystko . Harry czytał książkę i zajadał się słodyczami. To samo robiła Emma tylko że w drugim pomieszczeniu
- Harry słyszysz mnie?- spytała telepatycznie
- tak a ty mnie?- spytał chłopak
-tak, może przeszlibyśmy się gdzieś?- spytała dziewczyna
- z miłą chęcią- powiedział Potter i pochwali byli na błoniach
- jutro mecz Quiditha- zaczęła temat Emma
- lubisz tą grę?- spytał Potter
- tak, nie gram ale wydaje mi się fajna
- bo jest, wspaniale jest wznosić się w chmury- powiedział rozmarzony ale i smutny chłopak
- to czemu nie grasz?- spytała dziewczyna
- pamiętasz tamtą bliznę?- spytał chłopak, Emma pomachała głową
- przez nią McGonagall nie pozwoliła mi wrócić do drużyny- rzekł Potter
- kto ci ja zrobił?- spytała, chłopak popatrzył na nią
- Louis nie mówił ci nic?- spytał a gdy zobaczył minę dziewczyny domyślił się ze nie
- ale nikomu nie mów, w szkole wie nie wiele osób. To przez Voldemorta- rzekł chłopak
- w ministerstwie wtedy? - wyjąkała pytanie
- nie, dwa dni potem mnie porwał na dwa tygodnie. Torturował mnie abym mu powiedział gdzie jest kwatera pewnego miejsca ale mu nie powiedziałem.. Ah to długa historia- rzekł chłopak
- czyli on .. Ty byłeś torturowany?- spytała dziewczyna , miała łzy w oczach i strach
- tak, dwa tygodnie na wakacjach- burkną chłopak po czym ich rozmowa ucichła
- mocno się bałeś?- spytała po paru minutach
- nie, nie jego. Bałem się o tych ludzi którzy by cierpieli gdybym umarł- powiedział chłopak
- a jak przeżyłeś? On tak normalnie ciebie puścił?
- nie, wszedł we mnie i kierował mną. Puścił dlatego że mieli po mnie przyjechać Aurorzy. Wykorzystał to no i pod moim ciałem pojechał do mojej kryjówki, można tak powiedzieć- rzekł chłopak
- musiałeś naprawdę cierpieć- wyszeptała i pocałowała go w usta. Chłopak odwzajemnił jej pocałunek. Poszli po chwilę do szkoły zadowoleni, dziewczyna jeszcze była przestraszona tym wszystkim. Wieczorem usnęli na kanapie a w niedziele rano cała drużyna Quiditha obudziła ich. Chłopak był smutny na nich widok ale uśmiechną się do wściekłej Angeliny. Po śniadaniu na którym cała kadra była zwrócona w jego stronę udał się do pokoju wspólnego. Postanowił że nie pójdzie na mecz bo bał się że nie opanuje swoich uczuć na wodzy. Koło dziesiątej usłyszał komentowanie
- … dziesięć do dwudziestu dla Slytherinu, do tego Gryffindoru wcale się szczególnie nie stara. Bez Pottera który bez jakiego kolwiek powodu ,,odszedł” z drużyny nie ma też dzisiaj na meczu, czemu? Ginny, szukająca gryfonów poleciała wysoko, za wysoko. Puściła miotłę! NIEE! Ona spada z siedemdziesięciu stóp nad ziemią! Mecz został przerwany, dziewczynie chyba nic nie jest ale.. Złamała kostkę! Jeżeli szybko nie znajdą nowego szukającego mecz wygra walkowerem Slytherin! Angelina szuka kogoś na trybunach
- POTTERA NIE MA ANGELINO!- krzykną ktoś inny przez mikrofon. Chwile trwała cisza, Harry leżał w łóżku i słuchał co zrobią dalej. Nie poddawajcie się! Jestem z wami!- myślał chłopak, ktoś wbiegł do dormitorium, była to nowa kapitanka Gryffindoru
- ubieraj się Harry!- krzyknęła do niego
- ja mam zakaz grania- szepną chłopak
- nic ci nie zrobi przelecenie się chwilę na miotle, nie dam się walkowerem dla ślimaków- krzyknęła, chłopak uśmiechną się i ubrał w strój do Quiditha. Wziął miotłę która spokojnie stała Se w kącie i pod peleryną niewidka udał się do szatni. Na jago widok wszyscy podskoczyli i uśmiechnęli się
- ale Harry, wiesz że..
- nic mi nie będzie Ronie, idziemy?- przerwał Potter i wyszli. On wyszedł ostatni a na jego widok wszyscy ucichli
- czy .. Ja chyba mam gorączkę- powiedział komentujący, Minerwa i Syriusz z Ann od razu wbiegli i zaczęli krzyczeć na chłopaka który się śmiał
- no chyba mała kłótnia opiekunów Pottera i prof. Mcgonagall z samym chłopakiem, ale ten się ŚMIEJE! Nie rozumiem go, ostatnio na lekcjach choć Snape kpi z niego to on jest taki spokojny- powiedział komentujący, Severus poczerwienił się jak burak
- ale ja mam dużo siły, nic mnie nie boli, jestem przygotowany. DAJCIE MI GRAĆ!- powiedział i odszedł od nich. Pokazał dla pani Hooh żeby zaczynała, kobieta gwizdnęła i wszyscy poszli w górę. Werberg i Black sali i trzęśli się z strachu a wychowawczynie z złości. Harry jednak szczęśliwy jak nigdy latał rozglądając się za zniczem
- właśnie Potter ominą znowu szybkiego tłuczka od pałkarza Slytherinu, Harry zauważył coś, leci w dół a za nim Malfoy. Obaj są dziesięć metrów od ziemi, cztery, na Merlina oni się rozbiją. Potter jednak poderwał lekko miotłę i szybko poleciał w górę jednak Draco nie zahamował i… uu.. To musiało boleć. Teraz jest odwrotnie, to ślizgoni potrzebują szukającego. Pani Hooh kłóci się z Potterem że prawie nie zabił kolegi ale ten tłumaczy że to jest dozwolony trik o nazwie Zwód Wrońskiego Nauczycielkę tylko zatkało ale pozwoliła mu grać dalej, ślizgoni zastąpili Malfoya Goylem. Potter znowu wbił się w powietrze- po chwili( około półtora minuty) złapał znicz. Ten jednak tak się wyrywał że chłopak spadł z miotły. Wszyscy wstali, Dumbledore ścisną mocniej swoje kciuki. Harry jednak około dziesięć metrów nad ziemia, wyciągną różdżkę i powiedział cicho zaklęcie przez które około dwadzieścia centymetrów nad ziemią zatrzymał się i staną sam na nogi na ziemie. Wszyscy zaczęli wiszczeć z zachwytu. Gryffindoru wygrał dwieście piędziesiat do siedemdziesięciu. Gdy tylko cała drużyna stanęła na ziemi zaczęli krzyczeć do Harrego
- WYGRALIŚMY!
- WARJACIE
!- O MAŁY WŁOS NIE UMARŁEŚ!- jednak najciekawszy był komentarz dyrektora, Syriusza, Ann, McGonagall którzy podeszli
- kłócenie się z nauczycielem, nie słuchanie się go, nie przestrzeganiu zakazu, latanie bez choć małego przygotowania, spadanie z miotły!- krzykną Black
- i co z tego? Żyje? Chyba trzeba się cieszyć bo co nie mów ż byś wolał żebym spadł?- spytał Potter
- nie, ty nie powinieneś..
- oh daj spokój Syriuszu- przerwała McGonagall
- nic mu nie jest a mój dom ma puchar do którego się przyzwyczaiłam- wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Blacka nadal złego, Potter uszczypną go
- ŻYJE!- krzykną do ucha i poklepał po plecach
- wiesz jak ja Się bałem?- spytał Syriusz
- mogę się domyślić- wymruczał Harry i razem z drużyną szybko pobiegli do szkoły, w dormitorium wszyscy krzyczeli z szczęścia. Harry poszedł jednak do sypialni i położył się, koło dziewiętnastej Emma obudziła go aby szedł na lekcje do Louisego. Był zmęczony jak nigdy
- widzisz, jednak może nie trzeba było..
- nic mi nie jest- przerwał mężczyźnie Harry. Zaczęli uczyć się do zielarstwa i czarnej magii oraz innych dziedzin które mieli na kartce. Na lekcjach byli najlepsi we dwóch przez co Hermiona była zła jednak wieczorem zawsze to ona pomagała im pisać wypracowania przez co była zadowolona bardzo mocno a odpłacali się jej słodyczami. Potter znowu zaczął zawalać noce co można było zobaczyć Np. na eliksirach w środę kiedy miał je pierwsze
- POTTER! Znowu zasypiasz? Czy nikt ci nie powiedział ż noc jest do spania?
- a ja myślałem że do odrabiania lekcji dla pana- powiedział spokojnie chłopak, Severus popatrzył na chłopaka zły jednak poszedł na drugi koniec klasy. Wtedy zobaczył że chłopak prawie nie upadł
- CO JA CI MÓWIŁEM!- wydarł się Snape na całą szkołę. Syriuszowi coś mówiło że Harry ma kłopoty więc ruszył tamtą drogą
- CO? DO DORMITORIUM I ŻEBYM CIEBIE NIE WIDZIAŁ TUTAJ AŻ NIE WYPOCZNIESZ!- krzyczał Snape, Syriusz Patrzył się jak Harry nawet nie ruszył się z miejsca aby wyjść z lekcji
- o co chodzi?- spytał Black
- no nareszcie, przed chwilą znowu prawie nie zemdlał!- powiedział kpiąco Snape
- to nie prawda- powiedziała Emma i Harry na raz. Popatrzyli Se w oczy i lekko się uśmiechnęli
- ja po prostu przewróciłem się przed kociołek! To nie jest powód by myśleć że zawalam noce!- powiedział Potter
- ale ty zawalasz- burkną Ronald
- po prostu, przesadzam z uczeniem się ale przecież wszyscy muszą się uczyć kiedyś. A że nie mam czasu zbyt wiele to zostaje mi kucie po nocach. Jestem jednak w normalnej formie- powiedział normalnym głosem Harry i dalej robił swój eliksir. Snape i Black patrzyli się na niego jeszcze chwilę po czym Syriusz wziął chłopaka za rękę i siłą wyprowadził z klasy
-.. Dodaj Emma zioła bo wybuchnie!!- krzykną chłopak. Dziewczyna szybko rozrobiła i chłopaka eliksir był gotowy a ta odetchnęła z ulgą. Kolejne tygodnie i miesiące były podobne. Harry starał się wysypiać i uczyć za razem. W piątek przed dzień wyjazdu do domu na święta bożenarodzeniowe Potter poprosił o chodzenie Emmę, ta się zgodziła
- to a) zostajemy dwoje w szkole b) jedziesz ze mną do nory, domu Rona
- powiedział Harry na ostatniej lekcji przed świętami u Louisa
- ja zostaję tutaj, moja mama jest zajęta. No a czy nie będę przeszkadzać?- spytała
- oczywiście że nie, będziesz ze mną- powiedział chłopak. Mogli robić co im się podoba więc Emma pomagała wybierać nowe książki dla Pottera na weekend
- wystarczy ci dwadzieścia pięć?- spytała
- eh… chyba tak, weź jeszcze na stertę papieru te sześć no i to koniec- powiedział chłopak gdy dziewczyna popatrzyła na niego. Gdy wzięli książki, pożegnali się i złożyli życzenia dla nauczyciela po czym z ponad trzydziestoma książkami doszli do sypialni chłopców
- jak je spakujesz?- spytała Emma
- pójdę do Syriusza po walizkę nową, bo to już trzecia dodatkowa- powiedział chłopak. Poszedł do chrzestnego i krzykną od wejścia
- wiem ż przerywam ci cały czas i że mam wyjść ale znowu brakuje mi walizki- Syriusz i Ann powstali jak oparzeni
- a nie umiesz pukać?- spytała panna Werberg
- eh.. Narzyczeni- burkną Harry
- a może dam ci dwie na wszelki wypadek?
- ok.- rzekł chłopak i z nowymi torbami wyszedł. Spakowała się młodzież po czym poszła spać czym wcześniej aby pani Wesley nie mówiła ż się przemęczają- najbardziej tyczyło się to Harrego. Od kolejnego ranka, cała sypialnia to był jeden wielki śmietnik oprócz koło Pottera który spakował się tydzień temu a wczoraj skończył. W sobotni ranek tylko skończył sprzątać, zaścielił łóżko po czym położył na nim pięć walizek
- Harry, czemu aż tyle?- spytał Ronald
- eh… książki- powiedział chłopak a do sypialni weszła Emma i położyła na łóżko swoją niedużą walizkę
- jedziesz do nas słyszałem- uśmiechną się mocno Ron
- nom, mam nadzieje ż to nie kłopot
- nawet nie żartuj! Zostałaś już przyjęta do naszej wielkiej rodziny!- rzekł rudzielec. Po paru minutach przyszedł Syriusz i Ann z swoimi walizkami
- eh.. Harry, jak my to Przetransportujemy?- pokazał Black na walizki
- łatwe zaklęcie- rzekł chłopak, wyją różdżkę i powiedział zaklęcie po czym wszystkie torby znikły
- świstoklikiem?- spytała Ann gdy Syriusz wyją puszkę
- nom, ale gdzie Hermiona, Ginny no i Remus z Tonks?- spytał a wtedy do sypialni wbiegła gromada ludzi, wszyscy złapali się na ,,trzy” puszki i Znaleźli się w środku nory gdzie... było zebranie?
- ups.. Zły świstoklik- powiedział Black, przełykając ślinkę
- dlaczego jest tutaj?- spytał Ron
- ponieważ wy tutaj przyjeżdżacie.. Ooo.. A kogo my tu widzimy? Emma zapewne- powiedziała pani Wesley i obcałowała uradowaną dziewczynę i zaskoczoną
- a teraz ty mój młodzieńcze! Słyszałem że nie wysypiałeś się znowu!- powiedziała chłodno Molly
- widzisz Emi, to jest właśnie równo uprawnienie- powiedział Harry, wszyscy zaśmiali się. Gdy wszyscy usiedli Harry spytał się
- a gdzie walizki?
- a właśnie kogo są te wszystkie torby?- spytał Snape
- eh.. No pięć moich z książkami?- spytał Harry oddalając się za Rona i Ginny, wszystkich zamurowało
- wziął trzydzieści ileś nowych książek z biblioteki praz wszystkie które przeczytał już no i jeszcze wszystkie szkolne na dodatek- wyrecytowała Emma, wszyscy popatrzyli na Pottera
- ale.. No … yy.. Będę miał dużo czasu?- spytał i przyniósł walizki. Gdy otworzył pierwszą walizkę w kącie zalśniło mocne słońce
- ups.. Nie ta walizka- powiedział Harry
- ale tam było coś..
- prezent- przerwał jej Potter a ona już nie nalegała
- a więc tak, Syriusz i Ann jeden pokój( Black uśmiechną się rozcierając ręce)drugi Ron, Harry i Remus
- ale to nie fair! Syriusz może sobie z dziewczyną zrobić balangę a my nie- zaprzeczył Remus i Ron z Harrym się zgodził. Molly wytrzeszczyła oczy na nich
- eh.. a więc róbcie jak chcecie. Macie cztery pokoje- powiedziała Molly i usiadła, Harry rozrządził
- Syriusz i Ann, Tonks i prof. Lupin Hermiona i Ron, Emma i Harry, a Ginny możesz wybrać Se pokój- wszyscy byli zadowoleni
- hemem. a wiec idę do Hermiony- powiedziała uradowana a Ron burkną coś w Stylu ,, Harry potrzebuje dobre zaklęcie”. Harry jako pierwszy zajął pokój z największą ilością półek po czym wyją kilka książek i ułożył je
- potrzebujemy drugie łóżko- powiedziała Emi, chłopak mrukną coś pod nosem i dwoma machnięciami różdżki wyczarował ładne łóżko
- nom, więc jeszcze zmień kolor ścian z bordowego na czarny albo biały- powiedziała dziewczyna, chłopak zamienił w czarne ściany przez co wszystko było świetnie widoczne a najbardziej rzeczy kolorowe. Zapalili świeczki i postanowili po uczyć się
- a wiec rzuć we mnie bez różdżki, nie werbalne, czarno magiczne i pokonujące Cruccio zaklęcie- powiedziała Emma, chłopak rzucił na nia corparatius
- rzuć na Mnie zaklęcie abym mógł pocałować ciebie- powiedział chłopak, dziewczyna podeszła do niego i musnęła lekko w usta narzeczonego
- rzuć zaklęcie nie werbalne tak, aby ta książka pojawiła się w salonie a potem ją tutaj znowu sprowadź z daleka- rzekła Emma. Harry skupił się na zaklęciu a po chwili podręcznik od transmutacji znikł i pojawił się na kolanach Blacka
- co do licha..- po chwili książka znikła znowu i pojawiła się u Pottera. McGonagall była zaskoczona ale nie chciała przerywać zebrania, Ron i Hermiona jak za dawnych czasów podsłuchiwali jednak Harry tego nie robił bo gdyby chciał mógłby iść i jak członek zakonu
- a teraz namiętnie mnie pocałuj- powiedział Harry, dziewczyna pocałowała go mocno ale po chwili oderwała się i powiedziała
- przenieś teraz swoją różdżkę nie werbalnie i bez różdżki jak widać do.. Ann- powiedziała Emma, chłopak zrobił to
- .. Kogo to różdżka?- spytała panna Werberg
- eh.. Harrego- powiedział Black a gdy ją dotkną znikła
- co oni tam robią? Uczą się transmutacji?- spytała Ann
- chyba tak- burknęła Molly a wtedy drzwi się otworzyły a za nimi siedziała Hermiona z Ginny i Ronem
- eh.. Przepraszamy ale…. Chcemy wiedzieć co Sie dzieje na świecie- powiedział Ron
- ach tak, a gdzie Harry?- spytała Molly
- siedzi z swoją ukochaną w pokoju i uczą się zaawansowanej transmutacji, magii nie werbalnej, magii bez różdźkowej, białej i czarnej magii, eliksirów, trucizn, zielarstwa, zaklęć- wyrecytowała Hermiona zła, wszyscy popatrzyli na nich a potem przewalając krzesła pobiegli na górę. Gdy otworzyli drzwi do ich pokoju przerazili się, czarne ściany, dwa białe łóżka, dwa eliksiry warzące się z jednej strony, z drugiej trzy roślinki przesadzone doskonale, po środku dwoje młodzieży siedzących do Siebie przodem na krzesłach kręcących się w osi
- a teraz ty.. Rzuć zaklęcie bez różdżki ale nie nie werbalne, biało magiczne w pełni tak aby pojawił się tutaj kanarek, wyślij go na wyspy kanaryjskie i po chwili znowu go tutaj sprowadźźź…- powiedziała Emma po czym pokazała aby się odwrócił do tyłu. Chłopak zrobił to powoli
- o, dzień dobry. Czy coś się stało?- spytał Potter
- eh.. Kto wybrał ten kolor, kto zrobił verikasentium i eliksir pobudzający śpiączkę? Kto przesadził moje kwaśnolubki i nie ogłuchł cały dom? Kto siedzi po środku i zadaje zadania trudne jak nie wiem?- spytała Molly przerażona. Emma pokazała na Pottera a Harry na narzyczoną. Wszyscy się zaśmieli
- a … nie chcesz nam Harry powiedzieć czemu nie podsłuchujesz pod drzwiami? Mieliśmy taką nadzieje że to zrobisz i drugi raz nie będę musiał ci..
- SYRIUSZ!- warknęła pani Wesley
- teraz zawsze będą podsłuchiwać- dodała po chwili
- eh.. Powiem wam, bo mi się to znudziło. Jak będzie coś o Mnie to mi powiecie, prawda?- spytał chłopak ale nikt nie odpowiedział tylko powoli wycofali się z pokoju
- dlaczego czarny nie biały?- spytała Ann
- bo na tym kolorze lepiej widać płomienie zaklęć- powiedział Harry i zamkną za nią drzwi. Chłopak wyczarował kanarka i przeniósł na wyspy i powrotem przez co wyszło że żadne z nich się nie pomyliło
- ale to nie fair, ja ci zadawałem takie zadania że dokonywało się ich bez pomocy różdżki a ty mi takie że po prostu Merlin by nie zdołał zrobić- powiedział chłopak schodząc z schodów
- ale jest zero: zero wiec nie przeżywaj tego- powiedziała Emma
- jasne, ale i tak to nie fair. Później zagramy jeszcze raz ale strzeż się- powiedział chłopak, weszli do sali gdzie wszyscy siedzieli i śmiali się z czegoś
- przeszkadzamy?- spytał Potter
- nie, właśnie dowiedzieliśmy się co knuje czarny pan- rzekł Remus i wybuchł śmiechem
- miło mi widzieć ż żartujecie z tego powodu ale mi nie jest do śmiechu- powiedział Harry i przeszedł przez pokój do kuchni
- czemu jesteś ..
- nie ważne, po prostu nie lubie albo nie, nie chodzi o to że ja nie lubie żartować o Voldemorcie tylko o to że wiem iż to się nie stanie i jest mi źle myśląc że nigdy nie będzie tak, jak bym chciał. Temu nie każ mi się śmiać z czegoś co mnie nie bawi- powiedział chłopak, uśmiechną się po chwili
- a teraz młoda damo, przenieś kanapki do pokoju- powiedział Harry
- sypialni?- spytała a chłopak pomachał głową ż tak
- bez mowy- dodał, dziewczyna popatrzyła na niego i po chwili kanapki znikły
- widzisz ja też umiem transmutacje nie tylko ty więc..
- dzięki za kanapki- powiedział Syriusz, Harry uśmiechną się wrednie do Emmy
- następnym razem ja to zrobię- powiedział a dziewczyna pokazała mu język. Chłopak coś pomruczał i kanapki znikły od Syriusza który właśnie miał je zjeść
- ej.. No gdzie one są!? Wyglądały tak apetycznie!- powiedział Black
- to idź sobie zrób, Misiu- powiedział Harry ostatnie słowo mocno zaakcentował. Ann i Syriusz poczerwienili się
- masz szlaban na wychodzenie z domu
- i granie w Quidith- dodał do słów Ann Syriusz, Harry i Emma przybili sobie piątkę
- dzięki bardzo!- powiedział rozpromieniony szlabanem Potter
- za co?- spytał Snape gorzko
- że będę mógł się dłużej uczyć do kolejnych eliksirów aby zrobić na W kolejny eliksir- powiedział spokojnie Potter. Black i Werberg popatrzyli na Siebie
- COFAMY SZLABAN!- krzyknęli na raz
- nie ma sprawy, a więc idę grać w Quiditha- powiedział Potter, Black znowu zacisną zęby
- a więc nie możesz grać w Quiditha ale możesz wychodzić- powiedziała Ann
- a skąd będziesz wiedziała że nie latałem?- spytał Potter, teraz dwójka chrzestnych wstało i popatrzyło na chrześniaka
- w TEJ CHWILI MARSZ DO POKOJU!- wrzasnęli
- choć Emma, bo dla narzeczonych nie powinno się odmawiać a ja napiszę o ministerstwa iż zmieniam opiekunów- powiedział Harry naburmuszony na schodach. Ann i Syriusz popatrzyli na Siebie
- rozpieściłeś go Black!- warknęła Werberg
- ja? To ty zrobiłaś!- kłócili się po pół godziny przyszedł papier

,, pan Harry Potter chcę zmienić opiekuna na samego siebie, czyli chcę wystąpić o przyszybszenie nadaniu jego praw pełnoprawnego czarodzieja. Temu iż pan i panna Werberg jesteście na razie opiekunami musicie się zgodzić na to, jeżeli zgadzacie się proszę podpisać ten papier, z poważaniem Minister Alan McMicer”
- CO?- spytali wszyscy na raz, Syriusz i Ann przełknęli ślinę głośno po czym krzyknęli
- HARRY!- chłopak po chwili zszedł z papierem który zaczął wypełniać
- tak?- spytał nie odrywając wzroku od podania
- ty naprawdę napisałeś do..
- tak, przecież powiedziałem że to zrobię- powiedział chłopak i coś uzupełnił
- ale my przecież żartowaliśmy- powiedziała Ann
- a ja nie- rzekł Harry spokojnie, Syriusz wyrwał mu papier z ręki i zobaczył co uzupełnia
- eh.. A jaki masz powód?- spytał i pokazał na ostatnią rubrykę
- niemiłą atmosfera rodzinna, powinno wystarczyć a jak nie to napisze że nie chcesz ze mną gadać, uciekasz przede mną w szkole, nie słuchasz co się do ciebie mówi, nie interesujesz się mną i że mnie Nie kochasz- ostatnie słowa powiedział udając załamanego. Snape zaczął chichotać a zaraz Harry do niego dołączył, Syriusz i Ann stali jak wbici w ziemie
- dobra Harry, wystarczy już tego, trochę ich nastraszyłeś- powiedziała Emma i zaczęli w dwójkę wić się z śmiechu. Po chwili to samo robiła Hermiona, Ron i Ginny oraz Fred i Georg
- z czego się śmiejecie?- spytała Tonks
- bo to wszystko była bujda! Kic na montaż!- krzykną Ron


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział VIII- zamknieci w czterech ścianach! - Wysłany: Czw 22:39, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


- Harry kpił sobie z was abyście nie siedzieli i ukrywali przed nami wszystkich tajemnic- dodała Ginny
- i wymyślił ten kawał ale już prawie mu się nie udało!- dodała Hermiona
- a nawet nie wiecie co jeszcze miał zrobić ale już zaoszczędził wam tego bo byście dostali ataku serca- powiedziała Emma i zaczęli się wić z śmiechu. Połowa osób też to robiła oprócz Molly, Syriusza i Ann
- jak mogłeś?- spytała panna Werberg
- co jak i gdzie?- spytał Potter po czym znowu zaczęli się wić z śmiechu, Ann postawiła go na ziemie i wyjęła różdżkę. Coś błysnęło w oku chłopaka i upadł na ziemie
- ale ja.. Nic nie zrobiłam!- krzyknęła załamana i zaczęła cucić chłopaka. Nikt się nie śmiał już
- Harry, udajesz?- pytała Ginny
- HARRY!- wrzasnęła Emma jednak nic
- boże co się dzieje?- spytał Syriusz. Harry zaczął się rzucać
- zostaw mnie, nie chcę, puść mnie- krzyczał w kółko, Emma wiedziała o co chodzi
- obudźcie go szybko! Jak kolwiek!- krzyknęła i spoliczkowała mocno chłopaka, Potter jednak ani drgną by się obudzić
- to Voldemort! Nie martw się Ann! To on za tym stoi!- powiedziała Emma, trzęsła chłopakiem najmocniej jak dała rade w końcu się obudził, otworzył oczy. Był zapłakany, jego zielone oczy były pełne bólu i przepełnione strachem
- to on, prawda, znowu to samo?- spytała Emma a chłopak pokiwał głową że tak
- o co chodzi?- spytała przez płacz Molly
- ostatnio Voldemort wysyła mu wizje jak.. Został porwany do niego. Co wieczór wiem że oczyszcza mózg, umie oklumencję ale i tak to się przedziera i to w momentach najmniej oczekiwanych- powiedziała i przytuliła chłopaka. Ten już nie łzawił, zamkną oczy i marzył o śmierci. Zemdlał
- HARRY!- krzyczał ktoś, chłopak otworzył oczy
- nic ci nie jest?- ktoś spytał, była to Ginny
- nie, boli mnie głowa ale nic mi nie jest- powiedział chłopak i westchną, czuł łzy spływające mu po policzku ale nie z jego oczu tylko Emmy
- nie płacz, on nie jest tego wart- rzekł chłopak i znowu zamkną oczy ale nie spał. Dziewczyna przestała płakać, Black i Werberg stali i patrzyli się na chłopaka, czemu on musi tak cierpieć? Pytali sami siebie, Harry uśmiechną się
- przyrzekam, ze już mu nie pozwolę mu wejść tak daleko do mojego mózgu- rzekł chłopak
- to nie zależy od ciebie- powiedziała Hermiona
- gdybym się postarał do niczego by nie doszło- powiedział spokojnie chłopak
- Harry, chyba musisz nam coś wytłumaczyć- powiedział Dumbledore
- eh.. No bo ostatnio Tomeczek bardzo się pogniewał na mnie a na serio to jest wściekły że nie chcę aby wszedł w mnie no i.. - tutaj chłopak skończył, nie mógł powiedzieć im jak naprawdę się czuje więc powiedziała to Emma
- po prostu, Voldemort nauczył się przesyłać mu wizje, szkoda tylko że z czasu kiedy najmocniej cierpiał- powiedziała, chłopak zamkną oczy. Nie mógł nawet o tym myśleć że znowu by musiał tak cierpieć
- ale to znaczy z kiedy dokładnie?- spytał Snape, wszyscy spojrzeli na mężczyznę z rządem zabicia
- eh.. Różne ułamki czasu. Voldemort nieźle się bawi przypominając sobie ile bólu mi zadał- powiedział Harry ale wtedy wstał i pobiegł szybko na górę. Wszyscy poszli za nim
- Severusie, jak tutaj przyjdę lepiej żeby ciebie nie było- powiedział Syriusz i też poszedł. Snape niezbyt się tym przejął więc usiadł w fotelu i zaśmiewał się kpiąco z czego kolwiek. Harry za to pobiegło pokoju i wziął książkę
- znowu czytasz?- spytała Emma
- eh.. Tak mi się zdaje ale nie dociera to do mnie- powiedział chłopak i skupił się mocniej nad tekstem po języku węży-
,, Ból to nie jest najboleśniejsza forma krzywdzenia,
Życie to nie jest najgorsze przeżycie na świecie
Słowa to moc jaką każdy ma jednak tylko kiedy
Skrzywdzisz siebie albo ktoś ciebie w duchu czujesz strach
Jednak to jest tylko odczucie, nic szczególnego
Prawdziwy ból to jest gdy sam w siebie nie wierzysz
I wiesz że teraz ktoś ciebie krzywdzi,
NIE PODDAWAJ SIĘ! WALCZ !

- Harry uśmiechną się lekko, z oczu znikł strach i ból. Mina była tryumfalna, dumna nie smutna. Nikt nie wiedział co tam pisze więc nie odwzajemnili uśmiechu
- ,, ból to nie jest najboleśniejsza forma krzywdzenia” powiedział chłopak i uśmiechną się mocniej
- a ,,życie to nie jest najgorsze przeżycie na świecie” - teraz był rozpromieniony
- Słowa to moc jaką każdy ma jednak tylko kiedy skrzywdzisz sam siebie albo ktoś ciebie w duchu czujesz strach”- wyrecytował chłopak a mina mu lekko zżadła
- ,, jednak to jest tylko odczucie, nic szczegółowego”- powiedział i wstał
-,, prawdziwy ból to jest gdy sam w siebie nie wierzysz i wiesz że teraz ktoś ciebie krzywdzi” dokończył chłopak. Nie przeczytał słów literami drukowanymi, nie powiedział co to jest ale był zadowolony. To cieszyło wszystkich oprócz Severusa
- Harry co to jest?- spytała Emma
- moja przepowiednia- powiedział Harry, wszyscy spojrzeli na niego
- eh.. Nie prawdziwa. Ale jeżeli o tym nie zapomnę to i nie zginę- powiedział chłopak
- a to co znaczy?- i pokazał na drukowane literki
- nie poddawaj się, walcz- powiedział chłopak. Był uśmiechnięty jak nigdy, naprawdę jak gdyby już nic złego nie mogło się stać. Wszyscy rozeszli się po paru minutach a Syriusz poszedł zobaczyć czy nietoperz nadal Tam jest
- JESZCZE TUTAJ JESTŚ?- wrzasną i wyją różdżkę, to samo zrobił Severus
- to nie twój dom abyś się rządził- powiedział Snape
- ale na pewno i nie twój- dodał Syriusz
- expeliarmus- krzykną Severus
- protego- warkną Black jednak Snape uchylił się. Zaczęli w siebie rzucać zaklęciami. Hermiona, Ron i Ginny patrzyły na to z zabawnej strony ale Molly, Artur, Remus, Tonks lub Dumbledore wręcz odwrotnie
- uspokójcie się!- krzyczała pani Wesley ale mężczyźni ciskali w siebie zaklęciami. W końcu Harry się zdenerwował i zszedł na dół, Ann stała w drzwiach i prosiła aby tam nie szedł jednak chłopak poszedł. Gdy zobaczyli chłopaka od razu odetchnęli. Staną pośrodku mężczyzn
- odsuń się- powiedział Syriusz
- nie mam zamiaru, jesteście obaj w gościach i strzelacie zaklęciami które nawet nie wiecie ile bólu zadają! Można wam zaufać? Zostawić na minutę samych?- spytał chłopak, Severus tylko prychną ale celował różdżką jak i Syriusz w chłopaka. Ten stana i nie zamierzał zejść, włożył do kieszeni swoją różdżkę i czekał
- odsuń się Potter- warkną Snape
- nie mam zamiaru- powiedział chłopak znowu, w końcu obaj mężczyźni się ze złościli
- Cruccio!- krzykną Snape i zaklęcie walnęło w chłopaka, ten jednak nie cierpiał jak powinien, upadł i miał zamknięte oczy ale nie krzyczał i nie wił Się z bólu. Snape od razu przestał a wszyscy patrzyli się raz na Harrego raz na Severusa a raz na Blacka. Potter wstał i nadal Stał
- wyręczcie Voldemorta, na pewno wam podziękuje- powiedział spokojnie i nie patrzył się na nikogo tylko przez okno w niebo
- nauczysz się nie stawać pomiędzy zaklęciami- warkną Snape i po chwili w stronę Pottera leciała czarna kula. Harty natychmiast wyjął różdżkę i zatrzymał szepcząc na niby zaklęcie przeciw jednak nie zdążył. Zaczął cierpieć jednak nie wił się, łzy mu płynęły ale nie krzyczał. Zamkną oczy, nie dał rady już patrzeć na to jak był torturowany i jak Voldemort się śmiał
- NIE!- krzykną i zbuntował swój mózg przeciw zaklęciu. Zacisną mocno oczy, Emma wpadła do pokoju
- sello molto- wrzasnęła i z jej różdżki wypłyną złoty płomień który obwiązał Harrego wokoło siebie, po chwili chłopak leżał już na ziemi z lekkim uśmiechem, dziewczyna zaczęła płakać choć nikt nie wiedział czemu. Jej łzy jednak zamieniały się w krew gdy dotykały dłoni Pottera. Nikt nie wiedział co to było, co ona robi
- przestań!- krzykną Harry po chwili i coś zrobił różdżką
- co? Przecież!?
- to było zadanie w naszej grze- powiedział Potter i zaczął śmiać się
- ale ja się bałam! Naprawdę!- powiedziała zła
- wiem że umiesz czarne magiczne zaklęcie dwa ciała jedno serce- powiedział uradowany wybraniec
- ale wiesz jak nas przestraszyłeś?- spytał Dumbledore
- eh.. Sorry ale nigdy by się nie zgodziła zrobić tego zadania- powiedział Potter
- ja? Zrobiłam bym tylko.. No może kiedy indziej- burknęła Emma a jej chłopaka zachichotał
- POTTER! MASZ MI PRZYŻEC ŻE KONIEC Z TAKIMI ŻARTAMI!- wrzasną Snape, młodzież zaczęła się śmiać z niewiadomo jakiego powodu
- wygraliście piętnaście galeonów- powiedział Harry do Hermiony i Rona. Wszyscy patrzyli na nich jak na głupków
-Chyba nie przestraszyliśmy pana?- spytał Potter w stronę Severusa, tamten tylko burkną że wolałby aby zginą
- możemy z wami pograć?- spytał Syriusz, wszyscy popatrzyli na niego
- eh.. jasne- powiedziała Emma
- ale to nie będzie fair- dodał Harry
- ty jesteś stary i … umiesz lepiej zaklęcia- powiedział Potter, Syriusz i Emma popatrzyli na siebie ale zanim coś powiedzieli Harry puszczając kanapki znalazł się popychany przez przyjaciół na gurze
- naprawdę jestem stary?- spytał Black i przyjrzał się lustrze
- naprawdę!- wrzasną Potter po chwili, Syriusz staną jak spetryfikowany
- JA CI DAM STARY! IDĘ TAM ALE DAM CI TAKI SZLABAN ŻE POPAMIĘTASZ!- wrzasną Black i poszedł na górę, wszyscy zaczęli się śmiać ale pobiegli na górę zobaczyć dwóch przyjaciół w akcji
- JA I STARY!?- spytał Syriusz
- TAK! MASZ JUŻ.. Hymm.. Około czterdzieści pięciu lat!- powiedział Potter, Black policzył na palcach
- DOPIERO.. Trzydzieści dziewięć!- warkną Syriusz i pomału podchodził do chrześniaka
- zero telewizora
- nie ma go tu
- zero komputera
- też go tutaj nie ma
- zero Quiditha
- powtarzasz się
- zero książek
- nie możesz mi zakazać nauki
- zero przyjaciół
- nawet nie śnij
-mówił raz Syriusz raz Harry. Patrzyli się sobie w oczy
- to co mogę ci zakazać?- spytał zdenerwowany
- Np. odzywać się do ciebie, nie schodzić z góry całe święta, odesłać mnie do Hogwartu bo zapomniałem ważna książkę lub po prostu usunąć mnie z swojego świata- powiedział Harry wyliczając na palcach
- eh.. Czyli nic nie mogę ci ZROBIĆ?- spytał Syriusz zły
- a więc masz nie schodzić do końca dzisiejszego dnia z góry, ma ciebie do końca tygodnia nie być w moim życiu a jeszcze jeden kawał i odeślę ciebie do Hogwartu
- Emma a więc co kombinujemy?- spytał Potter
- może podłożymy łajno bomby w całym domu?- spytała, a Blackowi szczęka spadła
- nie masz szlabanu- powiedział i cofną się z otwartymi ustami. Potter zachichotał
- mogłeś jeszcze posłać mnie do diabła czyli oddać pod opiekę dla Snape- krzykną Harry a Black przyszedł
- Sev mam robotę Ci! Jutro jak tak ci się nudzi pójdziesz z moim chrześniakiem i jego.. Dziewczyną po zakupy!- krzykną, młodzież zaczęła skakać z radości a Snape został i skakał
- swojego cennego chrześniaka mi powierzyć, nieźle zwariowałeś!? NIE MA MOWY!- krzykną Snape a Harry i Emma udali że płaczą
- czego ryczycie?- warkną Snape
- nie zauważył pan że kpimy sobie?- spytała Emma, Harry zakrył ręką usta, dziewczyna też to zrobiła a po chwili dwoje wybuchneli śmiechem
- co by zrobił James?- spytał Syriusz
- by mnie ucałował za świetny pomysł- powiedział Harry
- a co by zrobiła Lili?- dopytał Black
- by wypisała mnie z rodziny
- powiedział Potter i znowu wszyscy się śmiali oprócz Syriusza i Snape
- Harry, teraz to już nie jest śmieszne. Obiecaj mi że koniec z wygłupami- poprosił Syriusz lekko podłamany
- Noe wiesz…- Syriusz zemdlał na łóżku chłopaka
-James i Lili będą musieli słono za to zapłacić że przekazali mi takiego potwora do opieki!- burkną mężczyzna po chwili wstając, teraz to jedynie Severus chichotał
- JA? POTWÓR!? NO PO TOBIE SIĘ TEGO NIE SPODZIEWAŁEM!- krzykną chłopak ale nikt nie zwrócił na niego bo myśleli że to kolejny kawał
- wracam do szkoły a ty Emma?- spytał chłopak
- ej.. Tego w planie zemsty nie było- powiedziała dziewczyna
- bo mówię poważnie- rzekł spokojnie chłopak
- on naprawdę mówi na serio- rzekła to Syriusza Emi. Mężczyzna załamał się
- niech idzie!- w końcu powiedział. Potter popatrzył na niego potem na innych
- nikt nie protestował. Harry machną trzy razy różdżką mówiąc jakieś zaklęcie a po chwili wszystkie książki, ubrania które układał długo spakowały się
- ale ty nie mówisz na poważnie- spytał Ron
- ja? Mówię że jadę do Hogwartu!- powiedział chłopak, Emma westchnęła i też zrobiła różdżką trzy ruchy i jej rzeczy się spakowały
- ale wy chyba żartujecie?- spytała Molly a młodzież pomachała głową że nie. Syriusz i Ann stanęli pod drzwiami
- nigdzie nie pójdziesz!- warknęła panna Werberg
- nie jesteś moja matką aby mną rządzić- odburkną jej chrześniak
- ty jej nie miałeś, nie masz i nie będzie mieć za to masz chrzestnych którzy ciebie kochają!- krzyknęła kobieta, chłopakowi zrobiło się smutno ale miała racje, nigdy nie miał matki ani ojca
- proszę bardzo, zostaje- powiedział i położył się na łóżku, na drugim to samo zrobiła Emma
- święta jak u śmierciożerców- powiedziała telepatycznie do narzyczonego, wszyscy patrzyli się na nich
- co zamierzacie?- spytał Remus jednak nikt nic nie powiedział
- HARRY!- warkną Syriusz jednak nic
- Emma!- krzyknęła Hermiona ale nic. Jakby ich tutaj nie było
- nic nie mów, ja mam ich już dość-powiedział Potter do Emi telepatycznie. Chwilę wszyscy stali i mówili ich imiona
- zostawcie ich, jak zgłodnieją przyjdą sami- powiedział Snape. Raz w życiu wszyscy pomyśleli nad tym pomysłem
- wiesz Sev nawet ty masz czasem przebłyski mądrość- powiedział Syriusz i wszyscy wyszli
- nareszcie- powiedział chłopak. Zamkną drzwi na mocne zaklęcie, wyciszył ściany i ustawił wszystkie książki i ubrania. Postawił nieduży stoik, dwa krzesła na środku. Coś poplótł pod nosem i po chwili pojawiło się jedzenie, słodycze i picie
- proszę Madame- powiedział chłopak, Emma uśmiechnęła się pod nosem i usiadła. Całą noc przegadali i nie chciało im się spać
- i wtedy.. Bum.. Pojawił się Tomeczek- powiedział chłopak, dziewczyna ślicznie się uśmiechała a gdy chichotała wyglądała prześlicznie
- .. On rzucił swoje ulubione zabijające zaklęcie a ja normalnego expeliarmus..- i opowiedział jej o zdarzeniu na cmentarzu. Syriusz i Ann nie mogli spać bo mieli wyrzuty bo przecież oni byli tacy sami parenaście lat temu. Gdy słońce pojawiło się w czarnym pokoju Pottera i Emma Campbell właśnie pocałowali siebie namiętnie
- wiesz że nie spaliśmy w nocy?- spytała dziewczyna
- eh.. Ale sobie pogadaliśmy. Pamiętaj że ja nigdzie nie wyjdę przez całe święta oprócz do łazienki- powiedział chłopak
- aż tak zły jesteś?- dopytała Emi
- gorzej, jestem wściekły- burkną chłopak
- ok. to ja też tutaj zostaje- powiedziała rozpromieniona młoda Campbell
- fajnie że jesteś- szepną Potter jej do ucha a po chwili ta równomiernie oddychała śpiąc na jego rękach. Chłopak nie chcąc jej budzić zasną w pozycji siedzącej. Przychodzili zobaczyć co się dzieje ale zaklęcie Harrego nadal Się trzymało. Próbowali ,, alochomora”, ,, miteroselito” i innymi nawet bardzo trudnymi zaklęciami. Emma obudziła się pierwsza i widząc narzyczonego który specjalnie dla niej zasną na siedząco pocałowała chłopaka w policzek. Usiadła powoli na swoim łóżku i zanim chłopak śpi przebrała się w jakie kolwiek ubranie, pamiętała o tym aby nie wychodzić jednak była głodna a jedzenie z nocy się skończyło o dziwo bardzo szybko. Dopiero wtedy zauważyła że pod drzwiami toczy się walka
- CO ONI TAM ROBIĄ?- wiszczała pani Wesley
- A CO JA JASNOWIDZ?- odburkną Syriusz
- NIE KŁÓĆCIE SIĘ!- warkną Remus
- A NIE LEPIEJ ZOBACZYĆ PRZEZ OKNO?- spytał krzycząc Snape aby przekrzyknąć innych, wszyscy popatrzyli na niego
- czy ty zawsze masz takie świetne pomysły SEV!- WARKNĄ Black, Emma postanowiła powiedzieć im o wszystkim. Nacisnęła na klamkę ale drzwi były zamknięte, dorośli też to zauważyli więc powiedzieli
- POTTER OTWIERAJ!- warkną Severus
- Harry śpi, nie budźcie go bo i tak powiedział że całe święta spędzi w pokoju- powiedziała Emma, wszyscy prychnęli
- otwórz drzwi- burkną Syriusz
- to Harry je zaczarował a ja mogę stracić energie jak rzucę zaklęcie przeciw jego zaklęciu- szepnęła Emi aby nie obudzić chłopaka
- a wiec OBUDŹ Harrego- powiedział Remus
- jesteście nie możliwi- burknęła dziewczyna ale poszła do chłopca
- Harry! Harry wstawaj!- powiedziała, chłopak z uśmiechem obudził się
- co się dzieje?- spytał
- domagają się wpuszczenia- powiedziała dziewczyna
- JESTEM ZŁY! NIE CHCE NIKOGO WIDZIEĆ!- wrzasną tak że usłyszeli za drzwiami
- Harry, nie bądź dzieckiem! Będziecie głodni! Mamy tutaj ciepłe naleśniki- powiedział zachęcająco Remus jednak drzwi się nie otworzył. Siedzieli na zmianę pod nimi, koło dwunastej normalnie wyszła Emma powiedziała cześć i poszła do łazienki. Wszyscy wparowali do pokoju ale zanim otworzyli drzwi odrzuciło ich na ściane przeciwną. Emi po chwili wróciła i normalnie weszła a za nią Syriusz jednak mężczyznę odrzuciło. Widział jedynie chłopaka leżącego z ponurą miną w łóżku który czytał książkę
- Syriusz! Ann! Jesteście jego opiekunami! KAŻCIE MU COŚ!- warknęła Molly jednak nie była zła tylko zmartwiona
- HARRY! Emma! Otwórzcie te cholerne drzwi natychmiast bo inaczej.. Bo do końca ferii nie zobaczysz swojej różdżki- warkną Syriusz, po chwili drzwi się otworzyły a z nich wypadły dwie różdżki. Wszystkich zamurowało
- OTWÓRZ LEPIEJ TE DRZWI!- krzyknęła Ann
- bo nie wrócicie do szkoły!- dodała, młodzież po chwili wyrzuciła z za drzwi kartkę
,,Ja Emma Campbell i Harry Potter nie wracamy do szkoły z powodu nieznośnych opiekunów którzy nie umia dawać normalnych kar!
- wszyscy zaczęli się śmiać
- oni są najlepsi!- powiedział Ron
- HARRY! OTWÓRZ DLA NAS! MY TEŻ CHCEMY BYĆ WOLNI!- dodał przyjaciel
- to wchodź- powiedział Harry. Hermiona i Ron z Ginny weszli i Normalnie poszli do pokoju jednak Syriusza nie wpuściło
- JUPI!- skakał Ronald
- KONIEC SZKOŁY! KONIEC SMUTKÓW!- krzyczeli na cały dom
- Ginewro, Ronaldzie i Hermiono macie natychmiast wyjść!- warknęła pani Wesley
- JA JESTEM OPIEKUNEM WASZYM A ŻE Syriuszowi i Ann odpowiada taka sytuacja to ich sprawa- powiedziała, trójka młodzieży wyszła zła z pokoju- HARRY NATYCHMIAST OPUŚĆ SWÓJ POKÓJ!- krzykną Black, chłopak wyszedł ale nadal. Rozmawiał z Emma
-… nie tak, on mówił w prawo a potem lewo nie na odwrót- rzekł chłopak
- a wcale nie, ja lepiej słuchałam od ciebie..- powiedziała Emma ale Ann przerwała im krzykiem jakby zobaczyła szczura
- a) wyłazicie z pokoju b) nie macie różdżek c) za kare… pójdziecie do Londynu na pokątną aby pomóc dla bliźniaków Wesley- powiedziała Ann, Emma wyszła do Harrego. Młodzież popatrzyła na siebie, potem na ich opiekunkę i zaczęli wić się po podłodze ze śmiechu. Molly też chichotała ale Black i Werberg nie wiedzieli z czego
- tak jest pani kapitan- powiedział w śmiechu Potter i wbiegli do pokoju
- TYLKO NAJPIERW NAS WYDOSTAŃCIE Z TĄD!- dodał chłopak i dalej się śmieli.
- nie umiecie obchodzić się z młodzieżą!- powiedział Snape
- POTTER I CAMPBELL JAK NIE CHCECIE ABY GRYFFINDOR MIAŁ DUŻO DO TYŁU PUNKTÓW I PRACY DOMOWEJ Z ELIKSIRU OD POCZĄTKU TO WYŁĄŹCIE I MARSZ NA PODWÓRKO!- dodał krzykiem po chwili. Drzwi się otworzyła
- słyszałaś Emma groźbę? Naprawdę strasznie brzmiała!- powiedział Potter i znowu zaczęli wić się
- specjalista od młodzieży- burkną kipnnie Syriusz


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział IX- samotne święta! - Wysłany: Czw 22:50, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


-Harry, Emmo proszę was. Wyjdźcie nareszcie z pokoju i chodźcie na obiad- powiedział Molly. Harry i Emma przestali się śmiać, popatrzyli na siebie
- dajcie mi różdżkę- powiedział chłopak a po chwili wyszedł z pokoju i dostał ja do ręki. Trzy razy machną różdżką a przed nimi pokazał Sie stół, nakryty na dwie osoby z mnóstwem jedzenia
- smacznego- powiedział chłopak, Emma popatrzyła na niego i zaczęła chichotać. Syriusz się zezłościł na dobre i wszedł w zaklęcie i… przeszedł
- JAK!?- warkną Harry sam do siebie oddalając się od rozwścieczonego chrzestnego
- chyba przez to ze użyłeś drugie jednego typu zaklęcie to skończyło działać- powiedziała młoda Campbell usuwając się za narzeczonego
- a teraz, oddaj mi swoja różdżkę. Na dół do kuchni, zjecie z nami obiad a potem pójdziecie zagrać w Quiditha- powiedział powoli i wyraźnie z nutką złości Syriusz. Wszyscy stali jak wryci, nigdy nie słyszeli takiego Blacka
- przykro mi ale wczoraj dałeś mi kare na tą grę, panie Black- powiedział chłopak niby obrażony. Syriusz ścisną kciuki
- a wiec nie ma tamtych kar- powiedział i wyszedł przeklinając pod nosem upartego Jamesa i zawsze stawiającą na swoim Lili . Potter i Campbell zeszli na dół i w ciszy zjedli obiad po czym poszli sami na dwór. Ni skąd Ni z owąt mieli pare książek. Temu że było bardzo zimno ubrali się w kurtki i wyszli. Usiedli pod drzewem i zaczęli się uczyć nie grać w cokolwiek. Syriusz i Ann patrzyli się na nich z smutkiem
- nie trzeba było im kazać wyjść, teraz się przeziębią a zobaczysz że jak teraz im powiesz aby szli do domu to powiedzą że taki mieli szlaban i nigdzie się nie ruszą- powiedziała kobieta. Tak jak powiedziała tak i było. Narzyczeni nawet nie pomyśleli o tym aby wejść z powrotem do domu. Pare razy Ron i Fred z Georgiem próbowali namówić chłopaka na grę jednak ten odmawiał w kółko. Wreszcie się ściemniło na tyle że któreś z młodzieży wyczarowało ,,Lumos” ale przecież nie mieli różdżek! Takie myśli chodziły w kółko po głowach dla wszystkich. Koło dwudziestej dyrektor przyszedł przywitać się i sprawdzić czy wszystko dobrze
- świetnie że pan jest- powiedział na przywitanie Syriusz
- Harry tylko pana się w tych czasach słucha, niech pan mu przemówi do rozsądku- dodała Ann. Dyrektor popatrzył na nich, po czym kobieta i mężczyzna opowiedzieli wszystko a dyrektor lekko chichotał
- niezłe ma pomysły no ALE to wy mu daliście taki szlaban więc…
- w tej chwili chłopak i dziewczyna wrócili. Powiedzieli tylko
- dobry wieczór dyrektorze- i udali się źli na górę
- ale to nie było fair..- krzyknęła Emma na schodach
- tak ci się spodobał ten ptak?- spytał Potter stając na schodach i patrząc uważnie na dziewczynę
- tak! Weś jeszcze raz go wyczaruj!- poprosiła z ładnymi oczkami
- ale na gurze- burkną chłopak. Po chwili można było słyszeć piski dziewczyny zachwyconej i śmiejącego się Harrego
- z czego się śmiejesz?- spytała gdy zauważyła chłopaka
- po prostu wyglądasz jak dziecko które dostało lizaka- powiedział Potter po czym dostał poduszka w głowę
- to bolało mała- powiedział i odrzucił tylko że już rozerwaną poszewkę z fruwającymi piórami
- jaka mała?- spytała i rzucali się zachwyceni. Nie wiedzieli że wszystko obserwują dorośli i młodzież. Po paru minutach Ron, Hermiona i Ginny przynieśli nowe poduszki i zaczęli rzucać się z nimi. Dorośli stali jak osłupieli po cały pokój ,, czarny” był pokryty białym świetnie widocznym puchem. Molly tylko chlipała z złości, dyrektor chichotał a Syriusz i Ann machali głowami z niedowierzaniem. Inni stali i patrzyli z wytrzeszczonymi oczyma na cały przebieg sytuacji. Black był wściekły na chrześniaka
- SPOKÓJ!- wrzasną bardzo głośno, wszyscy stanęli jak spetryfikowani. Syriusz podszedł do chłopaka i krzyczał na niego że się zachowuje jak smarkacz i maluch, jak idiota. Chłopak przez każde słowo był smutniejszy a potem gdy mężczyźnie zabrakło słów, wyprostował się dumnie i powiedział
- i co z tego?- spytał- jak są ludzie którzy umieją zrujnować RAZ w życiu, gdy się śmieje atmosferę?- dodał, w pokoju zaczęło się robić dziwnie gorąco. Black patrzył z lekkim niepokojem ale i złością
- macie tutaj posprzątać a potem zejść na dół, wszyscy- wysyczał mężczyzna i wyszedł zły. Na korytarzu walną ręką w ściane i udał się do salonu. Harry wziął od Hermiony różdżkę i po chwili bez wymowy zaklęcia pokój lśnił czystościa ale i wszystkie rzeczy chłopaka zniknąły ( oraz Emmy). Zeszli bez słowa i usiedli w fotelach
- a więc proszę, jakie macie wyjaśnienia?- spytał Black. Potterowi wydawało się że zacznie się śmiać z tonu mężczyzny
- a po co potrzebujemy wytłumaczeń?- spytał Harry patrząc w sufit
- popatrz na mnie- warkną Syriusz nieprzyjemnie
- po to że zachowałeś się…
- jak Voldemort jednym słowem, prawda? O tym pomyślałeś!? Nie musisz odpowiadać ale ja ci powiem coś, ja nie jestem nim i nie będę I- powiedział gdy mężczyzna wstał i otworzył usta
- nie wiedziałem że z zabawy, raz w życiu ze śmiechem i nie udawanej trzeba się tłumaczyć. A teraz ty mi odpowiedz na pytanie! Po co ja tutaj przyjechałem?- spytał chłopak, wszyscy stali osłupieni jak ten chłopak się zmienił
- przyjechałeś na świeta- powiedziała Ann stajac koło swojego narzeczonego
- a mi się wydaje aby słuchać waszych rozkazów- powiedział chłopak i wyjął z kieszeni puszkę
- skąd masz świstoklik?- spytał Remus
- od ministra, powiedział abym zawsze miał przy sobie. Prowadzi do szkoły- wytłumaczył chłopak. Emma stanęła i też złapała puszkę po czym bez odliczania znikli. Syriusz schował twarz w rękach, Ann spuściła wzrok na podłogę, Molly oraz młodzież patrzyli w miejsce gdzie przez sekundą stała para nierozłączna na krok. Remus wyszedł do kuchni a Dumbledore szybko przeniósł się proszkiem fiuu do Hogwartu. Młodzież wylądowała w wielkiej sali przez co wystraszyła osoby siedzące w pomieszczeniu. Minerva McGonagall zaraz do nich podeszła
- poprstu wróciliśmy do szkoły- powiedział chłopak i razem z dziewczyną poszli do wieży gdzie ich wszystkie bagaże już były
- spędzimy śweta w dwujkę- powiedział z lekkim uśmiechem Harry i pocałowali się w środku pokoju wspólnego, osoby które tam były zamarły, chłopcy byli zadowoleni a dziewczyny omało nie płakały ponieważ ta nowa zabrała im ,,naj” chłopaka. Po rozpakowaniu wszystkich rzeczy, usiedli zadowoleni przy kominku w ciepłym pokoju wspólnym. Patrzyli się w ogień albo na siebie. Jutro wieczorem powinna być kolacja, chłopak zapowiedział niespodziankę dla ukochanej ale nie chciał jej zdradzić. Późnym wieczorem, do dormitorium wszedł Syriusz, Snape, Remus i Ann. Skierowali się do sypialni chłopców ale zauważyli pare siedzącą i całującą się przed ogniem. Szeptali sobie cos do uszu po czym chichotali. Black i Werberg podeszli do pary i usiedli przy nich. Chłopak od razu spochmurniał, dziewczyna zagryzła wargi
- wiesz, ze postąpiłeś..
- znowu jak JA się zachowałem- przerwał chrzestnemu Potter
- nie ja rozwaliłem swój pokój, nie ja marzłem na darmo na dworze, nie ja zamknąłem drzwi do swojego pokoju i nie ja jestem samolubem- powiedział Syriusz wrednym tonem
- a jak owszem i co z tego?- spytał chłopak a w jego głosie można było usłyszeć sarkazm
- to że jesteś nieodpowiedzialny, za pół roku będziesz pełnoletni..
- wtedy nareszcie ciebie uwolnię, was, od ciężaru jaki sprawiam- dokończył chłopak, Ann i Black popatrzyli na siebie
- ty nam nie sprawiasz ciężaru- powiedziała kobieta, Harry nie odpowiedział im co o tym sądzi za to Emma szepnęła
- czego chcecie od niego?
- aby wrócił do..
- nie- powiedział chłopak i wziął za rękę Emmę. Zaprowadził ja pod schody, pocałował namiętnie w usta i powiedział dobranoc po czym gdy zobaczył ze poszła sam szybkim krokiem udał się do sypialni chłopców. Nikt do rana nie przyszedł więc od świtu Harry i Emi byli w pokoju wspólnym i grali w swoje gierki. Reszta uczniów była na podwórku więc mogli spokojnie rzucać zaklęcia. Raz czy dwa przychodził Snape ale tylko burkną coś pod nosem w stylu ,, i dobrze im tak” po czym wychodził. Koło piątej popołudniu, Potter powiedział dla narzeczonej aby poszła do swojego pokoju cokolwiek zrobić i wrócić za parenaście minut. W ten czas pobiegł do jednej z nieużywanych sal, zmienił kolor ścian na biały, postawił stół, jedzenie. Zmienił ubranie na garnitur ( dziewczyna miała nałożyć sukienkę) . Włączył powolną muzykę po czym poszedł po dziewczynę. Od jej wejścia zawiązał kochanej oczy opaską i prowadził po ciemku do klasy sprawdzając czy nikogo nie ma. Gdy doszli rozwiązał jej oczy i pocałował a po chwili zatoczyli kółko w takt muzyki powolnej cały czas się całując. Zjedli i potańczyli jeszcze trochę czasu po czym znowu wyszli ale z szkoły pod peleryna niewidką powiększoną. Poszli na błonia gdzie się dalej całowali i nie mieli ochoty przerywać, wydawało się że było koło północy gdy wbiegli zanim Filch zamkną drzwi od szkoły. W dormitorium rozdzielili się nie chętnie ale każde musiało jeszcze wysłać prezenty. Rano, Potter obudził się przez kogoś całus. Ktoś też chichotał w pokoju. Gdy tylko chłopak otworzył oczy spojrzał agresywnie do zaczerwienionego Deana i Newilla
- chodźmy zobaczyć prezenty- zaproponowała Emma, wszyscy popatrzyli na siebie i po chwili byli już przy wielkiej choince w pokoju wspólnym. Dla siedmiu gryfonów było mnóstwo prezentów ( Harry, Emma, Newill, Dean oraz dwie trzecioklasistki) . Zanim rozdzielili był czas już na śniadanie jednak nikt nie czuł się głodny.
Rozpakowali prezenty, Harry dostał książkę o Quidithu od Ronalda
( wydanie specjalne z tego roku; imię Harrego pojawiło się w niej), od Hermiony pamiętnik aby nigdy nie zapomniał przeszłości. Od Ginny zegarek a Remusa Lupina książki o animagach( bardzo przydatne o Harry chciał się nauczyć tej magii). Syriusz podarował mu mnóstwo słodyczy i książki do czarnej magii oraz jak zostać Aurorem ( przez co chłopak wiedział w co się pakuje idąc na studia). Od bliźniaków dostał ich najlepsze produkty ( oraz antidota) a od pani i pana Wesleya sweter z literą ,, H”. Od Hagrida dostał ciastka domowej roboty i miód pitny ( przez co po rozpakowaniu prezentów czwórka przyjaciół upijała się). Od narzeczonej dostał śliczny złoty łańcuszek i co najciekawsze, gdy druga osoba będzie potrzebowała drugiej należy tylko przycisnąć do serca małą połówkę serduszka po czym drugiej osoby zaczyna się świecić. Emma dostała podobne przedmioty, tylko od chłopaka dostała słodycze i zegarek na rękę z dwoma wskazówkami- Harry i Emma. Na tarczy zamiast liczb były napisy: LEKCJA- DORMITORIUM- WIELKA SALA- ŚMIERTLENE ZAGROŻENIE- LORD VOLDEMROT- PRZYJACIELE- WRÓG- LOUIS Emma jak zobaczyła zegarek zaczęła chichotać
- teraz będę miała na ciebie oko- powiedziała w żartach. Cały dzień opychali się słodyczami, grali w różne gierki i oglądali prezenty. Położyli się wcześnie jak na nich jednak nikt nie mógł spać. Koło północy wszyscy zdrzemnęli, Harry wstał przed piątą. Nie mógł spać ponieważ miał złe przeczucia. Ubrał się i poszedł na błonia, coś szeleściło w lesie jednak nie zwrócił na to uwagi. Chodził w kółko zastanawiając się nad wszystkim ale tak naprawdę niczym gdy… ktoś złapał chłopaka za ręce
- kto to?- spytał a w zamian dostał zimny śmiech
- LORD VOLDEMORT!- pomyślał chłopak i od razu odepchną kogoś kto był pod zaklęciem kameleona. Czarny pan się ujawnił, śmiał się i udawał że jest zadowolony jednak to nie była prawda
- znowu Się widzimy- powiedział nagle
- też się nie cieszę- burkną chłopak wyjmując różdżkę. Jego wróg też to zrobił, nagle coś strzeliło w niego i był nieprzytomny
- ale skąd?- spytał w myślach chłopak. W tym samym czasie, gdy Harry był zamknięty w jakiejś zimnej celi w ciemnym budynku, młoda panna Campbell przebudziła się z koszmaru. Nie dała rady spać więc postanowiła obudzić narzeczonego. Gdy po ubraniu się i uczesaniu zeszła do sypialni chłopców Harrego nie było tam. Pomyślała że może poszedł gdzieś wiec pobiegła po zegarek aby spojrzeć gdzie! Gdy wbiegła na górę była lekko zdyszana. Znalazła z pod książek zegarek a gdy spojrzała wisneła na cały Hogwart.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post Rozdział X- Znowu Voldemort! - Wysłany: Czw 23:12, 04 Maj 2006  
Catherin Potter
Ulubieniec Dumbledora



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: coalisland


Wszyscy Gryfoni którzy zostali na świętach w szkole podbiegli pod drzwi do sypialni. Dziewczyna dalej wiszczała przez co wszyscy nauczyciele zebrali się i razem otworzyli drzwi. Emma nie płakała, nie szląchałą tylko była w szoku. Po minucie zebrali się też ślizgoni, krukowi i puchowi w tym Draco Malfoy. Po kolejnej minucie stania i patrzenia na siebie przyszedł dyrektor i Snape z nim. Dziewczyna popatrzyła na niego z strachem, bólem i potwornym niepokojem po czym zemdlała. Newill, Dean i Draco jednak byli szybsi i złapali dziewczynę. Pani Pomfrey chciała cucić dziewczynę ale okazało się że ona nie śpi. Patrzyła się na zegarek bez mrugania. Malfoy też spojrzał a gdy zobaczył to zbladł, wytrzeszczył oczy i spojrzał na dziewczyny. Zdjął jej delikatnie zegarek, nie sprzeciwiła się. Podał dyrektorowi który też zbladł. Nagle Emma jakby się przebudziła i zaczęła krzyczeć jakieś imię. Nagle znikąd pojawił się mężczyzna
- co się dzieje Emi?- spytał patrząc na nią z troską
- Ty.. On porwał Harrego, Voldemort zabrał Harrego!- wrzeszczała Emma i biła mężczyznę w klatkę piersiową, po chwili ten złapał ją za ręce. Był blady jak nikt. Machną pare razy różdżką a pojawili się kolejni ludzie
- kto ma straż dzisiaj?- spytał groźnie
- grupa trzecia, oddział McRevera- powiedział jeden z nakromantów
- cały odział ma za sekundę tutaj być!- krzykną a naprawdę po chwili dziesięć mężczyzn i pięć kobiet stało naprzeciwko McGrivera
- zeszliście z warty, Potter został porwany przez ciemną stronę! VOLDEMORTA!- krzykną Louis. Dumbledore podszedł do niego
- kim pan jest?- spytał
- oh.. Zapomniałem się przedstawić. Louis McGriver, jestem nekromantą. Ale przepraszam, muszę wznieść rozkazy- powiedział mężczyzna
- wasza piątka ma iść do królowej i powiedzieć że potrzebuję dodatkowy oddział. Mają od razu przeszukać cały zakazany las, teren szkoły- każdy najmniejszy ślad- milimetr- ma być zabezpieczony. Wasza piątka ma iść i znaleźć mapę w mieście po czym mi ją przynieść. Emilio i Weroniko idźcie po uzdrowiciela, Emma jest w szoku. A wy trzy macie iść na błonia i sprawdzić czy walczyli- rozkazał Louis a wszyscy posłuchali się. Po pięciu minutach, w sypialni był uzdrowiciel a w szkole cały zakon
- JAK TO GO PORWAŁ!- wrzeszczała przez płacz Ann
- nie wiem- szepną Dumbledore załamany
- jak on przedostał się na teren szkoły?- spytał Syriusz, mówił z zamkniętymi oczami i głosem lekko martwym i słabym
- pewnie z zakazanego lasu-powiedziała Minerwa
- a ja się zastanawiam nad tym nekromantą..- powiedziała prof. Sprout
- on pilnował już Lili i Jamesa, temu tak go nienawidziłem. Harry nie mógł powiedzieć więc się nie obrażajcie bo tylko ja opiekun pozwoli a ja widziałem kartkę gdzie pisało że może powiedzieć jedynie Hermi, Ronowi i Ginny o tym. Mi miał Zabronione!- burkną Syriusz
- ale kim oni są? Nigdy…
- nikt ich nie zauważył? Są strażnikami szkoły, jesteśmy, strażnikami szkoły. Od pokolenia Slytherina z pokolenia na pokolenie jeden potomek wstępuje do nakromantów. Ja jestem po tacie a Harry po ojcu i matce. Mnie tutaj przysłano nie z wymiany szkoły francuskiej tylko z Miasta abym lepiej mogła zabezpieczyć szkołę od środka. Ale nie udało mi się ponieważ od pierwszej chwili połowa ślizgonów była moimi wrogami- powiedziała Emma stając w drzwiach od Wielkiej sali. Nauczyciele chcieli wrzeszczeć na nia jednak dyrektor powiedział
- wszystko porządku panno Campbell?- spytał
-tak, dziękuje choć nie, nadal nie mogę znaleźć Harrego. Wie pan gdzie on może być? Może ma szlaban?- spytała. Nauczyciele zesztywnieli, wszyscy popatrzyli na dyrektora który zbladł
- nic nie pamiętasz?- spytała McGonagall
- pamiętam, wieczorem położyliśmy się szybko spać. No i wstałam dopiero co ale mocno mnie bolała głowa. Harry nie odpowiadał na krzyki i nie ma go nigdzie. Jeszcze nie sprawdziłam u Hagrida- powiedziała ale w ostatniej chwili ktoś ja złapał i usadowił na krześle. Był to Louis
- co się dzieje?- spytała dziewczyna
- Emmo, Harry został porwany- powiedział jej powoli, ona zaczęła się śmiać
- znowu kawał? HARRY!- wrzasnęła i czekała aż chłopak wyjdzie ale nie wyszedł. Zrobiła minę zaciekawiona
- ach tak, to niby kto był by taki głupi aby chcieć choć chwilkę z nim wytrzymać?- spytała dziarsko Emi
- Lord Voldemort- powiedział McGriver, dziewczyna zbladła. Powstała po chwili
- wy żartujecie! On przecież wczoraj był.. On jeszcze śmiał się… mówił że ma złe przeczucia… ale nikt nie wierzył mu… on wiedział że ten bydlak go zaatakuje.. Był przygotowany… Temu czytał tę książkę… on po prostu wiedział… kiedy? … gdzie?!!- krzyczała Emma, upadła na ziemię i płakała, szląchałą i wiła się jak pod Cruccio!
- dzisiaj rano pewnie na błoniach albo w zakazanym lesie ale nie wierze aby Harry był taki głupi iść tam- powiedział Louis
- Harry.. Harry.. HARRY!- krzyczała dziewczyna i patrzyła w stronę drzwi jakby czekała że wyjdzie stamtąd, pani Pomfrey od razu podbiegła do niej i dała eliksir uspokajający
- znowu przeżyła szok. Zaraz się obudzi trzeba jednak uważać wtedy- powiedziała pielęgniarka, wtedy do sali wbiegła kobieta
- Louis, znaleźliśmy cos!- wrzasnęła. Wszyscy powstali
- mamy jednego z śmierciożerców, nie jakiego Lucjusza Malfoya! Nie chce nic powiedzieć! Wiemy też gdzie było miejsce aportowe w zakazanym lesie i CHYBA gdzie jest chłopak!- dodała, teraz już wszyscy byli przy niej
- a wiec wyślij oddział w miejsce przypuszczenia. Malfoya szybko dajcie do… - tutaj namyślił się
- … nie można dać go do miasta bo od razu umrze ale i trzeba go natychmiast przesłuchać- dokończył jednak zanim co w sali pod strażą czterech kobiet wszedł związany mężczyzna
- nic nie powiem!- wrzasnął od początku. Emma przebudziła się i była w lekkim szoku gdy spojrzała na mężczyznę widziała w jego oczach nienawiść
- .. On jest w tym starym domu.. - powiedziała dziewczyna, wszyscy spojrzeli na nia jednak ta otrząsnęła się. Snape wziął małą buteleczkę Verikasentium i wlał ją do ust swojego przyjaciela, ten patrzył na niego z pode łba
- imię i nazwisko?- spytał Snape
- Lucjusz Malfoy- burkną mężczyzna
- gdzie jest Harry Potter?- spytał dyrektor
- u Czarnego Pana- powiedział szpieg
- a gdzie ten jest?- dopytywali
- nie wiem- odburkną mężczyzna
- a jak tam się dostajesz?- spytała Emma, wszyscy popatrzyli na nią
- przez znak- powiedział Malfoy
- czy było dzisiaj wezwanie?- spytał Dumbledore
- tak, jedno koło piątej abyśmy się udali do punktu aportacyjnego, drugi iż mamy stawić się o północy- rzekł Lucjusz. Narzeczonej chłopaka lekko zakręciło się w głowie
- myśli pan że chcą krzywdzić Harrego?- spytała. Wszyscy dopiero teraz sobie zdali z tego sprawę. Syriusz i Ann zbledli do koloru białego. Dumbledore i nauczyciele byli bardziej czerwoni a dziewczyna stała jakby nie zrobiło to na jej wrażenia
- trzeba czekać!- powiedziała i usiadła przy jednym z czterech stołach
- CZEKAĆ?! ON TAM BĘDZIE UMIERAĆ! CIERPIEĆ! A MY MAMY SIEDZIEĆ I CZEKAĆ!?- wrzasnął Syriusz
- jakby pan nie zdążył zauważyć, chyba muszę coś więcej wiedzieć jak nie chcę jego szukać- powiedziała spokojnie i nawet lekko uśmiechnięta. Wszyscy spojrzeli na nią
- wiem gdzie jest, co robi i co się dzieje- dodała pochwili. Louis jak i inni otworzyli buzię, wytrzeszczyli oczy i mruczeli jakieś pytania
- a więc gdzie jest?- spytała Ann
- u Voldemorta- powiedziała Emma, wszyscy zaklęli pod nosem
- w jego posiadłości w… nie mogę powiedzieć- dodała, nadzieja wszystkich zgasła całkowicie. Nagle dziewczyna podskoczyła jak oparzona
- NIEEEE!!!!- wrzasnęła na całą szkołę, jej głowa opadła na stół, oczy patrzyły w jeden punkt na stole nauczycielskim a usta lekko sine próbowały coś powiedzieć
- on… oni.. On… oni…- szepczała w kółko dziewczyna. Nareszcie Snape ją szturchną, podniosła głowę jednak myślami jej nie było
- telepatacja- wyszeptał Louis i usiadł naprzeciw dziewczyny
- on.. Umiera- wyszeptała, nie płakała. Wszyscy teraz byli jak ściana biała, jak śnieg. Ann lekko wychyliła się do tyłu ale w czas Syriusz jej pomógł przywrócić równowagę
- Zakazany Las, czwarte drzewo od żółtego znaku po prawo, zaklęcie
,, Morsmorde” jedynie osoby ze znakami- wyrecytowała dziewczyna patrząc prosząco na swojego ,, osobistego” nauczyciela
- zaraz tam wyślę oddziały, nie zapomnij że nasze znaki tak samo działają jak śmierciożerskie, żółty znak mój szpieg wie gdzie jest a zaklęcie też opanujemy szybko. Zaraz wyślę cały sztab i uratujemy go, zrozumiałaś!?- spytał ostatnie słowo z krzykiem
- zostawcie go w spokoju, on tego nie chce. On mówi że musi porozmawiać z czarnym panem, że muszą dojść do układu. Że on chce go zabić!- szeptała Emma ale jej wzrok był jak u lunatyka, rozjechany i niepewny. W końcu zemdlała odchylając się z ławki na podłogę przez co nogi miała na ławce a resztę ciała na podłodze. Od razu pani Pomfrey położyła ją na ziemi i dawała jakieś eliksiry które miała przy sobie. Louis nie zwrócił na nią uwagi tylko prze teleportował się do Miasteczka Nakromantów i prosił o danie mu armii. Królowa i Król zgodzili się niezwłocznie i już po niecałej godzinie wszyscy byli przed czarnym budynkiem. Zaatakowali szybko i tak aby nikt nie zginął
- chcieli dać jak najwięcej śmierciożerców dla ministerstwa ( czyt. Azkabanu). Po około pół godziny, nekromanci wyprowadzili około czterdziestu osób w czarnych szatach. Z tego co udało się dowiedzieć Dumbledorowi to ze Voldemort zwiał i zabrał z sobą dwie osoby ale jakie nie wiadomo. Godzinę później, wszyscy przeszukiwali budynek aby znaleźć chłopaka. Ten był jednak tak schowany że sam by nie wyszedł
- i to ja Się tu schowałem- wyszeptał do siebie gdy był ( zdawało mu się) na piętnastym piętrze w dół. Błądził w milionie czarnych korytarzy. W końcu zaczął panikować, wszystko wyglądało identycznie. Zaczął się krztusić z gorąca które panowało jednak nie w pomieszczeniu tylko w jego ciele. Panika, strach ale i niepokój przeszywały się przez mózg. Szedł w dół a czasami w górę, przez każdy korytarz. Chciał się piąć w górę- nie w dół!- szpeczał cały czas, słyszał gorzki śmiech Voldemorta. Pot ciekł z chłopaka czoła, blizna która także znajdowała się tam piekła niesamowicie jakby wiedziała że jeszcze trochę mocniej zaboli a Harry zemdleje. Jedna myśl dawała mu determinacje której czasami brakło, myśl o Emmie, Hermionie, Ronie, szkole, przyjaciołach, rodzinie Wesley, Dumbledore, ludziach którzy widział w nim zbawiciela a na koniec o Snape…
- nie dam mu tej satyksfacji- powiedział z lekkim uśmieszkiem Potter. Na każdym ślepym zaułku ta myśl prowadziła go dalej. Szedł w górę, bardziej i bardziej jednak końca nie było. Zaczęło się ściemniać, połowa straży załamywała ręcę i mówiła że on tam na pewno był
- NA PEWNO! Nie jestem ślepy. Chłopak, z blizną na czole, cały we krwi, miał na pewno rany, musiał dostać wiele razy czymś mocnym jednak był zdeterminowany. Gdy weszliśmy od razu znikł nie wiem jak i kiedy to zrobił ale gdy załatwiłem jednego śmierciożerce już go nie było- tłumaczył się dowódca straży która miała bezpiecznie przyprowadził chłopaka. Nagle pojawiła się księżniczka. Wszyscy zamarli, Hermiona i Ginny musiały przyznać że jest piękna. Długie do kolan blond włosy, niebieskie oczy ze wściekłymi ognikami, chuda. Z białymi spodniami rozszerzanymi od dołu, bluzce z rękawami szerokimi na metr. Wszyscy gdy szła kłaniali się jej nisko jedynie nie nekromanci stali osłupiali
- JAK TO GO NIE MA! DWIE SETKI LUDZI! NAKROMANTÓW! NAJWIEKSZYCH I NAJLEPSZYCH CZARODZIEJI NIE DA RADY ZNALEŹĆ CHŁOPAKA!- wrzasnęła, dopiero teraz zrozumieli dlaczego wszyscy mówią na nią diablica. Pod maską ślicznej dziewczynki był ukryty diabeł
- MACIE MI W GODZINĘ PRZESZUKAĆ C-A-ŁY BUDYNEK INACZEJ NIE BĘDZIE MIEJSCA W WIĘZENIU! A TY MCGRIVER LEPIEJ MÓDL SIĘ O ŻYCIE!- dodała po chwili i znowu zrobiła niewinne oczka patrząc na budynek jakby myślała czy nadawał by się na zamieszkanie. Nekromanci rozbiegli się w sekundę tak, że nikogo z nich nie było ( byli w pałacyku). Dziewczyna podeszła do matki i coś powiedziała z widocznym gniewem i uparciem
- ale..- szepnęła i oddaliła się. Przyjaciele Harrego w tym Emma, Hermi, Ginny, Ron i Dumbledore z prof. McGonagall, Severusem Snape i Louisem McGriverem, przestraszyli się gdy młoda dziewczyna zbliżała się. Emma i Louis ukłonili się jednak dziewczyna machnęła ręką i wyprostowali się
- a więc, a) czemu mnie NIE powiadomiliście?
B) gdzie on do diabła jest?
C) odpowiada się dla mnie a nie gapi!- krzyknęła potem jakby policzyła sobie w duchu do pięciu i spojrzała na mężczyznę stojącego najbliżej jej
( Louisa)
- a więc nie było kiedy powiadomić księżniczki, nie wiemy właśnie gdzie panicz Potter się znajduje- powiedział cicho można powiedzieć że szeptem. Piętnastolatka ( góra) zaczęła mówić mu do słuchu, kilka razy o mało nie zemdlał jak słuchał jej gróźb.
Harry w tym czasie myślał o najlepszych zdarzeniach, myślach i osobach które poznał w sowim życiu. Pot leciał mu teraz już jak deszcz gdy rozpada się na dobre. Bez różdżki, ochrony, cały w pokrwawionych ubraniach, z paroma ciężkimi obrażeniami, na pewno z wieloma siniakami chłopak myślał jak morze wydostać się z tego labiryntu. Starał się iść cały czas jedynie w górę, w pewnej chwili dostrzegł mały kawałek światła wydobywający się z pod cegieł. Zaczął się dalej i dalej w górę kiedy w końcu dotarł do rozświetlonej ale pustej sali, była wielka i widać było jedynie wielkie łoże, biurko i okno a przy nim lustro. Podszedł do niego a gdy zobaczył siebie podskoczył. Najpierw postanowił że w łazience która była za drzwiami z ,,sypialni” umyje się i wyczaruje magią bez różdźkową jakieś porządne ubranie. Z pierwszym nie było problemu, z drugim było gorzej ale z setna próbą ukazał się dla Harrego strój ( dżinsy, bluzka i bluza). Przebrał się przy tym lecząc najwięcej obrażeń magią z ręki. W końcu gdy wyglądał całkiem- całkiem postanowił wyjść. Najpierw myślał ze znowu się zgubił jednak to było błędne spostrzeżenie bo po paru minutach stał w drzwiach wejściowych. Nie czuł się dobrze, czuł ze zemdleje przy kolejnym kroku. Teraz było mu zimno, z gorąca przeistoczyło się w straszne zimno. Nekromanci którzy natychmiast podbiegli do niego wzięli na ręce jednak ten wyrwał im się. Stanął o własnych nogach po czym szedł schodami które dłużyły mu się niewybaczalnie. Gdy zrobił dwa kroki jego przyjaciele, nauczyciele i znajomi byli przy nim
- zostawcie mnie! Nie jestem obłożnie chory!- warknął, to nie był ten Harry który jeszcze wczoraj wieczorem był uśmiechnięty. Wszyscy stanęli jak wryci w ziemię na te słowa z ust tego człowieka. Chłopak powoli zszedł na dół co zajęło minimum kwadrans jednak z ponurym wyrazem twarzy skierował się w jakiś cel którym było krzesło. Gdy usiadł westchnął głośno, zamkną oczy a po chwili klną jak najęty. Nawet gadanie nauczycieli którzy stali obok nie uspokoiło go. Mówił w języku węży, po polsku i jeszcze jakimś języku choć wszyscy się domyślili że to tylko piski bólu albo zdenerwowania
- zabije.. Zamorduje.. Drugi raz nie popłacę… uduszę własnymi rekami.. Że nie pomyślałem… idiota.. Tchórz… wredota…- mówił chłopak, wszyscy stali na baczność patrząc na niego
- VOLDMEORT!- warkną i złapał się za bliznę co oznaczało wielki ból. Nie wiszczał tylko dalej klną cokolwiek i kogo kolwiek. W końcu Louis się zdenerwował i potrząsną chłopakiem który zrobił minę jak gdyby dopiero się dowiedział że tutaj jest. Stana w sekundę przy czym pisnął z bólu
- gdzie ja.. Co ?… ale ja przecież byłem..- zaczął ale nie dane był mu skończyć bo zemdlał. Uzdrowiciele zabrali go szybko do miasta Nakromantów gdzie szybciej mógł nabrać sił i energii. Widać było że robił coś z swoimi bliznami jednak tak niezgrabnie że trzeba było jeszcze raz ratować go przed utratą krwi. Koło siedmiu godzin później, pozwolili aby chłopak został przeniesiony do Hogwartu. Transport przyniósł jednak niewielkie komplikacje jednak pani Pomfrey szybko zaradziła temu podając Potterowi eliksiry. Hermiona, Ginny i Ron z Emmą stali i przyglądali się chłopakowi. Było to takie dziwne gdy zobaczyli że chłopakowi fizycznie i widocznie CHYBA nic nie jest. Jednak byli szczęśliwi. Kolejnego ranka obudzili się wszyscy ( oprócz Harrego który dalej się nie przebudził) w swoich łóżkach. Dzisiaj mieli wszyscy wracać do szkoły. Na śniadaniu panowała zadziwiona atmosfera. Wszyscy czytali artykuły z gazet przez co wiedzieli o wszystkim oprócz o tym iż załatwili to nakromanci ( napisane było że władze szkolne i ministerstwo)
- moi drodzy, wiecie co się zdarzyło w czasie świąt w szkole ale jest już prawie wszystko w porządku- powiedział dyrektor ale uczniów nie zadowoliło słowo ,, prawie”
- powiedziałem tak tylko dlatego że wasz kolega Harry Potter nadal jest w, można tak powiedzieć, śpiączce jednak nie dręczcie pytaniami żadnych uczniów którzy byli w szkole bo nie mogą nic powiedzieć- dodał gdy zauważył miny studentów. Zaczęły się wtedy szepty przerwane pojawieniem się jedzenia. Kolejne trzy dni były identyczne
- ŚNIADANIE- LEKCJE- SKRZYDŁO SZPITALNE- ŁÓŻKO- i tak w kółko. Harry nie budził się za żadne skarby i przyrzekania, Emma wiele razy płakała a jej łzy zamieniały się w wielkie plamy na kołdrze jej narzeczonego
- na szczęście nie będzie zły że przemoczyłam mu pościel- powiedziała lekko smutna Emma
- a Może.. Będzie? - spytał chłopak mówiąc cicho ale lekko się uśmiechając
- PANI POMFREY!!!- wrzasnęłam na całą szkołę tak że nie tylko pielęgniarka zdążyła przyjść ale pół szkoły. Wszyscy na widok chłopaka zamarli
- blady, jeszcze chudszy, ponury wzrok, lekki uśmiech, szare oczy, dłuższe włosy
- a przecież minęło tylko pare dni!- wszyscy pomyśleli . Dyrektor i nauczyciele wkroczyli szybkim krokiem do skrzydła szpitalnego. Potter kipiał z bólu ale udawał lekki uśmiech który czasami przeistaczał się w grymas
- jak się czujesz?- to było pierwsze pytanie Rona który wbiegł za nauczycielami ale ominął ich zwinnie jak szczurek
- inaczej Se wyobrażałem powitanie, Np. powiedzeniem że dobrze że jestem ale nie doczekanie moje- powiedział przy czym oglądał swoje paznokcie. Wesley zzieleniał i już chciał walnąć go w głowę gdy zahamował i spojrzał na niego wystraszony. Harry zrobił oczy pytające i pokazał na rękę chłopaka (prawą) której lekko rękaw był podwinięty. Chłopak wziął różdżkę i bez powiedzenia niczego zakrył zaklęciem
,, avante” Blizne. Ron tylko machał głową że nie wieży i wybiegł z pokoju. Emma podciągnęła rękaw chłopaka
- mogę zrobić coś?- spytał lekko przestraszona
- nie, nie możesz- powiedział chłopak. Tej poleciała łza i wybiegła
-.. Nie możesz bo musisz- poprawił ją chłopak. Podeszła powoli, wzięła jego rękę i powiedziała jakieś zaklęcie a na ręce pojawił się znak taki jaki i ona miała. Wielkie ,, N” tylko że jeszcze nie naznaczone
- zadowolona?- spytał gorzko chłopak, pokręcił głową że nie wierzy i położył się na bok tyłem do wszystkich. Emma tylko zachlipała
- przepraszam- powiedziała i wybiegła. Nauczyciele stali i patrzyli na chłopaka jak i spora ilość młodzieży która stała w drzwiach. Dyrektor pokazał ręką aby wyszli. Chłopak usłyszał ciszę więc myślał ze jest sam
- czemu …? I znowu mnie ranią i znowu i znowu i kolejny mi nie ufają! Mój przyjaciel myślał że jestem śmierciożerca!- mówił szeptem chłopak. Nie krył łez które leciały obficie. Dyrektor usiadł na łóżku. Chłopak popatrzył na niego
- każdy by się przestraszył. Ron po prostu…
- nie ma usprawiedliwienia, a na pewno nie takie że się przestraszył- przerwał mu chłopak, otarł łzy i usiadł na łóżku. Milczenie było bardzo niezręczne jednak chłopak czekał aż to jego dyrektor zrobi pierwszy ruch
- musisz uwierzyć że to był szok i dla niego i dla innych. Wiem że ciebie to zabolało że nie zaufał ci ale nie zapomnij że sam mówiłeś niedawno że Voldemort jest zdolny do wszystkiego, nawet do podszywania się za kogoś czy na siłę zmuszania do pracy dla niego. Że nie można być przyjaźnie nastawionym dla każdego i trzeba sprawdzać wszystko co zdaje się podejrzane- powiedział dyrektor. Chłopak westchnął
- ale żeby nie spytać się mnie? Ron tylko pokręcił głową a Emma od razu wzięła się za sprawdzenie zamiast spytanie mnie. To mnie zabolało-powiedział cicho chłopak. Dyrektor westchnął
- nie zapomnij że głupota i bezradność to są cechy ludzi- powiedział i wyszedł z skrzydła. Harry położył się i zasnął w błogi sen. Widział jaki Voldemort jest wściekły, jak rzuca na wszystkich Cruccio a na podejrzanych Avade. Nie śmieje się jednak przy tym tak, jak to robił przy torturach chłopaka. Gdy się obudził był w egipskich ciemnościach. Wystraszył się że jest nadal W tych korytarzach, labiryncie! Zaczął mu lecieć pot z czoła, zaczął się wiercić i krzyczeć na cały Hogwart. Najbliższe komnaty nauczycieli oraz dormitoria ślizgonów i puchonów wystraszyły się. Pani Pomfrey szybko przybyła do chłopaka, ten siedział w kącie tuląc kolana i chowając twarz w rękach. Szybko wzięła eliksir uspokajający i podała chłopakowi ten jednak nie pomógł, nie wiedziała co się stało. Po paru minutach, Snape i McGonagall też byli w skrzydle szpitalnym. Mówili do chłopaka jednak ten był w szoku, patrzył wystraszonymi oczami na światło z różdżki nauczycielki transmutacji. Chłopak zaczął się trząść, stał się paranoikiem na ciemność ale nie tylko ponieważ…
- weź to- powiedział Severus do chłopaka i dotknął ręką chłopaka ramienia. Ten wzdrygnął się i Mocniej zaczął się trząść oddalając najmocniej jak Sie dał od ludzi. Nikt nie wiedział o co chodzi w tym dopiero nad ranem gdy wszystko doszło do dyrektora pielęgniarka zrozumiała
- on jest paranoikiem, wtedy u czarnego pana musieli go dotykać i teraz się boi tego. Na pewno też przebywał w ciemnych pomieszczeniach temu tak reaguje gdy jest ciemno- powiedziała w gabinecie, wszyscy zamarli
- czyli na dotyk, na ciemność na coś jeszcze?- spytał Dumbledore
- nie wiem, na razie tylko na to reagował. Też jak podawaliśmy mu eliksiry to nie chciał pić dopiero pod przymusem to zrobił i to gdy wytłumaczyliśmy mu co to jest- powiedziała McGonagall
- tak, to prawda- dodał Snape
- boże, co oni znowu mu robili?- spytał Syriusz załamany, siedział na krześle i patrzył w ciemność za oknem. Ann była koło niego, ale tej leciały łzy
- wiadomo że musieli jakiś podać mu eliksir, na pewno Cruccio, zapewne też inne zaklęcia torturujące- powiedział Severus, widać było że nie jest zadowolony z tego
- wiesz co to mogło być?- spytała Ann
- wszystko, wiele jest takich eliksirów i do tego najczęściej mają jedne składniki tylko inne sposoby przyrządzania wiec trudno jest powiedzieć na sto procent- burkną lekko nieprzyjemnie do dziewczyny mistrz eliksirów. Syriusz już chciał wyjąć różdżkę ale nie miał sił
- pójdę do niego, lepiej aby nie zostawał na razie sam- powiedział Syriusz.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 23:14, 04 Maj 2006  
Hentai
Gość








Muuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
 
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 12:53, 05 Maj 2006  
Siaba
Administrator



Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czarne Zaginione Miasto


No super super ci idzie Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 13:21, 05 Maj 2006  
Fred
Śmierciożerca



Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Wawa


Ekstra. bazgraj dalej jak ja to mówie i jak mówi SIaba : My potteromaniacy musimy się trzymac razem


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 13:56, 05 Maj 2006  
patii
Gość








noo to o harym poteze nie nawidze go SadSad wes zrub jakiegos ciekawego bloga o twoih dniah paula
 
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 15:17, 05 Maj 2006  
Fred
Śmierciożerca



Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Wawa


TO po co wchodzisz na to forum ?? To jest miejsce w którym sie gada o Potterze. Tu rozmawiają ludzie którzy go uwielbiają. Jak ci sie nie podoba to go nie czytaj..


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 15:21, 05 Maj 2006  
Paulina
Gość








Patrycja to moja przyjaciólka i nie lubi HP... patus moje zycie jest NUDNE!!!
Patrycja this is my best friend and she don't like HP... Patus my life is boring! ( kolejny rozdzial bedzie dzisiaj, a nawet z 5 Very HappyVery Happy)
 
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 15:44, 05 Maj 2006  
Gość









Uwielbiam pottera ale rwoje opowiadanko jest niestety koszmzarne, przeczytalam pierwsze dwa rozdzialy i to jest po peosyu tragedia - błąd na błędzie, ortograficzne, stylistyczne... wiesz, w programie Microsoft Word jest takie sprytne narzędzie sprawdzające błędy ortograficzne, poza tym ten inteligentny program te błędy podkreśla. Naprawdę można ich łatwo uniknąć. Ze stylem i poprawną składnią sprawa jest trudniejsza, a niektóre twoje zwroty naprawdę kłują w uszy (tzn właściwie w oczy). Proponuję dodawać rozdziały trochę rzadziej (wiem, tu narażam się Twoim fanom, ale trudno) ale dokładniej sprawdzone i bardziej przemyślane. Wierzę że masz interesującą wizję dalszych przygód Harry'ego Pottera tylko dobrze byłoby wyrażać ją w bardziej zrozumiały dla czytelników sposób, bo sensu niektórych zdań po prostu nie mogę się doszukać. Byćmoże kiedys zdobędę się na dostateczną cierpliwość i przeczytam Twoją historię, zapowiada się całkiem ciekawie, tylko te błedy... Mam nadzieję że się wyrobisz jak np Siaba, której opowiadanie pt. "Harry Potter i Zjednoczenie Dusz" czytam regularnie jest naprawdę świetne, wręcz uzależnia, a na początku Siaba robiła naprawdę dużo błędów. Życzę żeby również Twoje prace można było czytać z przyjemnością no i oczywiście życzę również weny:)
 
Powrót do góry  

  Forum Dyskusje na temat Harryego Pottera Strona Główna -> Opowiadania -> Harry Potter i moc nakromantów * Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 5  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin