Patyś
Potomek Slytherina
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Wampirów:)
|
|
Godryk siedział przez parę sekund cicho. Harry postanowił się odezwać, bo pomimo tylu informacji nadal zżerała go ciekawość. A paplania swojego przodka mógłby słuchać przez dwa dni, i wcale by mu się nie znudziło.
- Na czym polega przystąpienie?
- Co? Inicjacja! O rany! Przecież ja miałem o tym! Więc, na początek, rzecz najważniejsza. Znakiem Bractwa Płomienia jest płomień na tle spirali. Zobacz.
Gryffindor podwinął rękaw szaty. Na jego prawym przedramieniu widniał złoty znak Bractwa, zaś nad znakiem widniał napis:
Razem ze swym bratem potężnym będzie
Pod nim był jakby dalszy ciąg tekstu:
Lecz im większa przyjaźń Piątki, tym większa moc
- Każdy Płomień ma na swoim znaku jakiś napis. Może to być jakieś przysłowie, proste stwierdzenie bądź przeznaczenie danego człowieka lub tego, co jest mu bliskie. Jest to ulepszona wersja Mrocznego Znaku. Każdy Płomień może wezwać lub przekazać jakieś informacje całemu Bractwu bądź kilku osobom. Częściej korzysta się z tego drugiego. Kiedy ktoś cię wzywa, albo przesyła wiadomość, Znak robi się ognistoczerwony i zaczyna piec. Żeby kogoś wezwać, wystarczy nacisnąć Znak i pomyśleć o tym kimś. Jednak, by zmienić napisy, trzeba znać magię bezróżdżkową. Będziemy się tego uczyć. Kiedy indziej poćwiczymy posługiwanie się Znakiem. Hmmm... To może ja dla pokazu przywołam Slytherina? Chcesz? Harry kiwnął głową.
Bardzo go ciekawiło, jak Płomienie wzywają się nawzajem. Godryk prędko przesunął lewą ręką po Znaku. Nie minęły nawet trzy sekundy, kiedy drzwi otworzyły się z trzaskiem. Slytherin podszedł do nich zamaszystym krokiem.
- Czego chcesz, Gryfon? Wiesz, że nienawidzę tego uczucia - wskazał na swoje prawe przedramię.
- Z powodu twojego przygłupiego dziedzica? - Zaśmiał się Gryffindor - Po prostu chciałem pokazać Harry`emu, jak się przyzywa za pomocą Znaku.
- Acha - Ślizgon rozsiadł się w jednym z wolnych foteli - wytłumaczyłeś mu, jak będzie wyglądał przydział?
- Jeszcze nie.
- Znowu rozgadałeś się o czymś innym?
- Yy...
- Tak myślałem. Lepiej się pośpiesz z tymi przygotowaniami, bo zaczyna się za godzinę.
- Co trzeba robić podczas tego przystąpienia? - Zapytał Harry.
- Na rozkaz królowej stajesz na środku specjalnie oznaczonego kręgu. Reszta zrobi się sama. I moim zdaniem, lepiej, żebyś dopiero w trakcie dowiedział się, co się będzie dzialo - Powiedział krótko Salazar.
- Bardzo podnosisz na duchu. Wielkie dzięki - odparł zgryźliwie Harry.
Ale... Sam ze zdziwieniem stwierdził, że: po pierwsze: prawie przestał się dziwić i obawiać tego miejsca, po drugie: ma zaufanie do znajdujących się tu osób, i... Chyba polubił Slytherina. Ron najprawdopodobniej by stwierdził, że to najczystszy obłęd. A on sam...
- Halo! Świat rzeczywisty do Harry`ego! Jesteś nadal z nami? - Zapytał Godryk, gwałtownie machając chłopakowi ręką przed oczami. Slytherin zaśmiał się cicho. Harry natychmiast się ocknął.
- Dlaczego czuję coraz mniej zdziwienia i przerażenia?
- Dobre pytanie. Po prostu jesteś przeznaczony do tego, by być Płomieniem. Kwatera Główna jest twoim prawdziwym domem. Po inicjacji to uczucie jeszcze się wzmocni. Poza tym, czujesz tę moc?
Harry zastanowił się przez chwilę i kiwnął głową. Rzeczywiście, zewsząd emanowała magia, dużo większa, niż w Hogwarcie. Ale był tak pochłonięty czym innym, że tego nie zauważył.
- Ludzie, którzy tu nie pasują, bądź mają za małą moc, popadają w obłęd. Ty też w końcu byś zwariował bez Znaku. Dlatego szybka inicjacja jest tak ważna. Tylko nieliczni mogą tutaj żyć bez niej. Razem z tobą przejdą inicjację dwa osobniki tego rodzaju. Pójźniej ci ich przedstawię, przed Salą Ceremonialną.
- Godryk, jest jeszcze coś... - Mruknął Salazar.
- O rany! Na śmierć zapomniałem! - Gryffindor walnął się ręką w czoło, po czym zwrócił się do Harry`ego
- Gdy się... Uhm... Obudzisz...
- Co?!
- Tylko bez paniki! Każdy po uwolnieniu mocy mdleje na mniej więcej dwa dni. To nic poważnego. No to... Kiedy się obudzisz, na uczcie, która jest z okazji czyjegoś przystąpienia, dostaniesz nową różdżkę. Są z takiego samego tworzywa, ale na każdej runami jest napisane coś innego. I tylko właściciel może odczytać napis, nawet, jeśli nie zna pisma runicznego. Ale tutaj nauczysz się wszystkiego...
Gryffindor wyciągnął swoją różdżkę i podał ją Harry`emu. Była cała złota, lecz dziwnie lekka. Harry nigdzie nie zauważył, ani nie wyczuł nawet śladu run.
- Gdzie są...
- Tylko ja je widzę. Na mojej jest...
- Godryk, musimy już iść! - Zawołał Slytherin, zerkając na wielki szkarłatno-złoty zegar. Obaj zerwali się na równe nogi.
- Harry, w szafie, w sypialni masz odpowiednie szaty. Idź prędko się przebierz.
Chłopak otworzył drzwi od sypialni i wszedł do środka. Tu też wszystko było w kolorach szkarłatno-złotych. Było też okno, i prawdopodobnie taras, ale Harry stwierdził, że później to wszystko obejrzy. Prędko podszedł do szafy i zajrzał do środka. Wszystkie szaty były takie same, jakie mieli Godryk i World. Na plecach miały wyszyte złotą nicią godła Gryffindoru na tle spirali. Było aż nazbyt oczywiste, że to dlatego, iż był ich potomkiem, a w dodatku miał zostać Płomieniem.
Harry przebrał się szybko i zerknął w wielkie złote lustro. Aż mu dech zaparło. Nie przeglądał się w lustrze od ładnych paru miesięcy. Nie wiedział, że aż tak się zmienił. Wydoroślał i wyprzystojniał. Gdyby jeszcze mógł się pozbyć tych dziecinnych okularków, byłoby ekstra. A te szaty... Czy na każdym wyglądały tak wspaniale? Z tego, co na razie widział, to tak. W Hogwarcie nie włożyłby takiej nawet pod imperiusem, ale tutaj... Były chyba zaczarowane. Wyglądało się w nich po prostu super. Do tego były bardzo wygodne.
Harry wyszedł z sypialni i podszedł do Salazara i Godryka. Godryk obejrzał go ze wszystkich stron.
- Okej. Idziemy. Taki strój będzie cię tutaj obowiązywał.
- Fajnie. Wyszli na korytarz i podążyli do drzwi prowadzących do Sali Ceremonialnej. Pod salą stali chłopak i dziewczyna. Oboje byli ubrani w ognistoczerwone szaty ze złotym znakiem Bractwa Płomienia na plecach. Wyglądali na rodzeństwo. Oboje mieli ostre rysy twarzy, lodowoniebieskie oczy i całkowicie białe, błyszczące jak śnieg na słońcu włosy. Dziewczyna miała je do pasa, związane w koński ogon. Natomiast chłopak takiej długości, jak Harry, z tą różnicą, że on nie miał najmniejszego kłopotu z ułożeniem ich tak, jak chciał. Oboje byli szczupli i mieli ciemną karnację.
- Cześć! Czy moglibyśmy w końcu poznać Harry`ego? - Zapytał chłopak - czekaliśmy na to i na przystąpienie ładnych parę lat.
Gryffindor obrzucił chłopaka uważnym spojrzeniem.
- Więc dziś ziszczą się oba wasze marzenia. Tylko nie jestem pewien, czy Harry`emu spodoba się twoje imię. Może sami się przedstawicie?
Chłopak tylko wyszczerzył się jeszcze bardziej.
- Mnie tam się ono podoba - rzekła wesoło dziewczyna.
Wyciągnęła rękę do Harry`ego - jestem Carina Raven.
Harry uścisnął jej rękę i sam się przedstawił, chociaż dobrze wiedział, że jest to bezcelowe, po czym spojrzał ciekawie na chłopaka, zastanawiając się, o co mu może chodzić. Po chwili się dowiedział, ponieważ chłopak uścisnął mu rękę i powiedział:
- Jestem Tom Raven.
Oszołomiony Harry zaczął się zastanawiać, ile jeszcze sensacji go tutaj czeka, ale nie zdążył, bo właśnie w tym momencie drzwi do sali otworzyły się, ukazując kolejne złota i czerwienie. Nieco z boku był ogrodzony murkiem okrąg, z dziwnymi symbolami, z których tylko środkowy i największy Harry rozpoznał: Znak Płomienia. Kiedy spojrzał na drugi koniec sali, ujrzał tam mały tłumek ludzi w ognistoczerwonych szatach
- To pewnie są inni członkowie Bractwa - pomyślał.
W tej chwili do sali weszły dwie kobiety. Sądząc po kolorach ich szat, były to Hufflepuff i Ravenclaw. Były młode i bardzo ładne. Stanęły razem z Godrykiem i Salazarem przed okręgiem, tworząc kwadrat. Z tłumu wyłoniła się królowa. Harry zauważył, że wszyscy mieli wyciągnięte różdżki.
- Pierwszy Harry. Proszę cię - zwróciła się do chłopaka - stań na środku okręgu.
Harry podszedł do murka, który zwyczajnie się przed nim rozpłynął. Stojąc na Znaku zdążył jeszcze usłyszeć głos królowej:
- Najpotężniejsze zaklęcia ochronne, jakie znacie. To może być mocne.
W następnej chwili chłopak został pochłonięty przez czerwono-złoty wir. Poczuł niesamowite szczęście i rozluźnienie. Nagle usłyszał głos:
- Żeby zostać członkiem Bractwa Płomienia, musisz złożyć przysięgę. Jeśli ją złamiesz, zginiesz w męczarniach bez możliwości powrotu. Czy jesteś gotów?
- Tak.
- Czy przysięgasz nie zdradzić naszych tajemnic komuś niepowołanemu, choćby za cenę życia?
- Przysięgam.
- No to jesteś w Bractwie! Uwolnij swą moc!
Przez ułamek sekundy Harry czuł niewyobrażalny ból, gorszy niż tysiąc cruciatusów jednocześnie. Wir się uspokoił, po kilku sekundach opadła złoto-czerwona mgiełka. Natychmiast podbiegł do niego World.
- Żyjesz?
- Tak.
- Jak to się stało, że nie zemdlałeś?
- Skąd mam to wiedzieć?
- Nie jest ci słabo?
- Nie. Wręcz przeciwnie...
- No to... Chyba Arlena da ci nową różdżkę już teraz.
Podeszli do osłupiałej królowej. Ta opamiętała się dopiero wtedy, kiedy World ją szturchnął.
- Poczekaj, Harry, zaraz przyniosę.
Znikła na kilka sekund, a kiedy znowu się pojawiła, trzymała szkarłatną aksamitną poduszkę, na której leżała złota różdżka.
- Nie cierpię zbędnych ceremoniałów. Bierz!
Harry wziął różdżkę. Gdy tylko jej dotknął, poczuł się tak, jakby on i ta różdżka stanowili jedność. I od razu wiedział, że za jej pomocą dokona wielkich rzeczy. Dużo większych, niż tym patykiem z piórem feniksa... Z tą różdżką czuł, że ma moc. Wielką. Przyjrzał jej się. Widniał na niej napis:
Jam jest narzędzie Mocy
- No dobra. Ja muszę dalej prowadzić tą uroczystość - powiedziała królowa
- World, bądź tak miły i...
- Dobra, dobra. Harry, chodźmy do twoich kwater.
Kiedy wychodzili, usłyszeli głos królowej:
- Carina Raven!
Harry zdążył jeszcze zobaczyć, jak dziewczyna maszeruje raźno w stronę murka. Przeszli w milczeniu korytarz i rozsiedli się w fotelach.
- Nieźle uwolniłeś moc. Aż się zamek zatrząsł, mimo zaklęć ochronnych - zagadnął World - pokaż stempelek.
- Co? To ja już go mam? - Zdziwił się Harry.
- No jasne. Przeszedłeś inicjację, to masz, nie?
Chłopak podciągnął rękaw prawej ręki. Rzeczywiście. Na górze był napis:
Wybraniec, wiele mitów obali
A na dole:
A czy wygra, to Czas pokaże
- No nieźle. To dopiero zagadka. Co masz na różdżce?
Harry wyrecytował mu tekst.
- O ile na różdżce jest dość normalny, to czegoś takiego w życiu nie widziałem. Ale Czas pokaże...
- Co będę robił jutro?
- Hmm... Masz się uczyć na równi z Cariną i Tomem, ale oni od dziecka są tutaj, i zdołali wyżebrać kilka dodatkowych lekcji, więc umieją dużo więcej, niż ty. No i mają bardzo dużą wiedzę teoretyczną, mimo, że nie mieli własnych bibliotek. Ale jutro w naszym czasie jest niedziela. Może pójdziemy polatać?
- Oooch, chętnie! Macie tu stadion?
- A i owszem. Chcę się przekonać na żywo, czy rzeczywiście tak świetnie latasz. W rodzinie Gryffindorów jest to dziedziczne. A teraz dobranoc.
- Ale...
World wyszedł, zostawiając Harry`ego samego. Chłopak poszedł do sypialni, postanawiając odłożyć zwiedzanie na dzień następny. Podejrzewał, że noc byłaby automatycznie zarwana.
Z jednej strony łóżka stała szafa, z drugiej były jeszcze jedne drzwi. Harry otworzył je, i ujrzał najwspanialszą łazienkę, jaką widział w życiu, włączając w to łazienkę prefektów w Hogwarcie. Była ogromna, zamiast wanny był basen, z kurkami takimi jak te w Hogwarcie, z tym, że było ich więcej, a basen większy. Oczywiście wszystko było w kolorach szkarłatno-złotych.
Po kąpieli przebrał się w miękką piżamę i poszedł spać.
***
- Jak to się stało, że nie zemdlał, a nawet nie osłabł?! - Zapytał natychmiast Slytherin, kiedy tylko wszyscy usiedli w fotelach. Gdy Harry poszedł spać, królowa i Piątka Hogwartu zebrali się w kwaterach Gryffindorów, które były bardzo podobne do tych Harry`ego. Nie było tu jednak spirali, no i było więcej drobiazgów.
- To Wybraniec. Prawdopodobnie dokona wielkich rzeczy. Martwię się o tę jego moc. Czy to, co się stało jest normalne? - Powiedziała królowa.
- Nie - Wszyscy się zgodzili, jeśli chodzi o tę jedną rzecz.
- I World mówił nam, co miał na Znaku. Jakie mity ma obalić?
Nikt jej nie odpowiedział.
- To bardzo dziwne. Od zarania historii Płomienia nic takiego nie miało miejsca. Ale jak wiecie, na samym Początku została wygłoszona przepowiednia...
- ... Która mówi, że w XX wieku nastąpi przewrót, który zmieni historię wszechświata. Ale nie wiadomo, czy na dobre, czy na złe - dokończył Slytherin.
- Może to właśnie się rozpoczyna? W nim, a raczej nich? - Zapytała Ravenclaw.
- Jest napisane, że może wyginąć rodzaj ludzki - zaczęła histeryzować Helga.
- Spokojnie! Wszyscy bądźcie cicho! - Krzyknął Godryk - Musimy dołożyć wszelkich starań, żeby nie doszło do najgorszego. Nauczmy go wszystkiego, co sami umiemy, dobra?
- Dobra!
- Czarnej Magii też? - Zapytał Slytherin.
- Tak, Czarnej też. Będziesz jej nauczał naprzemian z Worldem - powiedziała królowa - ale to później. Na razie, Salazar, naucz go Magii Umysłu. To po pierwsze. Acha, i sztuki aktorskiej. Nie możemy pozwolić, by odkryto tajemnicę Płomienia. Nigdy.
***
Harry`ego obudziły dźwięki gitary. Przeciągnął się i zaczął słuchać hipnotyzującego głosu, dość przytłumionego przez mury, ale dało się zrozumieć słowa:
Jestem zły, zły, zły. Aż zimno leci brrr...
Jestem Snape, Snape lodowaty
Snape, Snape wcale nie kiczowaty jea...
Ciemne moce we mnie są,
Voldemort posługuje się właśnie mną.
Snape, Snape lodowaty, wcale nie kiczowaty
Snape, Snape jea...
Nic nie zastąpi mi mej złości,
Bo tylko dla niej warto żyć
I z Voldziem być jea...
Snape mówi ,, Nie ``,
A Voldemort kocha tylko MNIE!!!
Ostatnie zdanie było tak głośne, że obudziło chyba cały zamek. Harry wcisnął głowę w poduszkę, żeby opanować śmiech. Gdzieś już słyszał ten głos, ale gdzie?
Wylazł z łóżka i prędko ubrał się w szaty Płomienia. Wyszedł na korytarz. Zobaczył idącą nim Carinę.
- Cześć, Harry!
- Już się obudziłaś?
- Jak widać. Z tego, co SŁYSZĘ, Tom też.
- Ee... Co?
- A kto inny, jak nie mój porąbany brat wyje o szóstej rano? To taka tutaj standardowa pobudka. Pewnie nawet nie spojrzał na swój Znak. Dla niego liczy się tylko gitara. Mam nienormalnego brata. I jakby nie było innej piosenki. Musi wciąż wyć ,, A Voldemort kocha tylko mnie! ``.
Harry dostał ataku śmiechu. No tak... Fajnie. Tom Raven ma wspaniałe metody na obwieszczenie światu, że już się obudził.
Carina bezceremonialnie szarpnęła klamkę po drugiej stronie korytarza. Na drzwiach było pięknie wygrawerowane ,,Tom Raven``.
Weszli do pomalowanego na kolory: ognistoczerwony i złoty salonu. Wyglądał tak samo jak Harry`ego, z tą różnicą, że tu wszędzie były Znaki Bractwa. Tom, całkowicie ubrany w szaty Płomienia, z fryzurą bardzo przypominającą tą Harry`ego stał na złotym stoliku z gitarą w rękach. Carina spojrzała na niego ze złością.
- Już nie musisz się popisywać tym swoim wyciem. Złaź!
- Zasmarowałaś już cały blok, że tu przylazłaś? - Odgryzł się chłopak, schodząc ze stołu.
Postawił przy nim gitarę i rozsiadł się w fotelu.
- Siadajcie! Musimy pogadać, chyba mamy o czym.
Ravenowie zachowywali się, jakby znali Harry`ego od zawsze. Podobało mu się to, że tutaj nikt nie zachowywał się jak jakiś fan, któremu podniecenie całkowicie odebrało rozum. Czuł też, że z Cariną i Tomem zaprzyjaźni się do grobowej deski.
- Jakie macie napisy na Znakach?
- Pokaż swój.
Harry pokazał im swój Znak. Tom zagwizdał.
- No nieźle. Dobra, patrz na nasze.
Równocześnie podwinęli rękawy. Ale coś było nie tak. Mieli identyczne Znaki, i dopiero teraz to zauważyli. Na obu widniał napis:
Ani smutku, ani łez
A na dole:
Moje życie jest the best!!!
- Nieźle, nie? - Skomentował Tom.
- To nie jest normalne... - Mruknęła Carina.
- A czy my jesteśmy normalni? Nie! Więc i Znaki mamy inne niż wszyscy - Zaśmiał się Tom.
- Dlaczego jesteście tu, a nie na Ziemi? - Przerwał im Harry.
- Jesteśmy tu odkąd pamiętam - zaczął Tom - i nie wiem, od czego zacząć, więc zacznę od początku. World nam opowiadał. Podobno urodziliśmy się w płonącym domu. Rodzice zginęli. Pożar zobaczył jakiś członek Płomienia. Używając Magii Żywiołu wbiegł do domu, gasząc pożar i patrząc, czy nie uda mu się kogoś uratować. Wszyscy martwi, a my w największym ogniu: ja sobie śpiewam, a Carina wyje do wtóru. Więc zabrał nas do Bractwa. Tu się wychowaliśmy, i tu żyjemy...
- A jak to się stało, że przeżyliście? - Zapytał zaintrygowany Harry.
Historia była nieprawdopodobna, ale on jej wierzył. W końcu przeżył wiele nieprawdopodobnych chwil.
- Mamy pełną moc żywiołu, a konkretnie ognia, który nic nam nie może zrobić. To dlatego mogliśmy tu żyć bez inicjacji. Gdybyśmy chcieli, moglibyśmy w dziesięć sekund podpalić Hogwart. Drobny wysiłek, ale...
No nie. On rzeczywiście jest nienormalny. Harry szybko zmienił temat.
- Zaśpiewasz coś? Super ci to wychodzi.
- Jestem Magiem Muzyki. Mogę hipnotyzować głosem. To moja pasja.
Carina nie wyglądała na zachwyconą.
- Tylko nas nie zahipnotyzuj, mistrzu skromności. I proszę, nie ,,A Voldemort kocha tylko mnie!``
- Dobra. Ale Harry`emu się podobało.
- Bo słyszał to pierwszy raz. A ja słyszę to dziesięć razy dziennie. Trochę przereklamowane. A w dodatku tak głupie, że żyć się odechciewa.
- Ta? To może ,, Człowiek Sroka ``?
Tom chwycił gitarę i zaczął śpiewać, zanim Carina zdążyła zaprotestować:
Nie pozwól, by skradł twoje serce,
O nie!
Pokaż, że nerwy masz ze stali,
Nie pozwól, by niósł je na ręce,
Pilnuj, by alarm nie nawalił,
Pokaż, że nerwy masz ze stali.
Człowiek Sroka, uuua,
Chce zdobyć niebo, i gwiazdy, i ciebie, eee,
Człowiek Sroka, uuua.
To Voldemort, Czarny Pan
Uważaj na siebie!
To Voldemort, Czarny Pan
On zahipnotyzować może ciebie!
Piosenka została zakończona żałosnym skowytem Cariny:
- No nie, dość, dość! Jeszcze gorzej!
- No co? Cała prawda o cudnym dziedzicu Salazara. A ostatnio JAKOŚ udało mu się załapać hipnozę. Wiecie, co myślę o jego metodzie? DNO!!!
- Też tak twierdzę. Pamiętasz, co ostatnio widzieliśmy w...
Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Godryk Gryffindor. Był całkowicie ubrany, i wyglądało na to, że pobudka o szóstej rano to dla niego stan naturalny.
- Już się obudziliście? Czemu tak szybko?
- Jak widzisz, obudziliśmy się. A przy okazji mój głupi brat zdążył obudzić również ciebie - rzekła Carina.
- A czemu tak szybko, nie wiemy - podjął rozmowę Tom - mamy takie same napisy na Znakach.
- Jeśli już o tym mowa - Godryk utkwił wzrok w Tomie - zmień piosenkę na pobudkę. Ta już jest MOCNO przereklamowana. Wierz mi, pobudka przez idiotyzmy, jakie wrzeszczysz dzień i noc nie jest przyjemna. Nawet szpieg ci to powie.
- Jaki szpieg? - Wtrącił się do rozmowy Harry.
- Jedyny Płomień w szeregach Voldemorta - powiedział Godryk - może kiedyś z nim porozmawiasz.
- Na pewno jest po NASZEJ stronie?
- Tak. Inaczej nie mógłby tutaj żyć. To jak, zmienisz piosenkę, czy mam pomyśleć o zatyczkach do uszu? - Zmienił temat Gryffindor.
- Dobrze wiesz, że zatyczki ci nie pomoże. Jak walnę na maksa...
- To rozwalisz cały zamek. Nie wiem, co temu Jestem-Mistrzem-Umysłu strzeliło do głowy, żeby dać ci gitarę, w dodatku obłożoną kilkoma mocnymi zaklęciami, w sam raz do twoich potrzeb.
- No cóż... Zresztą wiesz, że bez gitary też bym sobie poradził. Jednak ona bardzo polepsza efekt.
- Zmienisz piosenkę!?
- No dobra. Będzie coś ekstra i nowego!
- Już się boję. Okej. Dzisiaj jest niedziela, więc macie wolne. Jutro zaczynacie naukę. Najpierw Magia Umysłu, żeby Harry mógł utrzymać Bractwo w tajemnicy. Ale będzie czas na wszystko. I...
- Dobra, już nie miel tym językiem. Pójdziesz z nami na stadion? - Zapytała Carina.
- Jeśli Slytherin pójdzie...
- Poważnie w to wątpię. Pewnie znów siedzi po uszy w tych swoich genealogach.
- Byłoby nieźle. Cześć!
Godryk wyszedł, a Tom złapał za gitarę. Carina wyrwała mu ją z ręki.
- Nie, kochany bracie. Jemy śniadanie i idziemy potrenować quidditcha.
- Ładny jest ten wasz stadion? - Zapytał się Harry.
- Tak. Jest nawet lepszy, niż ten do Mistrzostw Świata. Zresztą, jest niewiele rzeczy, których nie mają Płomienie. Żyjemy lepiej niż ten król Midas z mugolskich bajek, nie sądzisz?
Temu Harry musiał przyznać rację. Tutaj wszystko wprost kapało od złota i rubinów. Zobaczył więcej wspaniałości, niż wcześniej w całym swoim życiu. A był tu niecałe dwa dni. Ale mimo ostrości i jednostajności kolorów było mu tutaj dobrze. To miejsce aż po brzegi wypełniała nieziemska energia, siła i moc, którą Harry po inicjacji zaczął czuć również w sobie. Wiedział już, że to miejsce będzie jego domem. Na zawsze.
- Gdzie jest ten stadion?
- W Złotych Ogrodach. Nawet my nie wiemy, co gdzie w nich jest. Zdaje się, że znamy ich tylko niewielką część. One chyba nie mają końca...
- Owszem, nie mają - powiedział Harry - Godryk mi mówił.
- To co, jemy to śniadanie? - Przerwał im Tom - Harry, co zamawiasz?
- CO!?
- Obojętnie, gdzie jesteś na terenie Kwatery, wystarczy, że wymówisz nazwę jakiegoś dania, a zmaterializuje się ono przed tobą. Można zamawiać wszystkie dania świata!
- Yy... Fajnie. To ja poproszę jajecznicę. - Na stoliku przed Harrym zmaterializowała się jajecznica na złotym talerzyku. Sztućce też były złote ( jak wszystko w tym zamku ).
Carina zamówiła tosty, a Tom chleb z pomidorem. Zaczął podziwiać pokaźnego pomidora na jednej z kanapek, a po chwili rzekł:
- Wyobraźcie sobie Slytherina z pomidorem w jednej z dziurek od nosa...
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Harry zakrztusił się jajecznicą.
W tym momencie drzwi się otworzyły, i do pokoju wszedł nie kto inny, tylko Salazar. Carina wybałuszyła na niego oczy nerwowo powstrzymując chichot.
- Coś ci się stało, Carina? - Zapytał Salazar, siadając w ostatnim wolnym fotelu.
- N-nic... hi,hi...
- I tak się dowiem.
Slytherin spojrzał jej w oczy, a Harry natychmiast się domyślił, co zamierza zrobić. Nie minęła sekunda, a jego podejrzenia się potwierdziły.
- Rzeczywiście, ciekawy widoczek. Ale ja bym radził wyobrazić tak sobie szpiega.
Carina i Tom zaczęli się śmiać jak opętani.
- Że też sam na to nie wpadłem - wydusił Tom, kiedy już się trochę uspokoił, po czym dodał:
- Masz do nas jakiś interes, czy przylazłeś pogadać?
- Mam interes. NIE będę z wami trenował. Ale z chęcią pójdę z wami na stadion, żeby zobaczyć, czy dziedzic Godryka lata tak jak on.
- A...
- World i Godryk też pójdą. Moglibyście z łaski swojej skończyć śniadanie? Ja już zjadłem dwie godziny temu.
Dokończyli posiłek w milczeniu. Gdy talerze znikły, przyszli obaj Gryffindor`owie.
- To jak, idziemy? - Zapytał wesoło World.
- Jasne. Chodźcie - rzekł Tom.
|
|