Ice
Uzdrowiciel
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 2244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z zza pleców
|
|
Uparta jak nie wiem. Biegnie szukając śmierci, próbuje ją zatrzymać,ale jakimś cudem mi się wyrywa. Na Merlina, ona szuka Toma. Wpada do jakiegoś pomieszczenia gdzie sądząc po odgłosach kogoś tortrją, chyba małe dziecko. Staje przy drzwiach ukryty w cieniu. Przysłuchuje się rozmowie
-Tom, jesteś nic niewartym śmieciem- "nie no na więcej jej ni stać?"
-Prosze, prosze. To ty jeszcze żyjesz? - "nie kretynie gadasz sam do siebie"
-Jak widzać. Puszczaj ją. - "No to taz na pewno się Tom przestraszy, przeprosi i odda w łapy Knota, ehh, czemu kobiety nie myślą? "
(...)
Cholera przebił jej bok nożem. Teleportacja, tak, bardzo dobrze. Uciekaj Tom, nawet nie potrafisz zabić tej kaleki. I znowu będe robił za matke miłosierdzia pożal się Merlinie Ice vel Pomfrey (chyba tak się pisze).
Jak miło, Lord chyba pomyślał o mnie, bo zostawił do zabawy kilku śmiercijadów. Patrza na Siabe, dupa, znowu mi wszystko popsuła, nie będe mógł się pobawić, musze jej szybko podać jakieś eliksiry, bo nie przeżyje. Cholera kolejnej śmierci nie przeżyje, a nawet jeśli to skończe w Mungu koło Longbottomów...
Ice, weź się w garść, ktoś musi was z tamtąd wyciągnąć. Wychodze z cienia. Z trzema smieciojadami powinienem sobie poradzić, zwłaszcza teraz, kiedy Kula Zagłady spoczywa w mojej kieszeni.
- Chłopaki, może się pobawimy?Crucio- zaklęcie było za silne śmieriożerca, na oko dwudziestopięcioletni nie przeżył, chyba niedoceniałem tej kulki. Pozostało dwuch, po iich minach widać, że niespodziewali się, że ktoś może im przeszkodzić. Aż strach myśleć, co oni by jej zrobili, gdzyby mnie tu nie było. Siaba, znowu ratuje ci skóre i kto wie co jeszcze.
Dosakakuje do jednego i wyrywam tchawice, nie ma sensu wyjmować miecza, pada wykrawiając się na ziemie. Został jeden.
-Avada Kedavra- słysze jego krzyk.
Unik, zaklęcie dosłownie mija mnie o włos rozrywając lewe ramię. Boli, ale nie tak jak trening u wampirów. Jestem pewien, że żaden człowiek nie prtzetrwał by go. A więc mamy jeden na jeden, sytuacja powiedzmy się wyrównała. Kątem oka zauważąm, że z Siabą jest coraz gorzej, leży w kałuży własnej krwii. Kurwa, czy życie nie może być odrobine prostsze? Nie mam czasu unosze ręce do góry szczepcząc zaklęcie. W strone śmiercojada leci kula ognia. Cholera, tylko go poparzyło, nie mam czasu, musze zabrać z tąd Siabe. Doskakuje do niej, biore na ręce. Za plecami słysze znowu zaklęcie:
-Crucio- Ulżyło mi, idiota jeśli myśli, że mnie to ruszy. Teleportuje się do swojego dworu. Kłade na łóżku nekromantke. Bardzo źle z nią, musze szybko iść po eliksiry. Wpadam do swojego gabinetu, z półki biore postcrucistus, na ogólne obrażenia, przeciwbólowy i słodkiego snu, powinno jej to pomóc. Na ogólne obrażenia jest zrobiony na podstawie krwii wampira, przeżyła biorąc go raz to przezyje biorąci drugi. Wracając do pokoju Siaby zastanawiam się ile ona dla mnie znaczy, cholera, może jest uparta, arogancka i nigdy się mnie nie słucha, ale... no własnie co?
Podchodze do łóżka i podaje jej postcruciatus i na ogólne obrażenia. jak się obudzi dostamnie słodkiego snu albo przeciwbólowy, zależy, czy będe zadowolony z jej stanu. Siadam obok niej, myśląc nad naszą znajomością, tyle czasu się znamy, przeżyliśmy niejedno, zawsze byliśmy razem, to ona wyciągneła mnie z dołka po śmierci Irminy, kiedy chciałem się zabić, albo przejść do Lorda, tyle jej zawdzięczam. Jest dla mnie jak siostra, ale czy przypadkiem nie więcej...?
|
|