Wysłany: Pon 20:07, 09 Lip 2007 Temat postu: Śmieszne teksty
|
|
Nie żadne krótkie dowcipy o blondynkach, tylko takie cuś:
PORADNIK HAKERA
1. Wszyscy początkujący Hakerzy (mistrzus wszystkowiedzus yeslikus) to tzw. Lamerzy (idioticus baranus szpanerus) ( czyli łoś )
2. Istnieją też Luserzy, oni nie mają szans stać się Hakerem
3. Jeśli Luser (debilus niewiedzus smugglerus) baaaardzo chce być Hakerem musi najpierw stać się Lamerem, jest to bardzo łatwe, i każdy sobie poradzi.
4. Aby zostać Lamerem trzeba wykazać się hakerskimi zdolnościami np. nie dzwonić do pomocy technicznej, lub nie panikować, kiedy naciśniemy Format:C
5. Format:C i Reset - bardzo niebezpieczne przyciski dla początkujących Lamerów (szczególnie ten pierwszy)
6. Format:C znajduje się pomiędzy przyciskami Alt i Ctrl:
a) spójrz tam
b) jeśli go tam niema to znaczy, że źle spojrzałeś
c) spójrz jeszcze raz, widzisz go? to dobrze... NIE NACISKAJ GO TY IMBECYLU!!!
d) jeżeli go tam nie ma szybko dzwoń do serwisu (TAK, TERAZ, NA CO CZEKASZ!?)
e) Teraz przyda się grzebień - zaczesz włosy żeby nie zasłaniały ci widoku
7. jeden z bardzo przydatnych przycisków na pulpicie to "skrót do dzwoń do pomocy technicznej" jest on niezawodny, ale jak chcesz być hakerem, to z niego zrezygnuj!
8. dobra, już znamy podstawy. Teraz zajmiemy się czymś trudniejszym (Hakowaniem linii sąsiada):
a) zejdź do piwnicy i rozwal z kopa (z dyńki ewentualnie) skrzynkę z napisem TP SA
b) co? nie ma jej? dzwoń na infolinię TP SA i zapytaj się gdzie montują te skrzynki.
c) podłącz się do linii sąsiada, ok? ok!
9. Dobrze... teraz okradnij monopolowy i świętuj dojście do punktu 9.
10. Jeżeli masz na biurku ( obok monitora ) kalkulator wywal go przez okno, nie przyda się.
11. Jesteś już Lamerem, gratulacje!!! Teraz możesz szkolić się na Hakera.
12. wejdź na stronę http://www.jak_tu_by_se_zostać_normalnie_hakerem.com.pl/ i ściągnij program EasyVirusEditor i wyprodukuj kilka trojanów
13. Jeżeli nie ma takiej strony, to ją zrób
14. Teraz nam będzie potrzebny kalkulator, jest za oknem? nie szkodzi w super Markecie kupisz taki drugi za pół ceny
15. Masz go? to dobrze, teraz go postaw na ziemi i delikatnie rozwal z kopa ( z całej siły )
16. teraz go napraw, jak się uda to będzie połowa drogi do sukcesu.
17. Udało się? to dobrze. Teraz wywieś wielki napis za oknem "Jestem Hakerem"
18. Jeśli przyjedzie policja powiedz, że to nie ty, tylko sąsiad, kiedy go aresztują wejdź do jego domu i "pożycz" TV i kilka tysięcy złotych (potrzebujemy nowego sprzętu )
19. po wizycie w Super markecie idź do fryzjera i obetnij się na łyso. Widzisz to zielone auto jadące po autostradzie? szybko, musisz je złapać.
20. Teraz będziemy poruszać się tym nowo nabytym pojazdem.
21. Widzisz tek klif przed tobą? dodaj Gazu !!!
22. Jeżeli się obudziłeś spróbuj zasnąć i powtórz wszystkie punkty od nowa.
23. Jeżeli się nie obudziłeś odmów szybko "ojcze nasz" i licz na cud.
Sprostowanie:
Luser - najprymitywniejsze stadium ewolucji Hakera, nic nie wie o komputerach i się boi dotknąć przycisku na klawiaturze.
Lamer - druga forma ewolucji Hakera, posiada minimalną wiedzę na temat komputerów, ale skutecznie ukrywa swoją niewiedze.
Haker - ostatnia forma ewolucji, umie wytworzyć 220V potrzebnych do uruchomienia komputera, nie używa klawiatury, myśli przenosi bezpośrednio do komputera
* * *
HYMN INFORMATYKA
Nie chcę podwyżki, po co trzynastki,
To wszystko tylko szczęścia namiastki.
A szczęście dla mnie - to praca szczera:
Dwanaście godzin przy komputerach.
Nie wzbraniaj Ojcze! Precz z oczu Matko!
Nie dla mnie żona i dzieci stadko.
Jeść, spać, dorastać - Ja pragnę w biurze
I umrzeć - z dłońmi na klawiaturze...
* * *
BIBLIA INFORMATYKA
1. Na początku było słowo i w słowie były dwa bajty, i więcej nic nie było.
2. I oddzielił Bóg jedynkę od zera, i zobaczył, ze to było dobre.
3. I Bóg powiedział: "Niech będą dane." I stało się.
4. I Bóg powiedział: "Niech ułożą się dane na swoje właściwe miejsca. I stworzył dyskietki i twarde dyski, i kompaktowe dyski.
5. I Bóg powiedział: "Niech będą komputery, żeby było gdzie włożyć dyskietki, i twarde dyski, i kompakty." I stworzył komputery i nazwał je hardwarem, i oddzielił software od hardware'u.
6. Software'u jeszcze nie było, lecz Bóg szybko stworzył programy - duże i małe i powiedział im: "idźcie i rozradzajcie się, i wypełniajcie cala pamięć."
7. sprzykrzyło się Bogu tworzyć programy samemu i rzekł: "Stworze Programistę według swego podobieństwa i niech on panuje nad komputerami, programami i danymi." I stworzył Bóg Programistę, i umieścił go w Centrum Obliczeniowym, żeby w nim pracował. I przyprowadził on Programistę do drzewa katalogowego i powiedział: "W każdym katalogu możesz uruchamiać programy, tylko z Windows nie korzystaj, bo na pewno umrzesz.
8. I Bóg rzekł: "Nie dobrze Programiście być samotnym, stworzymy mu tego, który będzie się zachwycał dziełem Programisty." I wziął On od Programisty kość, w której nie było mózgu i stworzył To, co będzie zachwycało się dziełem Programisty, i przywiódł To do niego. I nazwał To Użytkownikiem. I siedzieli oni razem pod nagim DOS-em i nie wstydzili się tego.
9. A Bill był chytrzejszy niż wszystkie dzikie zwierzęta, które uczynił Pan Bóg. I rzekł Bill do Użytkownika: "Czy na prawdę Bóg powiedział, żebyście nie uruchamiali żadnych programów ?" I rzekł Użytkownik: "W każdym katalogu możemy uruchamiać programy, tylko z drzewa Windows nie możemy abyśmy nie umarli" I rzekł Bill Użytkownikowi: "Jak możesz mówić o czymś, czego nie spróbowałeś !" Tego dnia, kiedy uruchomicie program z drzewa katalogowego Windows będziecie równi Bogu, bo jednym przyciskiem myszki stworzycie to, czego zapragniecie." I zobaczył Użytkownik, że owoce Windows były miłe dla oczu i godne pożądania, bo jakakolwiek wiedza stała się od tej chwili już niepotrzebna, i zainstalował Windows na swoim komputerze. I powiedział programiście, że to jest dobre, i on też go zainstalował.
0a. I zaraz wyruszył programista szukać nowych drajwerów. A Bóg rzekł: "Gdzie idziesz?" A on odpowiedział: "Idę szukać nowych drajwerów, bo nie ma ich w DOS-ie." I wtedy rzekł Bóg: "Kto ci powiedział, ze potrzebujesz drajwerów?. Czy czasem nie uruchomiłeś programów z drzewa katalogowego "Windows"? Na to rzekł programista: "Użytkownik, którego mi dałeś, aby był ze mną, zamówił programy pod Windows i dlatego zainstalowałem Windows." I rzekł Bóg do Użytkownika: "Dlaczego to uczyniłeś?" I odpowiedział Użytkownik: "Bill mnie zwiódł."
0b. Wtedy rzekł Pan Bóg do Billa: "Ponieważ to uczyniłeś, będziesz przeklęty wśród wszelkiego bydła i wszelkiego dzikiego zwierza. I ustanowię nieprzyjaźń miedzy tobą a Użytkownikiem, on będzie cię zawsze przeklinał a ty będziesz mu sprzedawał Windows."
0c. Do Użytkownika zaś Bóg rzekł: "Windows" bardzo rozczaruje cię i spustoszy twoje zasoby, i będziesz musiał używać marnych programów, i nie będziesz mógł się obejść stale bez serwisu programisty."
0d. Programiście zaś rzekł: "Ponieważ usłuchałeś głosu Użytkownika, przeklęte niech będą twoje komputery, gdyż powstanie w nich mnóstwo błędów i wirusów, w pocie oblicza twego będziesz stale poprawiał swoją pracę."
0e. I odprawił ich Pan Bóg ze swego Centrum Obliczeniowego, i zabezpieczył hasłem wejście do niego.
* * *
"CZERWONY KAPTUREK" WERSJA 2002
Dawno, dawno temu, była sobie mała internautka, a nazywała się Czerwony K-pturek. Codziennie chatowała sobie z przyjaciółmi na kanale #las, aż tu pewnego dnia dostała maila od Mamy, w którym było napisane:
"Kochana Córeczko, w załączniku przesyłam Ci pliki HTMLowe dla Babci. ZaFTPuj się, proszę, na konto Babci i daj jej te pliki, bo są jej potrzebne, żeby postawić sobie stronę webową. Całuję. Mama".
Tak, więc nasza mała internautka odpaliła sobie Windowsowego FTPa i zalogowała się jako "K-pturek", żeby przesłać babci pliki, które właśnie dostała od mamy. Akurat ściągała załącznik ze swojego konta webmailowego, gdy nagle dostała przez ICQa wiadomość od użytkownika o adresie e-wilk@hacker.las.com
K-pturek grzecznie odpowiedział na ICQową wiadomość, na co E-wilk uprzejmie ją pozdrowił i zapytał dokąd to się wybierała. K-pturek odpowiedział:
- Loguję się na konto Babci, żeby przeFTPować parę plików potrzebnych do postawienia własnej strony webowej. Po takiej odpowiedzi E-wilk zatelnetował się na skróty i połączył się z kontem Babci pierwszy.
Gdy konto babci zapytało go o login ID, wstukał "k-pturek", scrackował hasło i wszedł na konto. Babcia, gdy zorientowała się, że to nie K-pturek tylko ktoś inny, natychmiast skillowała mu proces, ale niestety E-wilk był szybszy. Zrobił jej ICMP flood'a na wszystkie porty, których firewall babci nie pilnował, firewall się wywalił, a E-wilk zmienił hasło Babci. Potem przyznał sobie prawa ROOTa i zmienił system operacyjny na nowy, który nawet interfejsem przypominał stary system babci. A gdy już wszystko było zainstalowane, rozgościł się na koncie babci podszywając się pod dotychczasowa właścicielkę.
Po chwili zalogował się K-pturek i po wejściu na konto babci zorientował się, że coś się tu zmieniło. Zatalkowal szybko do babci i zapytał:
- Babciu, a dlaczego masz taka wielką quote na dysku?
- Żeby lepiej pomieścić Twoje pliki.
- Babciu, a dlaczego masz taki nowoczesny interfejs graficzny?
- Żeby lepiej skatalogować Twoje pliki.
K-pturek poczuł, ze coś tu jest nie tak:
- Babciu, a dlaczego masz prawa ROOTa?
- Żeby Cię lepiej scrackować!!!
Po takiej rozmowie nawet mały łatwowierny K-pturek rozpoznał, że to wcale nie Babcia i szybkim who is sprawdziła, że jej rozmówca talkował z konta e-wilk@hacker.las.com K-pturek natychmiast wysłał maila do security@cyberspace.cop.org żeby poskarżyć się na oszusta. Przebiegły E-wilk spróbował zablokować K-pturkowi serwer POP3 przeciążając pamięć, ale na szczęście K-pturek zdążył w porę kliknąć guzik Wyślij.
Po chwili na serwer wszedł Sysop z cyberspace.cop, który błyskawicznie odczytał adres IP E-wilka, zoverride'owal mu prawa dostępu i sam sobie przyznał profil ROOTa. Zanim E-wilk się zorientował, Sysop skillował mu proces i założył bana na cala domenę. A z Trash'a systemu operacyjnego E-wilka udało się odzyskać tabele partycji starego systemu Babci, dzięki czemu można było odtworzyć stara konfiguracje.
Dzięki pomocy K-pturka i dzielnego Sysopa, Babcia mogła dokończyć formatowanie w HTMLu i postawiła wspaniałą strone webowa z dostępem 10 kilo na sekundę. Stronę Babci podziwiali wszyscy jak Siec długa i szeroka, i w krótkim czasie nabili jej rekordowa liczbę hitów.
* * *
WIERSZ O CZERWONYM KAPTURKU
Kiedyś Czerwony Kapturek
Niósł pół litra i ogórek
Dla swej babci, co w dziewiczym
Lesie, żyła z Nadleśniczym,
Ale go już razy kilka
Zdradziła, w ramionach Wilka.
Teraz też, Kapturek bieży
A ta prukwa z Wilkiem leży,
Ciągnie Ulung na prykusku
I kocha się po francusku,
Bo taki Wilk, to wygrzmoci
Nawet i Giełdę Staroci!
Gdy zobaczyła dziewczynka
Że z jej Babci taka świnka,
Dała cynk Nadleśniczemu,
Żeby też się przyjrzał temu,
A on, wyjąwszy kopyto,
Postrzelał Babcię jak sito,
Poczem z krzykiem: - Aż ty zdrajco!
Trafił Wilka w lewe ucho.
Pochował ich pod pagórkiem
I ożenił się z Kapturkiem.
Wniosek: Kto w porę kabluje
Nigdy biedy nie odczuje.
* * *
BILL GATES-MESJASZ
Bill Gates, urodził się i nauczał w wieku XX. Był to czas znaków mrocznych i klęsk straszliwych zapowiadających koniec świata. Oto ustępy z Najnowszego Testamentu (v2.5), które zostały spisane przez autorów natchnionych i znających życie Billa.
1. Nauka o supportingu
Przystąpił do Billa jeden z uczniów i spytał: "Panie, co mam robić, gdy jakiś palant dzwoni na linię serwisowa z banalnym problemem? Czy mam mu wyjaśniać aż 7 razy?" Na to Bill mu odrzekł: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci. Nie 7 lecz 77 razy, ten bowiem kupi nowego Windowsa, kto poradził sobie z poprzednim."
2. Nauka o procesorach
Wtenczas Bill nauczał swoich uczniów w parku. Przystąpili do Niego obłudni użytkownicy Macintosha i spytali: "Mistrzu, w czym procesory AMD ustępują INTELom? Przecież są szybsze, tańsze i tak samo zgodne." I byli szczęśliwi, wiedząc, że zadali pytanie, na które najwięksi mędrcy bali się odpowiadać. Lecz On tylko rzekł im: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Procesory INTELA są lepsze od AMDków, tak samo jak stary Quake II jest lepszy od kolorowego Quake'a III. Tylko ten wejdzie do Doliny Krzemowej, kto używa komputera z Windowsem i procesorem Intela." Zdumieli się słysząc, tak śmiałą i trafną odpowiedź. Wielu szemrano przeciwko Niemu i nazywało lamerem między sobą, gdyż nie mogli znaleźć rady na Jego naukę.
3. Spotkanie z DOSowcami
Bill natenczas wszedł na sympozjum DOSowców i rzekł do nich: "Pokój z wami, moje dzieci. Niech spłynie na was laska Microsoftu." Lecz oni, nie bacząc na wątłość Billa, zaślepieni gniewem rzucili się na Niego. Gdy razem z uczniami zdołał już uciec wystarczająco daleko ci pytali się Go: "Mistrzu, dlaczego nie rozkazałeś ziemi, aby ich pochłonęła, albo, dlaczego nie spaliłeś ich wzrokiem?" Lecz On odpowiedział im tylko: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Jest czas strzelania i czas zbierania health'ów."
4. Uzdrowienie opętanego
Bill wraz z uczniami przebywał w gościnie u bogatego kupca. Natenczas przyprowadzili do Niego człowieka szalonego. Toczył on pianę z ust i złorzeczył przeciwko Microsoftowi: "Billu Gatesie, nie boje się Ciebie. Linuxa jest lepszy od NT-ka, sprawniejszy, stabilniejszy, bardziej wygodny, tańszy..." Lecz Bill tylko rzekł: "Zły duchu, zostaw tego usera" I zły duch odszedł, a człowiek śmiał się i tańczył wraz z rodziną, chwaląc Windowsa i jego twórcę. Użytkownicy Macintosha zaś, widząc to pytali się: "Kim On jest, że ma moc wypędzania złych duchów", lecz uczniowie Jego mówili: "Czyż nie widzicie w Jego słowach kodu źródłowego?" Lecz oni nie widzieli, gdyż znali tylko Apple'a i byli ślepi na świętą naukę.
5. Rozgrzeszenie lamera
Na ten czas przystąpił do Billa człowiek, który miał bana na wszystkich polskich kanałach. Bill zaś, widząc jego skruchę, rzekł: "Czy żałujesz przeklinania i puszczania floodów na głównym?" Ten zaś odrzekł: "Żałuję". Wtedy Bill rzekł: "Idź do domu, a przywitasz autoopa na każdym kanale, na jaki wejdziesz" Uczniowie Jego, widząc jak traktował grzesznika, dziwili się bardzo, On zaś odrzekł im: "Czyż nie rozumiecie, że należy dbać o lamerów, gdyż nas utrzymują? Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Ten tylko wejdzie do Doliny Krzemowej, kto dwóm lamerom sprzeda trzy kopie Windowsa."
6. Przypowieść o miłosiernym userze
Pytali się uczniowie Billa: "Mistrzu, czy to prawda, że ludzie z szybszymi komputerami są lepsi?" Wtenczas Bill zebrał ich wkoło siebie i powiedział: "Pewien człowiek wyrzucił przez okno symulacje golfa z 94 roku, bo mu się znów zawiesiła. Przypadkiem szedł tym chodnikiem użytkownik PIII 1,5Ghz + 256 Mb RAMu + GeForce II + dysk 60 GB. Spojrzał na grę i poszedł dalej. Szedł tędy również właściciel Athlona 1,2 GHz + 128Mb RAMu + TNT2Ultra + dysk 20 GB. Podniósł ją, obejrzał i ponownie wyrzucił. Przypadkiem jednak przechodził tamtędy użytkownik P200 MMX + 32 Mb RAMu + VooDoo1 + dysk 3,2 GB. Zabrał grę do domu, wyczyścił, wsadził w ładne pudełko i tego samego dnia opchnął na aukcji internetowej jako nowy dodatek do Diablo II. Który z nich zasługuje na wejście do Doliny Krzemowej?" Uczniowie zaś odpowiedzieli zgodnie: "Ten trzeci".
7. Nauki Johna Carmacka
Nauczał wtedy pewien pustelnik i programista imieniem Jon Carmack. Lecz gdy dowiedział się o przybyciu Billa rzekł: "Oto ja was chrzczę wodą, lecz Ten, który przychodzi chrzcić was będzie czystym silikonem." Pytali Billa uczniowie o Johna Carmacka, On zaś odrzekł im: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Jon to twórca Quake'a, największy z proroków. Lecz nawet najbiedniejszy z Doliny Krzemowej ma więcej forsy od niego." Lecz gdy powiedzieli Mu o uwiezieniu Johna przez graczy Unreal Tournament, strapił się bardzo, gdyż wiedział, że i Jego czas próby się zbliżał.
8. Uwięzienie Billa
Wtenczas uwięziono Billa za praktyki monopolistyczne. Było z Nim w celi dwóch skazańców. Jeden zawołał pełen pychy: "Jeśli jesteś władcą Microsoftu, panem Doliny Krzemowej to czemu nie rozkażesz swoim prawnikom nas uwolnić?" Lecz drugi odrzekł mu: "Cicho głupcze, Ten tutaj nic nie uczynił, a my słusznie cierpimy za hackowanie rządowych serwerów." I rzekł do Billa: "Panie, gdy już stąd wyjdziesz, wspomóż sędziów przysięgłych małą zapomogą w moim imieniu." Lecz On odrzekł mu: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam Ci. Jeszcze w tym tygodniu będziesz siedział koło Mnie w zarządzie"
9. Nauka o biednym userze
Gdy nauczał [Bill], zbliżył się do niego przedsiębiorczy user i rzekł: "Panie, używam legalnego softu, nie campuje, gdy gram w Quake'a, zawsze rejestruje nowego Windowsa. Co mam jeszcze robić, by wejść do Doliny Krzemowej?" Na to Bill mu odrzekł: "Kup najnowszy pakiet Microsoft Office ze zniżką" Zmieszał się wtenczas user bardzo i odszedł smutny, gdyż pakiet ten kosztował tyle, co nowy komputer w podstawowej konfiguracji. Na ten czas rzekł Bill do swoich uczniów: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Prędzej Quake III będzie robił 50 klatek na Voodoo2, niż biedny user wejdzie do Doliny Krzemowej.”
* * *
ODA DO JABOLA
Niektórzy niemądrzy ludzie
Pyski maczają w wódzie
Ja się w wódce nie lubuję !
Co innego proponuję.
Cóż to może być, spytacie ?
Czy o piwie mówisz bracie ?
Ani piwo, ani wódka
Która jest jak szczurza trutka !
To ambrozja jest, to nektar
Wychlać tego można hektar
Później puścisz sę fraktala
Rano bańka napierdala.
Co to jest za napój boski ?
Same fakty, proste wnioski:
Toż mój JABOL jest kochany
Przez kraj (???) cały uwielbiany.
Ty to pijesz, taką siarę ?
Piwosz krzyczy: ty masz z garem !
Ja mam z garem, piwo żłopie ?
JABOL zawsze był na topie !
To jest napój dla wybrańców
JABOLOWYCH pomazańców
Picie go to zaszczyt wielki
To już nie są ceregielki !
By go wypić kimś być trzeba
A nie pożeraczem chleba
Napój jest to elitarny
Nie dla ciebie, kmiotku marny !
Tak sę piszę, opisuję
Faktów jednak tu brakuje
Co niewiernym by wskazały
Drogę wiekuistej chwały.
Otóż JABOL jest w butelce
Stać po niego trza w kolejce
Kasy dużo nie kosztuje
Ale za to jak smakuje !
Buteleczka piękna, równa
Nie blaszana puszka z gówna.
W rączce Twej się łatwo zmieści
Gardło zaraz Ci popieści !
Zabieramy koszyk duży
Co za transport nam posłuży
Podjeżdżamy do stoiska
Patrzysz: a tu same piwska.
O, do chuja, gdzie trafiłem ?
Chyba drogi pomyliłem
JABOLECZKI są tam dalej
A na piwo napalm nalej
Podjeżdżamy kawałeczek
A tu rzędy buteleczek
Spoglądają na nas z półki
Więc bierzemy sześć do spółki
Buteleczki bierz brązowe
Bo zielone są chujowi
Takie żabki przyjebane
Wypić z tego: przeżygane !
JABOLECZKI więc ładujem
I przy kasie się stopujem
Trochę kasy wybulimy
Ale się napierdolimy !
Każdy ryj ma ucieszony,
Wielce jest zadowolony
Gdyż za parę już minutek
Precz ucieknie wszelki smutek!
Więc idziemy gdzieś nad rzeczkę
Otwieramy buteleczkę
Pchamy szyjkę w swe usteczka
I chlejemy JABOLECZKA
Nieraz ludziom kłopot wielki
Sprawia korek od butelki
Na to jedna tylko rada:
Swymi kłami traktuj dziada !
Chwyć go mocno i pociągnij
Zębów przy tym nie zapomnij.
Potem wypluj go daleko
W świat go ponieś, "wierna rzeko" !
Patrzę koleś już na szczycie
Tu się rozpoczyna życie !
A rączęta drżące wielce
Ku następnej mkną butelce.
Wściekłość mnie ogarnia wielka
Gdzie, do chuja, jest butelka ?
Leży sobie ostatnia już
Więc ją łap i do pyska włóż !
Wlewam w siebie aż połowę,
Ale coś mnie jebie w głowę !!
Świat jest piękny, kolorowy
Czuję się jak człowiek nowy !
Patrzę, koleś się rozbiera
A mnie zazdrość wręcz rozdziera !
Temu dobrze, myślę sobie
Ja mam jeszcze jasno w głowie.
Biorę butlę: jest połowa !
Jak mnie strasznie boli głowa ..
Piję resztę JABOLECZKA
A w żołądku istna sieczka
Coś tam miesza się, wiruje
To fraktalek się szykuje
I promile się podnoszą
Zaraz na szczyt mnie wyniosą !
Coś jest ze mną nie w porządku
Rewolucję mam w żołądku
Krew się burzy i gotuje
Aż za chwilę eksploduje !!!
Nagle jak mnie coś jebnęło
O, nareszcie się zaczęło
Gdzie ja jestem, o cholera !
Nowy rozdział się otwiera !!
Ależ mi się w bańce kręci
O, nareszcie, wszyscy święci !!
Jednak w końcu się to stało
We łbie coś mi zamieszało...
Jestem w końcu na tym szczycie
Trza się odlać należycie
Miejsca na to było wiele
Lecz najlepiej jest w kościele
Otwieramy drzwi wiekowe
Koleś o weń se rozwala głowę
Krew się z bańki mocno leje
Patrzę: jakaś stara baba mdleje.
Krzyczę do niej: zamknij ryja
Bo ci w dupę wsadzę kija !
Ksiądz wypada rozgniewany
Uciekajcie stąd, szatany !
Dobra , dobra już idziemy
Się gdzie indziej odlejemy !
Nogi dziwnie się plątają
Jedna drugiej przeszkadzają...
Świat się chwieje i kołysze
"O, pijacy": gdzie? tam słyszę
Coooo, masz problem głupia babo ?
Babci już się robi słabo.
Kumpel ją traktuje z glana
"Ale fajnie zarzygana..."
Uciekamy z miejsca zbrodni
Gdyż za dużo tu przechodni...
Ludzie zaś z wyrazem trwogi
Spierdalają z naszej drogi
Jedna dziwka nie zdążyła
Parę laczków zaliczyła
Idę dalej rozbujany
Już przystanek rozjebany
Po chuj stał na mojej drodze ?
Dałem swej zaszaleć nodze !
A śmietniki wciąż latają
Co rusz szybę rozwalają
Coś mi chrzęszczy po nogami
Świat pokryty odłamkami.
Koleś ryczy i przeklina
Chować się, bo jedzie glina !
Więc chowamy się za płotem
Ale zaraz, myk z powrotem
Idziem dalej, podśpiewujem
Do tramwaju się pakujem
Ale pojazd odlotowy
Zaraz będzie całkiem nowy.
Koleś pada na siedzenie
"Będę żygał-ostrzeżenie"
"Skasuj bilet", drugi krzyczy
"Bo się lampi motorniczy".
Więc kieszenie przeszukuję
Lecz biletów nie znajduję
"Weź spierdalaj z kasowaniem"
Lepiej już się zająć chlaniem.
Koleś wkurwił się potwornie
Jak w kasownik nie pierdolnie !!!
Rozpadł się biedaczek cały
Tylko części poleciały.
Drugi schyla się, ogląda
Resztkom owym się przygląda.
"Eee, chujowy bo krajowy"
Trzeba więc rozwalić nowy.
Uderzenie więc szykuję
Nogą moją weń celuję
Ale coś się chyba stało
Chwiać zaczęło się me ciało.
Grawitacja pojebana
Mnie rzuciła na kolana
A z żołądka coś wędruje
W gardło moje się pakuje.
Ależ żurek zajebisty
Duży, ładny i soczysty
Poleciał sę na podłogę
Z której to ja wstać nie mogę.
Kumpel chwyta mnie, podnosi
Drugi o ratunek prosi
Tramwaj cały zarzygany
I kasownik rozjebany.
Spierdalaj stąd, panowie
Nim się motorniczy dowie.
Wypadamy więc z tramwaja
Zaraz będą dalsze jaja.
Mapę wszystkim nam zabrali
Każdy żura gdzieś tam wali
Wszyscy chwieją się okrutnie
Jakoś tak się czuję smutnie.
Czas nam było gdzieś zaszaleć
Jakieś dupy sobie znaleźć
Bo gdy człek napierdolony
To na laski napalony
Gdzie tu dyska się znajduje ?
Kumpel palcem pokazuje
Coś tam świeci, miga, błyska
Trzeba to zobaczyć z bliska.
"Chodźcie trzoda , tam jest chlanie"
Lecz miał bramkarz inne zdanie
Nie chce wpuścić do środka
Chyba złego go coś spotka
Weźcie chuja z mojej drogi
Bo mu zaraz jebnę z nogi !
Kumple mnie zablokowali
Z laczka strzelić mi nie dali
Lecz gościowi zmiękła pała
Noga ma go przekonała
Drzwi szybciorem nam otworzył
Dzięki temu świtu dożył
Ładujemy się na salę
Ale panien, ja cię walę !!!
Patrzę, laski sę tańcują
I uszami ludzi szczują
Człowiek się napalił wielce
Wepchnął gdzieś by swoje ręce
Tudzież inne części ciała
Byle laska tylko dała
Już nie mogę, ja mam chcicę !!!
Jeśli baby wnet nie chwycę
Chuj mi chyba eksploduje
Krew się w żyłach zagotuje
Poszedł kumpel więc na łowy
Każdy z nas jest już gotowy
że jak przyjdą nasze panie
Członki spełnią swe zadanie
W międzyczasie coś chlaliśmy
Ryja komuś obiliśmy
Ale to już wina tego ciula
że cudowna ma koszula
Wielce mu się spodobała
Chciał ją zdjąć z mojego ciała
"Bieg, frajerze, bo uderzę"
A on na to: ja nie wierzę
Jakem żem się zdenerwował
Strzała z laczka przyszykował
Dostał gostek prosto w twarz
"Chcesz koszulę ? To ją masz !!
Rozerwałem się troszeczkę
Wykończyłem buteleczkę
Jednak sobie przypomniałem
że za młodym tęsknię ciałem.
Wraca koleś i dwie cnoty.
Cóż to są za kaszaloty ?
Dupy wielkie, nogi krzywe
A ich ryje są parszywe.
Coś nam z głowy wywietrzało
Dochlać nam się wypadało
Więc idziemy do nocnego
Ja udaję tam trzeźwego
Kupujemy parę flaszek
I idziemy gdzieś pod daszek
. Obalamy te JABOLE
Zatańczymy sobie w kole.
Czuję się wprost zajebiście !
Każdy żury gdzieś kwieciście
Dzieła nasze podziwiamy
Ostro przy tym przeklinamy
Koleś leje gdzieś pod murem
Reszta idzie sobie sznurem
Głośno sobie podśpiewujem
Fajnych lasek wypatrujem
Idę sę środkiem drogi
Tak mnie niosą moje nogi
Trza rozwalić coś nowego
Podnieść trochę nasze ego.
Patrzę: moja szkoła stara
Tu jest extra, chodźcie wiara
Zaraz coś sę wymyślimy
Szybę jakąś rozwalimy
Więc chwytamy za kamole
Żeby tej zajebać szkole
Za te męki i cierpienia
Żegnaj szybo, do widzenia
Potem na drzwi wszyscy leją
I potwornie wręcz się mieją
żeśmy szkołę obrzucali
I na koniec ją olali
Lecz tak głupio w życiu bywa
że się dobre szybko zrywa
Kasa nam się już skończyła
Żadna pomoc nie napływa
Czas więc kończyć nasz wieczorek
Jutro kac, lecz już we wtorek
Znowu się napierdolimy
Potem razem zatańczymy
Każdy idzie więc do domu
Mniej lub bardziej po kryjomu
Uliczkami, zaułkami
Szlak swój znacząc fraktalami
Koleś przyniósł znak drogowy,
Tak mu przyszło coś do głowy
Mówił, że się nudził wielce
Więc sę znaczek wziął na ręce.
Jak do domu ja trafiłem
Nigdy się nie domyśliłem
Wielka jednak dla mnie chwała
że mnie glina nie złapała !!!
Gdyż niebiescy ci panowie
Pałą dadzą mi po głowie
Potem gazem potraktują
Psami swymi mnie poszczują
Wsadzą mnie pod wąż gumowy
Od stóp lejąc aż do głowy
Wodą zimną zajebiście
Kopiąc przy tym mnie soczyście
Później wrzucą mnie do celi
Między tych wąchaczy klei
Co to już od urodzenia
Wódę chleją miast jedzenia
Potrzymają godzin kilka
Dla nich to jest mała chwilka
Rano wlepią ci papierek
Na nim dużo jest cyferek
Tak więc składam hołd w podzięce
że nie wpadłem w smerfów ręce
Dalej jakoś się człapałem
Dom mój wreszcie gdzieś ujrzałem
Patrzę: jakieś drzwi zjebane
Zaraz będą obżygane
W zamek trafić ja nie mogłem
Toteż kopem se pomogłem
Zajęczały, zatrzeszczały
Ale wpuścić mnie nie chciały.
Więc chwyciłem się mej klamki
Celowałem w oba zamki
W końcu drzwi te otworzyłem
Do mej chaty się wtoczyłem
Szczęściem wszyscy dawno spali
Mi się dalej w bańce wali !
Na me łóżko się zwaliłem
O Amisi mojej śniłem
żury dalej zaś puszczałem
Wiadro nimi napełniałem
O, do chuja, już nie mogę !
Żygam prosto na podłogę
Rano starsza mnie zabije
Powie, że jej dywan gnije
W końcu wszystko wyrzygałem
Smacznie sobie po tym spałem
Rano budzę się zjebany
Pokój cały zarzygany
Starsza ryczy, wrzeszczy, pluje
Siostra zaś moralizuje
żebym nie pił, bo to szkodzi
Mnie zaś gówno to obchodzi !
Mnie to wali, jebie, grzeje
Jak mam chęć, to się nachleję !
Moje zdrowie, ma wątroba
Abstynencja to choroba !!!
Ci co piją, palą, walą
Się do ludzi zaliczają
Reszta trzody to hołota
Kto nie chleje ten jest C I O T A!
Jak tu nie pić na tym świecie ?
Może, kurwa, mi powiecie ?
Ja nie mogę, nie wytrzymam
Jeśli sobie nie porzygam !!
Bez JABOLA to nie życie !!!
Chyba teraz mi wierzycie
że mój JABOL jest najlepszy
A kto nie chce: niech się pieprzy !
Ci zaś co się ze mnie śmieją
Chyba gówno rozumieją
Widać jakieś to głupole
To jest życie, nie przedszkole !!
Trza JABOLA pić ze smakiem
Albo w dupie grzebać hakiem
Napój jest to wyborowy
Wyśmienity, odlotowy
Mnie zaś cieszy to ogromnie
że się ludzie garną do mnie (???)
Że są nowi JABOLFANI
W mym JABOLU zakochani
A ja znów wypluwam korek
JABOL jest na podwieczorek
Na śniadanie i kolację
Tak to dieta: macie rację !!
* * *
WIERSZ O DRESIARZU
W jednym z Polskich miast w willowej dzielnicy
mieszkał dresiarz Łysy postrach okolicy.
Bali się go wszyscy i starzy i młodzi,
nikt przy zdrowych zmysłach mu w drogę nie wchodził.
Jeździł wieczorami gdzieś na dyskoteki,
wyrywał panienki na swą kurtkę w ćwieki.
Dres miał nienaganny, komórkę za paskiem
obuwie sportowe i czapeczkę z daszkiem.
Szaliczek kibola miał kilkumetrowy,
bo kark miał ogromny u podstawy głowy.
Zaś głowę niewielką - mały wrzód na szyi,
w małej główce lekarze sensor mu zaszyli.
Imitował bodźce za mózg uszkodzony.
Dla kumpli kiboli był jak brat rodzony.
Rozkręcał zadymy i walił "bejsbolem",
Łysy był naprawdę wzorowym kibolem.
Całkiem łysy był Łysy, ale nie był skinem.
Skiny w dresach nie chodzą, nie szpanują tyle.
Włosy same mu wyszły od anabolików,
w uchu nosił dwanaście gównianych kolczyków.
Co drugą sobotę wyjeżdża z kumplami
bronić swej drużyny, walczyć z kibicami.
Po ostatniej bójce chodzi załamany,
bo przez szalikowców kij ma popękany.
A w każdą niedzielę, gdy mają ochotę,
jadą samochodem wyzywać hołotę.
Staną przy bulwarze, głośny miuzik leci
oglądają "laski" - którą kto przeleci.
Łysy ma pragnienie, więc mięśnie napręża,
przyjmuje postawy i wzrok swój wytęża.
Jak się któraś spojrzy znaczy zakochana,
nieważne czy ładna, ważne że pijana.
Poderwać panienkę przecież żadna sztuka,
wyciąga komórkę i pin kodu szuka,
a że jego umysł trochę obolały
potrafi tak szukać nawet tydzień cały.
Wszystkie młode laski lecą na komórę,
a gdy im pokaże, jaką on ma furę,
z której na "full volume" nawala muzyka
nie musi się męczyć, bo już chcą się bzykać.
Wypada panienki wziąć do samochodu,
jedna siada z tylu, ta ładniejsza z przodu,
pojeżdżą godzinę jeszcze ulicami
i pójdą do pubu napić się z kumplami.
Panienki szczęśliwe, że im się trafiło,
taki ekstra chłopak, fajny, że aż miło.
Zaprosił na piwo i postawił loda,
a te jego mięśnie! - Aż ogarnia trwoga.
Łysy to nie frajer i zawsze się dzieli,
tą brzydszą odstąpił kolegom, bo chcieli.
Ta ładniejsza - głupsza i oto chodziło,
nie musi nic mówić, jej i tak jest miło
Zabiera ją za miasto, wyłącza maszynę,
Potem przez minutę uderzają w ślinę.
Dziewczyna się waha. Łysy ją prostuje,
"Jak nie będziesz moja, to Ci mordę skuję".
Dziewczyna szybciutko robotę skończyła,
Łysy jest szczęśliwy, komórą wywija,
Wydzwania po kumplach, chwali się zdobyczą,
Panienka już szlocha - one zawsze ryczą.
Pojechał do miasta, zostawił dziewczynę
W barze z dresiarzami pił piwo godzinę.
Zaraz dyskoteka - zbiera się drużyna,
Pewnie się nawinie kolejna dziewczyna.
Dresy robią swoje, każda na to leci,
Komórka przy pasku na zielono świeci.
Bramkarz w dyskotece - z pakerni kolega,
Wygląda nietego - " Tobie co dolega? "
" O ? Łysy Cześć Brachu! Źle się dzisiaj czuję,
Nie ma anaboli, sterydów brakuje.
Pakowałem dzisiaj ze cztery godziny,
żyły mi spękały, jądra się skurczyły!"
" O kurde! Cholera! Ale jaja, bracie!
Ja Ci mówię, cholera, załóż w paski gacie.
Jakem Łysy Ci mówię - dresy to podstawa
Bez dresów, cholera, to żadna zabawa."
" O jądra się nie martw, to skutek uboczny,
Masz jądra skurczone, ale triceps mocny.
Mi się bracie zwoje na mózgu prostują,
Ale jestem paker, dresy mi pasują."
Postali tak chwile. Łysy wszedł na salę.
"Wynocha studenty, bo komuś przywalę!
Uczyć się wynocha, ja tu dzisiaj rządzę?
Ty w brylach ! Masz pecha, daj swoje pieniądze!
Studenci frajerzy, nie chcieli dać szmalu,
Dostali po zębach, nie ma ich w lokalu.
Siadają do stolika zamawiają piwo,
Lecz nagle komórki wydzwaniają żywo.
Dzwonią kumple, co tańczą gdzieś dalej na sali,
Widzieli jak studenci po ryju dostali.
" Mamy ekstra towar! Panienki nieśmiałe!
Przychodź Łysy do nas! Postawią Ci pałę!"
" Very dzięki chłopaki, później tam się zjawię,
Postawicie piwo i będzie po sprawie.
Te wasze panienki dawno zaliczyłem!
dzisiaj się na chlanie raczej nastawiłem."
Poszedł Łysy do kibla, wydalić urynę,
Wypił tyle piwa, że lał przez godzinę.
W kiblu tak cuchnęło jakby ścierwo gniło,
Musiał puścić pawia, wtedy mu ulżyło.
Każda dyskoteka wygląda tak samo,
Łysy zamiast tańczyć wciąż stoi pod ścianą,
Nie może się ruszać, bolą go zakwasy,
Zresztą nadmiar ruchu grozi spadkiem masy.
Łysy zawsze czeka do czwartej nad ranem,
Wtedy to dziewczyny są bardziej pijane.
Co się potem dzieje dobrze wiecie sami,
Chyba, że jesteście jeszcze prawiczkami.
Rano w poniedziałek kac mu czaszkę kraje,
Chciałby Łysy pospać, lecz do pracy wstaje.
Oczy ma przekrwione i oddech niezdrowy,
Wyciąga z lodówki woreczek foliowy.
To najlepsze Łysego lekarstwo na kaca,
Przykłada do czoła i wzrok mu powraca.
Potem nożyczkami woreczek rozcina,
Wypija zeń mleko, kac natychmiast mija.
Po dobrym śniadaniu zjada kilo koksów,
Zakłada swe dresy, ubiór dla fachowców,
Przed wyjściem z domu pożegnać się z mamą
Mama kocha syna i syn ją tak samo.
Przed domem już czeka na niego drużyna.
Trochę zimno na dworze. Łysy dres zapina.
"Czuwaj Głąby! Się macie!" Wita się z kumplami.
"Się masz Łysy! Palancie!" Łysy trzasnął drzwiami.
Łysy zawsze wozi kolegów do roboty,
Bo to kumple z dzielnicy, co lubią kłopoty.
Żaden frajer wieczorem ulicą nie chodzi,
Bo w nocy na ulicach żądzą gniewni młodzi.
Łysy tylko jednego u kumpli nie znosi,
że każdy z nich na dresach cztery paski nosi.
Łysy jest rasowym "dresiarzem metkowcem",
On nosi oryginały, nie wierzy w promocje.
Zaś kumple Łysego mocno przekonani,
że pasek od firmy w prezencie dostali.
Swoje dresy tanio na targu kupili,
A resztę pieniędzy wieczorem przepili.
Łysy lubi prowadzić swoją piękną brykę,
Pootwierać okna i włączyć muzykę.
Ruszył z piskiem opon, pędzi ulicami.
"Z drogi ludzie, bo jedzie Łysy z kolesiami!"
Paczka z hakiem przez rondo, na prostej do deski.
Lecz cóż to? Za krzakami stoi wóz niebieski,
Biały pasek " POLICJA"; Oj będzie zadyma.
Obok stoi policjant i suszarkę trzyma.
Wymierzył się w Łysego i już ząbki szczerzy,
że dali się złapać następni frajerzy.
Zamachał lizakiem i brwi zmarszczył srodze.
Drugi już rozciąga kolczatkę na drodze.
Łysy nie ma wyjścia, więc się zatrzymuje
Policjant podchodzi, numery spisuje.
"Dzień dobry panie władzo spieszę się do pracy."
Krople potu spływają Łysemu po glacy.
"Dokumenty proszę kontrola drogowa,
Jechał pan sto czterdzieści to cyfra pechowa,
A ograniczenie tutaj jest do sześćdziesiątki,
Płaci pan sto złotych z punktów dwie piątki".
"Ależ Panie władzo, ja o litość proszę,
Ja takich pieniędzy przy sobie nie noszę.
Mogę dać pięćdziesiąt i będzie po sprawie,
I obiecać mogę, że się już poprawię.
Policjant litościwy wypuścił Łysego,
Zapłacił pięćdziesiąt, bo tyle miał swego.
Stracił dziesięć punktów, co to dla twardziela
I tak prawo jazdy ma od bukmachera.
Koledzy Łysego mocno przerażeni,
Po stracie pieniędzy w smutku pogrążeni.
"Byłoby na nową kartę do komóry,
A nie dla policji na nowe mundury".
Oj nie lubią policji dresiarze z pakerni,
Zresztą, kto ją lubi prócz pani z cukierni,
U której policjanci paczki zamawiają,
Modę z ameryki w Polsce wprowadzają.
"Nie martw się Łysy jeszcze ich dorwiemy,
Nie ujdzie im na sucho, tyłki im skopiemy!"
Z Łysego to twardziel, więc się nie przejmuje
Olał temat zemsty, honor swój szanuje.
Dojechali na miejsce, gdzie Łysy ma pracę,
Wysiedli z samochodu. Łysy gładzi glacę.
Prezencję mieć trzeba, żeby mieć uznanie,
To jest dla pakera pierwsze przykazanie.
W ogromnym markecie z wieloma towarami,
Pracuje Łysy ze swymi kumplami.
Przenoszą w różne miejsca ogromne kartony,
Bo taki ma Łysy zawód wyuczony.
"Podawacz towaru" zawód dla pakera,
Lubi swoją pracę Łysy jak cholera.
Nie grzeją się w czaszce Łysemu sensory,
Jak niesie pod pachami dwa telewizory.
Właśnie się zbliżała dwudziesta godzina,
Sklep już opustoszał, dzionek pracy mijał.
Łysy poroznosił już wszystkie kartony,
Właśnie chciał obejrzeć w gazecie "balony".
Podchodził powoli do półki z gazetami,
Gdy wiatr się zerwał straszny, przeciąg trzask drzwiami.
Bardzo silny podmuch przewrócił Łysego,
Walnął głową w podłogę z betonu twardego.
Łysy znieruchomiał, głową mu paruję,
Chyba sensor ruchu w czaszce mu się psuje,
W oczach oscyloskop, z uszu dymek leci,
leży nieruchomo w wielkiej kupie śmieci.
Jakieś ostre zwarcia i wyładowania,
dziwnie na czerwono świeci jego bania.
Lecz cóż to się dzieje? Łysy marszczy czoło
"Nie, to nie możliwe!" Tłum krzyczy wokoło.
Łysy zaczął myśleć, mózg mu zapracował,
"Nastał cud prawdziwy"- tłumek wiwatował
Ta metamorfoza trwała pół godziny,
Wtem wszystko ucichło, pogasły selsyny...
Które w jego głowie zawsze pracowały.
Dostał je w szpitalu, jak był jeszcze mały.
Serce bije nadal i krew w mózgu szumi,
Zmarszczył bardziej czoło, ból mu oddech tłumi.
Boli go myślenie, krwawi mózg dziewiczy,
Usiadł pół przytomny, głośno z bólu krzyczy.
Znów wszystko ustało i wstaje przytomny.
Spogląda na ludzi i na sklep ogromny.
"Co ja tutaj robię?" - zadaje pytanie.
"Kim ja jestem? Gdzie mieszkam? Co się ze mną stanie?
Czy ja jestem sportowcem? Dlaczego mam dres?
I gdzie moje włosy?" W głosie słychać stres.
-"Czyżby on znormalniał?" - zapadło pytanie.
"Nastał cud prawdziwy! Dzięki Tobie Panie!
Ta rzecz niemożliwa stała się prawdziwa!
Kto się za tym wszystkim naprawdę ukrywa?"
Pomogli Łysemu wsiąść do samochodu,
Wolał usiąść z tyłu, bał się jechać z przodu.
Zawieźli go koledzy do domu powoli,
Bo czaszka Łysego ciągle jeszcze boli.
I mijały tygodnie. Łysy siedział w domu,
Nie chodził do pracy, nie ufał nikomu.
Zamknął się w mieszkaniu. - "Co się z Łysym dzieje?"
Martwią się koledzy. Lecz Łysy się śmieje.
A powód do śmiechu ma nie byle jaki,
Ma włosy na głowie, zniknęły żylaki.
Zaczął dużo czytać, by nadrobić stratę,
Nie pił alkoholu, zaczął pić herbatę.
Wysłuchał od matki, kim był do tej pory,
Że był Łysym dresiarzem . "Byłeś bardzo chory."
Słuchał z obrzydzeniem życiowej historii
O szalikowcach, bejsbolu, pijackiej euforii.
O panienkach, o lodach, o dresach z paskami,
O "komórce", pakerni i wiadrach z koksami.
Słuchał i nie wierzył, ogromnie się brzydził
"Przecież chyba wtedy każdy ze mnie szydził!"
Wstydził się pokazać ludziom na ulicy,
Wszak mieszkał w niewielkiej willowej dzielnicy.
Wszyscy go tam znali, wszyscy się go bali,
Ludzie go za głupka wtedy uważali.
Teraz, gdy znormalniał nie chciał być matołem,
Wolał się rozwijać, skończyć jakąś szkołę.
Marzył o karierze i chciał być studentem.
Czy mu się to uda? Wszak jest abstynentem.
Dlaczego tak ludzi zmienia środowisko,
że dla dziwnej mody mogą zrobić wszystko.
Sposób bycia zmienić, szargać swoje zdrowie.
To wszystko "Łysemu" nie mieści się w głowie.
Myśląc o tym wszystkim zasnął snem głębokim,
Przyśnił mu się anioł w tunelu szerokim
I powiedział Łysemu swym anielskim głosem,
że jest jego stróżem, boskim albatrosem.
Rozbłysło jasne światło za jego plecami
I odleciał anioł machając skrzydłami.
Nasilał się i zbliżał promieni korkociąg,
Słychać było stukot. To nadjeżdżał pociąg.
Obudził się Łysy cały potem zlany,
Chciał zasnąć, lecz nie mógł, choć liczył barany.
"Czy ten sen coś oznaczał, czas wszystko pokaże,
Może to wskazówka, bym był kolejarzem."
Lecz dalsze Łysego upadki i wzloty,
Jego radość i szczęście, a także kłopoty,
To zupełnie nowa życiowa historia.
Teraz to już wszystko. Skończyłam. VIKTORIA!
|
|
|
|