Wysłany: Sob 21:24, 05 Sty 2008 Temat postu:
|
|
Rozdział IV : Nieoczekiwane Zdarzenia.
- RON! – wydarła się Hermiona do ziewającego obok Weasleya, który szturchnięciem łokcia rozlał cały dzban dyniowego soku na krystalicznie czysty śnieżnobiały obrus. Cała szkoła poszła późno spać, lecz nie przesunięto lekcji.
- No ekipa – uśmiechnął się Harry, który miał na sobie szatę w kolorze rażącej bieli, symbol dobra. – Zwijamy się. – Potter trzymał w ręku swój plan zajęć, dostał go zeszłego wieczoru od Pabla. Ron zerknął przyjacielowi przez ramię.
- Nieźle, mamy dzisiaj dwie godziny obrony i dwie czarnej Magii, niezły kontrast.
- Nie wiem jak Wy. – odezwała się panna Granger. – Ale ja jestem ciekawa czego będziemy się uczyć u nowego profesora.
Wstali od stołu i poszli w kierunku klasy OPCM. Wewnątrz czekał na nich Remus, tą lekcje mieli ze Ślizgonami.
- Witam Was. – uśmiechnął się ciepło. – Jak wiecie nazywam się Remus Lupin i również w tym roku będę nauczał tutaj OPCM, na dzisiejszej lekcji zrobimy sobie małą powtórkę w postaci pojedynków, dobierzcie się w pary.
Harry podszedł zdecydowanym krokiem do Hermiony, której burza brązowych włosów przesłaniała twarz, musiała odgarnąć je z czoła, żeby cokolwiek widzieć, jednak wtem niewiadomo skąd pojawił się obok nich Draco Malfoy we własnej osobie.
- Co jest Potter? – zaczął gadkę swoim przesłodzonym i przepełnionym ironią głosem. – Dalej płaczemy po stracie tego kundla?
- Zamknij mordę Malfoy, albo zrobię ci z dupy zajezdnię tramwajową. – odgryzł się Potter.
- Taki jesteś skory do bójki? Proszę bardzo.
Hermiona ostrzegawczo szturchnęła przyjaciela w ramię, zblizał się do nich Remus.
- Jakiś problem panie Malfoy?
- Ależ skąd Panie PROFESORZE. – ostatnie słowo podkreślił z jawną kpiną.
- Harry pozwól tutaj. – Lupin machnął różdżką i światło w Sali zgasło, machnął po raz drugi i pojawił się podest służący do pojedynków. Harry wszedł tam razem z Hermioną, stanęli naprzeciw siebie obserwowani przez całą klasę. Potter oczywiście ukłonił się, Granger odwzajemniła gest.
- Expelliarmus! – krzyknęła Gryfonka
- PROTEGO! – ryknął Harry. Złota tarcza w kształcie kuli okoliła go całego powodując, że zaklęcie Hermiony w nią wsiąkło.
Determinacja na twarzy Gryfona była doskonale widoczna. Jego usta same wypowiedziały słowa zaklęcia.
- Avifors!.
Promień „udekorowany w kwiaty” pomknął w stronę Granger, w tej chwili porosła cała zieloną trawą, nie mogła się ruszyć, łodygi roślin uwięziły jej nogi w miejscu, nie mogła się ruszyć.
- Expelliarmus! – różdżka Grangerówny wskoczyła wprost do ręki Harry`ego.
- Brawo Harry. – Lupin klaskał razem z innymi. – Teraz Pan Malfoy i Pan Weasley. Zapraszam.
Ron i Draco wyszli na podest, żaden się nie pokłonił. W powietrzu latały same oszałamiacze, gdy nagle Malfoy wrzasnął.
- CRUCIO!
Potter wiedziony instynktem wyciągnął różdżkę i krzyknął.
- TRISTEWINDRI!
Malfoya odrzuciło na ścianę(Dosłownie) zaczął robić się siny na twarzy, Jego cruciatus przepadł w chwili gdy Draco przestał nad nim panować, Ronald nie mógł wyjść z szoku, tak samo reszta klasy. Potter cofnął zaklęcie, w tej chwili do klasy wpadł wściekły Severus Snape znienawidzony przez Harry`ego nauczyciel eliksirów.
- POTTER! DO MOJEGO GABINETU NATYCHMIAST!!
- Uspokój się Severusie. – powiedział opanowany Lupin. – I proszę, nie zakłócaj mi lekcji, minus 400 punktów od Slytherinu i dwumiesięczny szlaban dla Pana Malfoya, dodatkowo zostaje zawieszony w prawach prefekta Slytherinu.
Do wszystkich dotarło co powiedział Remus. Draco wyglądał jak spetryfikowany.
- Mój ojciec….. – zaczął.
- Nic nie może teraz zrobić. – dokończył Profesor Lupin. – Tak jak powiedziałem, szlaban.
- Ale Lupin, nie możesz karać mojego ucznia. – odzyskał werwę Severus.
- Tak się składa, że mogę Severusie, nie wiem czy wiesz ale ja również mam takie same uprawnienia jak Ty. Ciesz się, że twój podopieczny nie został wyrzucony ze szkoły, a teraz żegnam. – uciął dyskusję Remus. Snape zmył się z klasy a czarna peleryna powiewała za nim jak skrzydła nietoperza.
- Koniec zajęć. – rzucił krótko Lupin. – Harry zostań na chwilę.
Gdy wszyscy wyszli, Potter i Profesor usiedli spokojnie. Lupin przetarł ręką zmęczone oczy.
- Co to za zaklęcie? – spytał Profesor.
- Nie wiem panie profesorze, po prostu poczułem, że instynkt każe mi wypowiedzieć właśnie te słowa, Ron był w niebezpieczeństwie a czułem, że się nie ochroni.
- Wiesz, że na pewno sprawa dojdzie do dyrektora. – zauważył słusznie Lupin. – Nie martw się, pomogę Ci z tego wyjść bez szwanku. – uśmiech rozjaśnił jego twarz. – A teraz idź, bo spóźnisz się na Czarną Magię, Pablo jest bardzo wymagający.
Dotarli pod klasę Czarnej Magii która była naprzeciwko OPCM w szybkim tempie.
- Dzięki Harry – odezwał się Ron. – Jak to zrobiłeś?
- Nie wiem Ron, naprawdę, nie wiem. – odpowiedział skołowany Potter.
Klasa Mc Larena nie była udekorowana niczym szczególnym. Czarne ściany, ławki i biurko, gdy profesor wszedł do pomieszczenia nastała cisza. Taką ciszę w klasie utrzymał tylko Snape.
- Witam Was na pierwszej lekcji Czarnej Magii. – Pablo mówił szeptem, jednak cisza dalej była obecna. – Nie uznaję teorii, na moich lekcjach tylko praktyczne podejście. Dzisiaj zajmiemy się zaklęciami niewybaczalnymi. Kto wie jakie one są?
- Ale Panie Profesorze. – odezwał się Malfoy. – Nie można używać ich w szkole.
- I kto to mówi? Syn Śmierciożercy? – odparował Profesor.
Harry uśmiechnął się wrednie pod nosem. Wreszcie ktoś utarł nosa Draconowi. Zadowolony słuchał dalej wykładu swojego opiekuna.
- Nikt nie wie? – Pablo popatrzył wzrokiem po klasie. Włosy miał związane w koński ogon. Panie Potter, pan też nie?
- Są trzy. – wyjaśnił Harry. – Imperius, Cruciatus i Avada Kedavra. Imperiusa używa się do kontroli człowieka, by móc mieć pełną władzę nad umysłem. Cruciatus służy do zadawania niewyobrażalnych cierpień, głównie jest to silny skurcz mięśni ciała, natomiast Avada Kedavra. – zawiesił smutno głos wspominając Syriusza, Cedrika i Rodziców. – Zaklęcie uśmiercające.
- Trzydzieści punktów dla Gryffindoru. – uśmiechnął się Pablo. – Poproszę teraz wszystkich aby spróbowali rzucić zaklęcie Imperius na te zwierzęta. – przed każdym zmaterializował się szczur.
Przez resztę lekcji nikomu nie udało się rzucić zaklęcia poprawnie. Potterowi też nie, po lekcji został z opiekunem.
- Nie było tak źle Harry. – pocieszył go Pablo. – Od jutra zaczynamy lekcje prywatne, nauczę Cię wszystkiego co sam umiem, poznasz też…..przeszłość rodziców.
- Dzięki Pablo. Muszę iść, Dyrektor mnie wzywał.
Powlókł się zmęczony do Gabinetu Dumbledore`a, natomiast Mc Laren miał łzy w oczach.
- Wybacz mi synu – szepnął do siebie. – Niedługo poznasz prawdę Harry.
Rozdział V : Złość Lorda Voldemorta
- Wszystko przygotowane? – spytał trupioblady mężczyzna. Krąg postaci w czarnych pelerynach zafalował w służalczym pokłonie. Lord uśmiechnął się z satysfakcją. Teraz Potter mu się nie wymknie.
- Panie. – odezwał się Lucjusz Malfoy. – Od mojego syna dowiedziałem się, że Potter ostatnio się zmienił, zna zaklęcia Białej Magii. – skłonił się przed Voldemortem.
Lord podrapał się po brodzie. Nad czymś gorączkowo myślał.
- Zmiana planów Malfoy, zawiadom wszystkich dostępnych śmierciożerców. – morderczy uśmiech rozjaśnił twarz Czarnego Pana. – Radzę się pospieszyć.
Tymczasem w Hogwarcie
Był już późny wieczór, kiedy Potter dowlókł się do Gabinetu Dumbledore`a. Czuł, że czeka go niebezpieczna konfrontacja. Gdy doszedł do kamiennej chimery i wszedł na schody już miał otworzyć drzwi gdy usłyszał głos Severusa Snape`a
- Albusie, nie możesz wiecznie przed chłopakiem ukrywać tego co ukrywasz.
- Severusie. – odezwał się Albus. – Nic nie jest pewne, a Harry`ego nie będę narażał na niebezpieczeństwo.
Potter nie czekał, wszedł do gabinetu bez pukania.
- Pan raczy wybaczyć profesorze. – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Ale sam pan mnie wzywał.
- Siadaj Harry. – uśmiechnął się dobrodusznie staruszek. – Severusie, czy mógłbyś?
- Oczywiście Dyrektorze. – Snape wycofał się bezszelestnie z gabinetu.
Albus potarł zmęczone oczy. Wpatrzył się w Pottera, i bardziej surowym tonem zapytał.
- Co się stało na lekcji OPCM? Dlaczego zaatakowałeś pana Malfoya?
- Malfoy użył zaklęcia niewybaczalnego Panie Dyrektorze, chciałem pomóc Ronowi, to nie jest chyba niezgodne z regulaminem.
- Zaklęcie jakiego użyłeś.. Jak ono brzmiało, pamiętasz inkantację?
- „Tristewindri” – Harry zamyślił się. – Nie wiem dlaczego akurat to, ale pierwsze przyszło mi do głowy. – przyznał szczerze.
- Posłuchaj mnie Harry, Dracon został ukarany za swoją postawę przez profesora Lupina, ale zaklęcie jakiego ty użyłeś wykracza poza poziom Hogwartu, mówię ci to bo jestem z Tobą szczery.
W Potterze zawrzało, nie mógł powstrzymać wściekłości.
- Pan jest ze mną szczery??!! – krzyknął. – Gdyby nie pańskie kłamstwa Syriusz by jeszcze żył!, nie chcę słyszeć nic więcej o pańskiej szczerości! Jedyną szczerą osobą jest ktoś komu bardzo na mnie zależy!, Żegnam!
To mówiąc trzasnął drzwiami i wyszedł, udał się wprost do klasy Czarnej Magii, gdzie został tylko list na biurku zaadresowany do niego.
Harry
Dowiedziałem się, że Voldemort planuje atak na Ministerstwo Magii, poszedłem tam pomóc innym Aurorom i Zakonowi Feniksa, zostań w Hogwarcie, nie ruszaj się stamtąd. Wiem, że mógłbyś to zrobić, ale proszę zostań najlepiej w moim gabinecie, wrócę i Ci wszystko wyjaśnię.
Pablo.
Potter odłożył list, wziął książkę do Czarnej Magii i zaczął uczyć się nowych zaklęć, gdy wrócił Mc Laren wyglądał nieciekawie, podbite oko i bandaż na żebrach. Uśmiechnął się ponuro.
- Odparliśmy atak. – usadowił się na kanapie. – Jednak poległo kilku naszych, idziemy do Dyrektora Harry, oboje.
Harry nie chciał protestować. Dotarli tam stosunkowo szybko, po prostu pobiegli. W pomieszczeniu siedzieli Remus, Moody, Mc Gonagall i Dumbledore, oraz Tonks. Wszyscy ubrani na czarno.
- Mamy problem, zginęło kilku naszych. – zagrzmiał Moody.
- Są nazwiska? – spytał Albus głosem przepełnionym goryczą.
- Tak Albusie. – wtrącił się Lupin. – Kingsley, Diggle, Hestia Jones, Percy Weasley i Severus Snape, ten ostatni z ręki samego Voldemorta.
- SNAPE?! – wydarł się Potter.
- Profesor Snape Harry – poprawił go Albus.
- Nie umiem wam tego opowiedzieć, Albusie podaj mi myślodsiewnię. – rzekł Alastor. Gdy Dumbledore podał mu misę zanurzył w niej nić wspomnień. Wszyscy weszli, gdy Albus chciał zatrzymać Pottera, Pablo zgromił go wzrokiem.
- Dość kłamstw i zatajania. – odezwał się surowym tonem.
Oczom Harry`ego ukazało się zniszczone atrium ministerstwa, ściany były w opłakanym stanie a krew która sączyła się z ciał wsiąknęła w boazerię. Na przedzie szedł sam Voldemort, jego blada twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zwrócił się w stronę Severusa.
- Ty zdrajco. – szepnął. AVADA KEDAVRA!
Snape nie zdążył uchylić się przed zaklęciem, osunął się martwy na posadzkę.
- Chcę Pottera. – wysyczał Lord. – Pottera i jego ojca.
- CRUCIO! – wrzasnęła zakapturzona postać. Szła powoli w kierunku Voldemorta. Czerwono biała peleryna powiewała za nim majestatycznie, twarzy dalej nie odsłaniał. – Wynoś się stąd Tom. – syknął.
- Nie – wycedził Voldemort. – Zbyt długo wchodziłeś mi w drogę, zbyt długo byłem w twoim cieniu.
Potter czuł, że Lord zna tego człowieka, co więcej, boi się go.
- Wynoś się Tom. – powtórzył przybysz, wszyscy patrzyli na to zjawisko z otwartymi oczami, jak spetryfikowani, Voldemort się kogoś bał.
- Zbyt długo. – szepnął Riddle. – Zbyt długo tkwiłem w twoim cieniu starszy bracie.
Harry`emu opadła szczęka, Voldemort ma starszego brata.
- Bój się Tom. – szepnął starszy Riddle. – Harry Potter jest od Ciebie silniejszy, a ja mu pomogę Cię zabić. – CRUCIO!
Promień wielkości łańcucha uderzył Lorda, wił się jak w agonii, takiego silnego zaklęcia nie przeżyłby nikt. Ulotnił się razem z setką swoich śmierciożerców.
Postać zdjęła kaptur. Czarne jak żuki oczy kontrastowały z białą jak u albinosa cerą. Włosy również czarne miał przystrzyżone na jeża. Podszedł do członków Zakonu.
- Nazywam się Vexatus Riddle, jestem bratem Voldemorta. – uśmiechnął się przyjaźnie. Podszedł do Mc Larena, jednak wtedy urwało się wspomnienie, gdyż Moody zemdlał. Pablo nie czekał, poszedł z Harrym do swojego gabinetu.
Gdy usiedli Potter musiał ochłonąć, przejechał ręką po włosach, Mc Laren poczekał aż Harry się uspokoi.
- Vexatus Riddle jest bratem Voldemorta, jednak stoi po naszej stronie, nie Musisz się obawiać.
- Co on od Ciebie chciał? – spytał Potter.
- Chciał pomocy w wojnie, ja znam czarną magię bardzo dobrze, dlatego jej nauczam, zawarłem układ ze starszym Riddlem, oboje będziemy Cię chronić przed Voldemortem i kłamstwami Trzmiela. A teraz jest coś co musisz wiedzieć, jednak pójdziemy z tym do Dropsa, musi się przyznać do swoich kłamstw.
Po raz kolejny tego dnia Potter i Mc Laren poszli do Gabinetu Dropsa. Harry wiedział o co ma pytać, natomiast Pablo miał coś miał w zanadrzu.
Dyrektor siedział w swoim fotelu gdy Potter wpakował mu się do gabinetu.
- Panie Profesorze, chcę się dowiedzieć o swojej przeszłości, jak zginęli moi rodzice?
- Już Ci mówiłem Harry, zabił ich Voldemort.
- Dość Dumbledore. Dość kłamstw – syknął Pablo
Dyrektorowi krew odpłynęła z twarzy.
- Ja zrobiłem to dla twojego dobra. – wyszeptał.
- Co zrobił? – spytał Harry. – CO ON ZROBIŁ??!!
Pablo zamknął oczy, zaczął się zmieniać, jego włosy zrobiły się rozczochrane we wszystkie strony, oczy orzechowe, ciało bardziej wyrobione. Potter nie mógł uwierzyć, gdy mężczyzna stojący przed nim odgarnął włosy z czoła o mało się nie popłakał.
- Nazywam się James Potter, jestem ojcem obecnego tutaj Harry`ego
|
|
|
Wysłany: Sob 21:24, 05 Sty 2008 Temat postu:
|
|
Rozdział III : Nowy Opiekun.
Potter obudził się wyjątkowo wcześnie, zaspany spojrzał na zegarek stojący na komodzie obok niego. 7.34 rano. Wyskoczył z łóżka w samych bokserkach i znoszonej koszulce w rozmiarach XXL po Dudleyu. Obok niego na sąsiednim łóżku zawinięty jak w kokon chrapał smacznie Ronald. Wybraniec cały czas się zastanawiał kim jest tajemniczy Pablo Mc Laren i jaką rolę odegra w jego życiu.
- HARRY!
Wybraniec chcąc nie chcąc zwlókł się z łóżka, to Pani Weasley go wołała, miała w oczach łzy gdy chłopak wszedł do kuchni siedziała tam przy dużym stole cała „Elita” Zakonu. Na szczycie zasiadł Dumbledore uśmiechając się dobrotliwie. Zaprosił Harry`ego gestem dłoni, po czym oznajmił.
- Kochani, zebraliśmy się tu po to, aby otworzyć i odczytać testament Syriusza Blacka, jeśli nie masz nic przeciwko Harry. – zwrócił się do Wybrańca. – Chciałbym go odczytać.
- Proszę Bardzo Panie Dyrektorze. – uśmiechnął się słabo Potter. Nie miał siły na to, żeby słuchać ostatniej woli swojego mentora i opiekuna, a zarazem przyjaciela. Łzy mimowolnie napłynęły do jadowicie zielonych oczu. Albus chrząknął, otworzył jednym wprawnym ruchem ręki pożółkłą kopertę i zaczął czytać.
Ja Syriusz Regulus Augustus Black
Niniejszym wyjawiam tutaj swoją ostatnią wolę :
Dom przy Grimmauld Place 12 pozostawiam Remusowi Lupinowi
Skrytkę w banku Gringotta numer 512 pozostawiam Arturowi i Molly Weasleyom.
Mojemu Chrześniakowi Harry`emu Potterowi pozostawiam jedyne co mogę mu teraz dać, moje błogosławieństwo na dalszą drogę życia.
Zawszę będę z Wami.
Wasz Przyjaciel Syriusz Black.
- Przepraszam – rzekł Harry. – Muszę coś zrobić w swoim pokoju. – Chciał napisać wreszcie do McLarena, żeby dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Wstał pośpiesznie od stołu odprowadzany ciekawskimi spojrzeniami Rona, Hermiony i reszty zgromadzenia, jednak tylko Remus wyczuwał, że Potter po prostu ich zbył. Trzasnął drzwiami od sypialni w bezsilnej złości z takim rozpędem, że prawie wyleciały z zawiasów. Na łóżku siedziała czarna sowa, dwoje oczu jak rubiny patrzyły się na Pottera, w dziobie trzymała kopertę z odciskiem łapy. Chłopak od razu porwał ją od ptaka i zaczął czytać.
Harry
Jeśli czytasz ten list ja na pewno już nie żyję, i usłyszałeś testament, jednak nie mam dla Ciebie tylko mojego błogosławieństwa. Napisałem tak, żeby Drops nic nie wiedział. Na pewno dostałeś list od Pabla McLarena, wiem, że tak, taka była umowa między nami, lecz do rzeczy :
Gdy mnie zabraknie to właśnie Pablo ma przejąć nad Tobą opiekę, a dlaczego mogę powiedzieć Ci jedynie w nieznacznej części, nie bój się, ja nie kłamię jak Dumbledore. Twój ojciec James i matka Lily byli z jednego domu w Hogwarcie, Gryffindoru. Jednak nie wiesz do końca co się naprawdę stało. Kiedy zaczęli ze sobą chodzić Ja, Glizdogon i Lunatyk nie dawaliśmy im zbyt wielkich szans, jednak pobrali się, ja byłem świadkiem na ślubie, nikt jednak nie wiedział i nie wie prócz Remusa, że nie było nas jedynie czworo. Pablo McLaren przyjechał z Durmstrangu, posłali go tam rodzice, jednak nie spodobało mu się tam, nie chciał uczyć się Czarnej Magii co i tak było niemożliwe, bo miał ją wpajaną od dziecka, trafił przy pomocy Dumbledore`a do Hogwartu, tam zaczął uczyć się razem z nami, poznaliśmy go na 7 roku, kiedy zaliczał OWUTEMY. Był naprawdę fajnym facetem i oddanym przyjacielem, wtedy właśnie Voldemort osiągał władzę i zdobywał zwolenników. Glizdogon wtedy nas zdradził, wyjawił Tomowi miejsce pobytu Twoich rodziców. Jednak to nie miłość Twojej matki ocaliła cię przed Avadą, chociaż niewątpliwie to też zasługa tegoż właśnie sakramentu, Pablo był tam razem z Jamesem i Lily, kiedy Twój ojciec i matka zginęli, i Lord celował w ciebie różdżką McLaren ukryty w cieniu rzucił bezróżdżkowe „Protego”. Dlatego właśnie zaklęcie odbiło się od Ciebie Harry i trafiło Voldemorta. Mnie zesłano do Azkabanu za zabicie 12 Mugoli i Glizdogona, lecz o tym chyba wiesz. McLaren jest animagiem tak jak ja, zmienił się w szczura, jak Pettigrew, więc Dumbledore myślał, że nikt nie ocalał, prócz Ciebie. Nie na darmo wybrałem Pabla na twojego opiekuna, on nauczy Cię wielu rzeczy i przygotuje do ostatecznej konfrontacji z Voldemortem. Będę zawsze przy Tobie. Nie Ufaj Dyrektorowi.
Syriusz.
Harry nie wiedział co ma o tym myśleć, z dziwnymi myślami położył się spać, sen miał spokojny, przespał całą noc.
Ostatnie dwa tygodnie w Kwaterze Głównej wyglądały dość schematycznie, krótkie rozmowy z Ronem i Hermioną, która bardzo martwiła się o przyjaciela. Jednak oni nie mogli mu pomóc…..Nic nie było takie samo jak przedtem. Stosunek Harry`ego do Dyrektora bardzo się zmienił, wiedział, że Albus coś przed nim ukrywa, jednak jeszcze nie Dowiedział się co to jest, jednak postara się o to, aby poznać wreszcie prawdę.
W końcu nadszedł dzień wyjazdu do Hogwartu. W Kwaterze panował istny rozgardiasz, wszędzie widać było krzątające się dzieci z tostami w rękach i zabieganych dorosłych
- RON! – wydarł się Harry. – Gdzie moje książki do Transmutacji i OPCM?!
- W kufrze! – odkrzyknął mu Weasley. – Drzesz się o to już kilka razy, wrzuć na luz i wbijaj do samochodu, przecież pakowałeś się wczoraj.
- Cicho bo się wyda. – mruknął Potter.
Na King`s Cross dostali się pieszo. Przebiegli wszyscy przez barierkę na peron 9 i ¾ . Pottera owiało powietrze z komina pociągu. Uśmiechnął się do siebie i Hermiony, Rona z nimi nie było.
Wsiadł do pociągu taszcząc wielki kufer i klatkę z Hedwigą. Zajął wolny przedział, po czym pogrążył się w śnie. Obudził się dopiero na stacji w Hogsmeade. Całą drogę był sam, ani Ron ani Hermiona do niego nie przyszli, może z powodu obowiązków Prefektów jakie musieli spełniać. Na dworze była lekka mżawka, zapowiadało się na deszcz. Potter wsiadł do pierwszego z brzegu powozu do jakiego był zaprzężony jeden z testrali, przed wejściem do pojazdu pogłaskał zwierzę po pysku, to zmrużyło przyjaźnie oczy. Powóz lekko podskakiwał na wybojach, jednak w końcu zatrzymali się przed mosiężnymi bramami Hogwartu. Wybraniec przeżył szok, odrzwi strzegły cztery potężne czarne dobrze umięśnione dorosłe smoki.
- Hagrid pewnie jest wniebowzięty. – rzekł Potter do siebie, po czym się uśmiechnął. Przeszedł przez drzwi do wielkiej Sali prosto do stołu Gryfonów, Rona i Hermionę zastał na swoich miejscach.
- Harry sorry, ale musieliśmy patrolować pociąg, w dodatku… - urwał gdyż powstał Dumbledore, uśmiechnął się dobrodusznie, powiódł wzrokiem po Sali i rozpoczął przemowę.
- Witam Was serdecznie w nowym roku szkolnym, jak zapewne wiecie wstęp do Zakazanego Lasu jest wzbroniony, dobrze, żeby Pamiętało o tym też kilku starszych uczniów.
Trio wymieniło spojrzenia pod tytułem „My nie wiemy o co chodzi”
- Chciałbym powitać nowych nauczycieli – ciągnął dyrektor, wskazał postać ubraną w czerwony płaszcz z kapturem na twarzy. – OPCM w tym roku będzie nauczał ponownie Remus Lupin.
Brawa przy stole Gryfonów zagłuszyły dalsze słowa głowy Hogwartu, odczekał chwilę, po czym wrócił do swojej przemowy.
- Jak wszyscy wiecie doszedł nowy przedmiot do nauki w tych niebezpiecznych czasach. Dlatego na stanowisku nauczyciela Czarnej Magii znalazł się Profesor Pablo Mc Laren.
Potter zakrztusił się pitym właśnie sokiem dyniowym. Pablo miał długie do ramion białe włosy, blizna idąca skosem przez prawy policzek nadawała mu uroku, oczy koloru żuków spoglądały ze szczęściem na uczniów. Wtem Harry usłyszał w swojej głowie :
- Bądź po uczcie w pokoju życzeń Harry.
Niewątpliwie to Pablo chciał się z nim skontaktować, więc gdy tylko zjadł udał się do wyznaczonego miejsca.
Wystrój był pasujący do sytuacji, dwa fotele obite perkalem pośrodku stół i butelka dobrego półsłodkiego białego wina.
- Witaj Harry. – odezwał się Pablo przyjaznym głosem. – Pablo Mc Laren, miło mi. – wyciągnął rękę w kierunku Wybrańca, ten niepewny uścisnął ją, po czym usiedli.
- Jak wiesz na pewno z listu Syriusza będę Twoim prawnym opiekunem, niestety nikt nie może o tym wiedzieć, nawet Dumbledore. Black Ci wszystko wyjaśnił w liście, ja powiem tylko jedno. Ucz się wiele, czarną magię musisz mieć w małym paluszku, więc od jutra zaczynasz lekcje ze mną, idź teraz do łóżka więcej Ci powiem następnym razem. Dodam tylko jedno : Nie ufaj dyrektorowi.
- Dobranoc Panie Profesorze. – Pożegnał się Wybraniec.
- Dobranoc Harry, aha i jeszcze jedno. Nie mów mi „Pan” w końcu mamy razem mieszkać. – uśmiechnął się łobuzersko. – Swój nowy dom zobaczysz dopiero w święta Bożego Narodzenia.
- Jak mam się do ciebie zwracać na zajęciach i przy nauczycielach.
- Nieoficjalnie Pablo, oficjalnie Profesorze McLaren, już wiesz? – Potterowi już się spodobał jego nowy opiekun, czuł, że będzie go wspierał tak jak Syriusz.
Gdy Harry wyszedł profesorowi popłynęła łza z oczu.
- Ile jeszcze czasu będę musiał ukrywać moją naturę. – westchnął do siebie. – Dobranoc…synu.
|
|
|
Wysłany: Sob 21:24, 05 Sty 2008 Temat postu:
|
|
Przepraszam Was, że tak dłuuuuuugo sie nie pokazywałem, ale mam dla Was reszte rozdziałów, przynajmniej Tych które powstały. Komentujcie, ale szczerze
Rozdział II : Nowa Kwatera Zakonu Feniksa
Salon w Norze zapełniony został przez członków Zakonu Feniksa, wszyscy czekali tylko na jedną osobę.
W tej chwili do pomieszczenia wkroczył Albus Dumbledore we własnej osobie, nie był już tą wesołą osobą jaka przewodniczyła Hogwartowi, teraz był zmęczonym starcem z poważnym problemem na głowie.
- Co się stało Albusie? – zapytał blady Remus Lupin przeczesując włosy ręką, ilość zmarszczek zmalała, jednak dalej był zmizerniały i wychudły.
- Mamy problem i to poważny – odrzekł Dumbledore.
Usiadł, po czym spojrzał Lupinowi w oczy.
- Grimmauld Place nie jest już bezpiecznym miejscem na to, aby dalej była tam Główna Kwatera Zakonu. - odrzekł zmęczonym głosem Dyrektor.
Nie zdziwieni byli tylko Lupin, Moody i Mc Gonagall, swoją obiekcję wygłosił jednak Kingsley
- Jest jakiś szczególny powód? - spytał swoim głębokim basem pobrzękując złotym kolczykiem, pot spływał mu po łysej czarnej głowie.
- Odnalazł się ktoś, kto może odsunąć Harry`ego od nas na tyle, iż przestanie nam ufać. - Dumbledore zbladł jeszcze badziej.
Milczący dotąd i siedzący na parapecie Severus Snape odgarnął tłuste włosy z czoła, spojrzał krytycznie na Dumbledore`a i ośmielił się wygłosić swoją opinię.
- Straciłeś go już dawno Albusie, nie wyjawiłeś mu jego przeszłości, prawdziwej przeszłości. - Snape nigdy nie cierpiał Pottera, jednak stosunek Dyrektora do tego chłopaka uważał za nienormalny. - Trzymasz go w klatce, złotej, ale jednak klatce.
- Zgadzam się z Severusem. - odparł Lupin. - On nie jest Twoim synem Albusie, i zgodnie z tym co pamiętam ze słów Syriusza, ja mam przejąć opiekę prawną nad Harrym.
Tę uroczą konwersację zakłóciło pojawienie się srebrnego feniksa, którego piękny śpiew zachwycił wszystkich, buchnął płomień tego samego koloru, po czym na biurku pokazała się koperta, na której pięknym pochyłym, prawie kaligraficznym pismem było napisane nazwisko adresata
Albus Dumbledore
Treść listu brzmiała następująco :
Miałeś we mnie przyjaciela Dumbledore, teraz masz potężnego wroga, dobiorę ci sie do skóry w najmniej oczekiwanym momencie, nic nigdy nie będzie takie samo
Spotkamy się już niedługo. Pilnuj się.
J.P
Albus ukrył twarz w dłoniach. Nie płakał od bardzo dawna, jednak teraz nie mógł powstrzymać potoku łez.
Remus pierwszy odzyskał werwę, skinął głową dyrektorowi, po czym otrzymał zezwolenie przeczytania listu, gdy skończył, podał go każdemu członkowi Zakonu. Jedynie Moody, Snape i Lupin mieli niemrawe uśmiechy na twarzach, tylko wilkołak miał podejrzenia kim jest tajemniczy nadawca listu, nawet Dumbledore nie mógł przypuszczać kto mu grozi.
- Przenosimy się na Vauxhall Silveros 45. - orzekł jednym zdaniem starzec. - To jest dom moich rodziców, będzie odpowiedni na Główną Kwaterę Zakonu Feniksa.
Tymczasem na Privet Drive już zapadała ciemność, jedynie lampki oświetlały ulicę, Harry Potter wyglądał przez okno. Mrok otulał go swoim majestatem, nie chciał ruszać się z sypialni, nagle obok jego okna ukazał się stary Ford Anglia Weasleyów, zza kierownicy wyglądał Charlie Weasley.
- Hej Harry – wyszczerzył zęby. - Zwijaj się.
Potter niewiele myśląc załadował klatkę Hedwigi i kufer do magicznie powiększonego bagażnika, władował się na siedzenie obok Rona, podając mu dłoń, na przednim siedzeniu obok kierowcy siedział Bill. Miał krótkie włosy w przeciwieństwie do Charliego, którego burza rudych włosów mogła zawrócić niejednej w głowie.
Jechali w milczeniu, zostawili miasto za sobą, ujrzeli pastwiska i łąki, wylądowali przed zwykłym kurnikiem, jeszcze bardziej zdezelowanym niż Nora. Drzwi dosłownie odpadały z zawiasów a dach o mało co sie nie zawalił.
Potter po prostu tam wszedł i prawie doznał szoku. Wszedł do ładnie umeblowanego przedpokoju pomalowanego na ciemny bordowy, przeszli dalej do kuchni, w której na wielkim piecu kaflowym bulgotał gulasz z mięsem, przyjemny aromat unosił się po całym pomieszczeniu.
- Dzień Dobry Harry.
Chłopak aż podskoczył, odwrócił się i stanął oko w oko z Albusem Dumbledore`em.
- Pan Profesor? - zająknął się Wybraniec
- Owszem. Uśmiechnął się dobrotliwie staruszek. - Znajdujemy sie w moim domu, teraz KG Zakonu Feniksa, teraz zjedz cos. - machnal rozdzka i na stole pokazal sie talerz gulaszu z miesem, oraz kilka kromek chleba.
Harry wdzieczny zabral sie za jedzenie, kiedy juz skonczyl wszedl na gore do swojej sypialni. Przezyl nie maly szok, kiedy zobaczyl, ze ma wiele ksiazek w swoim wlasnym pokoju, pracownie eliksirow, oraz sale do pojedynkow. Ron siedzial na dole, wiec Potter otworzyl prezent od Mc Larena.
W srodku znajdowala sie rozdzka, lecz z metalu nie drewna, tam gdzie palce sciskaly metal byl wygrawerowany smoczy leb, natomiast nad nim napisane slowa
Harry James Potter
List zalaczony do niej byl krotki i tresciwy.
Harry
Ta rozdzka nalezy do ciebie od dnia urodzenia, do konca wakacji zostan tam gdzie jestes, nikomu nie mow o korespondencji ode mnie, co do przedmiotow na 6 rok radze Ci wybrac Czarna Magie, nie pytaj dlaczego, wytlumacze Ci wszystko podczas naszego spotkania, dla innych ta rozdzka jest zwyklym drewnianym patykiem (Zaklecie Ilumiatio). Spotkamy sie juz niedlugo. Uwazaj na siebie i pomysl komu Ufasz.
Pablo Mc Laren.
Potter umoczyl gesie pioro w atramencie po czym na wolnym kawalku pergaminu napisal
Ja Harry James Potter wybieram do nauki na 6 roku
OPCM, Zaklecia, Eliksiry, Transmutacje, ONMS oraz Czarna Magie.
Odpowiedz wyslal przez Hedwige, gdy sowa poleciala w dal Potter zadawal sobie jedno pytanie : Kim jest Pablo Mc Laren i jaki ma cel w tym aby sie z nim spotkac
|
|
|
Wysłany: Pon 18:20, 03 Gru 2007 Temat postu:
|
|
Hmmm...
Laukazie, powiem Ci, że nawet fajne to opowiadanie.
Biorę pod uwagę to, że to twój pierwszy fanfick.
Te pozwolenia Knotta na używanie czarów przejadły mi się już. Za często jest używane. Nie zrozum mnie źle! Po prostu... Ten pomysł mi się przejadł...
No.
Ale nawet spoko.
Fajnie piszesz, umiesz wywołać ciekawość.
Szkoda tylko, że tak krótko...
Pozdrawiam.
Lil.
|
|
|
Wysłany: Pon 14:45, 12 Lis 2007 Temat postu:
|
|
Początek Rozdziału II
Rozdział II : Nowa Kwatera Zakonu Feniksa
Salon w Norze zapełniony został przez członków Zakonu Feniksa, wszyscy czekali tylko na jedną osobę.
W tej chwili do pomieszczenia wkroczył Albus Dumbledore we własnej osobie, nie był już tą wesołą osobą jaka przewodniczyła Hogwartowi, teraz był zmęczonym starcem z poważnym problemem na głowie.
- Co się stało Albusie? – zapytał blady Remus Lupin przeczesując włosy ręką, ilość zmarszczek zmalała, jednak dalej był zmizerniały i wychudły.
- Mamy problem i to poważny – odrzekł Dumbledore
|
|
|
Wysłany: Pon 14:42, 12 Lis 2007 Temat postu: Harry Potter i Brat Voldemorta
|
|
Jest to Mój pierwszy fan fick związany z Harrym, dlatego proszę szczerze komentować i wytykać błędy
Rozdział I : Wyniki SUM-ów
Ciemna noc zapadała powoli nad ulicami. Mieszkańcy Privet Drive pogrążali się w ciszy, napawając ciepłym letnim wieczorem. Tylko jeden mieszkaniec tej ulicy nie był skłonny do śmiechu i radości, jaka krążyła po niektórych domach. Tym kimś był nie kto inny jak Harry Potter, Wybraniec, Chłopiec który przeżył. W tej chwili leżał na łóżku w swej zagraconej sypialni na Privet Drive 4, mieszkał tutaj już od 16 lat u swoich mugolskich krewnych Dursleyów, którzy traktowali go jak piąte koło u wozu. Nie jadł praktycznie nic, a pił tylko dlatego, żeby się nie odwodnić. W chwili gdy smętnie wpatrywał się w okno ujrzał nieznany kształt, otworzył szybko okiennicę wpuszczając do środka kilka małych sówek. Hedwiga zaczęła hukać ostentacyjnie w przypływie zazdrości. Potter zignorował ją. Zdjął koszulę i spodnie 4 razy na niego za duże gdyż nosił je po kuzynie Dudleyu, śwince w rozmiarach XXL. W tej chwili na jego łóżku spoczywało kilka kopert, jedna dość gruba.
- Pewnie z Hogwartu. – pomyślał chłopak.
Miał rację, na kopercie widoczne było godło szkoły, chcąc nie chcąc otworzył list.
Szanowny Panie Potter
Przypominam, że rok szkolny rozpocznie się Pierwszego Września, pociąg odjeżdża z Peronu 9 i ¾ na King`s Cross. Ponadto załączam wyniki Standardowych Umiejętności Magicznych. Dodatkowo informuję iż w tym roku jest dostępny nowy przedmiot mianowicie Czarna Magia.
Z poważaniem
Minerwa McGonagall
Zastępca Dyrektora
Harry oszołomiony informacją myślał nad tym co przeczytał. Przecież Dumbledore mówił jasno i wyraźnie, że za jego kadencji nie ma mowy o nauczaniu Czarnej Magii, jednak obiecał sobie, że zastanowi się nad tym później. Rozerwał kopertę z wynikami SUM-ów. Serce tłukło mu się jak oszalałe w okolicy jabłka Adama.
Harry James Potter ze Standardowych Umiejętności Magicznych otrzymał
Transmutacja : P
OPCM : W
Eliksiry : W
Zielarstwo : P
Zaklęcia : W
Historia Magii : Z
Wróżbiarstwo : P
OPMS : W
Musi pan wybrać 6 przedmiotów jakich obowiązkowo będzie się pan uczył w klasie 6.
Z poważaniem
Minerwa McGonagall
Zastępca Dyrektora
Gdy już uporał się z listami z Hogwartu zostały mu jeszcze korespondencje od Rona, Hermiony i inne niewiadomo skąd. Na zegarku była godzina 23.50.
Pierwszy został otwarty list od Rona.
Hej Harry
Jak tam ci lecą wakacje? Mam nadzieje, że mugole po rozmowie z Szalonookim nie czepiają się o byle co, chcemy jutro zabrać cię na wakacje, jednak nie do Nory, nie mogę powiedzieć więcej, dowiesz się wszystkiego na miejscu.
P.S : Fred i George postanowili wrócić do Hogwartu, są tutaj z nami w nowym miejscu, Hermiony oczywiście też nie brak, lepiej odpisz szybko bo Ginny zniesie jajko.
Ron.
Potter uśmiechnął się pod nosem, nie Chciał wracać na Grimmauld Place po śmierci Syriusza, jednak postanowił zaufać Ronowi, przecież gdyby zabierali go do Kwatery ZF Weasley by mu powiedział, rozerwał kopertę z pismem Hermiony
Harry
Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin ode mnie i Rona, zapomniał po prostu napisać i kapnął się dopiero, kiedy Świnka poleciała z listem, dlatego piszę Ci ja. Nie zadręczaj się śmiercią Syriusza, to naprawde nie była Twoja wina, i pewnie teraz Myślisz „Wam łatwo mówić”. Nieprawda. Wcale nie jest mi łatwo o tym mówić, szczególnie, że też lubiłam Łapę. Widzimy się jutro.
P.S : Prezent Dostaniesz jutro w miejscu do którego Cie zabieramy. Powiem tylko tyle : To nie jest Kwatera Główna Zakonu Feniksa.
Hermiona
Ostatnie dwie koperty wyglądały z pozoru normalnie, jednak jedna była cała czerwona. Jedna była z Ministerstwa Magii.
Szanowny Panie Potter.
Pragnę przeprosić za zachowanie moje i innych urzędników Ministerstwa względem Pana w ubiegłym roku, dlatego, aby panu zadośćuczynić zezwalam używać zaklęć poza Hogwartem, również niewybaczalnych
Korneliusz Oswald Knot
Minister Magii
- To się Knot popisał – szepnął do siebie Harry. – Pozwolenie się przyda.
Ostatni list był bardzo intrygujący
Harry
Nie znamy się, właściwie ty nie znasz mnie, byłem bliskim przyjacielem twojego ojca, chociaż znał mnie tylko on i Remus Lupin. Zostałem wyznaczony aby przeprowadzić cię przez życie kiedy zabraknie Syriusza Blacka, uwierz mi, że Lupin nie może przejąć nad Tobą prawnej opieki z racji wilkołactwa. Zobaczymy się w Hogwarcie, tam wyjaśnię Ci wszystko. Z okazji urodzin najlepsze życzenia. W pudełku masz prezent, ale otwórz go dopiero jutro. Tam będą dalsze instrukcje.
Pablo Mc Laren
Potter nie dowierzał własnym oczom. Miał znowu mieć opiekuna Z mętlikiem w głowie położył się spać. Nie wiedział nawet jak wiele znaczy dla świata jego istnienie.
Tymczasem w Hogwarcie
W Gabinecie Dyrektora pojawiła się postać w czerwonym płaszczu z kapturem nasuniętym na twarz. Zmęczony Albus rozpalił ogień w kominku, nakazał przybyszowi aby usiadł
- Chciałeś mnie widzieć Albusie? – spytał z flegmą nieznajomy.
- Owszem. Jak wiesz chodzi o Harrego. Dużo przeszedł, mam nadzieje, że nie powiesz mu o naszej tajemnicy i o tym co ukrywasz, inaczej mogą urwać się wam kontakty, dopilnuje tego.
- Jak sobie pan życzy….Dyrektorze. – Ostatnie słowo wypowiedział z jawną kpiną, po czym bezszczelestnie zniknął, aby pojawić się w Zakazanym Lesie
- Nie zabronisz mi kontaktu z własnym synem Dumbledore. – wyszeptał nienawistnie.
|
|
|
|