Siaba
Administrator
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czarne Zaginione Miasto
|
|
Betowała : Salamandra
Młody mężczyzna siedział wygodnie na srebrno obszywanym fotelu. Jego ręce drżały, a oczy błyszczały niezdrowo. Jedną dłonią zagarnął ze stolika małą czarną książeczkę i powoli otworzył okładkę. Jego blond włosy zasłoniły alabastrową twarz, a szare źrenice poczęły śledzić tekst na kartkach.
1 lipca XXXXr.
Dziś po raz kolejny poszedłem do łazienki Jęczącej Marty. Nie wiem co mnie tam ciągnie, ale czasu tam spędzonego jeszcze ani razu nie uznałem za stracony. Zwłaszcza teraz, kiedy główna lokatorka znudziła się już rozmowami ze mną.
Siedziałem jak zwykle na zimnej posadzce i rozmyślałem. Ostatnio często mi się to zdarza. Myślę o wszystkim: o zabójstwie ojca, o wyroku śmierci, który pewnie już został na mnie wydany przez Czarnego Pana, jako na syna zdrajcy. O moich poglądach, które niespodziewanie legły w gruzach i o mojej matce, która nadal mnie kocha.
Tak więc trząsłem się z zimna na lodowatej podłodze damskiej toalety, gdy drzwi wejściowe otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
Musiałem wyglądać jak kompletny idiota - wiem. Ale cóż, nikt nie mówił, że Malfoyowie są idealni. Dumni i wyniośli owszem, ale nie perfekcyjni. I właśnie tego mnie uczono. Mam czuć się lepszy od innych z powodu nazwiska. Wierzyłem w to, bo mój ojciec tak mówił. I wiem, że on też w to wierzył. Przynajmniej przez jakiś czas. Nie wiem dlaczego zdradził. Nie mam pojęcia po co został szpiegiem Dumbledore‘a, ale mam pewność, że to nie była tylko jego decyzja. Pewnie chciał zapewnić bezpieczeństwo mnie i matce. Cóż, udało mu się. Teraz jestem tu, w Hogwarcie, nawet podczas wakacji, do tego razem z matką.
Słyszałem, że Drops chce ją zrobić nauczycielką Obrony.
Chyba zgubiłem wątek.
Otworzyły się drzwi a w nich stanął nie kto inny jak Złoty Chłopiec Gryffindoru. Miał minę jeszcze głupszą od mojej. Cóż, podejrzewam, że żaden z nas nie wiedział o obecności drugiego w zamku.
- Co tu robisz, Potter? - zapytałem sucho, ale za nic nie mogłem pozbyć się nuty zdziwienia w głosie.
Patrzył na mnie jeszcze chwilę milcząc, po czym odparł:
- Jestem tutaj na wakacjach Malfoy, a ty? – Ton, którym się posłużył z założenia chyba miał być bezbarwny, ale mu nie wyszło.
Nie odpowiedziałem, tylko uśmiechnąłem się gorzko. Siedziałem tam dalej, praktycznie bez ruchu, ignorując Pottera i mając nadzieję, że szybko zniknie z mojego pola widzenia.
Mój błąd. Nie wiem co sobie pomyślał, ale zamiast uprzejmie nie przerywać mi rozmyślań bezceremonialnie usiadł opierając się o przeciwległą ścianę i przestał zwracać na mnie uwagę.
Byłem bardzo zły. Właściwie nadal jestem, kiedy patrzę na to z perspektywy dwóch godzin.
Ale co miałem mu powiedzieć? „Wynoś się!?”
18 lipca XXXXr.
. Zawiązaliśmy pokój, ale tylko tymczasowy. Warunki tego wymagają. Żaden na pewno nie zaufał drugiemu. Ja wiem, że jeżeli coś mu powiem - zachowa to dla siebie, ale on na pewno wątpi we mnie. I dobrze. Nienawidzę odpowiedzialności.
Przyszedł dzisiaj jak zwykle do łazienki. Właściwie to nasze codzienne wizyty stały się pewnego rodzaju rytuałem. Jesteśmy tam zawsze o dwunastej w południe i wychodzimy dwie godziny później.
Nie jestem pewien, kiedy zaczęliśmy rozmawiać, bo to nie ja rozpocząłem rozmowę. Nie mówimy o niczym ważnym. O błahostkach. Czasem rozmawiamy o czekoladowych żabach, a czasem o Quidditchu. Na początku tego nie lubiłem, ale teraz to daje mi siłę, aby odpędzić złe myśli.
Chyba cieszę się, że wtedy wszedł do tej łazienki i został. Bez tych bzdurnych dialogów nie dałbym rady i on też by nie dał.
Zauważyłem kilka szczegółów, które przedtem umykały mojej uwadze. Mam tu na myśli rzeczy małe i nieważne dla nikogo, które nie rzucają się w oczy, typu: Harry nie wiąże butów, bo mu się nie chce, kiedy się denerwuje obraca różdżkę w palcach, a gdy jest zakłopotany przeciera okulary.
Lecz mimo wszystko nadal jest irytujący. Właściwie bardziej niż kiedyś, ale to zamiast wyprowadzać z równowagi interesuje mnie teraz. Staram się poznać przyczynę każdego jego gestu i słowa. To bardzo pomaga w odpędzeniu złych myśli. On cały w tym pomaga. Ten jego głupkowaty uśmiech, którym mnie ostatnio poczęstował, kiedy z niego drwiłem. Rozczochrane włosy, a nawet jego oczy koloru avady.
25 lipca XXXXr.
Nie wiem, kiedy i jak to się stało. Prowadziliśmy jak zwykle nasze durne konwersacje, gdy nagle zeszliśmy na poważniejsze tematy i … Wyrzuciłem to z siebie. To, jak bardzo jestem przybity po śmierci ojca, to, że boję się Czarnego Pana, to, że czuję się tu zamknięty i nieszczęśliwy.
Lepiej mi teraz, ale nie o tym chciałem pisać.
Spodziewałem się, że mnie wyśmieje, albo wykorzysta to przeciwko mnie. A on zamiast tego odwdzięczył się tym samym. Mówił jak mu ciężko po jego spotkaniu z Voldemortem zeszłego lata w szkole i jak bardzo chciałby mieć kogoś bliskiego, a potem… Powiedział, że bardzo mu pomagają nasze rozmowy .
Nie rozważałem jego charakteru pod takimi względami. Myślałem, że jest taką bezwolną marionetką, która słucha Dropsa, a tu proszę takie zaskoczenie.
3 sierpnia XXXXr.
Coś z nim jest nie tak. Chodzi spięty i czuję, że nie mówi mi o wszystkim. Wiem, że niektórych rzeczy powiedzieć mi nie może, ale mam wrażenie, że coś go dręczy. Coś poważnego. I boję się o niego. Nie wiem, kiedy wzbudził we mnie takie uczucie, ale teraz jestem pewien dwóch rzeczy.
Po pierwsze: Harry`ego Pottera można albo kochać, albo nienawidzić.
Po drugie: Harry nie potrafi odczuwać drugiego z tych uczuć.
Zazdroszczę mu. Nie potrafi, a ja jak najbardziej - jestem do tego zdolny i to zjada mnie od środka z każdym dniem coraz bardziej.
Podczas naszej dzisiejszej rozmowy był jakiś cichy. On nigdy taki nie był. Dużo mówił, a rzadko milczał. Podczas tego miesiąca nauczyłem się jednak, że kiedy się nie odzywa ma kłopoty lub jest czymś zmartwiony, a przez to ja też jestem. Nie okazuję tego oczywiście, ani o tym nie mówię.
Ale on wie, jestem tego pewien. I nie przyjaźnię się z nim, chociaż takie można odnieść wrażenie. Ja po prostu szukam powiernika, bo sam już sobie dłużej nie poradzę. I on też potrzebuje kogoś takiego, wiem to.
Zabawne, jacy czasem jesteśmy podobni.
8 sierpnia XXXXr.
Po raz kolejny nie wiem, kiedy to się stało. Po prostu on zaczął przychodzić do mnie, a ja do niego poza tymi godzinami w łazience. Myślę, że to dlatego, iż brakuje mu przyjaciół. Może myśli, że ja nim będę? Jeżeli tak, to się myli. Ja nigdy nie będę jego przyjacielem, bo Gryfoni i Ślizgoni się nie przyjaźnią. Są wrogami. My też nimi jesteśmy, tylko po prostu zawiązaliśmy pokój na czas wakacji. Potem wszystko wróci do normy.
Matka naprawdę będzie uczyć Obrony. Przepowiadam katastrofę.
Harry w przeciwieństwie do mnie kocha szkołę. Mam wrażenie, że czuje się tutaj bezpieczny i szczęśliwy. Czasami go nie rozumiem.
Snape przyjechał do szkoły. Od razu napadł na Harry`ego, który zachowywał się jak „oaza spokoju„. Ja odpyskowałem mu za mojego powiernika. Nie będzie mi go tu obrażał!
To był błąd. Teraz Snape nie będzie już dla mnie taki miły.
Albo mi się zdaje, albo coraz częściej tracę nad sobą panowanie. Nie wiem dlaczego. Dzięki Merlinowi, że Harry znowu dużo mówi i jest szczęśliwy.
Po kolacji matka dziwnie na mnie patrzyła, a potem uśmiechała się jeszcze dziwniej. Czasem jej zupełnie nie rozumiem.
15 sierpnia XXXXr.
Znowu coś mu jest. Nic nie je. Siedzi na swoim miejscu przy stole i milczy. I tylko ja to zauważam, bo tylko ja znam go na prawdę. Dumbledore nie zwraca na niego uwagi i często nie ma go na posiłkach. Harry jest dobrym aktorem, trzeba mu to przyznać.
Ostatnio zastanawiam się jak to jest, że on jest taki… inny od wszystkich. Milczący i smutny, ale już następnego dnia rozpiera go życiowa energia. To miłe uczucie, kiedy twój powiernik jest szczególną osobą.
Nie wiem kiedy zacząłem myśleć o nim jako o swoim. To samo przyszło. On jest taki niezwykły. We wszystko co robi całkowicie się angażuje. Daje sto procent siebie, a inni odpłacają mu się tym samym. Tylko ja nie. A może tak? Już sam nie wiem.
Przed chwilą byłem w łazience. Stała pusta o tej godzinie. Dziwne uczucie przebywać tam bez Harry`ego. Czuje się tam pustkę. Jakiś niedosyt.
Wiem, że pewnie jestem szaleńcem, ale wydaje mi się, że ta łazienka ma uszy i słyszy wszystko, co się tam mówi. Mało tego, czuje wszystko to, co się w niej przeżywa.
30 sierpnia XXXXr.
Zniknął wczoraj wieczorem. Postawili cały Hogawrt na nogi. Ale ja wiem, że go nie znajdą. Powiedział mi „żegnaj Draco” i ja wiem, że poszedł do Niego. Chce się z nim rozprawić. Jestem pewien, że Mój Powiernik wygra. Jest niepokonany i wierzę w niego.
31 sierpnia XXXXr.
Znaleźli go. Martwego. Ale znaleźli też Volemorta - martwego. Nie wiem co się tam działo, ale dla mnie Mój Powiernik wygrał. Za to ja przegrałem, bo teraz nie mam już nikogo. On nie żyje, a ja nie wiem do kogo mam mówić, kiedy jest mi źle. Co mam bez niego robić? Jestem smutny. Nie rozpaczam. Może powinienem, ale nie potrafię. Mój Powiernik wygrał i jestem z niego dumny. Mam tylko jeden problem. Nigdy więcej go nie usłyszę ani nie zobaczę.
Chciałem popatrzeć na jego ciało. W końcu to Mój Powiernik, czyli też Moje Ciało. Byli tam Granger i Weasley. Gapili się na mnie, kiedy położyłem białą różę na jego piersi. Nie wiem co w tym dziwnego. Kazali mi się wynosić. Nawet Granger była na mnie o coś zła. Popatrzyłem tylko na nich i pocałowałem Mojego Powiernika w lodowaty policzek. Potem odszedłem. Nie miałem ochoty z nimi przebywać. Wystarczyły mi ich miny, kiedy odstawiłem moje przdstawienie a'la „Śpiąca Królewna”.
|
|